A dziś dla odmiany kryzys.
Na obiad losos na warzywach. Byłam cholernie głodna. Pierwsze kilka kesow smaczne. Później zaczęło mnie już mdlic. Ogólnie danie smaczne ale dla kogoś kto nie ma odruchu wymiotnego przy rybach. Losos to jedyna ryba, która w miarę znoszę. Ale jak widać też slabo.
Stąd lekki dołek. Bo niby zjadłam. A mi niedobrze. I syta tez nie jestem.
Do tego młody otworzył Mike Oreo i mi ją pod nos podstawial:"mamo skosztuj sobie, dobra!"
Jadę zaraz na angielski. Tam nie będę myslec. O zarciu.