Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

TwardaJA ----> no bo Twarda jestem Ja;) kto ma dać radę, jak nie ja? :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 96780
Komentarzy: 1314
Założony: 20 czerwca 2010
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TwardaJa

kobieta, 37 lat,

163 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 listopada 2010 , Komentarze (8)

Hej Kochane!

Boże, jak dobrze, że dzisiaj dzień wolny. DOSŁOWNIE! nawet gotować nie muszę, bo zrobią to w końcu rodzice:P Ja sobie posprzątałam właśnie w pokoiku. Nastawiłam pranie. Nawet zdążyłam sobie podciąć grzywkę....bo do oczu mi już wpadała, niewdzięcznica:)

Wiecie co?  dwa dni z rzędu , miałam "szalone" wieczory. W związku z czym...piątek oczywiście, odpada:)  Moje dwie znajome, urodzone są 11 listopada:) z jedną imprezowaliśmy we wtorek, z drugą wczoraj - bo dziś wiadomo, każdy chce po prostu odpocząć,posiedzieć z rodzinką. Ale nie żałuję. Obie kocham jak siostry, moje ukochane przyjaciółki od dziecka. Wyszalałyśmy się, piwa, pizzy nie zabrakło .... Tak więc odpoczywam i ja..... ale wybiegać się dziś muszę, w sam raz, ma cały dzień nie padać:)  Na wadze na pewno przybyło mnie trochę.... więc muszę też teraz popilnować trochę bardziej jedzenia.

Wczoraj w dzień byłam tez  w aptece. Zakupiłam sobie opakowanie asecurelli. Podobno cudów nie zdziała - ma słabe zawartości poszczególnych składników, ale może chociaż złagodzi mój chroniczny ból głowy i uczucie mdłości. Odkąd łykam tabletki, nie było dnia żebym się nie uskarżała na te dolegliwości. Kupiłam też skrzyp polny, bo znowu mi włosy wypadają.... jutro spróbuję się dostać do lekarza rodzinnego, i dostać to skierowanie, bo była moja droga pani doktor na urlopie...chyba każdy się czaił na ten długi weekend haha. Ale coś czuje, że ta morfologia pokaże, czemu znowu wypadają mi włosy...eh.

W ogóle mam problem z karta pamięci w aparacie, wiecie? robiłam zdjęcia, żeby Wam coś pokazać, a wyskakuje mi komunikat o jakiejś blokadzie zapisu  czy coś w tym rodzaju.... nie wiem. Dzisiaj poproszę jakiegoś mężczyznę, żeby się tym zajął, bo ja nie ogarniam informatyki w ogóle.  aaa! wczoraj jadłam po raz pierwszy szpinak - głównie, dlatego, że ma dużo żelaza, na którego brak cierpię jak wiadomo.... Kurcze, smakował mi. Nawet bardzo Od dziś będę go jadać często:)


Moje menu z wczoraj:

Śniadanie: kanapki z wędliną, warzywka.



II śniadanie: też kanapki - bo nie miałam czasu nic innego zrobić, jadłam stojąc przy kuchence - bo smażyłam naleśniki dla rodzinki hahah.



Obiad: 3 naleśniki (dla mnie inne, bez mąki pszennej) ze szpinakiem. Miska rosołu z makaronem.



Kolacja: woła o pomstę do nieba, nie określamy haha


Buziaki:)

Maryśka!


8 listopada 2010 , Komentarze (14)

Witajcie kochane!  Oh,.....minął mi poniedziałek. jestem trochę zdziwiona, że minął, bo nawet nie wiem kiedy haha. Nie zrobiłam za wiele, więc to trochę zaskakujące, że już dochodzi godzina 20.00:)

Dzień zaczęłam od zaprowadzenia braciszka do zerówki, potem spacer z psem, śniadanko...wyprawienie drugiego braciszka do szkoły, i wzięłam się za gotowanie. I cholera, zeszło mi w kuchni baaaardzo długo. Ale tak to jest, jak się ma ZACHCIANKI! tak tak..... nie mogłam już dłużej zwlekać i zrobiłam racuchy z jabłuszkami   a na obiad, zrobiłam babkę ziemniaczaną.  Potem sprzątanko..... poćwiczyłam....prysznic, znowu spacer z psem, i teraz już leżę w łóżeczku z herbatką owocową:) i nigdzie się już dziś nie ruszam hahaha. Wymęczyło mnie trochę to pichcenie dzisiaj, ale było warto..... zaspokoiłam potrzeby swoich kubków smakowych :)

Dzisiaj ćwiczyłam, w sobotę też, bo chyba zapomniałam napisać.   30 minut na steperze, ćwiczenia na brzuszek i rozciąganie.  Pozbyłam się zatem około 330 kcal. Miło :) Szkoda, że na steperze, a nie na podwórku, biegając, ale leje u mnie i leje. A nie chcę się przeziębić. Ja mam troszkę słabą odporność, i jak się zaziębię raz, to potem się za mną ciągnie i ciągnie coraz to nowe choróbsko albo powikłania .... Także, trzeba rozsądnie do tych ćwiczeń podchodzić:)

Jutro, to już nie ma bata!!!   muszę, siąść do pracy mgr-skiej, choćbym miała nie gotować nic cały dzień i żyć na kanapkach hahaha:)


A tu moje jedzonko:
PRZEDWCZORAJ:
Śniadanie: chlebek razowy z wędliną i papryka.

II Śniadanie: płatki branflakes, mleko 1,5%, pomarańcz



Obiad: ziemniaki gotowane, gotowana marchew, kotleciki mielone z kapustką, ryżem, marchewką.



Kolacja: jajecznica z papryczką chili, wędliną, pomidorem, 3 pieczywka chrupkie.

Wczoraj:
Śniadanie: chlebek razowy, wędlina, rzodkiewka, pomidor.

II śniadanie: płatki branflakes, mleko 1,5 %, jabłko, cynamon.



Obiad: zupa, ta po której Wam pisałam : ziemniaki, kapustka, suszone grzyby, marchew, seler,buraki, zabielana śmietaną. 2 kromki razowego chleba z wędliną.



Kolacja: placuszki z twarogu chudego, gruszka smażona z miodem, imbir, cynamon.





no a dzisiaj.....:)

Śniadanie: bułka wiejska, z masłem, wędliną, rzodkiewka, cebulka mała, papryka czerwona.



II śniadanie: racuchy z jabłkami:) mmmmmmmmmmmm:)  ( smażone bez tłuszczu)



Obiad: sałatka z jogurtem naturalnym, ogórkiem i rzodkiewką. Babka ziemniaczana:) ( sobie zrobiłam w wersji mniej kalorycznej - zamiast części mąki pszennej, dałam kaszę manną - dzięki niej babka jest sprężysta bardziej i nie ciemnieje, i zrobiłam z wędliną drobiową i cebulką, bez boczków - jak w wersji rodzinnej:) BOSKA po prostu:)





Kolacja:  jeden jogurt jogobella light, jogurt Viam 3,5% tłuszczu z musem truskawkowym, i jedno jabłko.



Chyba trochę za bardzo sobie pozwalam - z jedzeniem, nie sądzicie? Żebym ja się nie roztyła zaraz.....


Ahhh...no i prosiłyście o zdjęcia w nowym ubranku...przepraszam - ale jeszcze nie czuję się na nowo , na tyle silna, żeby je tu pokazać. Może z czasem....

No to chyba na tyle....teraz idę sobie książeczkę poczytam:)
Buziaki Kochane!
Maryśka!



7 listopada 2010 , Komentarze (9)

hej Kochane!
Jak minęła upragniona przez wszystkich sobota?:)  u mnie w sumie dość pozytywnie. Rano wybrałam się na zakupy. Kupiłam sobie marynarkę - czy może żakiecik, nie wiem jak go sklasyfikować.  W każdym razie taki w odrobinę militarnym stylu. Bardzo mi się podoba i dzięki niemu nie będę tak marznąc na zajęciach haha. W ramach podnoszenia morali - zakupiłam też króciutkie spodenki, do noszenia po domku.Są tak krótkie, że odsłaniają mi część pupy :P Ale chodzi mi głównie o to, żeby się na nowo poczuć ładną, seksowną dziewczyną. A chodząc po domu w powyciąganych dresach, nie dojdę do tego.... Po całym dniu w brudnych dresach, nie chciało mi się nawet na wieczór uczesać jakoś czy umalować.... trzeba to zmienić. Prawda?

W dzień nagotowałam ogromny gar zupy. Mówię Wam jak dla wojska po prostu hahah. A to dlatego, że moi dziadkowi się pochorowali, na cmentarzach stojąc na wszystkich świętych, i jak zaszłam do nich w piątek, to aż mi szkoda było dziadka strasznie:( gorączkę miał taką wysoką, że aż cały czerwony był na buzi. Babcia troche lepiej się trzymała - ale tez przeziębiona. W piątek , nagotowałam więc więcej kotletów mielonych i ziemniaków, a wczoraj zupy., i dokarmiam te swoje kochane chore dziadki. Zupę, to ugotowałam taka akurat po raz pierwszy. I bardzo wszystkim smakowała:) to było coś na kształt barszczu ukraińskiego. Użyłam: buraczków, fasoli białej, marchewki, kapusty białej, selera, ziemniaków, pietruszki. Ugotowałam w wywarze z kurczaczka i zabieliłam śmietaną. Ah, no i nawet octu trochę dodałam. Smak wyjątkowy powiem Wam, będę ją częściej gotować:)

Wieczorem - zasiadłam tez do nauki. Chociaż mam tydzień wolnego teraz, to postanowiłam pisać moje referaty na poszczególne przedmioty (zadali nam 5 różnych ). Dwa już napisałam. Wczoraj siedziałam nad trzecim. Napisałam 2,5 strony, czyli połowę tego, co ode mnie wymagają na logistykę międzynarodową. Dzisiaj dopisze resztę - a dalsza częśc to mają już być badania ankietowe, więc jeszcze muszą poczekać, aż dostaniemy w końcu określone wymogi. A jak skończę to - to zasiądę dziś do pracy magisterskiej mojej wstrętnej haha. Wstrętnej - bo już rok nad nią pracuje ponad, i mam juz dosyć tego tematu. Chciałabym coś nowego, świeżego haha:) Marzenia ściętej głowy.

Dzisiaj planuję może usmażyć racuchy z jabłkami.... Jakoś mam ochotę :) ale nie wiem, zobaczę. Ah, no i dzisiaj się zważyłam. Waga pokazała 57,4 kg. Czyli jest jak mówiłam, dwa kilogramy przytyłam. Masakra.... ale ginekolog mi powiedział, że to pewnie przez zanik okresu, bo mój organizm szaleje - nie ma ani okresu, ani ciąży i hormony sfiksowały. Ciekawe czy jak przyjdzie miesiączka to coś spadnie. Jak nie, to będę zła:( Tym bardziej, że na ulotce moich tabletek, jako skutek uboczny CZĘSTY widnieje przybieranie na wadze. eh.


Znalazłam jeszcze kilka zdjęć, które robiłam, a wam nie pokazałam. Proszę, oto one:

- chlebek razowy z pasztetem drobiowym, papryczka chili, papryka czerwona.


-kabaczek. Z mięsem mielonym z indyka - zmieszanym ze słoiczkiem leczo. Pyszny wyszedł:)



- chlebek razowy z twarogiem chudym. Smażone jabłka z cynamonem. mmm



- a tutaj praktycznie to samo, z tym że, jabłka pieczone w piekarniku, z imbirem, miodem i cynamonem. Jeszcze lepsze były:)



- płatki branflakes z mlekiem 1,5%, jabłko.



- a tutaj, zrobiłam surówkę z pora z jogurtem naturalnym. No plus oczywiście sok z cytryny, marchewka, pietruszka. Bomba:)



-kotleciki mielona z mięsa indyczego, surówka z pora, ziemniaki gotowane.



- płatni filigranki z mlekiem 1,5%, kawa z mlekiem w moim kubeczku:)



Pieczone jabłko i dynia, z cynamonem i imbirem:)



- surówka z jabłka i marchewki:) mój częsty gość w jadłospisie:)



-tosty z wędliną i ogórkami, zrobionymi do słoiczków - sałatka szwedzka.



- krupnik maminy:)





Menu z dzisiaj:

- kanapki z wędliną, plaster sera żółtego, pomidor, papryczka chili.Herbata zielona:)



Resztę dodam wieczorem, jeśli będę miała chwilkę:)
Buziaki Kochane,
spokojnej niedzieli!

5 listopada 2010 , Komentarze (13)

Hej Kochane:)

Jam Wam minął wczorajszy dzień?  Ja wróciłam do domu taka wyczerpana, że szok. trafił mi się jakiś zakichany autobus, który zamiast 2 godzin i 20 minut, jechał 3 pełne godziny!  kręgosłup mnie bolał, ledwo już wyrabiałam. A potem wieczorem - tak mnie zaczęły boleć żylaki. Normalnie jakby mi je ktoś na żywca wyrywał z nóg :( auć :( Dzisiaj już jest lepiej. Już aż tak nie boli.   Za to mam bół głowy haha - ale to już na pewno z winy pogody. Strasznie lało u mnie od rana, jak zaprowadziłam braciszka do przedszkola, to musiałam go tam przebrać, bo przemokliśmy do suchej nitki!  Dobrze, że ma fajną przedszkolankę, powiedziała, żeby mu nowych spodenek nie przynosić, a ona zrobi im najpierw WF,i w tym czasie jego ubranka powiesi na grzejnikach to same wyschną. Miło z jej strony.

Dzisiaj  - o ile przestanie padać, to pójdę sobie pobiegać, jeszcze w tym tygodniu nie biegałam, wstyd.... ale miałam tyle na głowie - ginekolog, morfologia, zamawiani leku (bo nie było ich u mnie w mieście, poza tym włamać mi się chcieli do piwnicy - cała kłódka pokiereszowana, musiałam ją dodatkowo przemeblować i zabezpieczyć.....eh.). A jakby nie przestało padać, to aerobik sobie włączę na płycie.


Wczoraj wieczorem, zdążyłam jeszcze polakierować nowe aniołki. Spójrzcie:





Jeszcze zrobię im kokardki, z kolorowych wstążeczek.

Obiecałam Wam pare zdjęć moich posiłków, proszę:

 - kapusta kiszona na gorąco z jabłkiem


- bułka wiejska, z serem żółtym, wędliną, pomidorem, pieprzem cytrynowym, papryką zieloną.



- płatki branflakes, smażone jabłko z cynamonem i imbirem, mleko 1,5% - pycha i świetnie rozgrzewa:)



- bułka wiejska, z pasztetem drobiowym, pomidorem, ogórkiem, papryka zielona.



- bułka wiejska, serek wiejski light, dżem śliwkowo - czekoladowy własnej roboty, jabłko antonówka.



- chleb razowy, wędlina, ogórek zielony, jajko w koszulce.



- gotowana kasza jęczmienna zmieszana z gryczaną, zapiekane jabłka i zapiekana cukinia.



- chleb razowy, wędlina, pomidor, serek pleśniowy z borowikami, jabłko.



- gotowana kasza gryczana zmieszana z jęczmienną, 3 kotleciki drobiowe (same mięso z ziołami i przyprawami, bez panierki i nawet bez jajka), podsmażana cebulka, grzyby w pomidorowym sosie, własnej roboty (robiłam je do słoików) BOSKIE!!



- moje grzybki:) tu akurat opieńki w sosie pomidorowym.



- wczorajsza kolacja: pieczone jabłka z miodem, bakaliami i cynamonem. Kocham je....



- a tu już menu z dziś:)  I śniadanie: kanapki z serkiem wiejskim, dżemem śliwkowo czekoladowym i jabłko.



- II śniadanie: jabłko świeże z płatkami branflakes i mlekiem 1,5%., cynamon.



- a teraz dopijamy kawki moje drogie, i bierzemy się do roboty:) haha.




Buziaki słoneczka!
Maryśka.

3 listopada 2010 , Komentarze (6)

Cześć Kochane!

Jak Wam minął dzień?  mi bardzo szybko. Rano miałam dwa wykłady.... potem posprzątałam w akademiku nasz pokoik łazienkę ( bo moja kolej).  Okropnie bolała mnie potem głowa, więc zdrzemnęłam się godzinkę potem. A jak wstałam, to coś zjadłam i wzięłam się za naukę. Spakowałam się też już do domku - bo jutro jadę do siebie, po zajęciach :) I wiecie....będę miała tydzięn wolnego najprawdopodobniej, haha. Oby się potwierdziłymoje oczekiwania.... było by super posiedzieć tak dłużej w domku:) Prawda?:)

Fizycznie czuję się teraz w miarę. Już mam swoje tabletki. Nazywają się Artizia.  Próbowałam znaleźć na ich temat jakieś opinie, i nic. zero. Pani w aptece powiedziała mojemu narzeczonemu, (bo on dziś wykupywał mi receptę), że to jakaś nowość w ogóle. I nawet tyle nie miała opakowań, co przepisał mi lekarz. jutro mam się zgłosić po trzecie pudełko. Mam nadzieję,że nie dadzą mi mocno w kość..... muszę też iść na morfologię. Może uda mi się jeszcze jutro skombinować skierowanie, to od razu w piątek bym zrobiła - a jak nie, to wykorzystam na to wolny tydzień następny.

zastanawiam się, nad pójściem do fryzjera... jakąś mam chętkę na zmianę.....ale może mi się odwidzi i tylko pofarbuję? mam już dość długie włosy. Sięgają mi z tyłu łopatek. Chyba szkoda je ściąć nie? Ostatnio nawet chce mi się je czasem jakoś ładnie uczesać hahaha

Dzwoniła do mnie mama....ze już mój piesek za mną tęskni.... podobno, w okolicach środy - czwartku, ona już mnie tak wyczekuje,że nie chce jeść. Moja słodka kudłata kulka....

 Mój jadłospis z dzisiaj:
-śniadanie: 4 kromki chleba razowego, z odrobiną masła, sałatą, polędwicą, 2 małe jabłka.

- II śniadanie: płatki (mieszanka filigranek, pszenno ryżowych - z lidla, branflakes), mleko 2%, 2 małe jabłka.

- obiad: WIEM, ŻE NIEZDROWY,ale miałam chęć:)  zupka chińska warzywna z kurczakiem ( Soba, bodajże nazwa), bardzo dobra swoją drogą. jak zrobiłam to aż się zdziwiłam, że tak koperkiem pachniało:) , 2 kromki razowca z polędwicą.

- kolacja: pomarańcz, serek wiejski z cynamonem, mała marchewka tarkowana z jabłkiem.

Strasznie dużo jabłek ostatnio jem. Ale mowie wam, że nie mogę się powstrzymać, mam swoje z działki jeszcze, kocham je po prostu! Słodko winne......twarde, ale soczyste....bomba

Buziaki słoneczka!
Maryśka!

2 listopada 2010 , Komentarze (5)

Cześć Kochane!

Wiem, że długo nie pisałam. Nie było w sumie sporo,wiem. Ale czytałam Was. Czasem coś nabazgrałąm w komentarzu czy na forum.
 (Luikuś, kochana, żyję jak widać. Dziękuję za troskę - i ps. widziałam Twoje piękne zdjęcia:)

Nie pisałam. Bo potrzebowałam czasu dla samej siebie. Musiałam dojść ze sobą do ładu. Miałam mega wielki dołek. I fizyczny. I psychiczny. Zwaliło się trochę za wiele problemów na mnie. Nie chcę się w nie zagłębiać, bo nie o to mi chodzi, ale teraz czuję się już znacznie lepiej. Nie chcę załamywać. Szkoda czasu .....prawda?

Powiem Wam. Że byłam u lekarza..... dziś. Dopiero dziś. wiem....dałam ciała z tym zwlekaniem.... lekarz też mi to dzisiaj uświadamiał. W każdym razie przebadał mnie i doszedł do wniosku, że zanik okresu jest skutkiem odchudzania. Ostatni miałam w lipcu :( Od tego czasu czuję się gruba. napuchnięta. wstrętna. Powiedział, że to też w dużej mierze hormony - bo organizm nie radzi sobie z utratą miesiączki w tym wieku.      Zakazał mi się odchudzać dalej ( nie pomagało tłumaczenie, że JUŻ się nie odchudzam). Dostałam też tabletki hormonalne, które mają wywołać miesiączkę. Są one jednocześnie tabletkami antykoncepcyjnymi - przez co mają mi wyregulować na nowo przywołaną ( mam nadzieję...) miesiączkę.    Ostrzegł mnie, że są dość " mocnymi" tabletkami. Ale przez 3 miesiące muszę je brać, bo na słabszej dawce hormonu miesiączka może nie wrócić. A nie ma jej już ponad 3 miesiące i nie można zwlekać.... Mam nadzieję, że za miesiąc będę już miała okres..... może poczuję się lepiej.
A pod koniec tygodnia idę na morfologię krwi - minął czas przyjmowania dużej dawki żelaza. Trzeba sprawdzić czy wychodzę z anemii. Oby i tu wyniku się poprawiły.

A co na mojej magisterce?  otóż bardzo dobrze w zasadzie. Mam masę nauki - co mnie bardzo cieszy. Lubię być edukacyjnie zajęta. co prawda mam też zajęcia z jednym nadętym dupkiem - ale takie sytuacje też mnie motywują. W głowie rodzi się myśl - nie dam się! nie dam mu satysfakcji! nauczę się tego! no i staram się jak mogę.

A co do diety - no kurczę. Przez ten brak okresu, jak pisałam, czuję się jak bania. I co gorsza, ze 2 - 3 kg jestem cięższa niż byłam. ważę jakieś 57,5 - 58kg.  Będę musiała ten balast zrzucić. Ale nie zamierzam obniżać mocno kalorii - bo mnie lekarze zabiją. Pomalutku - i więcej sportu dołożę. bo teraz biegam jakieś 2 ,czasem 3 razy w tyg. To będzie teraz 3 razy i może trochę dłużej. Dobrze kombinuję?jak sądzicie?   ( mam tez parę zdjęć moich posiłków, wkleję Wam przy okazji - bo zostawiłam aparat w domu.....)

No to tak na szybko....to chyba tyle chciałam Wam napisać.
Tęskniłam za kontaktem z Wami, kochane Moje!
Buziaki!
Maryśka.




6 października 2010 , Komentarze (9)

Co tam u Was?


Wiem, że źle zrobiłam, nie idąc do lekarza, pójdę, obiecuję. Wiecie .... sama nie wiem czego się boję. Tego, że może usłyszę coś niedobrego na temat swojego zdrowia.... a z drugiej strony, może tego,ze oba testy ciążowe .... hm.... "dały ciała"?    tyle myśli na raz mam, w tym temacie...że szok.

Wczoraj, przyjechałam do mojego studenckiego miasta. rozpakowałam się już w akademiku i poznałam nową współlokatorkę, bardzo miła dziewczyna. myślę , że się dogadamy. Zwłaszcza, że mnie - więcej nie ma , niż jestem w akademiku haha. Wczoraj wybrałam się tez wieczorem z moimi koleżankami na starówkę, na piwo. Pogadałyśmy sobie, o wakacjach..... o tym co się działo itp....ładnych pare godzin :) Wypiłam tylko jedno piwo, nie jadłam nic więcej po kolacji, więc nie wyrzucam sobie tego. W przyszłym tygodniu zaplanowałyśmy wyjście do teatru. Udało mi się je namówić.....bo one, jak większość ludzi teraz - wolą kino....to ja jestem jakaś podobno dziwna, bo uwielbiam chodzić do teatru:) Ta atmosfera.... kontakt z ludźmi, uwielbiam

Miałam tez już seminarium, i dwa zajęcia. Mój promotor sobie wymyślił, ze mamy mieć gotowe prace do końca stycznia, haha, dobry jest :P  Ale a sobie obiecałam, że przynajmiej spróbuję, połowę jakby nie było,już mam.  i to wg mnie, tą gorszą część, bo czysto teoretyczną, teraz będę liczyć liczyć liczyć i wnioskować :) A na zajęciach - no nuda w zasadzie, miałam już zajęcia z tymi ludźmi, jakoś mnie nie zachwycali. Choć sama tematyka przedmiotów jest fajna - logistyka i przedsiębiorstwo w gospodarce globalnej. Może się jeszcze rozkręca i coś ciekawego nam przekażą:)

Z samym jedzeniem - spoko. Nie rzucam się na posiłki, faza ciągłego głodu już mi chyba minęła. Teraz w akademiku, oczywiście mniej gotuje,bo tu zwyczajnie nie mam takich komfortowych warunków jak w domu, ale nawiozłam tu sporo słoików, które robiłam, dam sobie radę:) Stwierdziłam tylko , że musze podumac nad jakimiś nie absorbującymi pomysłami na białkowe kolacje tutaj.

No dobra, póki co,dziś mam dzień wolny, bo mamy oficjalną inauguracje roku, wypiję kawkę, i idę do biblioteki, poszperać, poszukać jakichś nowości do mojej pracy :) Lubie chodzić do biblioteki..... Takie mole książkowe jak ja, świetnie się tam czują, haha. Szkoda, że w takiej typowej akademickiej bibliotece, jest mało książek "do poczytania",a el to nic, wypożyczę w domu, bo już ta która wzięłam ze sobą, skończyłam w autobusie wczoraj haha.

Buziaki Kochane!

Marysia!

4 października 2010 , Komentarze (6)

Hej kochane!
Jak wam minął dzień?

U mnie słabo. Nie poszłam do lekarza.... Sama nie wiem dlaczego.... wynalazłam sobie milion spraw "ważniejszych" do zrobienia. Przyniosłam z piwnicy zimowe ubrania i buty, wyniosłam letnie . Wyczesałam psa. Pofarbowałam sobie włosy. Spakowałam się, bo rano jadę do miasta, gdzie rozpoczynam już ostatni rok studiów -czas pomieszkać troszkę w akademiku..... ugotowałam obiad..... pomagałam mamie sprzątać...... poprasowałam..... potem stwierdziłam , że już za późno żeby iśc..... i nie poszłam.

Pokłóciłam się o to oczywiście z moim lubym. Stwierdził, że jestem głupia. I w sumie miał rację. Nie wiem, czy to ze strachu, czy ze wstydu czy z jakichś innych pobudek - ale pokpiłam sprawę. Do domu wracam w czwartek wieczorem, więc w piątek, pewnie już zostanę siłą zaprowadzona do lekarza.....  Eh cholera.

Dietkowo - no niby okej.Nie liczę kalorii dalej. obstawiam - na oko. Oprócz tego okropnego wrażenia, że tyje, że rośnie mi brzuch, to wszystko byłoby ok.

Dzisiaj upiekłam sobie kabaczka na obiad. Nadziewając go mielonym mięsem drobiowym , ryżem i grzybami leśnymi. Pycha. Chyba najlepsza wersja, jaką robiłam.

Buziaki!

3 października 2010 , Komentarze (9)

hej moje kochane!!

 słuchajcie, zgodnie z waszymi radami..... powtórzyłam test ciążowy....ostatni robiłam około 2 tygodnie temu. Co prawda nie zrobiłam go rano, a po południu, no ale skoro okresu już nie mam miesiąc, to pora dnia nie wiele zmienia.... stężenie hormonów powinno być wyczuwalne bez najmniejszych przeszkód. a jednak..... test wyszedł ujemny. Nie jestem więc w ciąży.....a okresu nie ma dalej..... jutro idę do lekarza.....bo już mnie szlag trafia.... Ale tak cholernie się boje iśc do tego lekarza, że szok. zacznie mi truć, że to pewnie, przez odchudzanie.....i nie przyjmie do wiadomości, że ja się już przecież od długiego czasu nie odchudzam.
 
Dzisiaj miałam jakiś słabszy dzień. Długo spałam. Nic konstruktywnego nie robiłam. Nie ćwiczyłam. Za dużo też zjadłam. Byłam na przyjęciu urodzinowym - kinderparty siostry ciotecznej.  Nic mi się nie chce generalnie.

Teraz zrobię sobie herbaty z imbirem i walne się  z książką do łóżka chyba.

Pa kochane!

2 października 2010 , Komentarze (18)

Jeeeeeejku! jak ten czas leci?prawda?? już skończyłam pracować..... wczoraj ostatni raz byłam w pracy..... a we wtorek, jadę już na uczelnię. oh. koniec wakacji. czas do roboty..... czas zdobyć magistra. został mi ten jeden ostatni rok....

Przez ostatnich parę dni wiele się w sumie działo. Mój Luby....postanowił ułatwić mi życie.... i kupił mi w prezencie laptopa. Stwierdził, że to :przedwczesny: prezent urodzinowy:) Jak ma mi on ułatwić życie? Otóz tak właśnie, że nie będę musiała wozić komputera, z miasta gdzie studiuję, do miasta gdzie mieszkam na co dzień - a jeżdżę na weekendy co tydzień do domu, więc zawsze narzekam, że mi ciężko, że mi ramiona wysiadają..... teraz jeden zostanie w domu, drugi w akademiku:) Przy okazji - skończyła m isię umowa na telefon, i mam nowy i cholera muszę się uczyć jak dziecko, jak się poruszać na windows 'ie 7 i jak obsłużyć telefon haha:) jestem informatycznym niedorozwojem, więc nie jest lekko, hahaha:)

Co do mojej diety - kochane, nie liczę już kalorii. Nie przytyłam, wg wagi mechanicznej, bo automatyczna się na mnie wypięła, zmiana baterii też nie pomaga. Nie włącza się. Działą kiedy chce. Ważę 55 kg. Choć czuję się na minimum 100 - bo mam wieeeeeeeeeelki brzuch, brak okresu pewnie się do tego przyczynia.....w poniedziałek idę do lekarza, bo już nie wyrabiam ..... Sądzicie, że powinnam iść? co mam jej powiedzieć?   już się nie odchudzam, ale okresu i tak nie ma? eh.... No nie ma go już....hm..... miesiąc ? :((((((

Byłam na zakupach w tym tygodniu .... kupiłam sobie trochę ciuchów na tą naszą pseudo jesień, bo ja się czuję jakbyśmy już jesień mieli. Noszę: podkoszulek, bluzkę z długim rękawem, bluzę, kurtkę i rękawiczki już nawet - i marznę!!!   czy o tym też powinnam powiedzieć lekarzowi?  bo koleżanka z pracy mi powiedziała, że to już chyba nie tyle objaw anemii co problemy z krążeniem.... sama nie wiem.


A tutaj macie parę zdjęć z moich posiłków:

- chleb razowy z dżemem czekoladowym ze śliwek, musem jabłkowym, jogobella, herbata.



-kanapki z wędliną papryczką chili, papryka zielona i gotowana dynia.



- zupa działkowa. (kapusta, marchewka, koperek, ziemniaki, cebula, pietruszka, seler)


- chleb razowy z wędliną, papryczka chili, papryka zielona.



-bułki sojowe małe, jajecznica z : cebulą, papryczką chili, dynią, pieprzem, cukrem, solą.



- chleb razowy z pieczenią drobiową, mandarynka.



- sucharki, opieńki duszone z cebulą.



-chleb razowy z musztardą francuską, papryka czerwona, serek wiejski.



Niom. Wiecie co...na tvn style, wczoraj był program, coś w stylu: wiem co jem, czy jakoś tak. I był odcinek o chlebie, o pieczywie tak ogólnie., Kurde....od tego momentu pilnuję się bardziej co jem. Żadnego sztucznego - razowo podobnego pieczywa. Tylko zdrowe razowe pieczywo. Cholera, nie wiedziałam, że w tych bułkach które jem, jest rakotwórczy karmelopodobny barwnik :/   Kurde, że też nawet na chlebie nas trują. Bo na bułkach, to tak...spodziewałam się, w końcu jak coś, co ma ciemną skórkę, typowo razową, może być takie bielusieńkie w środku? Razowy chlebku------------- aj low ju   Was też aj low ju :*:*


aaaaaa i zapomniałabym!!   zaczęłam śniadaniowe pieczywo smarować odrobiną masła. Tłuszczyk zbieram moje słonka!!   może to mi pomoże z tym okresem trochę. ? no i moje witaminki z papryk rano będą się  lepiej wchłaniać:)
Buziaki moje słonka!!
PA:*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.