Kasia. Lat 27, wzrostu 170cm, wagi 79kg. Nie powiem, lustro na mój widok nie szaleje ze szczęścia.
Odkąd pamiętam jak tylko widzialam jedzenie to szerzej otwierałam pyszczek, żeby móc więcej wchłonąć. Kaszki, serki, ciasta, ciasteczka, cukiereczki, bułeczki i Bóg wie co jeszcze - pod względem apetytu nie był na mnie mocnych.
Myślałam, że to po prostu kwestia "zdrowego apetytu", jednak jakiś czas temu - ku mojemu przerażeniu - zauważyłam, żepotrzebuję jedzenia do życia tak jak tlenu. No tak, powiecie, to przecież oczywista oczywistość, że jedzenie jest potrzebne. Nie, Moi Drodzy. Ja go potrzebuję jak narkoman strzykawki.
Jest mi źle - jem, jest mi dobrze - jem, zajadam porażki, sukcesy, smutki, radości, niepewność, strach, euforię oraz stres. Słodkości, mleko w tubce, chipcy, bułeczki, rogaliki, Michałki, naleśniki, kanapeczki... Nie ważne co, ważne, żeby było dużo i pysznie.
Posturą nie przypominam Amerykanki z popularnych talk-show, jednak do zadbanej kobitki w formie też mi daleko. Mam wałeczki, celulit i brak jakiejkolwiek prawdziwej motywacji. Dobra jestem w gadaniu i dotrzymywaniu słowa gdy obiecuję coś komuś. Gdy obiecam coś samej sobie, to z góry wiem, że jest to skazane na porażkę.
Za miesiąc i kilka dni zmieniam pracę, poznałam mężczyznę, który zawładnął moimi myślami oraz mam zamiar się w pełni usamodzielnić kupując własne mieszkanie. Tak więc wisienką na torcie zmian (znowu o jedzeniu...) postanowiłam uczynić wielki projekt zmiany własnych nawyków żywieniowych i ruchowych.
Trzymajcie za mnie kciuki;)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
viola152
23 września 2013, 21:59dasz rade:) troche wiary w siebie:) wiem że najgorzej jest zacząc i przetrwać ta wojne i lepsze ja:) ale oboje wiemy że warto:) trzymam kciuki kochana!:)
diamond19
23 września 2013, 21:56Mam podobnie. Nawet bardzo. Trzymam kciuki :)
Lolium
23 września 2013, 21:56To może nam obiecasz, że schudniesz? Będziesz musiała dotrzymać:) Kaśki chyba tak mają, bo jestem Twoją imienniczką i moje kubki smakowe są równie.. zachłanne.
evanka
23 września 2013, 21:56Hej! Też właśnie zaczynam... No i znam ten problem. Gdy obiecam coś innym, jestem niezawodna, jak sobie... To zawsze odpuszczam! Głowa do góry, zasługujemy na to samo, co dajemy innym (albo i na więcej... ;P). Powodzenia! :)