Temat: dla bezdzietnych

Tak jak w temacie, czy kiedykolwiek żałowałyście swojej decyzji o nieposiadaniu dzieci ? Co wpłynęło na Waszą decyzję ? Miłość bez dzieci to nie miłość, jak mówią niektórzy. Czy macie swoją drugą połówkę i kochacie się, ale dzieci nie wchodzą w grę ? Jakie są Wasze doświadczenia, opinie na ten temat. Porozmawiajmy. Dla niektórych związek bez dzieci, to nie miłość a kobieta bez dzieci nie jest w pełni spełniona...

IfYouWereThereBeware napisał(a):

EgyptianCat napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

maharettt napisał(a):

IfYouWereThereBeware napisał(a):

Jestem za tym, aby każda kobieta miała prawo wyboru, i aby inni nie narzucali jej swojej woli. Sa kobiety szczęśliwe i nieszczęśliwe z dziećmi czy bez , kombinacji jest wiele.

Ja nie spotkałam się z presją ani ze strony społeczeństwa ani rodziny, oprócz mojej matki, która o to mi truła głowę juz odkąd skończyłam jakieś 23 lata, i nie miałam zupełnie warunków bytowych ani ochoty na dziecko. Wiec to ignorowałam. 

U mnie było tak, że do 30-tki jeśli bys mnie zapytala, to odpowiedziałabym kategorycznie, ze nie chcę  dzieci ( dlatego rozumiem po części wypowiedz jednej z Was,  ze nalezy poczekać z opinią,  aż bedzie pozamiatane), nigdy nigdy, nie lubie i nie chcę :p skończyłam 30 lat, poznalam męża i po roku bylam w planowanej ciazy, a teraz jestem w drugiej (33 lata). Po prostu oboje to "poczulismy", potrzebę,  instynkt, jak zwał tak zwał. Najlepsza jak dotąd decyzja zycia :D Jesli chodzi o dzieci jako o dopelnienie zwiazku...absolutnie sie z tym nie zgadzam, zwiazek juz powinien stać na bardzo stabilnym fundamencie,  aby decydowac sie na dzieci,  nie odwrotnie.  Dzieci raczej urozmaicają związek,  nagle oboje wykazujemy się kreatywnością o jaką byśmy siebie nie posadzili wczesniej w wielu dziedzinach :D

Natomiast 2 rzeczy nie rozumiem. 1. Z dziećmi również mozna podróżować,  akurat z dzieckiem jedziemy na wakacje za 2 tygodnie. Rozumiem, ze zaraz ktos mi napisze, ze jesli w odludne i egzotyczne miejsca i z dzieckiem sie nie da, ok rozumiem, ale wiekszosc społeczeństwa jednak na takie wyprawy nie jezdzi. A wakacje i dzieci mozna pogodzić,  owszem wiemy, ze bedzie inaczej, ale nadal mozna zwiedzac swiat. Chodzi mi o to, ze podroze sa wymieniane w czołówce utraconych przywilejów kiedy zostajemy rodzicami, a to nie prawda;) dla chcącego nic trudnego.

2. Bezdzietne kobiety nazywające dzieci "bąbelkami ", serio, nie możecie się ugryźć w jezyk i napisać "dziecko"? To jest po prostu niesmaczne, dorosłe kobiety rzucające epitetami  w stronę dzieci....

owszem mozna podrozowac. Ale to nie to samo. Ja lubie miec aktywne wakacje. Porzadnie przejsc sie po gorach i to tych trudniejszych, narty, plywanie, sauna.  Z dziecmi to by mi tylko spacery zostaly i robienie za boje w wodzie. Jak jade z dziećmi to plan jest ulozony pod nie( parki rozrywki, sanki, brodziki itp). Jak chce zrealiziwac swoje cele to musze jechac sama. 

p.s. kto nie ogarnial 2 latka i niemowlaka nad baltykiem to chyba nie czuje klimatu wakacji z dzieckiem :)

Ale dzieci dorastają,  nie maja wiecznie kilku latek...No nie wiem, bylam na wakacjach z dzieckiem juz raz, teraz jedziemy drugi raz i jakoś nie zamierzamy układać planu pod dziecko, a pod nas wszystkich. Parki rozrywki mamy w naszym mieście, wiec na wakacjach nas nie interesują.  Mam wrażenie, ze często to rodzice robią z siebie męczenników.

EgyptianCat "Starszym osobom, mającym dzieci, nie daje się moralnego prawa do podjęcia decyzji o sprzedaniu swoich nieruchomości i przeznaczeniu pieniędzy na prywatny ośrodek opieki."

Czy ja wiem...Ja właśnie, z racji wykonywanego zawodu, widzę odwrotną tendencję.  I to tez jest troche smutne, ze pracujesz na coś cale zycie, a później musisz to posprzedawać, bo rzeczywiście emerytura to może być za mało.  Oczywiście najlepiej jakby rodzic mial wystarczająco środków na zapewnienie sobie opieki bez sprzedawania dorobku życia,  oraz prawo do decydowania o swoim majątku bez presji nikogo z otoczenia. Jednak czesto widuję sytuacje,  gdzie rodzic nie chce nic sprzedać,  a nie ma wystarczająco pieniędzy na życie, wiec dzieci pomagają,  ale bardzo chcą,  aby rodzic czerpał ze swojego majątku, bo dla nich to duże obciążenie. A rodzic uparcie się nie zgadza, bo przeciez dla nich ten majątek oszczędza...I koło sie zamyka.

Nie zawsze dziecko chce wykorzystać niedołężności rodzica z demencją i zagarnąć majatek...często wrecz to chroni taka starsza osobę przed nieuczciwymi doradcami finansowymi, to często widuję niestety, jak chcą sobie na starszych niedoleznych zarobić , a rodziny albo nie ma, albo się nie interesują, albo się nie znają. 

Także niezależnie czy decydujemy się na dzieci czy nie, nikt nie wie jak skonczy na starość,  jesli jej dozyje. 

Przypuszczam, że mówisz o Stanach. Przykłady z Polski mam właśnie takie, jak napisałam - to oczywiste, że majątek rodzica należy się dzieciom. 

Dla mnie w wyprzedaniu majątku nie ma nic smutnego. Na drugi świat go i tak nie zabiorę...mogę go roztrwonić bez żalu.

Nie, w PL tez się z tym co opisalam spotkałam. 

A roztrwonić majątek wolałabym na wycieczki i inne fajne doświadczenia,  pomoc dzieciom (jesli będą dziećmi, które zasługują zeby im pomóc,  nie tzw "pasożytami" w zyciu doroslym,  ale w sumie tu jest duża rola rodzica, aby nie wychować człowieka roszczeń owego i niesamodzielnego ) niz wyprzedawać, bo muszę. Ale wiadomo,  jesli bede ja albo maz potrzebowac całodobowej fachowej opieki to inna sprawa, chociaz chciałbym bardzo miec na to pieniądze z innych źródeł, aby nieruchomosci/ ziemię przekazać dzieciom i nie widzę  w tym tez nic zlego:)

Ależ oczywiście, że nie ma w tym nic złego! :) Moi rodzice także mają takie podejście. Ważne jednak, aby to była Twoja decyzja, a nie powinność. Tymczasem, nawet w tym temacie pojawiły się zdania o zbyt niskiej emeryturze/rencie, by móc samodzielnie opłacić opiekunkę czy ośrodek. Jakby to było jedyne źródło finansów każdego seniora. :/ 


I oczywiście, że każdy by wolał wydawać pieniądze na podróże, zamiast na całodobową opiekę, ale obie wiemy, że to nie jest kwestia wyboru. 

agazur57 napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 

I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

ale jednak zakladasz, ze dziecko, ktore nie zapewnia rodzicowi opieki i towarzystwa jest wyrodne. nie jest. to jest jego dobra wola, nie obowiazek. samo sie na ten swiat nie wepchalo. strasznie mnie denerwuje takie podejscie. tak bylo u mnie w rodzinie. "nie bo mam starych todzicow". "nie, bo ktos sie rodzicami musi zaopiekowac". efekt byl taki, ze rodzice przezyli dziecko o kilkanascie lat, a jak dziecko potrzebowalo pomocy, to sie rodzice d.. wypieli. uwiazywanie dzieci przy sobie jest niesprawiedliwe, pomysl o tym, zeby zapewnic sobie na starosc dobry osrodek, fachowa pomoc pielegniarska, odpowiednie srodki finansowe na pokrycie tego, zamiast wyrzucac dziecku, ze jest wyrodne. a jak znajdzie druga polowke na drugim koncu swiata albo dostanie prace marzen w innym kraju to ma z tego rezygnowac, zeby nie byc wyrodnym dzieckiem, bo rodzice? czasy, kiedy rodzilo sie po 5-6 dzieci, zeby zapewnily rodzicom opieke na starosc bezpowrotnie minely. 

Dokładnie. Po to wymyślili system emerytalny, żeby rodzic się sam soba opiekował. 

system emerytalny to zart. tak w Polsce jak i w USA. zamiast ladowac kase dzieciom w kupno samochodu, mieszkania - sorry, niech same sobie zarobia, to nie jest moj obowiazek jako rodzica, wole te pieniadze zabezpieczyc na spokojna starosc bez obciazania dzieci finansowo, psychicznie i w kazdym innym aspekcie. moja rola jako rodzica jest dac wedke, a nie rybe. 

Pasek wagi

mtsiwak napisał(a):

agazur57 napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 

I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

ale jednak zakladasz, ze dziecko, ktore nie zapewnia rodzicowi opieki i towarzystwa jest wyrodne. nie jest. to jest jego dobra wola, nie obowiazek. samo sie na ten swiat nie wepchalo. strasznie mnie denerwuje takie podejscie. tak bylo u mnie w rodzinie. "nie bo mam starych todzicow". "nie, bo ktos sie rodzicami musi zaopiekowac". efekt byl taki, ze rodzice przezyli dziecko o kilkanascie lat, a jak dziecko potrzebowalo pomocy, to sie rodzice d.. wypieli. uwiazywanie dzieci przy sobie jest niesprawiedliwe, pomysl o tym, zeby zapewnic sobie na starosc dobry osrodek, fachowa pomoc pielegniarska, odpowiednie srodki finansowe na pokrycie tego, zamiast wyrzucac dziecku, ze jest wyrodne. a jak znajdzie druga polowke na drugim koncu swiata albo dostanie prace marzen w innym kraju to ma z tego rezygnowac, zeby nie byc wyrodnym dzieckiem, bo rodzice? czasy, kiedy rodzilo sie po 5-6 dzieci, zeby zapewnily rodzicom opieke na starosc bezpowrotnie minely. 

Dokładnie. Po to wymyślili system emerytalny, żeby rodzic się sam soba opiekował. 

system emerytalny to zart. tak w Polsce jak i w USA. zamiast ladowac kase dzieciom w kupno samochodu, mieszkania - sorry, niech same sobie zarobia, to nie jest moj obowiazek jako rodzica, wole te pieniadze zabezpieczyc na spokojna starosc bez obciazania dzieci finansowo, psychicznie i w kazdym innym aspekcie. moja rola jako rodzica jest dac wedke, a nie rybe. 

o to, to!! Tu sie zgodzę absolutnie z Toba!!

Jakos przed pandemia kiedy jeszcze bylam w ciąży,  wywiązała się u mnie w pracy dyskusja miedzy czterema osobami (trzy z nich byly juz rodzicami i ja w ciazy;) , gdzie dwie z tych osób twierdziły, że wola nie pojechać na wakacje i oszczędzać na tym i tamtym, ale odłożyć te pieniądze na fundusz edukacyjny dla dziecka,  aby zapłacić za ich studia ( jakie sa ceny studiów w USA dobrze wiemy obie, masakryczne, a za te 10-20 lat bedzie jeszcze gorzej). Ja i kolega z pracy bylismy zdania takiego jak Twoje.  Po pierwsze: dlaczego przez kolejne 20 lat mam odkładać na edukację dziecka, którą nie dość, ze samo moze sobie opłacić, to jeszcze mam siedziec w domu i oszczędzać kazdy grosz kosztem całej rodziny (kupowanie gorszej jakości żywności,  zadnych urlopów oprocz odwiedzania rodziny mieszkającej gdzieś blisko). Skąd w ogóle pewność, ze nasze dzieci pójdą na studia? Zarówno ja jak i maz zami opłaciliśmy swoja edukację i sami uzbieraliśmy na wklad wlasny i jakoś nie mamy pretensji do rodziców  z tego powodu, bo ani jego rodziców ani moich nie bylo stać odkładać na te cele kiedy bylismy dziecmi. Wazniejsze jest moim zdaniem edukować dziecko od małego (np języki obce) oraz aby znalo wartości pieniądza.

My dla corki cos tam odkładamy, ale nie kosztem naszych emerytur, oszczednosci czy innych celów.  Tak jak Ty, wole nie prosić dziecka o pomoc finansowa na stare lata niz oplacac jej/jego edukację czy kupno nieruchomości. Wychodzimy z założenia, ze to co odłożymy dla corki i syna chocby częściowo pokryje ich dane potrzeby w danym w danym momencie zycia, ale absolutnie nie mamy obowizku pokrywać ich w calosci kiedy dzieci sa juz dorosłe.  Bez przesady.

Zostaliśmy okresleni wyrodnymi rodzicami, bo jak to nie mieć oszczędzone na studia dzieci i na ich wklad wlasny na kupno domu za 20 lat? Lol co z tego, ze kosztem np własnego życia,  bo obie te osoby tak oszczędzające na dziecko, mieszkają w wynajmowanych lokalach,  bo przeciez nie ma jak oszczedzic na wklad wlasny kiedy wyszatko odkładasz na studia swojej dwójki dzieci...

Nie wiem jak ty mtsiwak, ale ja będę truła moim dzieciom, aby szły na studia do Europy albo Ameryki Południowej, nie dość że taniej to i trochę swiata zobaczą, a studia moje z UK (Southampton) jak i męża,  który studiował na UNAM sa tu w Stanach świetnie postrzegane, a o męża to juz w ogóle pracodawcy sie bili :p

Kropek80 napisał(a):

Ha. Mam dzieci wiec sie wypowiem ? To obowiazki, nieprzespane noce, problemy, wieczne wyzwania. Nie zaluje ze je mam. Kocham nad zycie. Zycie bez dzievi wydaje mi sie puste, choc na pewno latwiejsze. Z tym ze na starosc jesli partner umrze pierwszy zostajesz sam/sama. Zostaje Ci ZOL. Swieta bez nikogo. Nikt Ci do szpitala nawet wody nie doniesie. Jesli nie jestes czlowiekiem tworczym (artysta, projektant) nie zostanie po Tobie nic. Takie zycie pasikonika, dla przyjemnosci. I kto Ci upiecze i sprzeda "buleczke" na starosc, kto zrobi zastrzyk jesli wszyscy beda zyc tylko dla siebie? Chyba ze zyjesz w puszczy i niczego nie oczekujesz od innych. Dzieci rozwijaja, stawiaja przed Toba nowe wyzwania. Nie oceniam. Nie wnikam. Moja starsza siostra nie ma i nie chce miec dzieci, jej wybor, nie naklaniam i sie nie wtracam. Ale mysle ze duzo traci. Chocby cieple, lepkie raczki na szyji, buziak pelen czekolady ? Dla mnie bezcenne. 

Jestem

Jestem matką i nie mogę się zgodzić. Dzieci nie rodzi się po to, aby zapewnić sobie towarzystwo i opiekę na starość. A co jeśli Twoje dziecko wyjedzie na drugi koniec świata? A życie bez dzieci jest puste chyba tylko dla wyjątkowo nudnych ludzi. Moje życie to się właśnie puste stało od kiedy matką zostałam. Zostałam niewolnikiem małego człowieka i jego potrzeb. Straciłam wiele możliwości...a po mojej śmierci to jest mi zupełnie wszystko jedno czy coś po mnie zostanie czy nie. 

WyjdaWamGaly napisał(a):

Kropek80 napisał(a):

Ha. Mam dzieci wiec sie wypowiem ? To obowiazki, nieprzespane noce, problemy, wieczne wyzwania. Nie zaluje ze je mam. Kocham nad zycie. Zycie bez dzievi wydaje mi sie puste, choc na pewno latwiejsze. Z tym ze na starosc jesli partner umrze pierwszy zostajesz sam/sama. Zostaje Ci ZOL. Swieta bez nikogo. Nikt Ci do szpitala nawet wody nie doniesie. Jesli nie jestes czlowiekiem tworczym (artysta, projektant) nie zostanie po Tobie nic. Takie zycie pasikonika, dla przyjemnosci. I kto Ci upiecze i sprzeda "buleczke" na starosc, kto zrobi zastrzyk jesli wszyscy beda zyc tylko dla siebie? Chyba ze zyjesz w puszczy i niczego nie oczekujesz od innych. Dzieci rozwijaja, stawiaja przed Toba nowe wyzwania. Nie oceniam. Nie wnikam. Moja starsza siostra nie ma i nie chce miec dzieci, jej wybor, nie naklaniam i sie nie wtracam. Ale mysle ze duzo traci. Chocby cieple, lepkie raczki na szyji, buziak pelen czekolady ? Dla mnie bezcenne. 

Jestem

Jestem matką i nie mogę się zgodzić. Dzieci nie rodzi się po to, aby zapewnić sobie towarzystwo i opiekę na starość. A co jeśli Twoje dziecko wyjedzie na drugi koniec świata? A życie bez dzieci jest puste chyba tylko dla wyjątkowo nudnych ludzi. Moje życie to się właśnie puste stało od kiedy matką zostałam. Zostałam niewolnikiem małego człowieka i jego potrzeb. Straciłam wiele możliwości...a po mojej śmierci to jest mi zupełnie wszystko jedno czy coś po mnie zostanie czy nie. 

Coz dziękuję Ci bardzo, teraz wiem gdzie jest mój problem. Jestem wyjątkowo nudna i beznadziejna

IfYouWereThereBeware napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

agazur57 napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

mtsiwak napisał(a):

cancri napisał(a):

Zgadzam sie z podejsciem, ze o zalu czy braku w stosunku do braku posiadanych dzieci powinny wypowiadac sie osoby, ktore juz wiekszosc swojego zycia przezyly. Wiadomym jest, ze mloda i aktywna kobieta, ktora z mezem zwiedza i zdobywa swiat bedzie inaczej podchodzic do tematu w wieku 30-40 lat, niz kiedy bedzie miec tych lat 60-80 i bedzie sama siedziala w czterech scianach. A wydaje mi sie, ze dopiero wtedy, kiedy sie stanie w oko w oko z tym wiekiem mozna mowic, ze sie tej decyzji naprawde nie zaluje.

Ja tez nie chcialam miec dziecka. Nie dlatego, ze nie lubie dzieci po prostu nie chcialam nikogo sprowadzac na ten swiat. Stalo sie inaczej i moja corka jest najwieksza miloscia mojego zycia. Natomiast w pelni rozumiem kobiety, ktore w swoim podejsciu wytrzymuja i sobie ukladaja zycie bez dzieci. Czy nie beda zalowac w wieku 80 lat - a no, tego nie moga potwierdzic one same i tego zwykle nie robia. Te naprawde rozsadne. 

Jakos ciezko mi uwierzyc w to, ze te, ktorych wypowiedzi sa nacechowane totalnie negatywnymi cechami sa tak "neutralne" w temacie i tak nie posiadaja jakiegos zalu juz teraz. Tylko go przykrywaja cala ta chamska otoczka.

ale masz swiadomosc tego, ze posiadanie dzieci nie gwarantuje Ci towarzystwa i opieki na starosc? boli mnie taki poglad, bo dziecko nie powinno byc rodzicom dluzne. nie oni zdecydowalo, ze przyjdzie na ten swiat. jasne, fajnie jak dzieci sie interesuja. ale jestem absolutnie przeciwna calkowitej rezygnacji z samej/samego siebie na rzecz dzieci. pomagania finansowo dzieciom w doroslym wieku, zamiast zabezpieczania wlasnej przyszlosci na starosc. wyznaje zasade - umiesz liczyc, licz na siebie. a jesli dorosle dziecko nadal potrzebuje wisien na matce/ojcu, to uznaje to za porazke wychowawcza.

Czy ja w ktorymkolwiek momencie napisalam, ze uwazam, ze dziecko bedzie mi cokolwiek dluzne, ze wymagam, by dziecko sie mna opiekowalo, mnie finansowalo na starosc ? Wkladasz w moja wypowiedz totalnie nie moje slowa i zmieniasz calkiwicie sens mojej wypowiedzi. Uwazam, ze fajnie byloby uslyszec opinie takiej dojrzalej kobiety, jak widzi to z perspektywy 50 lat pozniej - bo nie zajscie w ciaze kiedy jeszcze mozna niesie za soba skutki tej decyzji do konca zycia. 

I oczywiscie, ze mozna miec wyrodne dzieci, ale temat dotyczy decyzji o nieposiadaniu, a nie o tym, czy dziecko sie wypnie na starosc na rodzicow czy nie. Bo owszem, albo sie wypnie, albo sie nie wypnie. Ale przy nieposiadaniu dziecka nie ma tego albo. A ja chcialabym kiedys uslyszec zdanie osob, ktore z ta decyzja przezyly cale zycie. I nie zakladam, ze uznaja, ze byly nieszczesliwe, bo zaraz mi ktos to wepchnie do mojej odpowiedzi.

ale jednak zakladasz, ze dziecko, ktore nie zapewnia rodzicowi opieki i towarzystwa jest wyrodne. nie jest. to jest jego dobra wola, nie obowiazek. samo sie na ten swiat nie wepchalo. strasznie mnie denerwuje takie podejscie. tak bylo u mnie w rodzinie. "nie bo mam starych todzicow". "nie, bo ktos sie rodzicami musi zaopiekowac". efekt byl taki, ze rodzice przezyli dziecko o kilkanascie lat, a jak dziecko potrzebowalo pomocy, to sie rodzice d.. wypieli. uwiazywanie dzieci przy sobie jest niesprawiedliwe, pomysl o tym, zeby zapewnic sobie na starosc dobry osrodek, fachowa pomoc pielegniarska, odpowiednie srodki finansowe na pokrycie tego, zamiast wyrzucac dziecku, ze jest wyrodne. a jak znajdzie druga polowke na drugim koncu swiata albo dostanie prace marzen w innym kraju to ma z tego rezygnowac, zeby nie byc wyrodnym dzieckiem, bo rodzice? czasy, kiedy rodzilo sie po 5-6 dzieci, zeby zapewnily rodzicom opieke na starosc bezpowrotnie minely. 

Dokładnie. Po to wymyślili system emerytalny, żeby rodzic się sam soba opiekował. 

system emerytalny to zart. tak w Polsce jak i w USA. zamiast ladowac kase dzieciom w kupno samochodu, mieszkania - sorry, niech same sobie zarobia, to nie jest moj obowiazek jako rodzica, wole te pieniadze zabezpieczyc na spokojna starosc bez obciazania dzieci finansowo, psychicznie i w kazdym innym aspekcie. moja rola jako rodzica jest dac wedke, a nie rybe. 

o to, to!! Tu sie zgodzę absolutnie z Toba!!

Jakos przed pandemia kiedy jeszcze bylam w ciąży,  wywiązała się u mnie w pracy dyskusja miedzy czterema osobami (trzy z nich byly juz rodzicami i ja w ciazy;) , gdzie dwie z tych osób twierdziły, że wola nie pojechać na wakacje i oszczędzać na tym i tamtym, ale odłożyć te pieniądze na fundusz edukacyjny dla dziecka,  aby zapłacić za ich studia ( jakie sa ceny studiów w USA dobrze wiemy obie, masakryczne, a za te 10-20 lat bedzie jeszcze gorzej). Ja i kolega z pracy bylismy zdania takiego jak Twoje.  Po pierwsze: dlaczego przez kolejne 20 lat mam odkładać na edukację dziecka, którą nie dość, ze samo moze sobie opłacić, to jeszcze mam siedziec w domu i oszczędzać kazdy grosz kosztem całej rodziny (kupowanie gorszej jakości żywności,  zadnych urlopów oprocz odwiedzania rodziny mieszkającej gdzieś blisko). Skąd w ogóle pewność, ze nasze dzieci pójdą na studia? Zarówno ja jak i maz zami opłaciliśmy swoja edukację i sami uzbieraliśmy na wklad wlasny i jakoś nie mamy pretensji do rodziców  z tego powodu, bo ani jego rodziców ani moich nie bylo stać odkładać na te cele kiedy bylismy dziecmi. Wazniejsze jest moim zdaniem edukować dziecko od małego (np języki obce) oraz aby znalo wartości pieniądza.

My dla corki cos tam odkładamy, ale nie kosztem naszych emerytur, oszczednosci czy innych celów.  Tak jak Ty, wole nie prosić dziecka o pomoc finansowa na stare lata niz oplacac jej/jego edukację czy kupno nieruchomości. Wychodzimy z założenia, ze to co odłożymy dla corki i syna chocby częściowo pokryje ich dane potrzeby w danym w danym momencie zycia, ale absolutnie nie mamy obowizku pokrywać ich w calosci kiedy dzieci sa juz dorosłe.  Bez przesady.

Zostaliśmy okresleni wyrodnymi rodzicami, bo jak to nie mieć oszczędzone na studia dzieci i na ich wklad wlasny na kupno domu za 20 lat? Lol co z tego, ze kosztem np własnego życia,  bo obie te osoby tak oszczędzające na dziecko, mieszkają w wynajmowanych lokalach,  bo przeciez nie ma jak oszczedzic na wklad wlasny kiedy wyszatko odkładasz na studia swojej dwójki dzieci...

Nie wiem jak ty mtsiwak, ale ja będę truła moim dzieciom, aby szły na studia do Europy albo Ameryki Południowej, nie dość że taniej to i trochę swiata zobaczą, a studia moje z UK (Southampton) jak i męża,  który studiował na UNAM sa tu w Stanach świetnie postrzegane, a o męża to juz w ogóle pracodawcy sie bili :p

Pewnie są studia i studia. Myślę, że oni żyją nieco w innej rzeczywistości niż osoba, która tam się nie wychowała. Jakie przełożenie na pracę i karierę ma skończenie lepszej uczelni- znaczy się droższej? Ile % osób w Stanach kończy jakąkolwiek?

Ziemia jest przeludniona, stop dzieciom!!!!

Noma ma bana, ze sie nie wypowiada?

nie mam i nigdy nie zalowalismy tej decyzji. Jestem z siebie bardzo dumna, ze nie zroblismy jak wiekszosc.

soraka napisał(a):

WyjdaWamGaly napisał(a):

Kropek80 napisał(a):

Ha. Mam dzieci wiec sie wypowiem ? To obowiazki, nieprzespane noce, problemy, wieczne wyzwania. Nie zaluje ze je mam. Kocham nad zycie. Zycie bez dzievi wydaje mi sie puste, choc na pewno latwiejsze. Z tym ze na starosc jesli partner umrze pierwszy zostajesz sam/sama. Zostaje Ci ZOL. Swieta bez nikogo. Nikt Ci do szpitala nawet wody nie doniesie. Jesli nie jestes czlowiekiem tworczym (artysta, projektant) nie zostanie po Tobie nic. Takie zycie pasikonika, dla przyjemnosci. I kto Ci upiecze i sprzeda "buleczke" na starosc, kto zrobi zastrzyk jesli wszyscy beda zyc tylko dla siebie? Chyba ze zyjesz w puszczy i niczego nie oczekujesz od innych. Dzieci rozwijaja, stawiaja przed Toba nowe wyzwania. Nie oceniam. Nie wnikam. Moja starsza siostra nie ma i nie chce miec dzieci, jej wybor, nie naklaniam i sie nie wtracam. Ale mysle ze duzo traci. Chocby cieple, lepkie raczki na szyji, buziak pelen czekolady ? Dla mnie bezcenne. 

Jestem

Jestem matką i nie mogę się zgodzić. Dzieci nie rodzi się po to, aby zapewnić sobie towarzystwo i opiekę na starość. A co jeśli Twoje dziecko wyjedzie na drugi koniec świata? A życie bez dzieci jest puste chyba tylko dla wyjątkowo nudnych ludzi. Moje życie to się właśnie puste stało od kiedy matką zostałam. Zostałam niewolnikiem małego człowieka i jego potrzeb. Straciłam wiele możliwości...a po mojej śmierci to jest mi zupełnie wszystko jedno czy coś po mnie zostanie czy nie. 

Coz dziękuję Ci bardzo, teraz wiem gdzie jest mój problem. Jestem wyjątkowo nudna i beznadziejna

Uwazam

Uważam, że dziecko może być pragnieniem i spełnienie marzeń. Czymś wyjątkowym i wyczekanym. Ale uważam również, że poczucie pustki z powodu braku dziecka czy partnera mają ludzie, którzy nie mają co z tym życiem zrobić. Nie wiem czy umiem opisać co mam na myśli, bo nie jestem dobra w przelewaniu swoich myśli "na papier", zawsze brzmią agresywnie i prowokująco. Więc możliwe, że wciąż nie zrozumiesz o co mi chodzi. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.