Nigdy nie kochałam biegania. Męczyło mnie to, nie sprawiało frajdy. Próbowałam już chyba z milion razy się przekonać. Ale zawsze robiłam to ze złym nastawieniem. "Muszę" zamiast "chcę".
Teraz się to zmienia.
Najlepszą motywacją dla mnie (niestety) są "stracone pieniądze". Jeśli wiem, że zapłaciłam za coś z własnej kieszeni, a to leży i się kurzy, to mnie roznosi.
Więc kupiłam bluzę do biegania w zimie
Na razie biegłam dwa razy.
Pierwszy - cudowny, fantastyczny, lekki. Prawie 5 kilometrów. Z przyjemnością.
Drugi - masakra. Za ciepło, za duszno, zła muzyka. Wszystko nie tak.
Już wiem, że muszę biegać bez telefonu (bo jak wypadnie? - dodatkowy stres) i ubrana odpowiednio.
Obym tym razem się uzależniła
Dodatkowo: 200 brzuszków, 50 przysiadów, 30 sekund deski
Pozdrawiam!