- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 kwietnia 2019, 11:48
Dziewczyny, potrzebuję Waszej rady i bezstronnej opinii kogoś z zewnątrz. Jestem z moim partnerem już prawie 5 lat, od 1,5 roku mieszkamy ze sobą. Wiadomo raz było lepiej a raz gorzej ale ostatnio kompletnie się nie dogadujemy.
On jest skupiony głównie na pracy i zarabianiu pieniędzy, a ja mam wrażenie że kompletnie nie obchodzi go to co ja czuję. Kłócimy się przynajmniej raz na tydzień, najczęściej zaczyna się od pierdoły a potem już idzie... On mówi, że szukam problemów, a ja po prostu uważam, że jak coś dzieje się nie tak to powinno się o tym rozmawiać a nie zamiatać pod dywan. Chciałabym się czuć w tym związku najważniejszą osobą dla niego, ale tak nie czuję. Jak go poproszę o szklankę napoju to jest niezadowolony że musi coś zrobić.
Ostatnio nie mamy nawet wspólnych planów. Kiedyś one były. Wczoraj usłyszałam, w wakacje zrobi sobie prawo jazdy na motocykl i kupi nowe auto. Jak zapytałam co z naszym wspólnym wyjazdem (o którym wie, że bardzo mi zależy, bo mówię o tym już od listopada) to odpowiedział, że zobaczymy jak będą pieniądze i czas (chciałam niskobudżetowych wakacji, zaproponowałam że zapłacę i wyjedziemy gdzieś na max.5 dni).
Jak proponuję jakiś wyjazd np na najbliższą majówkę albo wyjście gdzieś do restauracji (wiecie, żeby się "odstroić" i oficjalnie wyjść na randkę) to on twierdzi że mogę jechać/wyjść sama bo jemu szkoda na to kasy...
Przez te kłótnie to odechciewa mi się żyć i w jakikolwiek sposób starać bo on nawet tego nie zauważa. Robię specjalnie dla nas kolację, stoję przez 3 godziny nad garnkami i w odpowiedzi słyszę, że przecież robiłam to dla siebie. Że on nic ode mnie już od dawna nie oczekuje.
Pewnie, że nie jestem bez winy, może za bardzo się czepiam, ale jestem w tym wszystkim tak zagmatwana, że nie wiem co jest problemem a co tylko moją wyimaginowaną iluzją?
15 kwietnia 2019, 13:56
Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, ze często mężczyźni ‘’uciekają’’/wycofywuja się/zamykają w sobie, gdy maja jakieś problemy: w pracy, finansowe, albo po prostu cos im nie pasuje w związku, tylko nie wiedza/nie potrafią/z jakiś powodów tego nie komunikują. Kobiety to odbierają jako brak uczuc, czy odrzucenie.
Wiec może najpierw sprawdź, gdzie tkwi problem. Mężczyźni sa często przewrażliwieni na swoim punkcie, a tym bardziej na punkcie swoich porażek, czy niepowodzeń. Wyciagnięcie od nich prawdziwego powodu zmartwień to droga przez mękę (szczególnie jeżeli kochają kobietę, z która sa). Wiec dobrze, abyś była bardzo delikatna i pełna troski w tej rozmowie. Rozmowa jak z dzieckiem J
Niestety związki nie sa czarne-biale, a rady typu: już Cię nie kocha, ma Cię w d…, rozstań się, te rady olej… Jakos nie wierze, zeby osoby dające tego typu rady tworzyły wielowymiarowe, pelne milosci i zrozumienia związki.
Oczywiście bywa tez tak, ze te wycofania są tez i wynikiem braku uczuć i zdrady, i wygodnictwa… ale najpierw sprawdz J
16 kwietnia 2019, 20:58
Szczerze? Według mnie nie da się ocenić sytuacji na podstawie tak krótkiego wpisu. Smutne,że większość vitalijek tylko utwierdziła Cię w przekonaniu ,że masz 100 % racji. A nie masz wrażenia ,że on jest po prostu zmęczony Twoimi ciągłymi pretensjami ? Odnoszę wrażenie,że to on jest ten stonowany a Ty ta cholernie emocjonalna. Dlatego Ty powiesz co Ci leży na wątrobie a on wszystko przemilczy. SAMA powiedziałaś ,że zazwyczaj zaczyna się od pierdoły. A kto zaczyna? Kto zaczyna się czepiać? Ty to robisz bo jesteś podirytowana a on po 5latach związku ma dość,że ktoś robi problem z pierdoły kiedy w okół jest znacznie więcej poważnych problemów. Narzekasz na to ,że ON Cię nie docenia , nie docenia Twoich starań dla niego. Ale czy aby na pewno? Czy na pewno starasz się dla NIEGO a nie dla jego aprobaty? dla pochwały Twoich starań? Bo wiesz, to jest zasadnicza różnica. Tak samo z tym obiadem, zrobiłaś go za równo dla siebie jak i dla niego. Wszystko byłoby ok gdyby nie fakt,że pewnie po raz KOLEJNY wypomniałaś mu to. Facet się stara, opłaca te rachunki (to też jest jego praca) i Ci tego nie wypomina a Ty wypominasz mu zrobienie obiadu. Żeby nie było ja nie wiem co w nim siedzi, nie mówię,że jest dobry, ale on może widzieć to zupełnie inaczej niż Ty, a to ,że nie rozmawiacie może wynikać z jego typu charakteru.
Facet jasno powiedział Ci : nie chcę się rozstawać. A wszystkie baby na V. uznały ,że i tak Cię zostawi. Nie to nie jest logiczne. Spójrz, on Ci mówi nawet wtedy kiedy go wnerwiasz pretensjami (widać,że jest opanowany, mógłby w złości powiedzieć,że chce pomimo ,że tak nie uważa) i pyta czy Ty chcesz, zdecyduj. Chce być z Tobą ale to,że czepiasz się go o jak sama napisałaś pierdoły sprawia,że wątpi w to czy Ty aby na pewno chcesz być z nim, no właśnie, chcesz? Spróbuj z nim porozmawiać z empatią. Bez pretensji ,zostaw te roszczenia, bo on się przez to zamyka. Czy to cham, czy nie bez szczerej rozmowy nie dowiesz się prawdy.
Dla mnie w Twoim poście jest bardzo dużo "ja, ja chciałam, ja uważam, ja planowałam" Potrzebujesz randki ,żeby się wystroić, tak na prawdę dla siebie , nie dla niego. Tak samo z wakacjami, gul Ci skoczył i jak zwykle przyszłaś z pretensją (no nie mów mi ,że się mylę) ,a on po prostu zaspokoił jakąś swoją potrzebę. Rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Na spokojnie, bez wspólnego oskarżania się, poproś go,żeby Ci powiedział jak on to widzi bo w emocjach czasami ciężko nam zobaczyć tą drugą stronę. Wylewanie swoich żali Ci na prawdę nie pomoże. Kto Was zna lepiej, Wy będąc razem przez te 5 lat czy my na podstawie jednego posta?
11 maja 2019, 21:55
no już tutaj ktoś napisał. Jest wygodnicki. Jeśli znajdzie się na horyzoncie inna to sam Cię zostawi.oczywiście że padło pytanie czy się rozstajemy. Odpowiedział że decyzja należy do mnie. Zapytałam czemu mi tego nie ułatwi i nie powie wprost że chce się rozstać. Na co on: że on tego nie chce.Nic z tego nie rozumiem...i tak z automatu nie padło z Twoich ust pytanie "to się rozstajemy?"? skoro nic od Ciebie nie oczekuje to jaki to związek? dwóch współlokatorów? chociaż nie, bo oni też mają względem siebie jakieś oczekiwania, chociażby utrzymanie porządku na wspólnej przestrzeni czy płacenie rachunków na czas.Że on nic ode mnie już od dawna nie oczekuje.
Ona ma jeszcze konto?
11 maja 2019, 22:53
Hmmm... Nie jestem i nie będę "na Twoim miejscu", ale gdybym była, to bym się spytała, czy on w ogóle chce ze mną jeszcze być. I dlaczego (bez względu na to czy tak czy nie). Dlaczego "mnie trzyma" u siebie - poza bzykaniem oczywiście. Bo jeśli czas wolny mam spędzać sama, gotuję "dla siebie", nie rozmawiamy tylko się kłócimy, łączy nas tylko mieszkanie za które głownie on buli, to czy to związek, czy sponsoring? Oczywiście, najpierw sama sobie musiałabym odpowiedzieć na pytanie czy ja chcę i dlaczego, ale później starałabym się dowiedzieć o jego motywacje i cele. Tak bez kłótni i żalów, po prostu się dogadać na czym stoimy, z życzliwością i chęcią porozumienia a nie wytknięcia. Może on chciałby mieć mnie z głowy, ale nie wie jak i nie zdaje sobie sprawy z tego, że ja bym się bardziej męczyła tymi przepychankami, niż uczciwym jasnym zerwaniem? O co tu konkretnie chodzi, czego które potrzebuje, żeby się dwojgu razem lepiej żyło. Czy jego faktycznie nie obchodzi co ja czuję, czy uważa to za mało ważne i szczerze nie rozumie, że mamy inaczej jeśli chodzi o wagę emocji. No i co on czuje - bo może on mnie widzi jako egzaltowaną, "poświęcającą się" męczennicę, w kółko skupioną na sobie i żądającą uwagi i zabiegań, a nie widzącą jego potrzeb? Może zapracowuje się "na naszą przyszłość" i ma szczere poczucie że robi to dla mnie a ja nie doceniam (chłopy czasem są głupie, ale co robić, my przecież też...)
Ja wierzę w komunikację (jasną, wprost) i w porozumienie, w znajdowanie opcji która łączy potrzeby obojga. Jeśli mu chodzi o kasę a mi o szczególne celebrowanie, to ja bym to pogodziła, np. wychodząc na super wystrojoną randkę z butelką wina i kocykiem w plener. Tak, szpilki, szal, kapelusz, garnitur i pled na trawie, serio :) Kasy na to nie pójdzie nic (punkt dla niego), a szczególna okazja i wyjście razem jednak jest (punkt dla mnie). Jeśli mam potrzebę wyjazdu wakacyjnego to bym mu powiedziała że to dla mnie naprawdę ważne, bo mi pomaga mieć siły na później i zależy mi na wspólnym czasie bo zależy mi na nim, a bez niego to żadna frajda - i spytała jakie musiałyby być warunki (czas, miejsce, finanse, atrakcje lub właśnie ich brak) by jemu też to się spodobało - a później bym poszukała czegoś łączącego nasze potrzeby. No, o ile w ogóle mu zależy by jeszcze spędzać razem czas i kasa to nie jest tylko wymówka.
16 czerwca 2019, 08:46
jakbym czytała o sobie, 5 lat byłam w związku z takim typem. pierwsze 2 lata było cudownie, rok było okej a ostatnie 2 lata żyliśmy jak współlokatorzy (mieszkaliśmy razem). W pewnym momencie doszło do tego, że mieliśmy oddzielne półki w lodówce żebym czasem nie zjadła czegoś co on sobie kupił :D na wszystko się składaliśmy po równo, jak on kupił papier toaletowy to wysyłał mi sms ze mam mu przelać 5,92 zł za papier bo kupił. było mi bardzo ciężko, długo myślałam nad rozstaniem, bardzo mocno go kochałam i byłam do niego bardzo przywiązana bo był dobrym człowiekiem ale w związku coś wygasło. Po rozstaniu bardzo cierpiałam i żałowałam, wiele razy chciałam do niego wrócić ale przetrwałam to i teraz mam cudownego męża dla którego jestem całym światem, który przynosi mi termofor o 3 nad ranem jak mam okres, przynosi mi picie jak mam laptopa na kolanach i nie chce mi sie wstać, masuje mi mięśnie po treningu i wiem że zrobi wszystko o co go poproszę (to działa w dwie strony bo ja dla niego też bym zrobiła wszystko). Poprzedni partner jak go poprosiłam o przyniesienie wody to by odopowiedział "masz nogi to idź i sobie weź" :D
Nie ma co tracić życia na kogoś dla kogo nie jesteś najważniejsza.
niedziela, 16:57
Hejka!
Mam związkowy problem. Jesteśmy ze sobą od 4 lat, oboje mamy po 22 lata, wiele razem przeżyliśmy (on ma strasznie czepiającą się rodzinę, kłótliwych o pierdoły rodziców,chaos w domu) ja jestem ze spokojnej rodziny. Ostatnio mamy gigantyczne problemy z komunikacją, często żyjemy jakby się nic nie stało, mianowicie często bywa tak że on mnie totalnie nie słucha, kiedy zaczynam temat to bierze telefon albo już w nim siedzi i nawet nie usłyszy nic i muszę się powtarzać parę razy, czasem mówi "nikt nie pytał" na moje zdanie na dany temat, mam wrażenie że nie jestem na pierwszym miejscu. Mówi że to moja wina bo fakt kiedyś traktował mnie lepiej a ja zepsulam sprawę swoją oschłością, gapowatością, że teraz nie jestem w stanie powiedzieć co właściwie robiłam w tamtym czasie. Sytuacja z dzisiaj: on się do mnie przytula i mnie "dotyka" a ja mu powiedziałam że nie chce być w taki sposób dotykana tylko odrobine inaczej na to on wstał powiedział że "okej to nie będę cię dotykał w ogóle" i wyszedł xD po czym kiedy ja się go później chciałam spytać gdzie idzie z kolegami z ciekawości bo często znika na całą noc nie dając znaku życia to mówi że nie zasługuje żeby o tym wiedzieć, to boli. Co zrobić? Wiem że go zranilam kiedyś ale ciężko mi dawać z siebie więcej niż on obecnie żeby naprawić siebie i ten związek, ba nawet nie wiem jak to zrobić 🥺
Naprawdę się kochamy ale sytuację z kiedyś, mój egoizm, marudzenie w niektórych momentach ciągnie się za nami przez te ostatnie 3 lata relacji. Chciałabym cofnąć czas
niedziela, 16:57
Hejka!
Mam związkowy problem. Jesteśmy ze sobą od 4 lat, oboje mamy po 22 lata, wiele razem przeżyliśmy (on ma strasznie czepiającą się rodzinę, kłótliwych o pierdoły rodziców,chaos w domu) ja jestem ze spokojnej rodziny. Ostatnio mamy gigantyczne problemy z komunikacją, często żyjemy jakby się nic nie stało, mianowicie często bywa tak że on mnie totalnie nie słucha, kiedy zaczynam temat to bierze telefon albo już w nim siedzi i nawet nie usłyszy nic i muszę się powtarzać parę razy, czasem mówi "nikt nie pytał" na moje zdanie na dany temat, mam wrażenie że nie jestem na pierwszym miejscu. Mówi że to moja wina bo fakt kiedyś traktował mnie lepiej a ja zepsulam sprawę swoją oschłością, gapowatością, że teraz nie jestem w stanie powiedzieć co właściwie robiłam w tamtym czasie. Sytuacja z dzisiaj: on się do mnie przytula i mnie "dotyka" a ja mu powiedziałam że nie chce być w taki sposób dotykana tylko odrobine inaczej na to on wstał powiedział że "okej to nie będę cię dotykał w ogóle" i wyszedł xD po czym kiedy ja się go później chciałam spytać gdzie idzie z kolegami z ciekawości bo często znika na całą noc nie dając znaku życia to mówi że nie zasługuje żeby o tym wiedzieć, to boli. Co zrobić? Wiem że go zranilam kiedyś ale ciężko mi dawać z siebie więcej niż on obecnie żeby naprawić siebie i ten związek, ba nawet nie wiem jak to zrobić 🥺
Naprawdę się kochamy ale sytuację z kiedyś, mój egoizm, marudzenie w niektórych momentach ciągnie się za nami przez te ostatnie 3 lata relacji. Chciałabym cofnąć czas