Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

YumiYum Chcąca się wyszczuplić - głównie dzięki diecie ciastkowo-czekoladowej
. Aspirująca
na instruktora fitnessu - brak jedynie umiejętności. Urocza, szczera i radosna - dosra Ci z uśmiechem na twarzy.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 469
Komentarzy: 4
Założony: 25 kwietnia 2014
Ostatni wpis: 30 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
YumiYum

kobieta, 30 lat, katowice

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Mój brak pomiarów i wpisów najlepiej świadczy o tym z czym mam największy problem - z systematycznością kuffa. No ale jak już mam wybór - pisać głupoty na Vitalii lub uczyć się do matury to widać co wybrałam :D


Pomierzyłam się dzisiaj cała, trochę dziwne te pomiary. Nigdy nie przejmowałam się "czy moja szyja aby nie jest trochę za gruba" ale widocznie powinnam zacząć. Powinnam też się przejąć tym, że moja waga w robocie pokazała 63 kg - co prawda ważyłam się po godzinie 13:00, po dwóch kawach, śniadaniu i no dobra... drożdżówce :) to pewnie ona tyle ważyła. Nie mój fet.


Nie wytrzymałabym bez tych bułeczek moich :D one są takie za***iste, owsiane, z żurawinką... na początek może po prostu kupię mniejsze, bo nigdy nie popełniłabym świętokradztwa zamieniając je na jabłka. Jabłko z masłem byłoby odrobinę niedobre. Takie mam parcie na to masło. I szczerze nie wiem co mam o nim sądzić, bo w necie znajdę tyle samo pozytywnych opinii co negatywnych, począwszy od ludzi którzy do kawy dodają 1/4 kostki masła (poważnie - fuuuj), kończąc na ludziach, którzy twierdzą, że przez masło umrę w męczarniach, bo zatka mi żyły. Nie, w grę nie wchodzi margaryna ani nic w tym smaczku. Mam ewidentnie jakiś niedobór, bo właściwie nic innego z wit. A nie jem. Z wątróbką lub marchewką Mój wyrzuciłby mnie przez okno, ziemniaków nie jem, a co to jest trochę pomidora na kanapce lub w jajecznicy. Chyba po prostu muszę poszukać suplementu. Macie coś do polecenia?


Poza tym nie mam dzisiaj weny, żeby poruszyć kilka nurtujących mnie tematów. Na razie zajmę się kibicowaniem mojej leniwej dupie, aby w ten weekend majowy ruszyła się gdzieś ćwiczyć. Boję się, że totalnie się zasiedzi. Ona szyderczo się z tego śmieje - aż jej się trzęsie cellulit. Ale zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.

25 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Witam Was

No więc jak każda "w pełni akceptująca swoje ciało kobieta" chciałabym zrzucić parę kilo BO MOGĘ. Po jakiego kija więc zakładam do tego pamiętnik?

Szczerze nie zamierzam się spowiadać i szukać rozgrzeszenia ("O Boże dziewczyny zjadłam kiełbasę, co teraz?!?!"). Stykam się codziennie z wieloma kobietami pracującymi ciężko (lub wcale) nad swoim ciałem. Myślę, że warto gdzieś uporządkować tą wiedzę. Podzielić się z Wami wartościowymi trickami lub pośmiać ze "z dupy wziętych" "Złotych Rad". Podsunąć fajne ćwiczenia lub przestrzec przed szkodliwymi. No i EWENTUALNIE pochwalić się moim przyszłym sukcesem (bo nic innego nie wchodzi w grę).

Aż w końcu - jak wygląda mój misterny plan?

Ćwiczę zwykle 4-5 dni w tygodniu, głównie fitness, czasem 2 godziny. Głównie jest to aerobik, BPU, Cellulit Attack, TBC, HST, każde zajęcia mają inną nazwę, w praktyce to wszystko jeden członek. Dancehallu nie liczę, bo praktycznie co drugie zajęcia wypadają, 2x w tygodniu bieżnia/stepper/rower. I jeżdżenie komunikacją miejską, to też powinno zaliczać się do sportu. Ekstremalnego.

Jak z jedzeniem? Nie czytajcie. Nie znajdziecie tu motywacji ani niczego mądrego. Może jedynie usprawiedliwicie swoje wczorajsze wpierniczenie kilograma kiełbasy o 2 w nocy.

3 posiłki: 7:00, ok 16:00 i ok. 22:00. W międzyczasie baniak kawy i kilogram czekolady. Sporadycznie jakieś muffinki albo 7days. Mam o tyle szczęście, że nie lubię wszelkich haribo, pianek, szkloków, lizaków. Tylko czekolada wchodzi w grę i wszystko co czekoladą pokryte.

Za śniadanie zaraz po przebudzeniu sama się aż musze pochwalić bo wow mam taki zdrowy nawyk. Niestety jest to zazwyczaj śmiercionośna bułka (w tym momencie wszyscy propagujący zdrową dietę mają zawał) z masłem (dobrze, że już umarli) i albo jogurt, albo jakaś szynka, ser i ogórek, żeby było, że zdrowo. Kawa lub dwie.

Obiad o 16:00 to to samo co śniadanie :D Ortodoksyjni dietospecjaliści już umarli, więc mogę zdradzić, że to dlatego iż pracuję od 12:00-13:00 i w robocie mogę sobie co najwyżej Gorący Kubek ugotować. Noszenie zimnego obiadu w pudełeczku nie sprawdziło się u mnie - nie jestem aż tak zdesperowana, żeby potem to wszystko wyrzygiwać.

I kolacja 22:00. Umarli już chyba wszyscy. Około tej godziny wracam do domu i mimo, że normalnie nie jadam o tej porze, w dni robocze po prostu musze coś wsunąć. I co wsuwam? Obowiązkowo mleko, czasem kakałszale i do tego albo ciepły obiad, albo kolejna kanapka fullwypas. Dobra, przyznam się. Jak spotkam jeszcze drożdżówkę o tej porze to ją wsuwam :D

Mogłabym jeszcze napisać jaki mam plan na zmianę tego wszystkiego, ale mi się nie chce, zresztą zaraz przyjdzie szefowa i mnie opierniczy za obijanie się w robocie. Także oficjalnie zważę się, zmierzę i wymyślę coś sensownego w poniedziałek.

Tak w ogóle to się chciałam przywitać.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.