Poprawiłam się :). Znaczy się poszłam wczoraj na aerobik, bo mi te weekendowe chipsy, migdały i słonecznik spokoju nie dawały. Od razu lepiej
Kupiłam kolejny karnet, żeby przypadkiem zbędnych przestojów nie było
Noo, ale zważywszy, że święta tuż tuż zdwojony ruch zdecydowanie jest wskazany.
Bo ja na pewno nie oprę się żadnej potrawie z wigilijnego stołu, a już tym bardziej makowcom z odstającą skórką (mniam...) albo posypywanych kruszonką, sernikom, pierniczkom, ciasteczkom serowym i innym świątecznym smakowitościom. I tak przez 3 dni, bo rodzina duża i każdy w te święta chce mieć u siebie gości....
Kocham ten czas, kiedy razem zasiadamy do stołu, kiedy śpiewamy kolędy, idziemy na pasterkę, a pod nogami skrzypi śnieg i skrzy się w światłach ulicznych latarni... Czas kiedy w uszach i sercu rozbrzmiewa "Bóg się rodzi...." i cała dusza napełnia się jakąś nową nadzieją....
Hmmm, rozmarzyłam się......Też tak macie?
Pozdrawiam Was cieplutko....