Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

.......

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 15879
Komentarzy: 66
Założony: 26 maja 2010
Ostatni wpis: 17 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Grubasek1984

kobieta, 40 lat, Warszawa

162 cm, 87.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lipca 2010 , Komentarze (2)

Byłam wczoraj na siłowni, ale niestety z jakiśpowodów była zamknięta, więc na próżno taki kawał drogi jechałam, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, poszłam na zakupki, niby takie zwykłe spożywcze i kupiłam sobie świeżego ananasa, ale pycha, koleżanka w pracy mi narobiła takiego smaka na ananasa więc musiałam go kupić. Ale ananas jej tym z owoców, który wspomaga przy odchudzaniu :) Będąc w sklepie powstrzymałam się od kupna czegoś do chrupania, miałam taką ochotę na nachosy, ale się powstrzymałam. Już stałam przy regale z chipsami, już prawie miałam paczkę w rękach, ale sobie powiedziałam, że będę jadła takiego śmieciowego jedzenia  i koniec. Jestem zadowolona moja silna wola działa.

Przygotowałam wczoraj ogórki na małosolne, ostatnio straszną faze na nie złapałam, ale wiem że mogę się zajadać ogóreczkami bez obaw, to są te dobre przegryzki :) Już się nie moge doczekać kiedy będą dobre. Ja zawsze jestem niecierpliwa i nie chce mi się czekać aż będą takie w sam raz, to już następnego dnia je wcinam, tylko złapią delikatny kolorek :) Może dziś po pracy będe mogła je zjeść :):):):)

A dziś w pracy mieliśmy szkolenie, powystawiali najróżniejsze ciasteczka, ale twardo trzymam się mojej dobrej passy i nie tknęłam ani jednego, choć bardzo, bardzo mnie kusiło. Jest dobrze, mam nadzieje że jutro jak wejdę na wagę to się miło zaskoczę, potrzebna mi motywacja na dalsze dni :)

1 lipca 2010 , Komentarze (3)

Kolejny dzień mija pod znakiem wzorowej dietki, siedzę od rana z butelką wody i każde najdrobniejsze uczucie głodu zapijam. Albo znalazlam świtny sposób, albo poprostu mam parę dobrych dni z silną wolą. Oby zostało mi tak jak najdłużej. Po cichu na to liczę.

Planuję iść dziś po pracy na siłownię, trochę mi się nie chce, ale skoro zabrałam ze sobą stój i przyjechałam do pracy samochodem, więc już nie mam innego wyjścia. Muszę się wreszcie zmobilizować do regularnego odwiedzania siłowni. Sprawdziłam już jak są zajęcia z aquaerobiku i od wtorku zaczynam regularne ćwiczenia 2 razy w tygodniu aquaerobik i może do tego dorzucę tą siłownię. Jest już jakiś postę bo przywiozłam od rodziców sobie kostium kąpielowy. Nie ma żadnych wymówek. No może taka jedna, że jakoś tak wbić się w ten kostium i pokazać się publicznie to nie za bardzo, ale co ja się będe przejmować. Chcę mieć ładne ciało, w sumie to ładne togrubymi nićmi szyte, ale lepsze niż mam obecnie. Niestety nadmiar skóry został, to jest moja największa zmora, ale z tym też się uporam. NIe ma bata. Dobrze by było, żeby znaleźć kogoś do towarzystwa, we dwójkę zawsze raźniej i większa motywacja, ale raczej będzie ciężko, bo nie znam nikogo w okolicy, kto mógłby ze mną chodzić.

Trzymajcie za mnie kciuki, żebym wytwała w moim pozytywnym nastawieniu :)

 

30 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Dzięki za komentarze, czerwonaporzeczka twój komentarz sczególnie do mnie trafił, masz 100% rację, po co mam zaśmiecać swój żołądek przecież na dobre to nie wyjdzie. Od dziś już lepiej z dietką, nic nie podjadłam, a na ciasto znalazłam sposób. jadę dziśdo mamy i ładnie spakowałam ciasto do pojemniczka i zamierzam jej dać. Zostawiłam ze 2 kawałki dla mojego kochanego P., żeby też miał coś od życia. Połączyłam w ten sposób przyjemne z pożytecznym. Nawet mnie nie kusi to ciasto mimo że mam jej przy sobie, bo musiałam zabrac je do pracy, bo nie wrócę po południu do domciu. Jestem z siebie zadowolona. Muszę tylko coś lekkiego na obiadek wykombinować u mamusi.

Po wczorajszym popołudniu i wieczorze mogę stwierdzić w 100% że faceci to nigdy nie dorastające dzieci. Wczoraj mój kochany miał i mieniki i dostał ode mnie grę na konsolę i oczywiście jak się dosiadł to nie mogłam go wołami odciągnąć. No ja rozumiem pograć sobie, też czasem lubie, ale wszystko ma swoje granice grrr Wiem, wiem można powiedzieć, że sama jestem sobie winna, bo to ja mu kupilam tę grę, ale bez przesady, można jakoś sprawiedliwie rozplanować czas i znaleźć chwilę na wszystko. Ehhh mężczyźni, z nimi źle, bez nich jeszcze gorzej :)

Ale rano byłam zła, wysiadając z samochodu oberwała mi się sprzączka od butów, prowizorycznie je w pracy połączylam na spinacz, mam nadzieje że do końca dnia wytrzyma, a po drodzę musze skoczyć i kupić sobie jakieś fajne sandałki, bo wyszło na to że nie mam takich codziennych butków do pracy na upalne dni, a zapowiadają się słoneczne dni.

 

29 czerwca 2010 , Komentarze (2)

Ale ja jestem głupia, miałam po weselu wrócić do 100% dietkowania, a od rana rzuciłam się na jedzenie. Na śniadanie jak zwykle zjadłam kanapkę z serkiem topionym, a że miałam jeszcze chwilę czasu to wsunęłam 2 kawałki ciasta, które dostaliśmy po weselu.Dlaczego jestem taka głupia, przecież nie musiałam jeśc tego ciasta, wcale nie była głodna, to chodziło tylko o to że moja durna psychika zaczyna mi wmawiać, że jak nie zjem to się znarnuje. A jakoś tak mam, że nie lubię wyrzucać jedzenia, wyniosłam to chyba z domu. Dlatego nei kupowałam nigdy na zapas, ale niestety zdarzają się takie sytuacje, kiedy nadprogramowe jedzonko samo znajduje się w mojej lodówce grrr jestem zła na siebie. W pracy też się nie popisałam bo zjadłam nadprogramowo mega wielki jogurt, nie z głodu tylko z łakomstwa, dlaczego ja jestem taka głupia grrrrrrrr muszę się wreszcie ogarnąć. Na siłwni tez nie byłam od prawie 2 tygodni, no jakaś masakra> niech ktoś mnie kopnie pożądnie w dup.... to może się wreszcie ogarnę i wrócę na właściwe tory. Już się boję że zawalę sobotnie ważenie, że te pół kg, które zdjęłam sobie z paska, będę musiała z powrotem włożyć. Dlaczego to wszystko jest takie trudne i nie sprawiedliwe. Niektórzy mogą jeść co chcą i nie tyją, a inni muszą zwracać uwagę prawie na każdą rzecz jaką wkładają do ust.

Mam chyba dziś zły dzień, ale musiałam się  gdzieś wyrzyć, może wieczorkiem złapie się za sprzątanie w domciu, bo syf z malarią, aż strach patrzeć. trzeba się wreszcie ogarnąć. Ale to nie takie proste, codziennie sobie to powtarzam i później guzik z tego wychodzi.

28 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Nie było mnie tu trochę długo, ale to wszystko przez to że byłam z mamą, wypisali ją ze szpitala w środę rano i pojechałam ją odebrac i zostałam te pare dni u niej, żeby nie czuła się tak samotnie prosto po wyjściu ze szpitala, a poza tym żeby niczego nie robiła cięższego, bo dostała zakaz od lekarza, a znając ją to mogłaby się do tego nie zastosować. A jak byłam ja to mogła się mną wyręczać.

W weekend byłam na weselu, świetna zabawa, tak jak ja nie lubię wesel tak nadzwyczaj bawiłam się dobrze. Może dlatego że mój kochany P. ze mną tańczył nawet dość często jak na niego, bo on wogóle nie tańczy. Ale to zasługa alkoholu, który na początku był moim zbawieniem bo się wytańczyłam, ale później okazała się przekleństwem, bo około pólnocy mój kochany już odpadł i musiałam go odwieźć do chotelu. Wystarczy tylko na chwilę spóścić z oka i od razu zgon ;) Oczywiście pare grzeszków dietkowych mi się zdarzyło, jak to na weselu, ale nie mam w związku z tym jakiś wyrzutów sumienia, wróciłam od dzisiaj do dietkowania i to z całkim niezłym skutkiem :)

Moja ważenie w sobotni poranek też było zaskoczeniem, bo mimo że było w poprzednim tygodniu pare grzeszków to  udało mi się zejśc w dół 0,5 kg :) zobaczymy co będzie teraz przy ważeniu

22 czerwca 2010 , Komentarze (1)

Nie przeżywam teraz najlepszego okresu, moja dieta poszła w niepamięć, ale to dlatego że nie mam czasu, mama jest w szpitalu, miała operację wycinania polipów z nosa i teraz każdą chwilę poświęcam jej, mam nadzieje że szybko wróci do zdrowia. Niestety tak ma że jak się strasuję to zagryzam to, choć wolałabym wtedy nie móc nic przełknąć.

Muszę się za siebie znow zabrać, bo wakacji tuż tuż, a ja ciągle stojęw miejscu.

18 czerwca 2010 , Skomentuj

Ale mam dziś fatalny dzień, jestem nie wyspana, źle się czuję, a muszę jeszcze siedzieć w pracy, nie mam wogóle w sobie energii i jeszcze do tego złapałam faze na jedzenie, cały czas jestem głodna. Zjadłam już banana i serek danio i została mi tylko kanapka a nie ma jeszcze 11. Nie wiem jak ja przetwam ten dzień. Chciałabym iść już do domciu, mam jakiś zły humor i poszłabym najchętniej do domciu się położyć i odpocząć. Ale niestety trzeba siedzieć do 16 i się przemęczyć.

Chociaż wczoraj miałam dobry dzień, byliśmy z moim P. na zakupkach cotygodniowych, a później moje kochanie zrobiło byszne spagetii na obiadek, może to nie był najlepszy pomysł na obiad, ale później poszłam na spacerek i zabrałam się za sprzątanie i myślę że trochę kalorii mi spadło. Chociaż i tak mam wyrzuty sumienia, bo nie poszłam wczoraj na siłownię. Muszę się zapisać na tą siłownię bliżej domu, muszę się tylko bardziej zmobilizować. Najlepiej od poniedziałku trzeba się za siebie zabrać i ruszyć tą tłusta dupę grrrr

Na szczęcie już jutro weekend i czeka nas spotkanie z moją przyjaciółką i jej chłopakiem  na grillu na sggw, już mi slinka leci na pieczoną na grillu pierś z kurczaka mmmmm, no i znów się zrobiłam głodna, niedobrze oj niedobrze.

17 czerwca 2010 , Skomentuj

Co ja wczoraj miałam za dzień, wczoraj po pracy umówiłam się mamą na zakupy. Mama sobie od jakiegoś czasu ubzurała, że chce mieć serwis obiadowy porcelanowy. Pojechałyśmy więc do sklepu na Piękną, bo podobno znalazła tam taki serwis, który będzie się mi podobał. Ale niestety, pojechałysmy tam na próżno, bo jednak mama źle oceniła mój gust i wyszłyśmy z niczym. Jeśli chodzi o ten serwis to ona ma zupełnie inny gust niż ja. Mi się podobają zwykłe proste, bez żadnych wzroków talerze, które będą się nadawać i do zmywarki i do mikrofali. A mama by chciała jakieś bardziej ozdobne. Ale wreszcie po odwiedzeniu jeszcze 2 innych sklepów doszłyśmy do porozumienia - wreszcie. Stanęło na tym że sa proste, ale z delikatnym zdobieniem, niestety nie nadające się do mikrofali, ale to jestem jeszcze w stanie zaakceptować. Mniej więcej od roku próbowałyśmy dokonać tego zakupu.

Później jeszcze zabrałam mamę na zakupy do tesco i tym sposobem udało mi się dotrzeć do domciu dopiero około 22. Dzięki temu udało mi się w miarę utrzymać dietkę, po prostu nie miałam czasu na jedzenie. W sumie oby jak najwięcej takich dni, szybciej osiągnę swój cel, tylko muszę być silna.

Po powrocie do domu zdąrzyłam jeszcze tylko zgrać zdjęcia z wyjazdu integracyjnego, bo mnie już męczyli w pracy żebym przyniosła. Całkiem nieźle wyszły, oto jedno z nich, które mniej więcej pokazuje moją figurę. Wyszłam na nim całkiem nieźle.

Jak znadję chwilę czasu to wrzucę tu więcej zdjęć, poszukam też tych z czasów zanim zaczęłam się odchudzać, dla porównania.

16 czerwca 2010 , Skomentuj

Wreszcie udało mi się znaleźć chwilę wolnego, po tym wyjeździe strasznie dużo zaległości w pracy się zrobiło, trzeba było wszystko nadrabiać. Nie lubię tego bardzo, nie potrafię wtedy sobie dnia zoorganizować, taka rozbita jestem.

Wyjazd integracyjny okazał się wielką klapą, pogoda była kiepska, przez co nie włączyłam się w aktywny udział w zajęciach. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce po zakwaterowaniu zabrali nas na spotkanie organizacyjne, gdzie właśnie powiedzieli że idziemy do jakiegoś innego ośrodka oddalonego 7 km od hotelu. Droga miała prowadzić przez las. Byłam już nawet skłonna iść, ale zaczęło padać, a miałam ze sobą tylko 1 długie spodnie i nie najlepsze budy na błoto. Jak się później okazało bardzo dobrze zrobiłam że zostałam, padało cały czas, było strasznie dużo komarów i błoto po kolana. Przez to że nie poszłam na zadania ominął mnie obiad, który był zoorganizowany w tym ośrodku oddalonym 7 km od hotelu. Na szczęcie nie tylko ja zostałam w hotelu, kilka osób z firmy również zostało i razem sobie siedzieliśmy. I jak to bywa na takich wyjazdach alkohol lał się strumieniami. Ja też sobie oczywiście nie odmówiłam i wypiłam 1 piwko i 2 drinki. Na obiad posiuliłam się kajzerką z wędliną i na tymudało mi się przetwać do 20, kiedy była kolacja. Ale niestety na kolacji też mi się nie udało zaspokoić głodu. Był grill gdzie podawali rybę (nie lubię), boczek (nie jadam bo mega tłusty) i skrzydelka z kurczaka, którymi się nie da najeść, a poza tym nie byly dobre. Poratowało nas tylko to że pojechaliśmy na stację benszynową na hotdoga.

Te wszystkie wpadki organizacyjne ratowała impreza po kolacji, gdzie bawiłam się prawie dod rana, dzięki temu poprawił mi się humor. Tańc, hulanki, swawole i gdzie między to wlecione karaoke. było super, wytańczyłam się i mam nadzieje że dzięki temu spaliłam trochę tych niezdrowych kalorii.

Za to rano znów nas poraziła nieporadność organizacyjna. Były 4 autokary. wyjazd wszystkich miał być o 11, jednak jak się później okazało pierwszy autokar odjechał już o 9:45. Wkurzylo mnie to już równo, nikt nic nie powiedział że jest taka możliwość żeby jechać wcześniej. Na 100% bym pojechała, byłabym wcześniej w domciu. Ale na szczęcie zabrałayśmy się z koleżanką z naszymi kohanymi handlowcami samochodem :) Ale niestety prze to zaczął się mój dzień jedzenia niedozwolonych rzeczy. Zaczęło się od loda z polewą czekoladową w McDonaldzie, a później to już poszło w domciu po powrocie: nutella, paluszki, pieguski. Czuję wyrzuty sumienia, zdecydowanie za bardzo sobie pozwoliłam.

A dziś jeszcze jak weszłam do kuchni w pracy to poczułam piękną woń kuracza z KFC, nabrałam takiej ochoty na kubełek kurczaka, ze muszę chyba dziś z daleka omijać te miejsca to moja silna wola się ulotni tak jak wczoraj. Niby zaczełam od dziś znów jeść zdrowo, ale moja głowa nie chce się na to przestawić i cały czas mnie męczą myśli o jedzeniu.

A i jeszcze zapomniałam, w niedzielę był mój dzień ważenia i wcale nie poprawilo mi to humoru bo waga stoi w miejscu, a teraz pewnie po tych 2 dniach wzrośnie. Nie znosze tego stanu umysłu, kiedy mam takie wahania. Z jednej strony chcę walczyć o moją wagę, a za chwilę mam w szystko głępoko w poważaniu i prawie żucam się na jedzenie grrrrrrrr Jak ja mam mój mózg sprowadzić na dobre tory

11 czerwca 2010 , Skomentuj

Wczoraj cały dzień szedł tak dietkowo, przykładnie, na siłowni trening pierwsza klasa. Wierorem jesdnak wszystko prysło jak mydlana bańka, bo skusiłam się bułeczki maślane. I przecież nie mogłam sobie pozwolić na 1, tylko od razu 4 wsunełam. Nie było to dobre posunięcie, szczególnie że zjadłam je przed snem, no ale dziś już wróciłam na ściezkę prawośći  i zamierzam dziś się nie złamać z niczym. A z resztą jest tak gorąco że nie mam siły jeść, jedyny plus tej pogody.

Mój kochany P. postanowił, że też musi się ochudzić i z domu mają zniknąć wszystkie słodycze, mam nadzieje że mu nie przejdzie, dzięki temu mi też będzie łatwiej się powstrzymać. Zaczeliśmy nawet ćwiczyć 6 Weidera, czy jakoś tak. Jako cel wyznaczyliśmy sobie 42 dni, zobaczymy co z tego będzie, mam nadzieje że wytwamy, trzymajcie kciuki.

Wreszcie zaczyna się weekend, a po weekendie wyjazd integracyjny, już się cieszę. W ciągu dnia zaplanowali nam jekieś grupowe zawody, zabawy i inne tego typu rozrywki, a wieczorkiem impreza. Ale ja się cieszę, już nie mogę się doczekać :):):)

Pewnie zajrzę tu dopiero w środę po wyjeździe to podzielę się wrażeniami.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.