Temat: Czy codziennie musi być obiad

Cześć. Czy uważacie że powinno się jeść codziennie ciepły, gotowany obiad typu kasza+mięso+surówka, czy można odżywiać się zdrowo bez tego?

Ja raczej nie lubię podgrzewanych obiadów, a czasu żeby robić na bieżąco brak(gdzie te czasy, gdy wracało się do domu ze szkoły i czekała ciepła zupka mamy😊). Generalnie narzeczonemu zawsze robię na dwa dni, on nie ma problemu żeby jeść dwa dni odgrzewany obiad, a mi to po prostu nie smakuje. 

I tak np co myślicie o takim sposobie odżywiania( w ogóle nie jestem za bardzo mięsna, lubię tylko niektóre wędliny i uwielbiam jajka i wszelkiego rodzaju serki, pasty, owsianki i twarożki). Przykładowy jadłospis bez obiadu:

Owsianka z bananem i orzechami

2 śniadanie Kanapka z twarożkiem i rzodkiewka, jakiś owoc/kanapka z wędliną/tortilla z wędlina i warzywami

Obiad:Naleśniki z twarogiem i owocami

Podwieczorek:Jogurt typu skyr lub kwarg/budyń

Kolacja: Kanapka z jajkiem

Nie pamiętam kiedy taki obiad ostatnio jadlam. :) 

Uważam, że nie musi być zawsze obiad na ciepło ani danie obiadowe.

A ponadto, facet też ma dwie ręce i czasami może zrobic sam obiad dla 2 osób:)

Ja tam nie lubię, jak nie mam możliwości zjedzenia czegoś ciepłego ten raz dziennie. Dlatego staram się gotować, ale oczywiście nie zawsze dam radę. Nie mam partnera i rodziny, ponadto jak idę na dniówkę, to pracuje 7:00-19:00, więc teoretycznie mogłabym odpuścić. Prawda jest jednak taka, że jak nie mam obiadu, to zajadam się chlebem. Wolę sobie coś upichcić. 

Zupełnie nie jestem przywiązana do obiadów. Dla mnie może byc na obiad mozzarella z pomidorem i kopą sałaty lodowej.

Odrzucają mnie obiady typu mięso, sos (brrrr) kasza/ziemniaki, surówka. Jesli już się zdarzy, to oczywiście bez ziemniaków/kaszy za to dużo surówki. Czasami sama surówka. Zup generalnie nie jadam. 

A ja jadam, rzadko jest sytuacja że nie ma obiadu. Lubię też zupy i różnego rodzaju gulasze warzywno strączkowe ( dhal, curry) , jak nie zjem czegoś na ciepło to ciągle coś podjadam bo jestem zwyczajnie nie najedzona.

Teoretycznie nie musi. W praktyce, przynajmniej u mnie widzę, ze jak nie zjem obiadu, to potem jem dużo więcej niż bym z tego obiadu zjadła. Ciagle mam jakieś zachcianki i wrażenie, ze jestem niedojedzona. Więc na wszelki wypadek staram się te obiady jednak jeść.

Pasek wagi

Ale z czym masz problem- z tym, że nie chcesz gotować, czy z tym, że nie chcesz takich obiadów jeść? Tortilla ze zbilansowanym farszem to jest pełnowartościowe danie, imho.

Z drugiej strony, makaron/kasza z czymśtam - szpinakiem, pesto, jajkiem, mielonym tofu etc, robi się 20 minut. Curry tyle samo. Ekspresowa fasolka/ciecierzyca po bretońsku to też z 20 minut - strączki ze słoika, czy ugotowane dzień wcześniej. Ryba z warzywami robi się w piekarniku sama i nie trwa to wieków.

Z kolejnej strony - istnieje catering,  restauracje, dania na dowóz etc i można spokojnie zorganizować życie tak, żeby było i smacznie i wygodnie.

izabela19681 napisał(a):

Zupełnie nie jestem przywiązana do obiadów. Dla mnie może byc na obiad mozzarella z pomidorem i kopą sałaty lodowej.

Odrzucają mnie obiady typu mięso, sos (brrrr) kasza/ziemniaki, surówka. Jesli już się zdarzy, to oczywiście bez ziemniaków/kaszy za to dużo surówki. Czasami sama surówka. Zup generalnie nie jadam. 

Po samej surówce to nawet ja - weganka, byłabym głodna i miała brzuch, jak balon. 

Czy można się odżywiać zdrowo nie jedząc ciepłych obiadów? Myślę, że można, ale zbilansowanie diety będzie wtedy trudniejsze. Bo łatwo się wtedy ograniczać do jedzenia w kółko kanapek. Jeszcze jak to jest jakiś porządny chleb na zakwasie - to jedno. Ale jak kupujesz w markecie, albo w sieciówkowej piekarni, to łatwo się naciąć na takie typowe zapychacze. No i też mniej jest opcji do wyboru, częściej się je jedno i to samo. Jak Ci się nie nudzi to spoko, mnie by to po jakimś czasie zaczęło męczyć. Jednak lubię sobie raz zjeść kaszę, raz ziemniaki, czy makaron. No i jak dla mnie łatwiej jeść więcej warzyw w wersji na ciepło. Jak zjem talerz zupy jarzynowej to zjem go z przyjemnością. Jakbym sobie to samo pokroiła i miała chrupać codziennie na surowo - ciężko zjeść w takiej samej ilości. W tym jadłospisie co dałaś to jak dla mnie właśnie mało jest warzyw, mało jakiegoś sensownego białka, takie zapychanie się w sumie węglami. 

krolowamargot napisał(a):

izabela19681 napisał(a):

Zupełnie nie jestem przywiązana do obiadów. Dla mnie może byc na obiad mozzarella z pomidorem i kopą sałaty lodowej.

Odrzucają mnie obiady typu mięso, sos (brrrr) kasza/ziemniaki, surówka. Jesli już się zdarzy, to oczywiście bez ziemniaków/kaszy za to dużo surówki. Czasami sama surówka. Zup generalnie nie jadam. 

Po samej surówce to nawet ja - weganka, byłabym głodna i miała brzuch, jak balon. 

Brzuch jak balon to mam przez strączkowe, zupełnie mi nie służą. Omijam też brokuły.

Pudełkiem surówki z marchewki czy selera z rodzynkami lub ananasem można się najeść (wybieram zawsze te bez sosów majonezowych). Potem dojadam coś. Nie zwracam uwagi na pory jedzenia i nazwy posiłków. Jem wtedy, gdy jestem głodna i to na co akurat mam ochotę. Najchętniej byłyby to po prostu owoce.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.