Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8072
Komentarzy: 11
Założony: 2 kwietnia 2010
Ostatni wpis: 3 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ewelinka211222

kobieta, 33 lat, Wrocław

169 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2013 , Skomentuj

Dziś sobie wszystko dokładnie zaplanowałam. 6 czerwca mam wesele kolegi a więc- do końca kwietnia zrzucam 5 kg czyli dobijam do wagi około 60-59 kg. A przez cały maj dobijam do 55 kg.
Osiągnę to!
W piątek wracam do domu na Święta, w zasadzie strasznie się cieszę bo już dawno nie było mnie w domu. Jednak sama wiem jak to czasami wychodzi- kocham moją mamę, ale jest straszną pedantką pod każdym względem i bardzo ciężko jest nam się dogadać.. Ciągle jej coś we mnie nie odpowiada.. a mnie to irytuje, bo mieszkając sama na studiach przyzwyczaiłam się do życia własnym rytmem. Ale to będzie tylko kilka dni więc dam radę. Wyjazd do domu na kilka dni jest wyjściem optymalnym- wtedy wszyscy są zadowoleni i nikt nie zdąży sobie zadziałać na nerwy. Najbardziej cieszę się że będę mogła spędzić czas z moim kochanym tatusiem. Jak przystało na każde święta- tradycyjnie znajomi wyciągają mnie na imprezę- ale przyznam szczerze, że mam średnią ochotę gdziekolwiek ruszać się z domu. Raz że strasznie rzadko wracam do domu, dlatego wolę ten czas maksymalnie poświęcić dla moich rodziców a dwa, że nie mam jakoś ostatnio nastroju na imprezy. Nawet tutaj we Wrocławiu strasznie ciężko mi gdzieś się ruszyć a co dopiero u siebie w domu. Ostatnio jeśli gdzieś wychodzę to tylko z Anią... można to nazwać "babskim wieczorem". Nie mam ochoty spotykać się z żadnym facetem... sama nie wiem dlaczego...
A tutaj wrzucam kilka zdjęć moich dietetycznych posiłków, obiecuję że za kilka dni będzie ich więcej!


22 marca 2013 , Skomentuj

Nie zapeszając wszystko zaczyna się jakoś układać. Jutro idę na rozmowę w sprawie pracy do reserved, a od połowy kwietnia dodatkowo wracam do swojej ukochanej restauracji gdzie pracowałam już 3 lata. Najważniejsze dla mnie- to wyjść z domu i nie siedzieć bezczynnie. Wieczorem umówiłam się z kolegą na spacer. To mój dobry kumpel ze studiów, na I roku nawet przez jakiś czas spotykaliśmy się ale umarło to śmiercią naturalną. Czasami miałam wrażenie, że z jego strony później też był jakiś cień zainteresowania. Ale na początku nie mieliśmy szans przetrwać bo wiadomo.. studia, pierwszy rok, moje serce zajęła osoba która była "przebojowa"- a wiadomo że to co przebojowe, ciekawe i intrygujące nigdy nie jest nudne. Często zastanawiam się dlaczego nie udał mi sie związek z Nim? Tak naprawdę był jednym chłopakiem na którym mi strasznie zależało. Zrozumiałam to gdy jego już nie było... Z nikim nie potrafiłam tak normalnie porozmawiać jak z Nim... taka zwykła codzienność która nas otaczała była w jego ramionach piękna. Później często się spotykaliśmy i zawsze coś nas do siebie ciągnęło. No ale nic nie może trwać wiecznie, Jemu też znudziła się zabawa w kotka i myszkę. Związał się z dziewczyną i od tamtej pory w zasadzie nie mamy już kontaktu <chyba, że na temat zajęć> , cholernie mi tego wszystkiego brakuje, najbardziej chyba tych prostych rozmów. Ale może nic nie dzieje się bez przyczyny, może tak musiało być? Związek z Nim nauczył mnie bardzo dużo- zwłaszcza tego na czym taka relacja powinna się opierać- na przyjaźni. Przynajmniej u mnie , szybkie zauroczenia i motyle w brzuchu nie zawsze się sprawdzają- szybko mijają. A później nie zostaje już nic.
A Wojtek... Wojtek był zawsze obok, czasami miałam poczucie że spogląda na mnie troszkę inaczej niż na zwykłą koleżankę, ale jest typem bardzo spokojnego i nieśmiałego człowieka. Mimo wszystko jest bardzo pozytywną osobą. Cieszę się, że go w końcu zobaczę:)
Dieta: hm, trzymam się! staram się zdrowo odżywiać. Doszłam do wniosku, że diety cud nie zdają żadnego egzaminu. Owszem, mogę nie jeść przez kilka dni ale wtedy zawsze przychodzi wieczór gdy rzucam się na jedzenie. I słowo rzucam jest tutaj jak najbardziej odpowiednie- bo jedzeniem tego nazwać nie można. Jak sobie przypomnę ile potrafię podczas takiego napadu zjeść to jestem przerażona. Nie dziwię się, że tyle przytyłam. Teraz , staram się jeść racjonalnie- tzn 5 posiłków dziennie, no może 4. Ale zdrowe. Zrezygnowałam z dużej ilości węglowodanów. Nie jem pieczywa- przynajmniej na razie a mąkę zastąpiłam zblendowanymi nasionami słonecznika, dyni i musli.
Wczoraj dostałam zaproszenie na wesele, do mojego kolegi z dzieciństwa. 6 czerwiec- to stało się dla mnie jeszcze większą motywacją. Muszę wyglądać jak człowiek. Poza tym, czas wakacji to taki przyjemny, błogi czas- prawda, że zawsze dużo pracuję ale jestem też oprócz tego bardzo aktywna- przede wszystkim rower! Poza tym... góry góry! To co uwielbiam najbardziej:) No i kolejna motywacja- muszę jakoś wyglądać w stroju kapielowym - na pewno będzie nie jedna okazja żeby się w nim pokazać, tym bardziej że wybieram się z rodzicami i znajomymi na Sycylię!
menu na dziś:
śniadanie: omlet z dwóch jajek i zmikoswanych ziaren słonecznika, dyni i musli z 2 łyżkami jogurtu naturalnego i dżemu
II śniadanie: kawa z mlekiem
obiad: placuszki z cukinii z cebulą a do tego surówka z sałaty, jabłka, ogórka i papryki z sosem jogurtowo ziołowym
kolacja: jeszcze nie wiem

Teraz na bieżąco robię zdjęcia tego co gotuję- chcę uzbierać ich trochę więcej i wtedy będę automatycznie tutaj wrzucała.
Pozdrawiam Was gorąco dziewczyny:)

21 marca 2013 , Skomentuj

18marzec 2013

Sama nie mogę uwierzyć w to jakmogłam zaprzepaścić swoją dietę.. Ważyłam już 58 kg, czułamsię dobrze w swoim ciele a teraz... 64 kg ... Pisanie że jestemzałamana nic tutaj nie zmieni. Jestem świadoma jak do tego doszło.Ostatnio miałam strasznie zły czas, straciłam pracę i prawieprzez miesiąc siedziałam bezczynnie w domu, no i jadłam jadłam...Jadłam bo było mi smutno... jadłam bo nie miałam co robić,jadłam bo nie wychodziłam z domu a nie wychodziłam z domu bowstydziłam się swojego wyglądu. Znajomi dobrze pamiętają jakwyglądałam jeszcze dwa miesiące temu a teraz? mam żal do samejsiebie jak mogłam zmarnować tyle wysiłku który włożyłam wosiągnięcie mojej wagi.
Jednak nadchodzi taki czas, że trzebacoś zmienić w swoim życiu, człowiek czuje, że dłużej nie możetkwić w takim położeniu. Jestem na etapie zdawania sobie sprawy ztego, że jeśli nie zmienię czegoś w swoim życiu to je po prostustracę. Nie chcę żeby dni przeciekały mi przez palce...żebyponiedziałek wyglądał jak środa, a czwartek jak niedziela. Dosyć!W tamtym roku udowodniłam sobie, że mam wystarczająco dużo siływ sobie żeby się zmienić- dokonałam tego. I teraz też takbędzie.
A od czego muszę zacząć- od diety. Zmieniam swojenawyki żywieniowe, na to co jeszcze kilka miesięcy temu kochałam.Przede wszystkim walczę z napadami obżarstwa- bo to nie jest nicdobrego. Człowiek po takim maratonie sam nie wie kim jest... Zeroszacunku i miłości do samego siebie.
Zaczęłam od dzis! Tak18 marzec 2013-data zmian:)
Bilans na dziś- kawa cappucino, pół kostki białegosera z łyżeczką dżemu, a na kolację dwa jajka z gotowanymiwarzywami. Wiem, że to mało - ale celowo dziś tylko tyle zjadłam.Od jutra ścisła dieta 1000 kcal.
śniadanie 250
przekąska100
obiad 400
kolacja 250


Zaraz śmigam na rozmowęw sprawie pracy! Obiecuję, że jeśli w końcu coś znajdę-zapisuję się na siłownie!



19marzec 2013

Wczorajobiecałam sobie ? że ta data będzie datą zmian, a gówno sięzmieniło. Było jak zawsze. Dlaczego potrafię nic nie jeść,cieszyć się z mojego samozaparcia a za kilka minut ni stąd ni zowąd idę po coś słodkiego i pożeram wszystko w dużychilościach?

Dzisiajbyło to samo. Ale to już koniec- wiem, że się powtarzam i gdybyspisać wszystkie moje obietnice ? zabrzmiałyby całkiemkomicznie. Ale gdzieś musi leżeć ta granica, kiedyś trzeba zrobićzwrot w swoim życiu i skończyć z tym co nas niszczy. A mnieniszczy jedzenie- nie potrafię normalnie funkcjonować, odcinam sięod świata, od znajomych. To co zawsze sprawiło mi radość, dziśistanieje tylko w mojej głowie. Wszystko odkładam na później- naTEN dzień kiedy będę chuda. Ale nic nie robię w tym kierunku.Pora przestać katować samą siebie i zawalczyć o swoje życie.

Biorącpod uwagę wszystkie aspekty mojego życia, nie jest kolorowo. Niemam pracy- jestem gruba- bo nie mam pracy. Śmieszne. Najgorsze jestto poczucie wyobcowania. Zaczynam zastanawiać się czy to kwestiamojego charakteru czy może tego że jestem po prostu inna? Gorsza?Denerwują mnie ludzie którzy mnie otaczają. Większości z nichnie mogę znieść. Momentami moje relacje z niektórymi ludźmi sąw porządku a w kilka dni moje nastawienie zmienia się do nichdiametralnie. Mam wrażenie, że nikomu nie można zaufać. Każdymyśli tylko o sobie. Czy ja też jestem taką egoistką? Wydaje misię, że nie. Owszem, odsuwam się od wielu osób- ale nie wynika toz faktu mojego egoizmu tylko z poczucia że prędzej czy późniejzawiodę się na tych ludziach. Więc po co angażować się wrelację skoro może przynieść tylko negatywne konsekwencje?Chciałabym wiedzieć jak jestem postrzegana przez innych, czy Ciktórych jeszcze szanuję, naprawdę są wobec mnie szczerzy? Teżnie jestem idealną osobą- obgaduję swoje koleżanki, denerwujemnie ich sposób bycia. Może trzeba wybierać w swoim otoczeniutylko tych którzy są tego warci? Zastanawiając się nad tym, tylkoAnia jest szczerą i prawdziwą osobą- oczywiście ma wiele wad idziwnych zachowań ale mam poczucie, że nie powiedziałaby i niezrobiłaby czegokolwiek przeciwko mnie. Dlatego mam do niej wielkiszacunek i uznanie. A reszta? Nie ma reszty, X- teoretycznienazywa mnie swoją przyjaciółką, owszem pomogła mi wiele razy,zresztą było to obustronne ale wydaje mi się, że nie jest dokońca szczera. Pomijam już jej specyficzny sposób bycia, którystrasznie ciężko zaakceptować ale jest osobą która możepowiedzieć zdecydowanie za dużo... za dużo złych rzeczy. Tosmutne, otacza mnie tak dużo osób z którymi mam dość bliski idobry kontakt a tak mimo wszystko czuję się strasznie samotną.

Robięźle mnóstwo rzeczy w swoim życiu... ale może one nie są złe?Staram się nie robić niczego co nie jest zgodne z moim wnętrzem imoże dlatego mam wyrzuty sumienia i takie wrażenie- bo zdaję sobiesprawę, że wiele osób nie zaakceptowało by mojego zachowania.

Miłość?Wcześniej byłam przekonana że jest coś nie tak... że to mojawina, że nikt mnie nie chce. Ale tak naprawdę... jest zupełnieinaczej. Gdybym chciała z kimś być, stworzyć związek- dawno niebyłabym singlem. A jestem. Dlaczego? Jakieś dwa tygodnie temuzdałam sobie sprawę, że odpowiada mi to. Czuję się dobrze samaze sobą. Jedyne czego się obawiam to to, że zbyt przyzwyczaję siędo wygodnego, pojedynczego życia i trudno będzie mi to zmienić dlainnej osoby. Może nadal jestem sama, bo nie spotkałam prawdziwejmiłości? Kilka razy miałam już uczucie, że byłabym w staniezwiązać się z tą osobą tu i teraz- nie myślałam o całejreszcie, o zmianie życia, przyzwyczajeń. Tylko zawsze to sięrozmijało. Albo mi zależało , albo jemu nie. Dlatego jest jakjest. Spotykam na swojej drodze mnóstwo facetów z którymi mogłabymzbudować trwałą relację ale mam poczucie że żaden z nich niejest tym na którego czekam. Martwię się, że to czekanie przerodzisię w samotność w już dorosłym życiu... Ale, chyba zaryzykuję.Nie chcę zastępstwa, chcę prawdziwej miłości.


21 marzec 2013

Śliczny dzień wiosny, cudowna pogoda za oknem:) ale nie ma co narzekać- od kilku dni obiecałam się zmienić/ swoje nastawienie do życia i właśnie to robię. Nie zapeszając od 3 dni trzymam dietę. Tym razem tego nie zawalę- dam radę. Bilans na dziś:

śniadanie: kawa z mlekiem, kilka listków sałaty lodowej z białym serem, jajkiem i pomidorem

II śniadanie: sok marchewkowy

obiad: sałata, biały ser, 2 jajka, kukurydza, pomidor, papryka

kolacja: fortuna wiśniowa:D


Wiem, że może nie jest to idealne menu ale od czegoś trzeba zacząć. Najgorszy będzie pierwszy tydzień- później poleci już z górki i będę wkręcała się w to wszystko jeszcze bardziej. Tak jak ostatnio. Dojdę do wagi 53 kg i będę utrzymywała wagę!

2 września 2012 , Komentarze (1)


Tak wyglądałam kilka miesięcy temu, a teraz tak:






A tutaj muszę pochwalić się swoim nowym pokojeeem!

2 września 2012 , Skomentuj

Moje drogie
Kilka razy chciałam już zacząć pisać pamiętnik jednak nigdy nie miałam dość dużo motywacji żeby zaglądać tutaj regularnie i to robić. Jednak od dziś- zmieniło się wszystko. Ostatni miesiąc był dla mnie bardzo stresujący i dużo się zmieniło, obiecałam sobie że jeśli wszystko pójdzie tak jakbym chciała zmienię swoje życie, i zacznę żyć jeszcze bardziej aktywnie niż wcześniej.
Coś o sobie? od 3 lat mieszkam we Wrocławiu, studiuję geologię.
Zawsze myślałam że życie w dużym mieście nie jest dla mnie, jednak pokochałam to miasto i nie wyobrażam sobie mieszkać już gdzie indziej.
Tak jak wspominałam u mnie dość spore zmiany, od 3 dni przeprowadziłam się do nowego mieszkania, wynajmuję pokój z koleżanką , czekam tylko na nią jak do mnie dojedzie:). Wynajmuję i opiekuję się tym samym mieszkaniem mojego kolegi. Dlatego teraz mam dużo na głowie- bo muszę zająć się wynajęciem pozostałych pokoi i ogarnąć całą chatę po remoncie. Jutro nareszcie wrzesień a co za tym idzie... już niedługo rozpocznie się rok akademicki i życie pełną parą! Zajęcia , praca, angielski, siłownia- oj tak:) Pora wziąć się za siebie i ruszyć dupsko!
Miesiąc temu zakończyłam odchudzanie z vitalią- dzięki niej schudłam prawie 10 kg, przyznaje że w ostatnim czasie zmarnowałam kilka dni, i zajadałam problemy słodkościami... i mam to czego nie chciałam +3/4 kg. Od jutra rozpoczynam nowy plan z Vitalia żeby wrócić do poprzedniej wagi i schudnąć do moich wymarzonych 53 kg!
Codziennie będę starała się wrzucać zdjęcia potraw i pisać jak mi idzie!
a teraz... a teraz moje zdjęcie:)

2 kwietnia 2010 , Skomentuj

.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.