24 kwietnia 2011, 10:51
odkad poprawila sie pogoda, moj mezczyzna jezdzi rowerem do pracy i do rodziny i na przejazdzke. zaczal mnie namawiac na wspolna wycieczke. wczoraj byl drobny problem, bo wychodzilismy wspolnie, on z rowerem a ja - tup tup i musial dostosowac predkosc do mojego chodu, i reagowal namawianiem mnie na zakup roweru, bo tak przeciez nie moze byc ze jedno chodzi a drugie jezdzi, a dwa ze wspolnie mozemy gdzies jezdzic, a jemu sie juz spacerowac nie chce, i chce sie ruszac bo sie nasiedzial w domu przez zime
powiem szczerze ze nie mam roweru. moj tata mial jakis rower , pozniej mial wypadek i dochodzil do siebie, czas minal(2,5 roku) i wiem co sie z nim dzieje.moze gdzies jest schowany.
szczerze boje sie jezdzic. ost raz jezdzilam kilka lat temu z moim ex. czyli minelo napewno ze 4 lata:)
musze zapytac sie taty czy mamy rower, a jak nie to czeka mnie zbieranie na najtanszy mozliwy model - liczac 300 zl to bedzie po ok 3 miesiacach a do tego czasu to chyba nam obu cos strzeli gdzies - mnie od slyszenia gdzie rower, a jemu : czemu jeszcze nie ma ;/
Edytowany przez aguusia88 24 kwietnia 2011, 10:52
- Dołączył: 2010-11-25
- Miasto:
- Liczba postów: 2514
24 kwietnia 2011, 11:03
bardzo ciekawa historia... a od nas czego oczekujesz?:P
bo mi się wydaje, że to bardziej by się do pamiętnika nadało, a nie na forum:P
24 kwietnia 2011, 11:14
chodzi o to ze sie troche boje, nie jezdzilam ze 4 lata.nie chodzi o brak aktywnosci bo ruszam sie, cwicze na silowni. tylko chodzi o przymusowy wydatek, na ktory musze uskladac. opcjonalnie moge poprosic rodzica. ale chce go poprosic juz o karnet na silownie (tj 150 zl), moze chlopak sie dolozy do karnetu bo cos bzioczyl . ale to i tak bedzie za malo.
jak sa, nawet drobne skarpy to schodze z roweru, bo sie boje zjechac, pod gorke moge tez nie dac rady wjechac przez moja kondycje
a moj brak roweru powoduje tylko obu stronom konflikt. wczoraj chlopak jechal do rodziny, ja nie moglam juz jechac bo bylam bez roweru, a wyprawia gdzie jedna strona mialaby jechac autobusem a druga rowerem jest juz absurdalna. chlopak powiedzial, nie, nie jedz juz ze mna autobusem, wroc sobie juz do domu
100 zl miesiecznie wyloze, ale rower bede miec dopiero po 3 miesiacach co spowoduje poglebiajacy sie konflikt i frustracje zarowno z mojej strony ze nie moge sprostac wymaganiom i z jego strony ze nie spedzimy wspolnie aktywnosci i kazdy sie bedzie musial rozdzielic w sytuacji wspolnego wyjscia - aktywnego wyjscia. u mnie to bedzie oznaczalo podwojna frustracje
nie wiem jak moge zalagodzic to uczucie ze jestem "odmienna". nie chce sie prosic rodzica. kredyt juz wzielam na inny wydatek i mam raty do stycznia 2012 r
moge jezdze kupic uzywany rower. widzialam teraz aukcje 200 zl za model
Edytowany przez aguusia88 24 kwietnia 2011, 11:20
- Dołączył: 2010-11-25
- Miasto:
- Liczba postów: 2514
24 kwietnia 2011, 11:16
nie wiem o co on się czepia. powiedź otwarcie, że nie chcesz jeździć, jak nie zrozumie to jego problem
24 kwietnia 2011, 11:21
moge jezdzic tylko bardziej sie boje ze nie sprostam wymaganiom ,raz ze zakuip a dwa kondycja.
juz mu powiedzialam na luzie ze sie boje jezdzic bo kilka lat nie jezdzilam, odpowiedzial zebym przestala zgrzedzic i zabrala sie do roboty. i zebym nie robila z siebie cierpietnicy.
wczoraj na ta sama obawe powiedzial : ok, moze moi rodzice cie przekonaja do tego zebys zaczela jezdzic
Edytowany przez aguusia88 24 kwietnia 2011, 11:24
24 kwietnia 2011, 11:25
ja nie jeździłam 12 lat i teraz i powiem ze nie czuje sie mega pewnie, kierownicy trzymm sie kurczowo ale wychodze codziennie i za kazdym razem jest lepiej i czuje sie swetnie bo juz zdazyłam dawno zapomniec jak to jest fajnie :)
Edytowany przez lotopauanka 24 kwietnia 2011, 11:27
24 kwietnia 2011, 11:27
Wystarczy dobrze zainwestować 50-100 zł na giełdzie samochodowej (w każdym większym mieście na pewno są) i kupisz dobry rower. Ja mam zakupiony właśnie w takim miejscu za mniej niż stówę i jeździ się na nim lepiej niż na rowerze mojego brata kosztującym ponad 1000 zł.
Co do strachu, to musisz się przełamać. Małymi kroczkami do celu.
24 kwietnia 2011, 11:59
rozmawialam z partnerem. wspomnialam ze widzialam rower uzywany za 200 zl, na co odparl zebym sie wstryzmala ze najwyzej on odstawi rower i bedziemy spedzac aktywnie czas wspolnie. 200 zl uzywany, a doloze 100 i bede miec nowy :) kamien z serca mi spadl
tata wspomnial ze raczej tamten rower sie nie nadaje do uzytkowania, na co odpowiedzialam ze trzeba bedzie go obejrzec i ocenic stan technizny
bardziej sie boje przemeczenia w trakcie jazdy i ze nie podolam, niz kontuzji czy wypadku