Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

.......

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15862
Komentarzy: 66
Założony: 26 maja 2010
Ostatni wpis: 17 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Grubasek1984

kobieta, 40 lat, Warszawa

162 cm, 87.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lipca 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj był tak piękny dietkowy dzięń, przez żadnych grzeszków, poszłam sobie wieczorkiem na basen poskakać na aqua aerobiku. Miedzy czasie zadzwonił mój P. trochę się ścieliśmy, bo cały dzień się nie odzywał, nie odebierał ode mnie telefonów i jak łaskawie oddzwonił około 21, to zdziwiony co ja właściwie od niego chcę, przecież to logiczne że jak nie wrócił do domu to jest w pracy. To wcale nie jest logiczne, nie pomyślał że się może marwiłam, ze nie moge się z nim skontaktować. I niby się tłumaczyl że zostawiłl telefon w samochodzie dlatego nie widział jak dzwonie. Ale jak wiedział że jedzie gdzieś na dłużej to mógł dać znać. Wkurwił mnie i to się dla mnie źle skończyło, bo jak wróciłam do domciu to zjadłam pół paczki pistacji, a później jeszcze zagryzłam czekoladą. Grrrrrr gdzie ta cholerna silna wola. Przecież wcale nie byłam głodna. Dlaczego tak się dzieje jestem zła na siebie.

Dziś mam nadzieje że to nadrobie, dietka od rana wzorowo, mam nadzieje że tak wytwrwam do wieczora, jadę dziś do mamusi z własnym prowiantem obiadowym, a później od razu na aqua aerobik, wiec nie będzie okazji nic podjeść i niech tak zostanie. Muszę się wreszcie ogarnąć tak na całego, bo nici będzie z utraty wagi. A przecież to ja mam rządzić jedzeniem, a nie na odwrót.

14 lipca 2010 , Komentarze (1)

Trochę wczoraj oszukałam dietkę, bo wracając z pracy kupiłam torebkę bobu i oczywiście trzeba było od razu ugotować, a jak już ugotowałam to i zjadłam, na szczęcie na spółkę z moim kochanym P. Tak wiem tak się sztucznie oszukuję. Ale jestem wielką fanką bobu. Jak dosiądę to jem aż zobaczę dno, nie ma innego wyjścia. No i zrobiłam wczoraj nalesniki z serem i dżemem, bo trzeba było lodówkę wyczyścić i złapała 2 gryzy od mojego ukochanego. Ale mam tylko nadzieję, że udało mi się to spalić na wieczornym aqua aerobiku. Oj za dużo pokus się czai wszędzie. Najlepiej byłoby się zamknąc w jakimś ośrodku i żeby ktoś pilnował tego co jem i wydzielał mi porcje :) A tak na poważnie to chyba nie chciałbym być w takim ośrodku. Bo nawet jakby mi się udało tam wytrwać do końca, to pewnie po wyjściu z tamtąd wróciłam bym błyskawicznie do wyjściowej wagi, albo było by z nawiązką. A tak chociaż troszeczkę ćwiczę silną wolę i nabieram w miarę zdrowych nawyków.

Dziś rano w pracy też miałam jakieś takie napady głodu, ale zagryzłam wafelkami ryzowymi i zapiłam woda. Zapełniłam żołądek i jest teraz nieźle. Ale i tak mam smaka na coś smacznego, jakąś pizze albo hamburgera. Ostatio właśnie chodzą mi takie smakołyki po głowie. Jak przejeżdżam czasem koło mcdonalda to aż mi ślinka cieknie, ale nawet tam nie wstepuje. Za ładnie tam pachnie jedzeniem. Chociaż pizzeri nie mam jak ominąć, bo mam po drodze do domu. Ale z tym mi jużłatwiej walczyć, bo jak wracam do domciu to wiem że zaraz zjem dobry obiadek i nie będę już głodna :)

Ostatnio stwierdziłam że mój problem polega na tym że ja za dużo myśle o jedzeniu. Chyba przez to ciągle jestem głodna, ale to jest czasem silniejsze ode mnie. W pracy jak mam trochęza duże wolnego czasu to szukam w internecie jakiś ciekawych przepisów. Niby dietetycznych, ale to i tak działa na wyobraźnię. Więc ostatnio trzymam się od tego z daleka. Moge się pokusić nawet o stwierdzenie, że jestem od uzależniona od jedzenia. I to jest chyba najgorszy nałóg, bo nie da się w 100% weliminować problemu. Trzeba tylko ograniczyć spożycie.

13 lipca 2010 , Komentarze (2)

Dziś już czuję się lepiej, nie mam takiego doła jak wczoraj, moje złe nastawienie odeszło w siną dal. Mam nadzieje że na bardzo długo, a najlepiej żeby już nigdy nie wracało. Trzeba walczyć, nie można się poddawać mimo drobnych niepowodzeń, odbije to sobie. Myślę że trochę humor polepszył mi kolega, z którym sie wczoraj widzieliśmy po dłuższej przerwie. Powiedział mi że trochę chyba schudłam, więc chyba nie jest tak źle.

Trochę mi się wczoraj pokrzyżowały plany. Nie udało mi pójść na aqua aerobić. Moj kochany wpadł na pomysł, żeby pojechać do castoramy i zobaczyć kosiarki dla mamusi. Bo ta, którą kosiłam w weekend nie nadaje się już do niczego. I tak z oglądania zrobił się szybki zakup. Jestem zadowolona. Mam się bardzo zdziwiła jak do niej wieczorkiem zawitaliśmy z prezetem. Wróciliśmy przez to trochę późno do domu, bo około 24 i jestem teraz trochę niewyspana, ale co tam, ważne że niespodzianka sie udała. Odbije sobie dziś aqua aerobic i będzie dobrze.

Dietkowo też nine narzekam, chociaż w pracy jedna koleżanka ma dziś urodziny i przyniosła ciasteczka i cukierki. Nie znoszę takich dni, bo przez cały dzień przechodzę obok tych pyszności, które kuszą. Ale żeby nie było to spóbowałam 1 ciasteczko, takie malutkie, cieniutkie kruchę ciasteczko mi nie zaskodzi. Ale poza tym jednym, które już wsunęłam, nie zamierza tknąć żadnych innych łakoci. Nie są mi przecież potrzebne do szczęścia.

 

12 lipca 2010 , Komentarze (1)

Po sobotnim warzeniu wielka porażka, nie wiem czemu ale przytyłam przez tydzień 1,5 kg. BUUUUUU  i zupełnie nie wiem dlaczego, przecież przez ten tydzień trzymałam dietkę naprawdę dobrze. Liczyłam na jaki kolwiek spadek wagi, a chociaż bez zmian, a tu co 1,5 kg w górę. Złapałam strasznego doła, mój ukochany twierdzi że to przez aqua aerobić, że wzięłam się ostro do roboty i mój organizm chwilowo się zbuntował, zatrzymał wodę czy coś tam. No ale bez przewsady. twierdzi że w przyszłym tygodniu będzie lepiej. Chciałabym mu wierzyć. Cieszę się że mnie tak pociesza, ale jestem wściekła na siebie, no może nie na siebie bo nie grzeszyłam za bardzo, ale na mój organizm.

Byliśmy w weekend u moich rodziców, prawie całą sobotę kosiłam trawnik. A że było bardzo gorąco to założyłam krótkie spodenki i stanik od kostiumu. To był mój wielki błąd. tak sobie zjarałam plecy i ramiona że teraz nie mogę się dotknąć, o noszeniu torby na ramieniu nie ma nawet mowy. Wogólle ta sobota była średnio udana. W związku z tym że byłam cały dzień czymś zajęta, to zjadłam rano śnadanko, później około 14 obiad. Byłoby wszystko ok gdyby nie wieczorny pomysł na grilla gdzie wsunęłam 1,5 kawałka karkówki z bułeczką i poprawiłam pół bounty i kinder bueno. Jestem strasznie głupia. Jestem zła sama na siebie, nigdy się nie odchudzę z takim podejściem. ktoś chyba powinien do mnie podejśc i walnąć mnie młotkiem w głowę.

Od dziś zaczynam 100% diety, bez podjadania i zaczynam codziennie chodzić na aqua aerobić, choćby się paliło i waliło, nie ma bata muszę zrzucić te parę kilogramów, zrzuciłam tak dużo, to dlaczego na samym finiszu jest tak ciężko.

ps. nie będę zmieniać paska wagi, żeby się jeszcze bardziej nie dołować, chociaz będzie to jakaś mobilizacja, żeby wrócić do tego co już osiągnęłam

9 lipca 2010 , Komentarze (1)

Wczoraj trzymałam się dietki, ale oczywiście musiałam się dopatrzeć jeszcze paluszków w domciu i oczywiście się nie oparłam pookusie. Parę trafiło do mojego brzuszka, ale nie mam w związku z tym wyrzutów sumienia, bo w sumie w pracy w ciągu dnia nie jadłam dużo, a później wieczorkiem byłam jeszcze na aqua aerobiku więc myślę że spaliłam te paluszki. Ale nas wczoraj wymęczyli na tych ćwiczeniach, aż mam lekkie zakwasy. Jestem bardzo zadowolona z tych zajęć, gdzie ja wcześniej miałam rozum że nie chodziłam na basen.

Jestem happy, mój ukochany wczoraj wrócił z delegacji, ależ ja się za nim stęskniłam, miał wrócić do domciu dopiero po moim powrocie z ćwiczeń, a zrobił mi niespodziankę i wrócił ok 18. uściskałam go tak mocno jak tylko mogłam. Takie jego wyjazdy uświadamiają mi jak mi na nim zalerzy.

Po wczorajszym dobry dniu przyszedł dzisiejszy dzień, który jest tagedią. Dawno nie miałam tak mało pracy, wręcz można powiedzieć, że się nudzę, a to niestety nie sprzyja diecie. Mniej więcej od godz 10 nie mam co robić, mój poranny przydział pracy już dawno zrobiłam i nie mam pomysłu na dalszą część dnia. Brak zajęcia jest jeszcze bardziej męczący niż nadmiar pracy. Pozostało mi tylko czytanie waszych pamiętników, ale na pewno nie zajmie mi to 5 godzin :(

Jutro dzień ważenia, mam nadzieję że się miło zaskoczę. A później jadę do mamy pomóc jej w porządkach domowych, koszeniu trawnika. Może się wreszcie opalę, mam nadzieje że będzie ładna pogoda.

8 lipca 2010 , Komentarze (1)

Wczorja po obiadku trochę podjadłam paluszków. przyznaję się bez bicia. Tak jakoś położyłam się przed telewizorem i zaczełam chrupać. Tak wiem to nie jest żadne wytłumaczenie. Strasznie lubię takie słone przekąski. Jestem chyba od nich uzalezniona. Kiedyś mogłam się żywić wyłączeni paluszkami, orzeszkami, chipsami i innymi śmieciami tego typu. Na szczęcie w miarę się opanowałam i odstawiłam te paluszki z dala ode mnie. Ale jużpóźnym wieczorkiem strasznie mnie kusiły, ale nie dałam się. Po południu to można jeszcze zaakceptować, ale późny wieczór całkowicie odpada i jestem z siebie zadowolona. Myślę że moja średnio silna wola jest spowodowana tym że mój ukochany jest cały czas na delegacji. Ale na szczęcie jużdziś wraca. Już się nie moge doczekać. Nie było go 4 dni a ja się strasznie za nim stęskniłam, mimo że gadaliśmy codziennie przez tel.

Wybieram się dziś znów na aqa aerobik wieczorkiem, już bym sobie chętnie poćwiczyła, ale musze poczekać do wieczora. Wkręciłam się na maksa w te zajęcia, mam taki sam zapał jak zaczynałam chodzić na siłownię. Mam tylko na dzieje, że nie minie mi tak szybko. Myslę że zapał na siłownię mi uciekł dlatego że musiałam jeździć bardzo daleko i mi się poprostu nie chciało, lenistwo i skoda mi było traci czas na wieczne dojazdy. Teraz tak nie będzie, bo na basenik mam 3 minutki drogi.

7 lipca 2010 , Skomentuj

Byłam wczoraj wieczorkiem na aquaerobiku, było fantastycznie, niby ćwiczełam non stop przez 45 minut, a nawety się nie zmęczyłam. Wreszcie znalazłam odpowiednią formę aktywności fizycznej dla siebie. Byłam jakieś 20 minut przed rozpoczęciem zajęć to jeszcze sobie zwyczajnie popływałam i stwierdziłam że oprócz aquerobiku to muszę zacząć pływać, bo kiepsko ze mną. Ale to się poprawi. Wogóle nie wiem jak ja mogłam żyć wcześniej bez tego. Polecam każdemu. Babki były w naprawde różnym wieku i różnej kondycji i dawały radę, wiec to jest forma aktywności naprawdę dla każdego, a czas mija błyskawicznie, gdyby tylko się dało to bym mogła tak jeszcze długo ćwiczyć, ale niestety zajęcia trwają tylko 45 minut.

Udało mi się wczoraj wytrwać bez podjadania więc kolejny dzień zakończony sukcesem, już się nie moge doczekać soboty, żebym mogła się zważyć. trzymam się tej zasady że ważenia tylo 1 w tygodniu, to jest najlepszy sposób na zauważalny trwały spadek wagi.

Dzięki tym wczorajszym gimnastykom mam dziś jeszcze więcej energii i silnej wolo, minęłami mi faza ciągłego głodu. W pracy zjadłam dopiero trochętruskawek, bo już minęło kilka godzin od śniadania i wypadałoby coś zjeść żeby zachować systematyczność posiłków. Jest super, oby tak dalej.

6 lipca 2010 , Komentarze (1)

Ale mam dziś kiepski dzień na dietkowanie, cały czas jestem głodna, ssie mnie, coś bym zjadła. Ale twardo się trzymam, zjadłam już jogurcik w pracy i jabłko, zapijam wodą, ale mimo wszystko cały czas coś bym zjadła i nie mogę myśleć o niczym innym. Postanowiłam więc że wpadnę tu może jakiejś motywacji tu znajdę. Zawszew tak mam że jak tu zaglądam to mi więcej sił przybywa do walki i już zaczynam się lepiej czuć, bo mam poczucie że nie jestem sama z tymi zachciankami.

Wczorajsze zakupki nie bardzo się udaly, niestety nic sobie nie kupiłam, niby jest wszystkiego dużo ale żeby znaleźć cos fajnego to bardzo trudna sprawa. Dobrze że wogóle coś przymierzyłam. Chciałam sobie głownie kupić jakieś krótkie spodenki na wypad nad morze, ale nie było nic co by mnie urzekło, więc z zakupów kiszka. No nic trudno się mówi. Dzięki temu zostało parę groszy w portfelu hihi

 

5 lipca 2010 , Komentarze (1)

Nagrzeszyłam wczoraj i to bardzo, ale się nie poddaje i od dziś wróciłam do normalnego dietkowania. A to wszystko przez to że byliśmy u rodzinki mojego kochanego P. U niech jedzienie króluje, co chwilę coś podstawiają człowiekowi pod nos. I tak starałam się jeść jak najmniej i wybierałam raczej mniej kaloryczne potrawy, chociaż od kiełbaski z grilla późnym wieczorem nie uciekłam niestety. Po dordze były też lody. Ale wszystko nadrobię w tym tygoniu i w sobotkę będzie dobrze :) Na szczęście udało mi się namówić mojego misiaczka na spacerek, nawet 2 razy, a później jeszcze się zgadaliśmy ze znajomymi, że są na łódce nad Zegrzem, a że byliśmy właściwie nad samym zalewem to dołączyliśmy do nich na 2 godzinki. Nawet było całkiem fajnie, wrażenia całkiem calkie. Szczególnie że nigdy nie pływałam na żaglach. Już mi obiecali że zaczną mnie uczyć sterowania :)

Dziś rano nawet wyspana była i humorek dopisywał, ale jakoś w pracy wszystko odeszło w siną dal. Złapałam jakiegoś doła, a jezcze później mój P. mnie dobił, bo wysłali go z pracy na tydzień na delegację, bez jakiego kolwiek uprzedzenia. Nie nawidze tej jego pracy, oni tak często robią mu takie numery grrrrr

Z tego wszystkiego stwiedziłam że musze sobie jakoś humorek porawić i idę po pracy na zakupku. Podobno w H&M są mega wyprzedaże, to sobie coś fajnego może kupię. Zobaczymy, a póki co wracam do pracy

3 lipca 2010 , Komentarze (4)

Jest super, moje dzisiejsze ważenie dodało mi skrzydeł, 1 kg na minusie oby tak dalej :) od poniedziałku mam zacząc z moim kochanym chodzićna inna siłownię niż dotychczas, a dwa razy w tygodniu jeszcze skoczyć na aquaerobik. Musi się udać nie ma innego wyjścia.

Wczoraj późnym wieczorkim jak wrociliśmy po zakupach do domciu mój kochany wyciągnął przepyszną czekoladę z orzechami, ale byłam twarda i się nie skusiłam, moj dobra passa trwa. To chyba jest spowodowane pozytywnymi kometarzami od was, dają mi kopa i siłę do dalszej walki, ale perspektywa wyjazdu na wakacje w sierpniu nad morzem też mnie mobilizuje, trzeba się będzie wbić w kostium kapielowy i wyjśc na plaże. mam trochę mało czasu, ale nie zamierzam się spieszyć, bo przecież nie o to chodzi. Chcę utrzymywać swoją wagę jak osiągnę cel, nie chcę żeby dopadł mnie efekt jojo.

Kupiłam sobie dziś nowe spodnie, dokładnie takie jakich szukałam, ciemne jeansowe rybaczki, to tak na poprawę humoru i trochę w nagrodę za spadek wagi :)

Jutro czeka mnie kolejny sprawdzian mojej silnej woli, jedziemy z moim ukochanym do jego rodzinki w odwiedziny, pierwszy raz. Podobno jak się tam do nich jedzie to stół się ugina od jedzenia i wpychają w człowieka wszystko co się da. Musze chyba założyć jakiś pancerz, żeby mnie nie dopadli ;) Trochę się stresujętym wyjazdem, ale ja mam tak zawsze jak mnie jakaś nowa sytuacja dopada.

Wreszcie udalo mi się dokopać do moich starych i iobecnych zdjęć:

Sylwester 2006/2007

Wyjazd integracyjny litopad 2007

 

Tu już wtrakcie odchudzania 06.2008

09.2008

12.2008 tu już jest nieźle

Zdjęcia z ostatnich wakacji. Wtedy ważyłam mniej więcej tyle samo co teraz więc jest jakies porównanie. Tak wiem że w kostiumie nie wyglądam najlepiej, ale to się poprawi obiecuję sobie i wam

Zmykam, czas na obiadek jakiś, bo już mi żolądek do krzyża przyrasta.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.