Także tego, no.....zaczęłam dietę.
Cholerka, miałam nadzieję, że stanie się cud i nie będę musiała na nią iść, ale nie wyszło.
Kalkulator BMI wyraźnie mi powiedział, że jestem za niska i
koniecznie muszę COŚ z tym zrobić. Początkowo próbowałam dziada oszukać,
ale sprytny był ... Nie dał się nabrać na przysięgę "od jutra zacznę
ćwiczyć". Nie skusił się na zaklęcie "będę żreć mniej". Nie uwierzył,
jak zapewniałam, że "zacznę jeść śniadania".
Powiem więcej! Nie dość, że nie chciał współpracować, to jeszcze
złośliwiec przesuwał wskaźnik z pozycji NADWAGA w kierunku OTYŁOŚĆ.
Bardzo blisko przesunął!
Próbowałam bagatelizować ten brak szacunku dla ludzkich
deklaracji. Wkurzyłam się na niego i posunęłam się nawet do szantażu:
nie chcesz ufać? mnie nie chcesz zaufać? to masz! proszę bardzo!! będę
żarła! szczególnie wieczorową porą! w nosie mam ćwiczenia! sam sobie
jedz śniadania!!!
Wymieniłam garderobę na lekko większą,a po trzech miesiącach
zabieg ponowiłam. Bezskutecznie. Kalkulator był nieugięty i z
konsekwencją wartą większych spraw przemieszczał się w prawo. I nie miał
zamiaru się zatrzymać...
I jakby tego było mało z każdej strony bombardowały mnie słowa:
DIETA, DIETETYK... oraz dodatkowo: ZABURZENIA CIŚNIENIA, MIAŻDŻYCA,
CUKRZYCA, SINICA, MARTWICA, KAMICA, POTYLICA (więcej wyrazów kończących
się na "ca" nie chce mi się wymieniać).
Szlag mnie trafił ...Poprosiłam o radę wujka Google i znalazł specjalnie dla mnie portal dla walczących z kalkulatorem.
Zapisałam się!
Także tego, no .... na diecie jestem ...