Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Grupy

Sylwetka

Obecna Obecna sylwetka

O mnie

TwardaJA ----> no bo Twarda jestem Ja;) kto ma dać radę, jak nie ja? :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 96325
Komentarzy: 1314
Założony: 20 czerwca 2010
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
TwardaJa

kobieta, 37 lat,

163 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 września 2011 , Komentarze (10)

Hej!

Jezus.....jak ten czas leci..... Wiem, że długo się nie odzywałam, ale czytałam was przynajmniej co 2-3 dni.  Sama nie mam za bardzo czasu i siły na pisanie, ani wklejanie fotek, chociaż trochę tego jedzonka się nazbierało. może w weekend znajdę chwilę....

Co u mnie?  Dużo!

Po tym weselu o którym wam pisałam ,postanowiłam popracować nad swoim związkiem - no i cóż, pomału ale widzę postępy. mój luby zaczął się bardziej starać - zrobiliśmy jego pokój bardziej pod moje gusta - znowu są firanki i będą zasłony jak tylko je przerobię, zakupiliśmy szafkę dla mnie, dywanik... robi się coraz przytulniej, poza tym, powiedziałam mu, że jest egoista - i niech w końcu dostrzeże, że jest jedynym facetem w domu i powinien pomagać! no to zrobiony zlew, uszczelnione okno, naprawione łózko jego mamy.....tak trzymać! pomału może się nauczy, co nie? poza tym , zaczęliśmy spędzać razem więcej czasu - a nie obok siebie. Zabieramy nawet często ze sobą moich małych braci - ostatnie dwa weekendy spędziliśmy w lesie na grzybach:) miło było. AAAAAaaaa ile opieniek i podgrzybków znaleźliśmy haha, już słoiczki zrobione.

Poza tym - ogarniałam działkę - ostatnie ogórki ( do słoików), buraki (do słoików), cukinie (na leczo do słoików), maliny ( na dżem i do słoików)  teraz jeszcze są jabłuszka, ale z mojej ulubionej jabłonki więc nie pójdą do słoika - sama wszystko zjem hahaha:)

w pracy -   powiedzmy,m że się chyba przyzwyczaiłam  - coraz mniej jest takich sytuacji - kiedy na prawdę się wkurzam, albo denerwuję. staram się nie brać do siebie tak wszystkiego. szkoda nerwów. szkoda zdrowia.  Ale w między czasie i tak rozsyłam CV w inne miejsca. Mam nadzieję, że na spokojnie coś mi się jednak uda znaleźć lepszego. Ale póki co, to w tej pracv staram się dawać z siebie wszystko - nie zawsze to doceniają, ale cóż.... nie ma lekko.

wieczory spędzam na czytaniu książek. Teraz kończę sagę "Domu nocy". taka może bardziej dla nastolatek - ale mi się podoba. taka na dobranoc, haah. Znowu zaczął się dla mnie okres ciągłego chorowania - w zeszłym tygodniu w pracy myślałam, że umrę, mięśnie mnie bolały, głowa, gardło...... ale wieczorem zaaplikowałam sobie kurację szokową i na drugi dzień został ból gardła, który mi towarzyszy do dziś - bo wczoraj byłam wieczorem biegać. a powietrze jednak już zimnawe.....  Ale muszę się ruszać, bo ze 2 kilo jak nic mi przybyło.   Doskonale wiem od czego - bo ostatnimi czasy - pojawiły się u mnie:szalone piątki urozmaicone SZALONYMI SOBOTAMI.    a na ruch czasu mam znacznie mniej, więc boczki mi urosły. ale to nic. już się za nie wzięłam. Bieganko, brzuszki , hula hop, odpadną piątki szalone- na rzecz sobót, i wszystko wróci do normy.

w ten weekend moja chrześniaczka ma 8 urodziny. Nie wiem co jej kupić - chciałam Pet Shopa, ale ma ich już mnóstwo - a w dodatku wydaję mi się, że jest już chyba ciut za duża na takie zabawki, sama nie wiem co zrobić..... ja najchętniej kupiłabym jej jakiś zestaw farb , paletę, i jakieś obrazki - do ćwiczenia malowania- takie specjalne, albo pastele - do rysowania, bo podobały się jej moje..... sama nie wiem co zrobić...... : /

no nic kochane, to tak na szybko wszystko już, może w weekend napiszę.

Teraz spadać wykąpać się i spać, bo o 5.50 codziennie wstaję...... a dziś jak wyszłam z domu o 6.40 to wróciłam o 18.00, padam na twarz.....

Buziaki,
Maryśka!


29 sierpnia 2011 , Komentarze (7)

cześć dziewczyny!

wiele się dzieje ostatnio...  w pracy -jako tako. wkurzają mnie dalej - dyrektorstwo ma na prawdę pod sufitem nieźle powalone..... wyobraźcie sobie ostatnio co przeżyłam:  w poniedziałek przychodzi pan prezes. i mówi do mnie: "będą do mnie przychodzić oferty na maila, proszę je wydrukować i położyć u mnie na biurku"  , myślę sobie: no spoko spoko, ale na maila to dziennie kilkadziesiąt wiadomości przychodzi,więc dopytuję: ale z jakich firm panie prezesie?   on:  " nie pamiętam nazw"    ja: to może chociaż z jakiej branży te oferty?  on: z nieruchomości. myślę sobie: huk, jakoś sobie dam radę.....no i tak dni mijały, oferty się nie pojawiły....i pyta się mnie w piątek: wydrukowała mi pani te maile?   mówię, że nie bp nie przyszły:  no jak to? to fatalnie!   i dzwoni do dyrektorka (tego co mnie tak wkurza) i ustalają, że jeden taki mail przyszedł: bo go dyrektorek widział. no cholera, ale gdzie?skoro ja przekopałam całą skrzynkę i nic nie widziałam! no i co się okazało?   że znalazłam tego maila, ale cholera jasna przyszedł w zeszłym tygodniu!!!!!!!!!!!! to po cholere mi mówi w poniedziałek : ŻE BĘĘĘDĄĄĄ PRZYCHODZIĆ?   czasu przyszłego w szkole nie miał do cholery?!   a potem  chodził po firmie i robił ze mnie debilkę, która wiadomości nie może odebrać i wydrukować.... teksty w stylu: a przyzła do mnie jakas wiadomość? nie? ale jest pani pewna?  normalnie banda palantów.....

W życiu co poza tym? byłam w tą sobotę na weselu u mojej przyjaciółki. ponad 200 km mieliśmy do przejechania... ale wybawiłam się cudownie. ślub i wesele jak z bajki, tańcowałam do 4 tej rano! gardło mnie boli od śpiewania, nogi od tańczenia, dobrze, że dziś wzięłam sobie wolne w pracy..... w ogóle, to jak sobie popatrzyłam na moją pannę młodą i jej męża, to mnie tak naszły myśli, że ja w porównaniu do nich to strasznie niedojrzała jestem.... nie potrafiłabym wziąć już ślubu, zamieszkać tak do końca sama z lubym....  w ogóle to zaczełam się zastanawiać, czy moj luby to się nadaje do takiego życia - jest rozrzutny, obrażalski, leniwy - nie wiem kurde, tyle myśli mi się zakłębiło w głowie.... kocham go,ale czy on się nadaje na męża? to nie wiem.... taka się poczułam rozbita po tym weselu mocno.... prosiłam , żeby tyle nie pił, bo mało jadł, a drogą też byliśmy zmęczeni - no ale po co mnie słuchać przecież, i w sumie już przed pólnocą spał w pokoju,..... a ja sama bawiłam się do rana.... patrzyłam tak wtedy na parę młodą, jak się cudnie razem bawią, jacy są siebie pewni.... kurczę, czy ja wymyślam? rozumiecie o czym mówię?   raptem się okazuje, że ja wcale taka pewna nie jestem....nie wiem czy bym sobie poradziła.... on się czasem zachowuje jak duży dzieciak,a  ponieważ to jedynak - to duży rozpieszczony dzieciak.... a ja mam inny charakter.... ciągle coś robię, nie lubię siedzieć całymi dniami w domu, jak mam cos do zrobienia ,to to robię, a nie odkładam na święte nigdy (ostatnio ma zacieki pod oknem, bo się cement wykruszył od strony podwórka i wda sie wlewa do pokoju, bo nieszczelnie pod oknem przez to - i prosiłam,żeby się tym zajął, to nie potrafi, to za ciężko, to nie teraz.....) szlag mnie trafia.....  poczułam się strasznie rozbita.... nie wiem sama co myśleć.... co czuć :(

tak refleksyjnie was pożegnam - idę teraz na zakupy.... na miasto, skorzystam z dnia wolnego od pracy....

pa.
maryśka.

7 sierpnia 2011 , Komentarze (7)

hej kochane!

Co u was? wszystkie się dobrze trzymacie mama taka szczerą nadzieję:)

A ja? ja pracuję minął już miesiąc i tydzień. radze sobie coraz sprawniej. staram się nie popełniać błędów, ale wiadomo jak to wychodzi - raz ok, raz coś schrzanię.... Ale staram się - to chyba najważniejsze. nie wiem co będzie po moim stażu - bo atmosfera bywa tak potwornie zmienna - że można tam dostać białej gorączki! raz wszystko ok, a potem ten "dupek" znowu się na mnie wyżywa, albo w ogóle nie odzywa, nawet przechodząc obok, jakbym trędowata była.... Masakra pod tym względem


Moje zdrowie - słuchajcie , ten stres się na mnie odbija okropnie, wyobraźcie sobie, że okres - nawet przy braniu hormonów - spóźnił mi się cały dzień ( do tej pory zawsze było na drugi dzień po odstawieniu tabletek), a jak przychodzi już - to jest tak "ubogi" , że sama nie wiem co zrobić. poprosiłam ciocię, żeby mi załatwiła wizytę u innego ginekologa :/ cholera.... ten uważał, że wszystko gra - nie zrobił mi nawet badań hormonów....        ogólnie kondycję staram się utrzymać. biegam dwa razy w tygodniu a w jeden dzień ćwiczę w domku - stepper, hula hop itp.  więc trzy dni ćwiczę w tygodniu. staram się dużo chodzić też.   ale w pozostałe dni mam też inne zajęcia - ostatnio np robiłam już przetwory w domku - z cukinii. 10 słoików dżemu - 5: z aromatem brzoskwiniowo waniliowym, i 5: z aromatem pomarańczowo - rumowym. A resztę cukinii przerobiłam na leczo i sos, słodki do mięs:)   pyyyyycha:)  a cukinii mam jeszcze mnóstwo na działce, musi tylko dojrzeć - więc będę robić dalej.

Byłam też w sobotę na grzybach z Lubym i braćmi. nazbieraliśmy trochę grzybków - w tym baaardzo dużo kurek:) też będę przetworki:)    a w przyszły weekend, jak pogoda dopiszę, to chciałabym zabrać moich mężczyzn pod namiot:) tak w piątek, sobotę - i niedzielę wrócić:) wydaję mi się , że by mieli radochę - nad jeziorem, można ryby łapać, a oni uwielbiają, grzybów byśmy nazbierali, jagód, ognisko zrobili:)  już się nie mogę doczekać:)


Co u mnie poza tym?  moja ciocia wyjechała na wakacje z córką, więc mam na przechowaniu ich chomika i rybkę, no i latam podlewać kwiatuchy. więc obowiązków troszkę więcej. Jak moja waga?   przed okresem pokazała 57, 6.  gdyby więc odjąć zgromadzoną jak zwykle przedokresową wodę, to waga stoi w miejscu 56 kg z groszami. no i dobrze, ostatnio stwierdziłam , że chyba najlepiej się czuję z ta wagą. Mam tyłek, trochę piersi, a nie wystają mi kości obojczykowe jak wcześniej, i nikt mnie nie pyta co chwila:  dobrze się czujesz?nie jesteś chora? nie jesteś za chuda? jesz coś? itp" .


Tu macie trochę zdjęć mojego jedzonka.

- obiad: rosół



obiad: ziemniaki, gulasz, ogórki tarkowane małosolne, pomidorki malinowe z działki i koperek



śniadanie: kanapki



obiad: ziemniaki smażone, koperek, kotleciki z mortadeli drobiowej, surówka



śniadanie: kanapki



- kawa z mlekiem w moim kubeczku:)



obiad: fasolka, ziemniaki, surówka, kotlet schabowy smażony bez tłuszczu w otrębach pszennych



śniadanie: kanapki



obiad: warzywa na patelnię, paluszki rybne, pomidor



kolacja: fasolka szparagowa z masłem i bułką tartą.



jabłuszko z działki, papierówka.



obiad: ziemniaki i bigos z młodej kapusty



kolacja: jabłko i serek wiejski



śniadanie: kanapki



obiad: warzywa na patelnię z ryżem, dwa jajka sadzone, pomidor z jogurtem greckim light



kolacja: serek wiejski, jabłko, winogrona





No to chyba na tyle, z tych bieżących spraw.

Zmykam się wyszykować na jutro - uprasuję ubranie itp.

Buziaki,
maryśka!

20 lipca 2011 , Komentarze (11)

hej kochane!

Cześć! co za czas....  słuchajcie.... w pracy - no cholera, czegoś takiego się nie spodziewałam....ostatni tydzień byłam sama - jak wam wspominałam. Jeden z dyrektorów się mnie czepia - któregoś dnia z łzami w oczach aż wracałam..... a na drugi dzień , palant, udaje, że nic się nie stało i odzywa się do mnie jak gdyby nigdy nic!   podobno ON TAK MA. i kazali mi się nim nie przejmować - ale już mam taki charakter - przejmuję się. staram się jak mogę. a już w drugim tygodniu drze się na mnie mordę. kurde no! to jest staż, a ja dopiero zaczynam. nie wiem co będzie laski.....

Czuję się źle fizycznie - od dwóch dni boli mnie brzuch - chyba żołądek... w nocy nie mogłam aż spać. w dodatku bolą mnie uszy. - chyba, złapałam jakieś zapalenie, albo mnie przewiało. staram się ćwiczyć ,pomimo, że po pracy bywam mega wykończona - no nie tyle fizycznie, co psychicznie:( biegałam w niedzielę, wtorek). dziś chciałam brzuszki porobić - ale boli mnie brzuch. nie dam rady - tak samo bolał mnie przed egzaminem magisterskim - może to ze stresu ? sama nie wiem.
nie wiem czy dobrze się teraz odżywiam. wstaje codziennie o 6.45. jem śniadanie jakieś pół godziny później. Potem w pracy o 11.00 dwa owoce zazwyczaj - dziś np banana i nektarynkę. o 14.00 piję activię do picia. obiad jem jak wrócę z pracy - około 16.30. kolacja. 19.30 - najczęściej teraz owoc i jogurt, ale bywa też parówka drobiowa (2 szt) i warzywa jakieś.   Nie jadłam nigdy 5ciu posiłków dziennie, nie wiem czy tak może być, jak sądzicie?

jutro- w supermarkecie, pojawiają się już rzeczy do szkoły. kupię bratu w prezencie piórnik z AUTA 2, jego ulubionej bajki:) aż się zachwycał, jak go w gazetce zobaczył, a idzie we wrześniu do pierwszej klasy - takiego malucha można rozpieszczać:)

dzisiaj znalazłam chwilę - poprasowałam, wyczesałam psa, pobawiłam się z chomikiem.... a teraz leżę i marzę o tabletce przeciwbólowej - ale burza za oknem, nie mam jak po nią wyjść..... czekam na poprawę pogody.


tu macie trochę moich zdjęć:

- II śniadanie: owoce



- obiad: kalafior i kotlety mielone



- śniadanie: kanapki



-obiad: pierogi i sałątka



- obiad: zupa fasolowa



- II śniadanie: owoce



- obiad: rosół



-obiad: naleśniki nadziewane, moją potrawką z fasolki szparagowej, dodałam do niej parówki drobiowe.





- śniadanie: bułki



- śniadanie: kleik z siemienia lnianego i otrębów



- obiad: naleśniki kakaowe z twarogiem i wiórkami kokosowymi (bez cukru) i śliwki hiszpańskie





-kolacja: jogurt , śliwki dwie i jabłko. jabłko mi się nie zmieściło:/



- a taki tort - sprezentowałam dziadkom, w podziękowaniu za to, że mi pomagali finansowo na studiach. poszłam do nich z butelką wina czerwonego i takim ciachem.sama upiekłam.





no nic, idę poleżeć. buziaki!

10 lipca 2011 , Komentarze (8)

Hej kochane!

Dzisiaj w końcu, choć na chwile, była piękna pogoda. Dzień spędziłam więc tak - jak lubię. Poranek dla mnie samej - śniadanie, kawka, czytanie, pofarbowałam też sobie włoski:) potem pojechałam z Lubym i rodzeństwem na plażę:) oni się kąpali, a ja pobrodziłam w odzie tylko- jak dla mnie, za słabo nagrzana jeszcze, haah. Odpoczęłam sobie - w końcu, pierwszy dzień, od kilku ostatnich - nie bolała mnie głowa. Po południu poszłam pobiegać, teraz robię paznokcie. potem prysznic i tv, i spać:)

Teraz przede mną wielkie wyzwanie. jestem trochę zestresowana, ale staram się nie nakręcać - żeby nie spanikować.   W mojej firmie, byłam dopiero 6 dni w pracy.   Ale dziewczyna, którą mam zastępować - poszła na urlop!!! od poniedziałku do piątku w tym tygodniu zostałam więc sama. sama muszę wszystko zrobić. wszystkiego dopilnować.  A mam taką małą praktykę ledwo sobie radziłam z tym wszystkim, mając ją pod ręką - a tu raptem zostałam sama.... nie czuję się pewnie - nic a nic. Mam nadzieję, że nic nie spieprzę. oby tak było..... tyle na głowie - mojej jednej pustej jeszcze głowie! co prawda, obiecała być pod telefonem, gdybym czegoś nie była pewna - ale to już nie to samo..... zresztą, zawracać człowiekowi głowę na urlopie - to też nie fer.

dwa dni teraz - piątek i sobotę, miałam imprezy wieczorami. ojjjjj przejadałam się i piwka poiłam. jeden dzień - to nawet bym do głowy nie brała, ale dwa - to przegięcie. Muszę się teraz pozbyć balastu - bo sie czuję wielka jak beczka, a w dodatku mam okres 2 dzień i to mi jeszcze bardziej podbija te okropne uczucie ciężkości. w ogóle dawno się nie ważyłam. a wydaje mi się , że przytyłam - tzn, tak ja się czuję, bo po ubraniach nie widzę różnicy.

No nic. Na razie znikam, skończę paznokcie, wyprasuję ciuchy do pracy....  Stres! oj stres!


Buziaki!



5 lipca 2011 , Komentarze (4)

Cześć!

Mam trzeci dzień pracy za sobą. Czuję się coraz swobodniej ze swoimi obowiązkami - ale jeszcze się mylę, stresuje  -czasem nawet niepotrzebnie, boję się ciągle - że coś spieprzę. Widzę, jak pracuje dziewczyna którą mam zastąpić  (4 lata tam pracuje) , jak się płynnie wszędzie porusza, wie co gdzie jest, gdzie skierować zainteresowane osoby i wogole.... A ja taki matołek. Na celowniku, bo wiadomo, że wszyscy teraz mi patrzą na ręce, czy sobie dam radę czy nie. Trochę nawet paranoicznie boję się - że spartolę coś poważnego. Albo w drugą stronę - nie poradzę sobie z jakimś mega banałem. Cały ten stres się oczywiście na mnie odbija - nie byłam nawet w toalecie od 2 dni..... czuję się jak balon, a w sobotę dostanę okres - więc nawet jak dwa balony  Jestem zmęczona - bo od dwóch dni, po pracy spędzałam po 2 godziny w przychodni lekarskiej - żeby zdobyć zaświadczenie lekarskie do pracy. Nie miałam kiedy odpocząć nawet. Teraz się umyłam - przebrałam w dres - bo jakoś mi zimno i włączyłam laptopa. Posiedzę trochę i pójdę spać.

Ja wiem, że to wygląda tak, że dostałam szansę - fajną, niezaprzeczalnie na pracę, a marudzę. Ale to wynika z tego, że ja nie jestem pewną siebie osobą. Nawet jeśli coś umiem dobrze - jak np język angielski  -to mówię, " no, dosyć znam".... muszę jakoś nad tym popracować....ale jak ?

W weekend planuję iść na zakupy. Kupić muszę jakieś balerinki czarne do pracy. bo moje obecne już mi się nadrywać dzisiaj zaczęły. Kupię też farbę do włosów i pofarbuję się.Bo nawet to, że mam odrosty - sprawia, że czuję się jeszcze mniej pewna siebie..... chodząc w pracy korytarzem - patrzę pod nogi :/

Eh. no nic, nie jęczę więcej....
Buziaki! maryśka.

2 lipca 2011 , Komentarze (7)

Cześć Dziewczyny!

Oh,ależ się u mnie działo, przez te ostatnie dni. Jestem wykończona, psychicznie i fizycznie.

Mówiłam wam,ze planowałam zarejestrować się w urzędzie, licząc  chociażby na staż.   Chcicłam to zrobić od razu po obronie, ale się pochorowałam i leżałam w domu. Potem w poniedziałek zadzwoniłam do dziekanatu - czy mi wystawi zaświadczenie, dopóki dyplomu nie ma, że mam stopień magistra, Powiedziała,że nie - ale że przygotuje mi podpisany na juro indeks, i mają go uznawać w urzędach. No to poczekałam do wtorku - wsiadłam w autobus i pojechałam 110 km w jedną stronę po indeks i  wróciłam do domu. W środę - zarejestrowałam się w urzędzie. Byłam wystraszona i zestresowana - bo pierwszy raz w takiej sytuacji byłam, wiadomo jakie miłe panie siedzą w urzędach..... No ale jak już dostałam te zaświadczenia, to poszłam do innego pokoiku od razu spytać o staż. Moja "opiekunka" z urzędu, miała jeden ciekawy - ale m igo sprzątnęli sprzed nosa 20 minut wcześniej - pech, prawda? wróciłam do domu podłamana..... a po 14.00 zadzwoniła do mnie ta opiekunka - i mówi, że dostała nową propozycję, na stanowisko sekretarki staż.  Kazała się stawić następnego dnia rano. Tak też zrobiłam, poszłam na rozmowę - i zostałam przyjęta! jestem na stażu - uczę się pracy na stanowisku sekretarki.

Potrzebowali stażystki, bo pani na tym stanowisku - jest w ciąży, ma mnie przyuczać cały lipiec. a potem iść na urlop, macierzynski. Z góry mam podpisane papiery na 5 miesięcy stażu,a potem na 5 miesięcy - już zatrudnienia na czas określony.

Wczoraj byłam pierwszy dzień. Trochę jestem wystraszona, pogubiona. sporo do roboty ma ta dziewczyna - nie tylko typowe zajęcia sekretarki - telefony, poczta, ale musi też zamawiać towar - w sensie kaw, herbat, środków czystości dla pani sprzątającej, baniaki na wodę itp. Oprócz tego - nie może oddawać faktur przychodzących księgowej- musi je najpierw sprawdzić, w programie, czy zostały wprowadzone do systemu, jak nie, szukać kto to kupował, załatwić podpis i dopiero oddać. Lata się pomiędzy dwoma budynkami - wczoraj biegałyśmy w deszczu! Oprócz tego, sekretarka pomaga w prowadzeniu handlu międzynarodowego.   Mówię Wam, nie wiem czy ja sobie z tym wszystkim poradzę.Poki co, czuję się strasznie niepewnie.

W ogóle nie zdążyli mi nawet przedstawić dokładnie moich obowiązków związanych z tym bezrobociem - nie wiem co i kiedy mam teraz przychodzić podpisywać, bo tak szybko trafił się staż - zagubiona się strasznie czuję w tym wszystkim....

Dzisiaj planuje iść na miasto - muszę kupić nowe, lepsze wiórki dla chomika - bo już am nowego sprowadzili:) Też jest długowłosy i też czarno - biały, taki jak chciałam - sprzedawcy udało się go na giełdzie w Łodzi znaleźć:)  CHciałam go wam pokazać, podobnie jak moje menu - ale pada mi windows, i dopóki go nie przeinstaluję, to nie wykrywa mi w ogóle karty pamięci z aparatu

No nic, zjadłam śniadanie, idę się umyć i ruszam w drogę.

Pa kochane!

23 czerwca 2011 , Komentarze (12)

hej Kochane!

Zdałam. Zdałam na 5:) Na dyplomie, też będę miała 5:) jestem z siebie bardzo dumna Zdałą całą moja grupa - oprócz jednej dziewczyny.

Ze świętowanie jednak będę musiała poczekać - pochorowałam się.  Już w dniu obrony źle się czułam - marudziłam , że mi niedobrze,słabo. No i otem poszło, na obronie - kazali mi usiąśc, bo "wyglądam jakbym za chwilę miała zemdleć". Komisja myślała, że to ze strachu, a mi po prostu było bardzo słabo:( Całą drogę powrotną wymiotowałam - stawaliśmy z lubym co kilkanaście kilometrów..... Dojechałam do domu, już z gorączką. Dzisiaj przespałam pół dnia - bolą mnie mięśnie, żołądek, i głowa..... :(

Planowałam już jutro iść do urzędu, zarejestrować się jako bezrobotna i spytać o staż. Ale nie wiem, jak się będę czuć. Nie mam nawet siły, wyciągać papierów z szafek, żeby skompletować wszystko co potrzebne.....


Tu macie trochę jedzonka mojego:

- śniadanie: kanapki



- II śniadanie: jogurt  z płatkami i bananem



- śniadanie: kanapki



- II śniadanie: mrożona jogobella



- śniadanie: kanapki



- obiad: ziemniaki z bigosem z mięsem z kurczaka.



-śniadanie: kanapki



- II śniadanie: zupa mleczna z truskawkami



- II śniadanie: morele, jabłko



- kolacja: omlet z serkiem wiejskim, jagody



- kolacja: mleko z jogurtem naturalnym i truskawki



- II śniadanie: omlet z serkiem wiejskim i truskawkami



- II śniadanie: kanapki z kremem czekoladowym i truskawkami





- śniadanie: banan, brzoskwinia



- Śniadanie: budyń.



Idę teraz odpoczywać. trzymajcie się kochane!
Maryśka

21 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Cześć dziewczynki.

Siedzę w łóżku . Wałki na głowie. Paznokcie zrobione. Maseczka na twarzy. zaraz jeszcze muszę wyprasować ciuchy.

Pytanie przerobione wszystkie. zaraz wypiję kawę - zdrzemnę się może pół godzinki - i powtórzę wszystko raz jeszcze.

Obrony zaczynamy o 7.00 rano. Ja wchodzę jako ostatnia :( będę 11 i ostatnią osobą.  Będę się najdłużej denerwować.

Muszę wstać o 4 rano - i przed piątą wyjechać, żeby na uczelnie dojechać na czas. Także spać to dziś nie będę - drzemka niedługo, drzemka potem i czas się zbierać.

Najgorsze, że mnie już tak potwornie boli głowa..... ale może drzemka mi pomoże i dam radę się jeszcze skupić na jakiś czas.

Trzymajcie za mnie jutro kciuki.
Maryśka.

17 czerwca 2011 , Komentarze (2)

Mój chomiczek umarł:((((((((((((((((((

 weterynarz do ostatniej chwili dawał mu kroplówkę, i antybiotyk :(((((((((((((

załamałam się, takie bezbronne maleństwo:((((((((((((((((((((


nic się nie uczyłam, nie mam siły:((((((((((((((

kochałam tego maluszka:(((((((((((((

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.