Temat: Lepiej być kochanką bogatego i przystojnego czy tą jedną jedyną średniaka?

Pytanie do kobiet. Załóżmy macie dwie opcje związku z mężczyznami w wieku 35 lat.

1. Zamożny, przystojny menedżer korporacji urzędującej w jednym z tych wysokich warszawskich wieżowców. Posiadający w stolicy apartament w nowym budownictwie, jeżdżący mercedesem. Sęk w tym, że żonaty ale znudzony swoim obecnym związkiem. Byłybyście na początek tą drugą w roli kochanki dla której może by się rozwiódł.

2. Biedny, przeciętny z wyglądu magazynier jakiegoś marketu z mieście powiatowym. Mieszkający z rodzicami w domu i zajmujący całe piętro takiej typowej kostki. Jeżdżący używanym 20 letnim VW Golfem. Samotny całe życie ale szczerze gotowy pokochać i związać się z jakąkolwiek kobietą. Byłybyście jego pierwszą i jedyną w całym życiu.


Kogo byście wybrały? Żonatego czy starego kawalera? Rolę kochanki czy pierwszej miłości?

zdecydowanie opcja 2

Pasek wagi

Rolę pierwszej miłości? Żart chyba, zdecydowanie wolałabym rolę ostatniej miłości :D

Cyrica napisał(a):

ja sobie pozwolę odpowiedzieć poważnie, niezależnie kto jest autorem tematu i jaki cel mu przyświeca....

otóż pana nr 1 nie chciałabym nawet, gdyby nie był żonaty a zakochany we mnie po uszy. Żeby być managerem w korporacji i dorobić sie w niej apartamentu i mercedesa trzeba posiadać zestaw cech, jakie mnie od ludzi odrzucają. Jedną z nich jest skłonnośc do rywalizacji oparta na bezkompromisowości. Nie cierpię przebywac w otoczeniu ludzi którzy na kazdym kroku i w kazdej sytuacji pra do tego, aby ich było na wierzchu. Oni sa skuteczni, ale totalnie bezrefleksyjni. A tym samym po prostu nudni, bo ciasno skoncentrowani lioniowo na odhaczaniu checkpointów. I nie ma inaczej. Taki człowiek nagle w domu nie zmieni sie w otwartego na wiedze poszukiwacza z milionem pytań i wątpliwości, w sybarytę celebrujacego czas wolny i swoje hobby. On bedzie wszystko traktował zadaniowo, oceniał, stawiał poprzeczki, a ja nie chciałabym byc wciągnieta w taki tryb za żadną cenę. 

co do punktu drugiego. Mój teść był przez 45 lat magazynierem w jednej firmie w dwudziestotysięcznym (wówczas) miasteczku. Jeżdził przez ostatnie kilkanaście Lanosem. Nie mieszkał nigdy u mamy i ma tysiące znajomych, bo ma hobby które realizuje się w oparciu o kontakty. Przez lata był krótkofalowcem, obecnie uczestniczy w eskapadach turystycznych i pieszych rajdach. Jest sympatycznym człowiekiem, życzliwym, niewysokim, i w tej chwili już po siedemdziesiątce. Ludzie go uwielbiają i gdyby w jakimś momencie jego zycia zabrakło teściowej przez jeden dzień nie byłby samotny gdyby nie chciał. 

tyle, że twój pan z opcji 2, nie brzmi jak ten opisany przez autora tematu - nie brałby JAKIEJKOLWIEK kobiety, która będzie chętna, na stówę wybrałby taką którą pokochałby, która jego pokochałaby i z którą miałby coś wspólnego - a nie pierwszą lepszą, bo czuje się samotny i nie ma z kim pić herbaty wieczorem

oczywiscie że nie brzmi. To na wypadek, gdyby mieszkaniec niewielkiego miasta pracujacy w zawodzie na jaki pozwalaja perspektywy małego miasta wypierał fakt, że problem jest gdzie indziej.

Cyrica napisał(a):

oczywiscie że nie brzmi. To na wypadek, gdyby mieszkaniec niewielkiego miasta pracujacy w zawodzie na jaki pozwalaja perspektywy małego miasta wypierał fakt, że problem jest gdzie indziej.

W sumie cały temat sprowadza się do tego, jaka cecha jest najbardziej odstręczająca dla kobiet. I mam wrażenie, że "desperacja i brak jakichkolwiek standardów" to to, co odrzuca większość. Może jakby autor tematu, nie wiem, poczytał romanse, to by wiedział, że w miłości ważne jest poczucie, że jest się w jakiś sposób wyjątkową osobą dla tej drugiej. Że się zostało w jakiś sposób wybranym, docenionym spośród tłumu innych ludzi, że jest się najlepszym na co tę drugą osobę było stać. Na tej zasadzie facet zdradzający żonę (z tobą, bo cię wybrał) wypada lepiej, niż ktoś, kto weźmie każdą chętną babę.

Plus - autorze tematu. Absolutny brak wymagań to ma tylko ktoś tak wygłodzony brakiem seksu i fizycznej bliskości, że mu pada na mózg. Ten stan z reguły koryguje regularne współżycie przez, nie wiem, może miesiąc. I potem się jednak okazuje, że sam fakt, że tę potrzebę ma się zaspokojoną wcale nie jest wystarczający, żeby być szczęśliwym w związku.

menot napisał(a):

Cyrica napisał(a):

oczywiscie że nie brzmi. To na wypadek, gdyby mieszkaniec niewielkiego miasta pracujacy w zawodzie na jaki pozwalaja perspektywy małego miasta wypierał fakt, że problem jest gdzie indziej.

W sumie cały temat sprowadza się do tego, jaka cecha jest najbardziej odstręczająca dla kobiet. I mam wrażenie, że "desperacja i brak jakichkolwiek standardów" to to, co odrzuca większość. Może jakby autor tematu, nie wiem, poczytał romanse, to by wiedział, że w miłości ważne jest poczucie, że jest się w jakiś sposób wyjątkową osobą dla tej drugiej. Że się zostało w jakiś sposób wybranym, docenionym spośród tłumu innych ludzi, że jest się najlepszym na co tę drugą osobę było stać. Na tej zasadzie facet zdradzający żonę (z tobą, bo cię wybrał) wypada lepiej, niż ktoś, kto weźmie każdą chętną babę.Plus - autorze tematu. Absolutny brak wymagań to ma tylko ktoś tak wygłodzony brakiem seksu i fizycznej bliskości, że mu pada na mózg. Ten stan z reguły koryguje regularne współżycie przez, nie wiem, może miesiąc. I potem się jednak okazuje, że sam fakt, że tę potrzebę ma się zaspokojoną wcale nie jest wystarczający, żeby być szczęśliwym w związku.

❤️❤️❤️

Jeśli chciałaś pokazać różnicę w zamożności to wybieram nr 2. Kochanką nie byłabym niczyją nigdy.

A jeśli tak jak dziewczyny piszą, że nr 2 to desperat i szuka kogokolwiek no to żadna z tych opcji.

Pasek wagi

Kawaler w wieku 35 lat mieszkajacy z rodzicami. Nie brzmi to dobrze

żadna. jestem zbyt samodzielna by decydować między dawaniem d*** za nic albo życiem z przegrywam życiowym.

Gdybym mogła być jedną jedyną bogatego i przystojnego faceta, którego nie lubię, to bym nie chciała.

Moglabym być dziewczyną biednego, przeciętnego faceta, którego lubię. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.