Dzień dobry! :)
Dzisiaj króciutko, bo nie mam czasu, muszę się dopakować i w ogóle, ok. 17.00 lecimy na dworzec.
Długo się zastanawiałam, co ze sobą zabrać, przeglądałam Pinteresta i miałam mały problem, bo nie posiadam lunchboxa, a nie chciałam ciągnąć ze sobą tony pudełek, torebek foliowych i Bóg wie czego. W końcu zdecydowałam się na:
podwieczorek w postaci warzyw i pół jabłka
kolację w postaci jogurtu brzoskwiniowego z serkiem wiejskim (wyjątkowo bez otrąb, bo jak mnie w autobusie kret zacznie gonić, to będzie niefajnie)
jutrzejsze śniadanie w postaci (jak zwykle zresztą) owsianki, tym razem naprawdę z płatków owsianych (poprzednie były z żytnich) z bananem i kiwi oraz mlekiem kokosowym i szpinakiem (szczegóły poniżej) :D
II śniadanie w postaci kilku kromeczek takiego śmiesznego chlebka pełnoziarnistego i warzywa, których nie zeżrę dziś ;)
obiad w postaci naleśnika z mąki pełnoziarnistej z hummusem (o którym niedawno pisałam, że jest tak cholernie gęsty), młodym szpinakiem, pieczarkami, mozarellą, tofu i CEBULĄ (giń współpasażerze!) :D Jako że naleśnik spory, powinien wystarczyć. Resztę będę jadła w domku, tak że nie będę się musiała martwić :)
Na dzisiejsze śniadanie była wściekle zielona owsianka z bananem, mlekiem kokosowym i kiwi oraz... szpinakiem! To jeden z najbardziej udanych eksperymentów i naprawdę go Wam polecam :) Szpinak sprawia, że owsianka staje się bardzo kremowa, ma super konsystencję, natomiast w smaku jest kompletnie niewyczuwalny. I ten oczojebny kolor... :D A wszystko to zupełnie naturalne, bez barwników i sztucznych konserwantów ;)
II śniadanie to jajecznica z cukinią, selerem i papryką. Może niezbyt zdrowo, ale nie chciałam wyżerać warzyw, które odłożyłam na podróż, bo jak się okaże, że wzięłam ze sobą za mało, to będzie tragedia. Wiecie, jak to jest np. na stacjach benzynowych – można kupić hot dogi, chipsy, batoniki i czekoladę. Dla wegetarianki na diecie to czysty horror ;) W każdym razie wczorajszy obiad tak mi się spodobał, że postanowiłam powtórzyć go w nieco okrojonej wersji – bez chleba i dodatkowych warzyw.
Obiad to odmrożony gulasz z fasoli, na który w zasadzie nie mogę już patrzeć, ale co miałam zrobić..? Ja wiem, fasola w podróży to taki średni pomysł, ale nie miałam w domu nic innego, a dzisiaj naprawdę mam na głowie inne rzeczy niż gotowanie :)
Nic to, lecę skończyć pakowanie i hajde! do Polski :)
Trzymajcie się cieplutko i do napisania z Ojczyzny :)
wings.in.pieces
10 marca 2014, 00:08Ale masz motywację! Trzymaj tak dalej!
keisho
9 marca 2014, 13:59Łojejku jakie Ty pyszności sobie robisz. Adoptuj mnie! :D Życzę miłego pobytu w Polsce! :)
elirena
6 marca 2014, 17:03Leć, leć niech Ci słoneczko ładnie świeci po drodze. A menu codziennie tak wyszukane i z romachem , że muszę zawsze przysiąść żeby ze spokojem pojąć i doczytać. Kiedy ty masz na to czas?? Aj w Pl przywita Cię przedwiośnie- zazdroszczę i pozdrawiam serdecznie - TRZYMAJ SIĘ !