Temat: Zaprzestanie odchudzania. Żalpost

Czy jest tutaj ktoś, kto po latach ciągłej walki z samym sobą, przestał się odchudzać? Mam już dosyć tej ciągłej sinusoidy. W ogóle żałuję, że zaczęłam się kiedyś odchudzać. Od tamtej pory przybrałam jeszcze dodatkowe 20 kilo. Albo się trzymam i chudnę, albo zaczynam żreć i tyję. Od kiedy zaczęłam się odchudzać, nie utrzymałam wagi dłużej niż pół roku (oprócz tej maksymalnej którą mam teraz). Z jednej strony jestem zrezygnowana, z drugiej wiem, że z wiekiem będzie coraz trudniej i ciężko pogodzić się z myślą że swoje młode czasy spędzam w tym grubym ciele i odkładam fajne rzeczy na "kiedy schudnę"

Ja tez nie wiem ktory raz w ciagu ostatnich 18 lat zaczelam ... Cale szczescie,ze z efektami,bo bym chyba zarzucila znowu :)

Chyba poniedziałek był jakim dziwnym dniem bo też stwierdziłam że rzucam wszelkie diety. Przez prawie 20 lat odchudzania dorobiłam się dodatkowych 40 kg, kompulsow i niskiej samooceny.

Wszystkiemu winne były zbyt restrykcyjne diety.

Odinstalowalam wszelkie dietetyczne aplikacje. Jak mam ochotę coś zjeść to jem ale nie w olbrzymich ilościach. Od poniedziałku nie miałam jeszcze kompulsu a ostatnio miałam codziennie. Mam wrażenie że to dlatego że nie myślę sobie że dziś ostatni raz się nażre a od jutra dieta. Zobaczymy po miesiącu czy waga będzie sama spadać. Nie chce liczyć kalorii, chce jest jak naprawdę czuję głód.



przestań się odchudzać, daj sobie spokój na dłuższy czas z tym, niech się głowa wyczyści a waga unormuje - tyle że nie obżeraj się w tym czasie, to ma być czas na stabilizację a nie tycie i jedzenie w opór. jak się uspokoisz i kiedyś dojdziesz do tego etapu to dopiero zacznij myśleć nad odchudzaniem, czy w ogóle chcesz to robić i jeśli tak to w jaki sposób, bo dotychczasowa forma się nie sprawdzała więc trzeba spróbować innych metod.

Od dwóch miesięcy, od kiedy uczciwie się nie "odchudzam" ani razu nie wylądowałam na stoisku ze słodyczami i zleciało 4kg. Priorytetem jest "już nigdy nie będę głodna", reszta musi się dostosować.

Mam tak samo. Moja smutna historia sięga jeszcze czasów szkoły podstawowej. Gdy sąsiadka mamie mówia że jestem gruba zaczęły się zmiany. Na początek kolacja. Zamiast kanapek jogurt. Spadło kare kg nie wiem ile nie ważyłam się wtedy. Przełomem było kupno wagi w gimnazjum i waga 75 kg! Od tamtej pory od zawsze na diecie. Wtedy schudłam pamiętam 10 kg na diecie o matko 1000 kcal 🤦 ale wyglądałam nawet ok. Potem już liceum jakoś waga się trzymała jak się ograniczałam to było ok jak sobie pozwalałam na więcej to od razu kilka kg do przodu. Jak zaczęłam pracować i miałam pieniądze to zaczęły się eksperymenty z suplementami. Wierzyłam w magiczną moc tabletek. I tak doszły mega zaparcia problemy z jelitami a waga nie spadała wcale... Zawsze było w granicach 67-70 kg. Przed ślubem mocno walczyłam o lepszy wygląd. Dużo ćwiczyłam ważyłam 67 kg ale wyglądałam naprawdę dobrze. Miałam fajne ciało z zarysem mięśni było dobrze bardzo dobrze. Niestety po ślubie siłownia poszła w zapomnienie przeprowadzka na wieś obiadki teściowej. Do wiosny miałam plus 5 kg na wadze 🤦 potem ciąża jedna i plus 22 kg. Z 94 kg w dniu porodu zeszłam do 78 kg i zaszłam w drugą ciążę i przytyłam znowu 17 kg ale po tej szybciej zeszło do wagi z przed ciazy. W zasadzie od stycznia 2020 r ważę tyle samo a ciągle się odchudzan... Ciągle proboje ciągle coś zmieniam albo keto albo zupy albo liczenie kalorii a efekt taki że miałam napady jedzenia nocne obrzarstwo... Powoli zaczynam nad tym panować ale nie jest super. I też już mam dość. Jestem zmęczona. Szafa pełna super ciuchów z przed ciazy gdy w nie się mieściłam. I czas mija lata lecą a ja ciągle w miejscu :( także Cię rozumiem dokładnie. 



Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.