Temat: Już tracę nadzieję

Hej dziewczyny, może któraś wspomoże chociaż dobrym słowem, bo ja już nie mam siły.

w wielkim skrócie - zawsze byłam albo gruba, albo z wagą w normie ale kosztem rzygania kilka razy dziennie. Przestałam wymiotować może pięć lat temu ale kompulsy idą że mną ręką w rękę. Nienawidzę sportu. Każda próba ćwiczeń z YT kończy się frustracja. Jedynie co to w miarę dużo chodzę (mamy 20 minut pieszo do żłobka w jedną stronę plus spacery z psem) i biegam za dzieckiem. Siłownia była w miarę ok ale w czasach pandemii się zwyczajnie boję.

nie wierzę już w siebie. Nie mam siły. Ważę 100 kg przy 173 cm wzrostu i nienawidzę swojego ciała. 

Przepracowalam moje zrabane dzieciństwo na terapii ale nie potrafię już normalnie jeść. Teraz nie mam nawet pieniędzy żeby myśleć o nowej terapii. 

czy którejs z Was udalo się zacząć żyć normalnie? Polubić sport? Przestać siebie nienawidzić?

EDIT. Moze jeszcze dodam, bo wczoraj bylam zmeczona, ze chyba najbardziej zalezy mi na tym, zeby uslyszec, ze mozliwe jest wyjscie z tego szamba. Ze Wam sie udalo polubic sport, przestac zrec albo znacie kogos kto wyszedl z depresji, bo chyba tego tematu juz dotykam. Dziekuje za dotychczasowe odpowiedzi. Podejscie do sportu jak do higieny jest bardzo dobrym pomyslem, tylko... jak juz jestem w ciagu obzerania sie to nawet nie mam ochoty na prysznic, mycie zebow, o cwiczeniach nie wspominajac. Niestety jest u mnie albo czarno, albo bialo (spoko jedzenie, troche sportu, balsamy, maseczki). Wstyd mi. Chcialabym umiec rozladowac swoje smutki i frustracje w inny sposob niz zapychajac ryja paczkami. 

Rada o sluchaniu podkastow super, sprobuje, nie wpadlam na to. Niestety nie mieszkam w Polsce wiec terapia na nfz nie jest mozliwa.

Dzieki za kazde dobre slowo. 

Pewnie trzeba zacząć od lubienia siebie, z tym całym sadłem (edit: albo ogólnie wadami), które się ma. Bo jak się siebie lubi, to dba się o siebie. Możesz wyjść pół godziny wcześniej po dziecko do żłobka, by przejść się dłużej. Zamiast jeść co chwile co popadnie, przygotować sobie zdrowy posiłek. Zamiast wieczornego obżerania peeling całego ciała. To takie praktyczne rady, nie wiem jednak w jaki sposób możesz wpłynąć na myślenie, ze nawet twój duży rozmiar jest tej uwagi i troski warty. 

Nie do końca przepracowałaś swoje dzieciństwo jeżeli nadal siebie nienawidzisz. Kompulsywne jedzenie to często (jak nie zawsze) skutek poważniejszych problemów.

Sport lubiłam od zawsze. Z kompulsami pożegnałam się dopiero po tym jak w pełni zaakceptowałam siebie i moją przeszłość.

Czy jest jakiś sport który lubisz uprawiać? Przy Twojej wadze najlepszy byłby basen. Jeśli  nienawidziłabym  ćwiczyć to  bym tego po prostu nie robiła. Żeby schudnąć najważniejsza jest dieta, możesz  się katować ćwiczeniami a bez deficytu nie schudniesz, wiadomo.... ciało lepiej wygląda ale sport to nie jest wymóg żeby zrzucić wagę. Ja zrzuciłam 20 kg bez żadnych ćwiczeń. Teraz też nie ćwiczę specjalnie, uprawiam tylko taki sport który naprawdę sprawia mi przyjemność. Skup się na diecie a może z czasem znajdziesz jakąś aktywność którą polubisz.

kuhfrcisehrfuu3377876 napisał(a):

Nie do końca przepracowałaś swoje dzieciństwo jeżeli nadal siebie nienawidzisz. Kompulsywne jedzenie to często (jak nie zawsze) skutek poważniejszych problemów.

Sport lubiłam od zawsze. Z kompulsami pożegnałam się dopiero po tym jak w pełni zaakceptowałam siebie i moją przeszłość.

Dziekuje. Co to znaczy zaakceptować przeszłość?

desperacjawoczach napisał(a):

Czy jest jakiś sport który lubisz uprawiać? Przy Twojej wadze najlepszy byłby basen. Jeśli  nienawidziłabym  ćwiczyć to  bym tego po prostu nie robiła. Żeby schudnąć najważniejsza jest dieta, możesz  się katować ćwiczeniami a bez deficytu nie schudniesz, wiadomo.... ciało lepiej wygląda ale sport to nie jest wymóg żeby zrzucić wagę. Ja zrzuciłam 20 kg bez żadnych ćwiczeń. Teraz też nie ćwiczę specjalnie, uprawiam tylko taki sport który naprawdę sprawia mi przyjemność. Skup się na diecie a może z czasem znajdziesz jakąś aktywność którą polubisz.

Lubiłam tańczyć ale po urazie kolana w zasadzie każdy ruch sprawia mi ból, mimo pracy z fizjo. No i ciężko o dietę kiedy żarcie jest jedynym ukojeniem w nieszczęściu. Oczywiście wiem, że ta ulga to chwilowe złudzenie.

Prosiatko.3 napisał(a):

Pewnie trzeba zacząć od lubienia siebie, z tym całym sadłem (edit: albo ogólnie wadami), które się ma. Bo jak się siebie lubi, to dba się o siebie. Możesz wyjść pół godziny wcześniej po dziecko do żłobka, by przejść się dłużej. Zamiast jeść co chwile co popadnie, przygotować sobie zdrowy posiłek. Zamiast wieczornego obżerania peeling całego ciała. To takie praktyczne rady, nie wiem jednak w jaki sposób możesz wpłynąć na myślenie, ze nawet twój duży rozmiar jest tej uwagi i troski warty. 

dziękuję. Tylko ja nie potrafię się polubić tak szczerze. 

Jak nie lubisz ćwiczeń to nie ma sensu się zmuszać. Spacery wystarcza. Skup sie na odżywianiu, wyeliminuj niezdrowe produkty, nie unikaj zdrowych tłuszczów. Ja zauważyłam, ze jak nie mam wystarczająco białka i tłuszczu w posiłkach to ciagle bym jadła. Podstawa to dobrze zacząć dzień, sytym i zdrowym śniadaniem, wtedy nie ciągnie do podjadania, jak zjem węglowe śniadanie to jestem cały dzień głodna. 

może zacznij słuchać postów psychodietetyka, nie polecam żadnego bo jedna pani szczególnie mnie wk...ale są też fajne...

korzystałam z usług psychologa faceta i powiedział, że sport ma być jak mycie zębów, codziennie bez gadania taki nałóg, zwyczaj itp. mi to pomogło, sport kiedyś to było katowanie się godzinami, kontuzja lub nawet operacja kolan i nie ćwiczenie pół roku i znowu. Teraz po prostu ćwiczę. Mam syf w domu ćwiczę, mam milion rzeczy do pracy ćwiczę i tak codziennie przez ok 30 do 60 min. Jak okres to też ćwiczę ale jogę. Nie wiem ile masz lat, ale w pewnym wieku należy ćwiczyć dla zdrowia. Mój były facet mieszkał i wychował się zagranicą, tam czy gruby czy chudy ćwiczy min. 2 razy w tyg. Moja mama styrana życiem, ciężko chora siada codziennie na rowerek stacjonarny i pedałuje równo pół godziny, bez gadania bez forów, ciocia codziennie 2 okrążenia  parku czyli uwaga 6,5 km ma 75 lat. Ja sobie myślę, że to taka higiena i nic więcej. Bez wielkich planów treningowych, bicia rekordow itp. Nawet nie oczekuję fajerwerków itp. Po latach przychodzi korzyść np. w moim przypadku chodź jestem gruba to mam bardzo wysoką ilość mięśni i dzięki temu mogę więcej jeść i być sprawna, ludzie dają mi 10, 15 lat i 10 kg mniej niż mam. Życzę powodzenia i jesteś piękna

plainwhitedress napisał(a):

Hej dziewczyny, może któraś wspomoże chociaż dobrym słowem, bo ja już nie mam siły.

w wielkim skrócie - zawsze byłam albo gruba, albo z wagą w normie ale kosztem rzygania kilka razy dziennie. Przestałam wymiotować może pięć lat temu ale kompulsy idą że mną ręką w rękę. Nienawidzę sportu. Każda próba ćwiczeń z YT kończy się frustracja. Jedynie co to w miarę dużo chodzę (mamy 20 minut pieszo do żłobka w jedną stronę plus spacery z psem) i biegam za dzieckiem. Siłownia była w miarę ok ale w czasach pandemii się zwyczajnie boję.

nie wierzę już w siebie. Nie mam siły. Ważę 100 kg przy 173 cm wzrostu i nienawidzę swojego ciała. 

Przepracowalam moje zrabane dzieciństwo na terapii ale nie potrafię już normalnie jeść. Teraz nie mam nawet pieniędzy żeby myśleć o nowej terapii. 

czy którejs z Was udalo się zacząć żyć normalnie? Polubić sport? Przestać siebie nienawidzić?

moze terapia w ramach NFZ skoro nie możesz pozwolić sobie na prywatne sesje z terapeutą. sama nie umiem czasem zapanować nad jedzeniem i bije się z myślami czy nie iść do psychodietetyka. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.