Znowu czuję się kiepsko. Poleciałam z jedzeniem i to ostro. Ale od tygodnia wróciłam na dobrze tory. Próbuję też wrócić do przykładania się jak w pierwszy semestrze nauki ale idzie mi dosyć opornie. Wg jest mi przykro kiedy dziewczyny się mnie czepiają (współlokatorki) i rzucają teksty typu " jak już dostałaś pierścionek to myślisz, że możesz chodzić w barchanach i się nie malować?" No kurwa. Mam w w mieszkaniu figi w których moja dupa wygląda zajebiście bo nie są to babcine gacie tylko fajnie wykrojone ladne i wg tylko ciepłe bo wszystko skąpe mam w domu na weekend jak się widzę z M. a tu najzwyczajniej w świecie marzła mi dupa jak czekałam na tramwaj. W Kutnie nawet jak pracowałam chodzilam w stringach bo nie marzłam na przystankach. Po za tym maluje się. Lekko. Bo usilnie staram się poprawić stan skory na twarzy i wiem, że mogę to zarkryć tapetą ale później jest jestcze gorzej kiedy mi się to zatyka. A przepraszam co z tego, że S. ma zajebisty makijaż jak aż za bardzo? I nie jestem zdania, że nie ważne, że przeszkadza, albo niewygodne ma być ładne i dobrze wyglądać. Ma być i ładne i wygodne. Nie chcę robić jakiegoś kwasu i wg. mówię, że mnie jest dobrze, itd ale nie jest mi miło. Naprawdę.
Po za tym mam wrażenie, że marnuje czas. Że skończę te studia a i tak nie będę mieć lepszej pracy niż przed nimi. Jest mi cholernie ciężko. Jest nie tak jak chciałam, chcialam studiować i pracować, ale nie z takimi godzinami zajęć. Zaczynam się zastanawiać czy się nie przenieść na zaoczne. MIałam tak robic magistra. I jeden rok po ślubie się przemęczyć. Ale kurcze to wesele to dużo kasy gdzie mnie wystarczyłby sam ślub i powrót do domu. Ale wiem, że to ważne dla M. Bo nie ma matki i chyba przez to chciałby tak rodzinnie i robię to dla niego. Ale i tak mialo być mało osób bo max 60 już się zrobiło 90 i nie wiem czy nie będzie wiecej, bo kurcze co nie poyśle to poniej wypaa zaprosić kogoś jeszcze i co nie wymyślę jest źle. Jeszcze budowa i to też pieniądze. A jeszcze ja na studiach przez rok i skąd na to brać kasę? Kurde nie będę sie czuła dobrze na utrzymaniu M. Co innego gdybym była w domu i codziennie bym mu uprała ugotowala itd. a nie ja jestem tutaj on tam. Mam tego dosyć. Nie wiem co wg mam zrobić. Naprawdę. Mam kompletny mętlik w głowie. Boję się. Wiem, że studia są ważne ale nie wiem czy jest sens. BO to ok jest szansa na prace ale nie gwarancja, nie w kutnie. A nie chce wracać do MC'Donaldu. Nie wiem poprostu nic juz nie wiem.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
andzia.28.05.
23 kwietnia 2015, 20:22Cierpliwości - skoro został Ci jeszcze rok, to dokończ te studia :) nigdy nie wiadomo kiedy się mogą przydać. A gotować, prać i sprzatać jeszcze zdążysz :)
WitaminaE
6 czerwca 2015, 15:28Rok do bycia żoneczką do i 2 do licencjatu. O ile przetrwam egzaminy. ale już trochę lepiej na to patrzę.