- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 marca 2016, 20:52
Źle się czuję ze świadomością tego, że tak na prawdę nikogo nie obchodzę i na dodatek moja waga i wygląd pozostają wiele do życzenia. Rodzice jedyne co to mi się zwierzają, jakie mają złe życie i jak mąż/ żona są beznadziejni i w ogóle. Jak mają zły dzień to mnie bez powodu wyzywają od grubych idiotek co do niczego się nie nadają. Mój brat często się ze mnie śmieje, mama często się przyłącza do tego, np. że jestem grubą krową i nikt mnie nie zechce. Mojemu ojcu to się nie podoba, ale każe mi przestać jak jest jakaś kłótnia, bo mówi, że to bez sensu, że jestem mądrzejsza to powinnam przestać. Czasem mnie broni. Ogólnie w domu są częste awantury, bo niby ojciec pije codziennie, zdarzały się niegroźne rękoczyny. I tak w sumie jest lepiej niż w dzieciństwie, jedno na drugiego gadało, a ja musiałam tego wysłuchiwać, jeszcze na dodatek ojciec mówił, że nas nie lubi. Matka jak byłam w przedszkolu to mówiła, że jesteśmy potworami, że jest naszym murzynem, że same obowiązki dodatkowe ma z naszego tytułu. Chce dodać, że dobrze się uczę, nigdy nie było ze mną problemów, nigdy nie przyszłam pijana, nawet jak byłam na imprezie, sprzątam w domu. Dziwnie się czuję z tym, że nikt mnie nie kocha. Boję się nawiązywać większych relacji z chłopakami, bo się obawiam, że też będą pić, że zawsze będę musiała ze wszystkim zostać. Możecie mi coś doradzić jak sobie poradzić z uczuciem, że nikt mnie nie kocha i nikomu na mnie nie zależy? (Tzn. wiem, że w głębi serca rodzice mnie kochają, ale jakoś ich nie obchodzę i nie o taką mi miłość chodzi, tylko taką, żebym czuła się bezpiecznie). Jeżeli uda mi się dostać pracę na wakacjach, to planuję się przeprowadzić, ale się boję tego, bo będę musiała studiować ciężki kierunek dziennie, pracować i ogarniać sama mieszkanie.
Edytowany przez 20 marca 2016, 20:54
24 marca 2016, 07:48
ciesze sie i pisz jak sobie radzisz, bedzie dobrze, pracuj nad postrzeganiem otocznei, duzo mozna osiagnac jak na to samo inaczje sie spojrzy. powodzenia
Dziękuję ślicznie za wsparcie :* Ogólnie myślałam, że rekacja będzie taka, że mnie na forum zlinczują i napiszą, że wymyślam.
Edytowany przez 24 marca 2016, 07:50
24 marca 2016, 09:33
oczywiscie ze tego typu odczucia mozna uznac za wymysly, kazda osoba z depresja jest przynajmniej na poczatku postrzegana jako ktos kto wymysla, bo dla osoby ktorej to nie dotyczy swiat wyglada inaczej - to kwestia postrzegania, czesto problem rozwiazuje sie jak uda nam sie nasz problem inaczej postrzegac. Dam ci przyklad - moja starsza corka jest juz dorosla , majac 15 lat zachorowala na bialaczke, kilka lat trwalo leczenie, leczenie ktore zniszczylo jej organizm, jest juz zdrowa z podstawowej choroby ale ma np epilepsje, bardzo duze problemy z pamiecia - gubi sie w miescie w ktorym sie wychowala, w domu nie robi nic oprocz swojego hobby, prace domowe musi wykonywac kompletnie jej ojciec, z ktorym razem zyje, bo obojetnie co by nie zrobila robi to w dziwny sposob zle, tu nie bede opisywala tych wszystkich glupich rzeczy jakie wynikaly z jej udzialem. Na poczatku kazde wydarzenie prowadzilo do awantury, ona plakala i skarzyla do wszystkich z dalszej rodziny jak to jej zle - a w sumie nikt od niej nic wielkiego nie wymagal tylko zeby np. posprzatala kuchnie albo lazienke, czy zrobila zakupy w pore - normalne obowiazki ktore jako 30 letnia osoby moglaby czesciowo przejac. Awantury byly codziennie ciagle cos "odstawila" takiego ze rece opadaly. W koncu po kolejnych badaniach neurologicznych i ocenie lekarza doszlismy do wniosku ze wymagamy od niej wprawdzie prostych rzeczy ale one dla niej proste nie sa i trzeba ja traktowac jak osobe ciezko chora i sobie odpuscic, po prostu nie liczyc na jej pomoc - od tego czasu staramy sie glupoty ktore czasem wymysli brac lzej, czasem uda sie to jako dowcip przyjac i sie z tego posmiac zamiast wsciekac i jest duzo lepiej. Np. idac kupic chleb wraca i mowi kupilam nam lody , a chleb ? zapomnialam i jeszcze dwie rzeczy trzy razy idzie do sklepu, bo spisac na kartke nie chce - bo tak nie lubi. Mozna albo stracic nerwy albo uznac ze tak jest i tak zostanie i nie nie wkurzac tylko zjesc lodaDziękuję ślicznie za wsparcie :* Ogólnie myślałam, że rekacja będzie taka, że mnie na forum zlinczują i napiszą, że wymyślam.ciesze sie i pisz jak sobie radzisz, bedzie dobrze, pracuj nad postrzeganiem otocznei, duzo mozna osiagnac jak na to samo inaczje sie spojrzy. powodzenia
O ja to przykro mi z powodu choroby Twojej córki :( I jeszcze raz dziękuję za ciepłe słowa :) Nie wiem jak tylko sobie poradzić ze świadomością, że straciłam sporo lat, nie żyłam tak jak chciałam itp.
24 marca 2016, 10:38
nie powinnas zalowac tego co bylo tylko patrz do przodu, jestes mloda - gdybys miala powiedzmy 60 lat (wiem wydaje ci sie nierealne byc tak starym) i zalowala calego zycia, ty to zycie zaczynasz , obojetne ile mamy lat i jak zylismy nie mozemy tego zalowac - tak zyjemy jak nam sie w danym czasie wydajenajlepiej, jesli robimy cos zle to nieswiadomie i na tych bledach powinnismy sie tylko uczyc a nie ich zalowac, to ze ja dwadziescia lat tkwilam w zwiazku ktory sie rozpadl to co mam tego zalowac - nie nie zaluje , nie wszystko bylo zle, nie czulam sie zawsze zle i nie zaluje, mimo to wiem ze to byl blad, dokonalam zmiany po 20! latach i sie ciesze ze tak jest. Nie zalujmy czegos co bylo, bo my te decyzje podejmowalismy z mysla ze tak bedzie dobrze a ze wyszlo zle - takie jest zycie. Postaw kresku i zaczynaj od nowa tak jak teraz myslisz ze to bedzie ok, byc moze za jakis czas bedzie to wymagalo dalszych zmian, zycie to ciagle zmiany. Jesli by mi ktos powiedzial pietnascie lat temu jak Ania byla chora ze jeszcze bede wzyciu szczesliwa to popukalabym sie w glowe - a tak sie stalo - jestem szczesliwa . I tobie tego zycze.
Ok postaram się tak myśleć. Dziękuję Wam wszystkim za uwagę i rady :)
26 marca 2016, 18:15
Oczywiście, że Wasze uwagi są dla mnie cenne :) Zaczęłam czytać książkę, tą którą poleciła mi krewetka.
26 marca 2016, 18:15
skarbie - ciagle twoje odpowiedzi to odpowiedzi na nie - ok moge rozumiec, powiedz prosze czy rozmowa z Vitalijkami cos w ogole w twoj problem wniosla, czy kobiety ktore cie wysluchaly, w twoja sytuacje sie wczuly, poswiecily swoj prywatny czas dla ciebie i tylko dla ciebie stracily ten czas czy tez cos z tej rozmowy wyniknie i w jakis sposob ci pomoze - Napisz prosze czy masz zamiar z tych rad skorzystac i coskolwiek z siebie dac? ten problem tkwi w tobie - w twoim widzeniu swiata , wiec ty sama morzesz go zmienic, oczywiscie byc moze dalabys rade tez bez psychologow, ale cos rob, nie tylko wyciagac co ci nie pasuje ale przemysl i powiedz nam moze co zmienisz, jak sie za siebie zabierzesz, bedziemy z toba , bedziesz miala nasze wsparcie , sile, nie bedziesz sama ale TY SAMA MUSISZ ZACZAC ZMIANY. Moze sprobuj jeszcze inaczej - moze badz super mila dla swego otoczenia , uwagi bierz jak cos co tylko jako zaczepka ktora cie nie ruszy i td . Napisz co robisz ty sama by cos sie zmienilo.Nie zamierzam brać tabletek - w miarę normalnie funkcjonuję w społeczeństwie, nie mam myśli samobójczych etc. Kasy nie mam na razie na psychologa, a do darmowego długa kolejka - zdążę już zapracować, żeby do płatnego pójść.BIERZ TABLETKI I IDŹ NA TERAPIE POZNAWCZO-BEHAWIORALNĄ.
26 marca 2016, 18:17
popieramskarbie - ciagle twoje odpowiedzi to odpowiedzi na nie - ok moge rozumiec, powiedz prosze czy rozmowa z Vitalijkami cos w ogole w twoj problem wniosla, czy kobiety ktore cie wysluchaly, w twoja sytuacje sie wczuly, poswiecily swoj prywatny czas dla ciebie i tylko dla ciebie stracily ten czas czy tez cos z tej rozmowy wyniknie i w jakis sposob ci pomoze - Napisz prosze czy masz zamiar z tych rad skorzystac i coskolwiek z siebie dac? ten problem tkwi w tobie - w twoim widzeniu swiata , wiec ty sama morzesz go zmienic, oczywiscie byc moze dalabys rade tez bez psychologow, ale cos rob, nie tylko wyciagac co ci nie pasuje ale przemysl i powiedz nam moze co zmienisz, jak sie za siebie zabierzesz, bedziemy z toba , bedziesz miala nasze wsparcie , sile, nie bedziesz sama ale TY SAMA MUSISZ ZACZAC ZMIANY. Moze sprobuj jeszcze inaczej - moze badz super mila dla swego otoczenia , uwagi bierz jak cos co tylko jako zaczepka ktora cie nie ruszy i td . Napisz co robisz ty sama by cos sie zmienilo.Nie zamierzam brać tabletek - w miarę normalnie funkcjonuję w społeczeństwie, nie mam myśli samobójczych etc. Kasy nie mam na razie na psychologa, a do darmowego długa kolejka - zdążę już zapracować, żeby do płatnego pójść.BIERZ TABLETKI I IDŹ NA TERAPIE POZNAWCZO-BEHAWIORALNĄ.
Tak też staram się robić :)
26 marca 2016, 20:57
Malineczka - mam nadzieje ze czas Swiat bedzie dla ciebie mily - to czas kiedy mozesz z mama wspolnie cos przygotowac, to sa momenty ktore wspomina sie czasem cale zycie, zapachy kuchni swiatecznej domowej towarzysza nam cale zycie. Zycze ci udanych Swiat.
Dziękuję ślicznie :* I również życzę Wesołych Świąt :)
20 czerwca 2024, 01:12
Źle się czuję ze świadomością tego, że tak na prawdę nikogo nie obchodzę i na dodatek moja waga i wygląd pozostają wiele do życzenia. Rodzice jedyne co to mi się zwierzają, jakie mają złe życie i jak mąż/ żona są beznadziejni i w ogóle. Jak mają zły dzień to mnie bez powodu wyzywają od grubych idiotek co do niczego się nie nadają. Mój brat często się ze mnie śmieje, mama często się przyłącza do tego, np. że jestem grubą krową i nikt mnie nie zechce. Mojemu ojcu to się nie podoba, ale każe mi przestać jak jest jakaś kłótnia, bo mówi, że to bez sensu, że jestem mądrzejsza to powinnam przestać. Czasem mnie broni. Ogólnie w domu są częste awantury, bo niby ojciec pije codziennie, zdarzały się niegroźne rękoczyny. I tak w sumie jest lepiej niż w dzieciństwie, jedno na drugiego gadało, a ja musiałam tego wysłuchiwać, jeszcze na dodatek ojciec mówił, że nas nie lubi. Matka jak byłam w przedszkolu to mówiła, że jesteśmy potworami, że jest naszym murzynem, że same obowiązki dodatkowe ma z naszego tytułu. Chce dodać, że dobrze się uczę, nigdy nie było ze mną problemów, nigdy nie przyszłam pijana, nawet jak byłam na imprezie, sprzątam w domu. Dziwnie się czuję z tym, że nikt mnie nie kocha. Boję się nawiązywać większych relacji z chłopakami, bo się obawiam, że też będą pić, że zawsze będę musiała ze wszystkim zostać. Możecie mi coś doradzić jak sobie poradzić z uczuciem, że nikt mnie nie kocha i nikomu na mnie nie zależy? (Tzn. wiem, że w głębi serca rodzice mnie kochają, ale jakoś ich nie obchodzę i nie o taką mi miłość chodzi, tylko taką, żebym czuła się bezpiecznie). Jeżeli uda mi się dostać pracę na wakacjach, to planuję się przeprowadzić, ale się boję tego, bo będę musiała studiować ciężki kierunek dziennie, pracować i ogarniać sama mieszkanie.
Hej, chyba byłem w podobnej sytuacji - ale Ty masz ją wyjątkową - niezwykle ciężka. Jedyne co mogę Ci podpowiedzieć, to to że każdy z nas kształtuje siebie. Ty sama musisz zdecydować o sobie - nikt inny nie zrobi tego za Ciebie. Moim zdaniem fizyczność jest sprawą priorytetową. Musisz naprawdę chcieć to zrobić - zmienić siebie w tego kogo chcesz. To jest najtrudniejsze. Zrzucić 10-15-20-30 kg. pozwoli budować Ci swoją osobowość. Na początku będziesz czuła, że to jest nie możliwe, z każdym kilogramem mniej będziesz widziała sukces. (to boli i musi bolec - po prostu głód jest bólem) ale tylko pokonując go stajesz się inna - fizycznie. Ta fizyczność buduje Cię psychicznie - widzisz że poświęcenie i reżim daje efekty, zyskujesz pewność siebie, która prowadzi do bardziej zdecydowanych decyzji --- i w tym momencie stajesz się naprawdę silna ! Możesz być kim chcesz !!! Potrafisz postawić sobie cele i je osiągać - To wyróżnia ludzi sukcesu. Nie tylko na drodze osobistej ale też zawodowej i co za tym idzie finansowej. Idż w kierunku maksymalizacji celu jakikolwiek on jest. Koszty są zawsze i są wysokie- nie ma nic za darmo. Pośwęcenie i determinacja jest kosztem. Czas jest parametrem, który prowadzi do sukcesu - wytrwałość i konsekwencja !!!!!