Wkleję opis porodu :>
We wtorek, o godzinie 9:00, nieświadoma, że się zaczyna - pojechałam do szpitala na badanie. W drodze na autobus dostałam sms'a od Rafała, że jego babcia zmarła. Moja mama od razu przypomniała mi, że jak ja się urodziłam - zmarł mój stryj - brat Taty. Krąg życia?
Pani ginekolog już na mnie czekała. Weszłam na fotel, zaczęła badanie (bolało :/) - coś wyleciało. Mówi:
-Tu jest rozwarcie na 2cm i zdaje się, że odchodzą wody. Na pewno nic się nie działo? Musiałaś mieć jakieś skurcze!
Na to ja mówię, że jakieś tam miałam, ale nic regularnego ani bardzo bolesnego.
Dużo ze mnie nie wyleciało, więc pani gin stwierdziła, że pękł pęcherz górny czy dolny (nie pamiętam).
Później usg. Pani pielęgniarka (położna?) mierzy Młodą i mierzy - wyszło 3870 (nie pamiętam czy dokładnie taka końcówka), więc rokowania były spoko. Dziecko spore, ale mało przybrało w te 3 tygodnie.
Założyli mi podkład, ubrałam się. Pani ppielęgniarka zaczęła zakładać papiery potrzebne do przyjęcia na oddział. W międzyczasie dr zawołała moją mamę i kazała jechać po moje rzeczy. Mama roztrzęsiona - pojechała. Ja w międzyczasie sms do Rafała i koleżanek (w tym stąd :D), że rodzę!
Pielęgniarki wypytały mnie o wszystko, pomierzyły miednicę. Po chwili mama była z rzeczami. Przebrałam się w koszulę i pani położna zaprosiła mnie na fotel. Musiały pobrać jakiś wymaz przez te wody.
Poszłyśmy na oddział. Odwiedziny od 12 (a była 10), więc mama tylko zostawiła rzeczy i poszła. Położna założyła mi wenflon i chciała podać Augmentin (niestety coś się źle wkłuła i bolała ręka). Także zdjęła go. Augmentin (jak się później okazało) dali też przez te odchodzące wody. Położna zrobiła mi też cewnikowanie i wzięła mocz do badania (przez infekcję pęcherza z grudnia)
Około 12 przyjechał Rafał. Sąsiadki z sali na patologii ciąży dostały obiad - ja sobie mogłam popatrzeć :P
No i tak siedzieliśmy. W międzyczasie wchodziłam tu i relacjonowałam co się dzieje. Skurcze co 5, 4, 3 minuty. Tak dotarliśmy do godziny ok. 17. Położna zaprosiła mnie na badanie, bo zgłosiłam, że skurcze pojawiają się co ok. 3-4 minuty.
Lekarz mnie zbadał, zapytał czy wody dalej ciekły i stwierdził, że wg niego to nie wody mi ciekną, a rodzę! W tamtej chwili miałam rozwarcie 5cm. Położna zapytała czy zgadzam się na lewatywę - zgodziłam się.
Po lewatywie miałam iść powiedzieć Rafałowi, że ma wziąć z izby przyjęć fartuch. To poszedł. Trochę to zajęło, bo trafić nie mógł :D
W końcu - wrócił. Zabraliśmy rzeczy i ewakuowaliśmy się na porodówkę.
Tam kolejna położna zaczęła wypisywać następną stertę papierów. W międzyczasie Rafał szykował rzeczy dla Młodej :)
Mnie wysłali pod prysznic na minimum 30 minut. Miałam lać wodę na brzuch :P Była też piłka, to wykorzystałam. :)
Jak wyszłam spod prysznica - było około 20. Wdrapałam się na łóżko i dalej liczyłam skurcze. Ok. 21 po badaniu było 8cm rozwarcia. Czekaliśmy dalej. Skurcz za skurczem - aż w końcu - było 10cm! Rafała wyprosili i przebili mi pęcherz płodowy - okazało się, że NIC ze mnie nie wyleciało ? pęcherz był CAŁY.
Lekarz stwierdził, że teraz to już nie ma odwrotu i muszę urodzić!
Dosłownie po chwili zaczęły się parte. Niestety z początku mało efektowne. Miałam wstać, złapać się łóżka i czekać na skurcz. Wytrzymałam tak dwa, może trzy skurcze. Wdrapałam się znów na łózko. Położna zbadała mnie na skurczu i stwierdziła, że mam dmuchać świeczki, a na szczycie skurczu - robić kupę, he he :P
Krzyczałam niesamowicie. Aż położna stwierdziła, że mam być ciszej, bo się cały szpital zleci, he he :P
W pewnym momencie poczułam, że już nie mogę- na jednym skurczu parłam ok. 2-3 razy. Niewiele.
W końcu położna stwierdziła, że widzi główkę i włoski!!!! Najgorszy moment? Jak główka zatrzymała się w połowie, a ja nie miałam siły przeć! No, ale na kolejnym skuurczu po 2 parciach ? wyszła! A na kolejnym - reszta naszej Młodej :)
Położne ją wytarły, położyły mi na brzuch na chwilę. Później wzięły do ubrania :) i dały Rafałowi.
W tym czasie ja rodziłam łożysko i byłam zszyta.
Paulina Emilia urodziła się o 23:05, ważyła 4470g, miała 61cm. Obwód główki 34cm, klatki piersiowej 35cm.
Zawieźli nas do pokoju.i zaczęła się "nasza" przygoda!
LuiKa
19 marca 2012, 17:55:))) duuuzo zdrowka dla Was;*
duszka189
19 marca 2012, 17:02słodziutkie maleństwo:)))
Muminka00
19 marca 2012, 15:52śliczna ta Twoja Malutka :D
Muminka00
19 marca 2012, 15:51Ślina ta Twoja Malutka :)
KochamCieKochanie
19 marca 2012, 15:34ojeeeeeeej gratuluję!!!
Talkaa
19 marca 2012, 15:30hi hi ;-)
68kilo.
19 marca 2012, 15:30Gratuluje ślicznej Córeczki! :)
jennaa
19 marca 2012, 15:29ale cudo! dla takiego skarbu warto przezyc nawet najgorsze bóle:) pozdrawiam
zonamodna
19 marca 2012, 15:28O masakra:D wez mnie nie strasz!!!!!!! Chcę mieć dzieci, ale poród mnie kurde przeraża :D Gratuluję córci! (moja imienniczka;))