Tęskniliście choć ciutkę?
bo ja
w swej próżności
uwielbiam kiedy ktoś za mną tęskni:):):)
Spotkanie było fantastyczne
niestety tak się zapamiętałam w swym gadulstwie
że o fotkach przypomniałam sobie w połowie obiadu:)
To był naleśnik
szumnie brzmiąca nazwa
Bretońskie Galettes z mąki gryczanej
a na talerzu zwyczajny naleśnik
posypany żółtym serem i wybranymi dodatkami
(ja miałam wątróbkę i pieczarki)
No ale od początku
Nasz pierwszy wybór padł na nową , elegancką restaurację...
Wyglądała zaprawdę zacnie...
Weszłyśmy z duszą na ramieniu, bo przy wejściu zawieszono menu bez cen
co zwykle zwiastuje cenowy szok
w tym wypadku chodziło jednak chyba tylko o komfort klienta
czyli o to, by mógł wybierać z bardzo wielu wolnych stolików:)
Ceny okazały się bowiem całkiem przyzwoite
a kawa była jakby za darmo:)
Kosztowała 4 zł:)
Lokal sprzyjał odchudzaniu, bo jedynego oferowanego ciasta...
nie było:)
(swoją drogą nie byłoby głupie zaopatrzyć się w cokolwiek w najbliższej cukierni, no ale widać właściciele nie są pazerni:)
O dziwo- choć lokal nowy i "robiący wrażenie"
w porze obiadu
miast przyjemnego aromatu przygotowywanych posiłków
restaurację zalał okropny zapach przesmażonej frytury...
Poczułam się jak przy portowej smażalni w Ustce
...20 lat temu
Zrezygnowałyśmy więc z lokalu i przeniosłyśmy się obok:)
na owego naleśnika:)
Lokal okazał się przyjemny, choć kelner był lekko nadgorliwy:)
Rozczarowałam go jako klient...
złapał mnie na gorącym uczynku
czyli sprawdzaniu w necie co to jest galettes:)
Mimo wszystko z detalami opowiedział o potrawach:)
Pojawił się znów po 3 kęsach z pytaniami o wrażenia...:)
Udało mi się nie zadławić, a nawet z przekąsem zapytać
czy zaoferuje mi coś innego jeśli uważam danie za mało smaczne:)
Nie zaoferował:)
Chłopak musiał obejrzeć prawie wszystkie odcinki Gesslerowej
i ściśle stosował się do jej rad...
Niestety nie dotarł do odcinka w którym mówiła, że klient ma zawsze rację
i na moja maleńką krytykę odparł
"pozwolę sobie nie zgodzić się z Panią:)"
i zaczął mi coś tłumaczyć...
Mnie!
Kurze domowej z ponad 20 letnim stażem:):):)
smażyłam naleśniki zanim jeszcze jego rodzice pomyśleli o tym, że fajnie by było coś spłodzić:)
Ale ogólnie chłopak fajny, taki zaangażowany i radosny:)
Knajpka też warta tego by jeszcze tam wpaść:)
Wszystko było świeżutkie i pachnące, lokal czysty, przyjemna muzyka...
fajnie, fajnie
zwłaszcza, ze na koniec dostałyśmy rachunek na całe....
28 zł:)
za wszystko!
Okazało się, że w poniedziałki jest tam 50% rabat
Tak wiec cały ten uroczy dzień kosztował mnie bez napiwków- 18 zł:)
SUPER!:)
Żeby było choć ciut dietetycznie
polecę herbatkę zieloną:)
Bardzo łagodna i smaczna
Ostatnio stale ją pijam:)
i jeszcze absolutnie nietuczące gerbery:)
Sama sobie
z ogromna przyjemnością kupiłam:)
w markecie, za 6 zł:)
oszczędna jak nie ja:)
i tym miłym akcentem...
słodkie dobranoc:)
PuszystaMamuska
23 lipca 2014, 06:41Jak miło zacząć dzień od takiego wpisu jak Twoj :) od razu kawa smakuje lepiej :) Co do tesknoty mozesz byc pewna ze teskniłam.. a co do restauracji - moze ta pierwszą Ą Ę... czekała własnie na kuchenne rewolucje? kwalifikowałaby się na bank :) Pozdrawiam KOchana i zycze dnia udanego. Buziaki
Kasztanowa777
23 lipca 2014, 00:42Smakowicie wyglada ta herbatka. I gerbery tyz!
dancer123
23 lipca 2014, 00:28Tak teraz patrzę, że jesteś z Poznania - tam jest Manekin, naprawdę polecam :)
tirrani
23 lipca 2014, 00:30bywam:) uwielbiam tamtejsze spaghetti szpinakowe z grillowanym łososiem:) ( odradzam tiramisu)
leon42
23 lipca 2014, 11:54Przepraszam, że się wtrącam...ja również odradzam tiramisu.
dancer123
23 lipca 2014, 00:27Ja najczęściej jem naleśniki z "Manekina" - polecam, świetna restauracja, jest w paru miastach :) Piękne kwiaty!