Dziś rozpoczynam tydzień z warzywami, taki prawie wege tydzień. Mięso wyrzucam, ryb nie wyrzucę, moze innym razem. Zyczcie mni wytrwałości, bo niestety kiełbaski to ja lubię...
Weekend tak extremalny, ze nie wiem kiedy dojdę do równowagi. Będzie ciężko... Sobota : pojechaliśmy na nasze rancho, żeby odebrać mapki od geodety, poznałam sąsiadów (kolega z byłej pracy PiW), którzy wybudowali się naprzeciw naszej ziemi. Nie byłam tam chyba z dwa lata i już nie moge się doczekać, kiedy stanie tam nasz domek...Po prostu już chcę tam mieszkać, nawet nie musi być otynkowany, kompletnie urządzony...Chcę, żeby ta budowa juz się zaczęła.
Po południu pojechaliśmy na imprezę do znajomych, oni też niedawno wybudowali chatę. Widoki mają nieziemskie. Było dużo dobrego jedzenia, ja zjadłam fileta z owocami z grilla, kilka pieczonych ziemniaczków z masłem pietruszkowym, sałatkę. Oczywiście pozarłam 2 porcje ciasta bezowego z owocami, galaretkę i migdałowego murzynka. Jeśli chodzi o napoje %towe to lepiej zamilczę ... bo popłynęłam. Do domu wróciliśmy dobrze po 2 w nocy...Impreza towarzysko i żarciowo super udana.
Wczoraj żużel oczywiście. Takich emocji to ja dawno nie wiedziałam !!! Po 4tym biegu stwierdziłam, że idę do domu bo skończy się na tym, że wyląduję na pogotowiu. Stal się podniosła, rozwaliła tarnów w proch. Szkoda tylko Tomka G., bo widać, ze facet już nie wróci do czasów sprzed wypadku. Ewidentnie boi się jeździć, zamiast złożyć się na wirażu on kładzie motor i po wszystkiemu. Zawodnik takiej klasy...aż żal patrzeć co się z nim dzieje. A te wszystkie oszołomy co na niego z trybun gwiżdżą, wyzywają _ polecam zaliczyć dzwon, wsiąść na motor i przejechać choć jedno kółko na motorze bez hamulców i w pełnym gazie. Ogarnijcie się tłuki. Dobrze choć, że jak wyszli po meczu to ludzie stanęli na poziomie i Golloba nie wygwizdali tylko klaskali. Za tydzień ciężki, derbowy mecz w Zielonej....masakra, juz się boję o wynik. Oby byli w takim gazie jak u nas w drugiej połowie !!
Do domu zwaliliśmy się o 23 : 30...taksówką bo MZK i klub się pewnie nie dogadały i nie było autobusu...Masakra, to co dzieje się z komunikacją miejską w tym niby mieście...godzina 22ga a tu człowiek nie ma czym wrócić na osiedle.
A teraz do adremu :
I śniadanie - owsianka słoikowa (zdjęcie było kilka razy to juz nie wstawiam)
II -śniadanie - kasza manna z owocami
lunch/obiad - gulasz warzywny a w nim : ziemniaki, marchewka, cukinia, pomidor, fasolka szparagowa
przekąska - kawa z mlekiem, owoce
kolacja - owoce, jogurt, płatki, herbatniki
Dobra, wracam do pracy...będzie ciężko, bo powieki mi się keją, gardło mnie boli (darłam sie na żużlu do nieprzytomności) i ogólnie czuję się rozbita (tak, słońce dziś, zapowiada się ciepły dzień - nareszcie a ja ciągle w polarze...). Zmykam.
Pająk
Aha, zapomniałam, w piątek poszłam do zoologicznego i w ramach terapii antypająkowej przyglądałam się olbrzymiej tarantuli pożerającej chrząszcza. Wytrzymałam 3 minuty, stałam z nosem przy szybie terrarium...Nieźle, co biorąc pod uwagę, że zwykle dostaję drgawek na widok pająka wielkości 1 groszowej monety...
Agujan
24 lipca 2012, 15:59Ty tak na poważnie chcesz wege czy tylko na czas jakiś???
majarzena
23 lipca 2012, 10:46Zazdroszcze takiego weekendu, swoj oddalabym za darmo:)