Mój brak pomiarów i wpisów najlepiej świadczy o tym z czym mam największy problem - z systematycznością kuffa. No ale jak już mam wybór - pisać głupoty na Vitalii lub uczyć się do matury to widać co wybrałam :D
Pomierzyłam się dzisiaj cała, trochę dziwne te pomiary. Nigdy nie przejmowałam się "czy moja szyja aby nie jest trochę za gruba" ale widocznie powinnam zacząć. Powinnam też się przejąć tym, że moja waga w robocie pokazała 63 kg - co prawda ważyłam się po godzinie 13:00, po dwóch kawach, śniadaniu i no dobra... drożdżówce :) to pewnie ona tyle ważyła. Nie mój fet.
Nie wytrzymałabym bez tych bułeczek moich :D one są takie za***iste, owsiane, z żurawinką... na początek może po prostu kupię mniejsze, bo nigdy nie popełniłabym świętokradztwa zamieniając je na jabłka. Jabłko z masłem byłoby odrobinę niedobre. Takie mam parcie na to masło. I szczerze nie wiem co mam o nim sądzić, bo w necie znajdę tyle samo pozytywnych opinii co negatywnych, począwszy od ludzi którzy do kawy dodają 1/4 kostki masła (poważnie - fuuuj), kończąc na ludziach, którzy twierdzą, że przez masło umrę w męczarniach, bo zatka mi żyły. Nie, w grę nie wchodzi margaryna ani nic w tym smaczku. Mam ewidentnie jakiś niedobór, bo właściwie nic innego z wit. A nie jem. Z wątróbką lub marchewką Mój wyrzuciłby mnie przez okno, ziemniaków nie jem, a co to jest trochę pomidora na kanapce lub w jajecznicy. Chyba po prostu muszę poszukać suplementu. Macie coś do polecenia?
Poza tym nie mam dzisiaj weny, żeby poruszyć kilka nurtujących mnie tematów. Na razie zajmę się kibicowaniem mojej leniwej dupie, aby w ten weekend majowy ruszyła się gdzieś ćwiczyć. Boję się, że totalnie się zasiedzi. Ona szyderczo się z tego śmieje - aż jej się trzęsie cellulit. Ale zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.