hej.
Hej Kochane.
Jak święta?
Ja osobiście nie lubię świąt bożegonarodzenia. zdecydowanie uważam, że lepsze do zniesienia są święta wielkiej nocy. Denerwuje mnie już z roku na rok coraz bardziej ten cały rozgardiasz związany ze sprzątaniem, przygotowywaniem, gotowaniem, pieczeniem..... I po co wszystko? żeby przez godzinę posiedzieć przy stole? jakaś paranoja.... No ale nie ważne, to moje smutne zdanie.
Poza tym co u mnie? hm. Wkurza mnie coraz bardziej mój luby. Nawet kiedy zwracam mu uwagę, żeby zachowywał się inaczej, to jak grochem o ścianę. Zaczynam mieć dość tego wszystkiego. nawet odpocząć nie mogę w jego towarzystwie - bo jak ja chcę spać - to on ogląda tv do późna, albo gra.... nie robi ze mną razem nic, nie sprząta po sobie, jednym słowem MASAKRA! Mam dość wszystkiego. W pracy też kontynuacjiachorych akcji ... Wyobraźcie sobie to: przyniósł mi mój dyrektorek papiery do wypełnienia za niego bo podobno mam ładne pismo. Ok . Dał mi wzór, siedzę wypełniam.... koło godziny mi to zajęło.... pisałam już ostatnie zdania kiedy raczył mi oświadczyć , że we wzorze zrobił błąd i muszę to napisać raz jeszcze..... chwila jeszcze- to moją drukarkę miałby na twarzy.... i tak dzień po dniu..... ciągle ktoś mi podnosi ciśnienie.... Zaczynam mieć znowu coraz gorsze dni.... W domu nie mam ochoty w ogóle siedzieć, wychodzić nie mam siły, w pracy być muszę... Dobrze, że w pracy mam chociaż chłopaków którzy nie dają mi się załamać.... Pracują na produkcji i jak tylko mogę, to do nich chodzę, są świetni! Zrobili mi nawet kawał w piątek w pracy po tym już zajściu z dyrektorem o którym im wściekła opowiedziałam.... chcieli mi dać buziaka na pocieszenie - powiedziałam , że nie ma jemioły, nie ma całowania - ot tak, na odczepnego ..... i poszłam roznieść pocztę ... nie było mnie może ze 20 minut, wracam do swojego pokoju a tam już wisi jemioła nad moim biurkiem :) podobno zdążyli podjechać na rynek i kupić, haah. cudaki! dostałam masę buziaków na pocieszenie i drugie tyle rozdałam. Uwielbiam ich - gdyby nie oni, to nie wiem jak bym tam w pracy wysiedziała....
Co jeszcze? Udało mi się już zrzucić mój nadbagaż. Ważyłam się w czwartek rano i waga mi pokazała 57,5 kg. Zadowolona byłam bardzo. Nie ma co oszukiwać. Ale chyba jeszcze tej połowy kilograma się pozbędę..... Tak się nad tym zastanawiam....
Co jeszcze ? no nie wiem.Nie chce mi się ćwiczyć. Piwa też nie chce mi się pić. Telewizja mnie nudzi. Zmyję makijaż i idę do łóżka. o .
pa.
Maryśka.
:)
:)
hAAAaaaAaaa !!!! zważyłam się dziś rano, już 1,35 kg mniej!! hhuuuuUUuura:)
Baaaardzo mi to poprawiło humor:) nawet włożyłam z tego powodu spodnie, które już przestawałam lubić - bo były obcisłe, a teraz znowu są ok:) Czułam się świetnie, aż mi koledzy w pracy dokuczali,żebym tak tyłkiem nie kręciła hahaha :) śmieszni są, zawsze mnie rozbawiają i wiem, że mogę na nich liczyć.... jak się wtedy popłakałam, to dostałam na pocieszenie grupowy uścisk i rozśmieszali mnie aż do momentu - kiedy się uspokoiłam. Więc wybaczam im docinki :)
Poza tym przygotowania do świąt. Już prawie cały domek wysprzątany., Wybieram przepisy na dania i ciasta.
W sobotę idę jeszcze na ostatnie zakupy - kupić ramki, jeszcze jedną partię zdjęć dam do wywołania, kupię też sobie jakąś fajną spódniczkę w prezencie haha.
No nic kochane, uciekam, nałożę sobie maseczkę i spać zaraz, bo zmęczona jestem.
O ćwiczeniach i jedzonku jak zwykle dam znać w weekend.
Buziaki!
hej.
Cześć dziewczyny!
Minął kolejny tydzień mojej mobilizacji. Sukces kolejny:)
pas: -0,5 cm od zeszłego tygodnia w sumie już -1,5cm
talia: - 1,5 cm od zeszłego tyg, w sumie już -2,5 cm!!!!
biodra: kolejne -0,5 cm :) łącznie już -1 cm:)
a biustu teraz nie mierzyłam, więc nie wiem:)
W sumie już się znowu zaczynam czuć dobrze w swoich ubraniach, do świąt jeszcze trochę czasu - może moja spódniczka się znowu okaże dla mnie ubraniem księżniczki?? :) oby:)
Jak się ma waga, to nie wiem, ostatnio nie mogę jakoś przywrócić toku korzystania z toalety, jak się unormuję, to się zważę. Podejrzewam, że to też następstwo odstawienia hormonów. Ale chociaż głowa przestała tak potwornie boleć....
Sport w tym tyg:
niedziela:30 minut aerobik + 25 hula hop
wtorek: 30 minut hula hop+ 8 minute legs
czwartek: 30 minut steper
sobota: spacer po mieście + 30 minut steper
+ zawsze jeszcze około 5-10 minut rozciągania na koniec ćwiczeń.
Może jeszcze dziś poćwiczę? zobaczę.
Zakupy świątecznych prezentów uważam, za zakończone:) Zostało mi jeszcze dokupić 2 ramki na zdjęcia i upominki dla psa, chomika i rybek:) (wiem wiem...dla zwierzaków? no ale maluchy w domu jak co roku zapisują w liście do mikołaja, żeby nie zapomniał o zwierzaczkach, bo będą smutne..... :) )
Jeden z braci dostaje deskorolkę, klocki lego i klocki magnetyczne, a drugi: klocki lego.łyżwo-rolki oraz zestaw : teleskop i mikroskop:) a na spółkę dostają tor Hot Wheels. To nie tylko ode mnie prezenty: ale też od rodziców i cioci z wujkiem, ale oni po prostu wcisnęli mi pieniądze, żeby sama od nich kupiła " bo lepiej wiem co....mam lepsze pomysły". Mam nadzieję, że im się spodobają. Chrześniaczce kupiłam wymarzoną lalkę barbi:) A te ramki - kupię dziadkom - dam im z moim zdjęciem, z oficjalnego rozdania dyplomów magisterskich. Jednej babci - kupiłam też piękne ozdoby na choinkę w kształcie pierniczka - takiego jak ten ciastek ze shreka, i do pary panią ciastkową:) Pewnie się ucieszą:) a dla lubego kupię koszulę jakąś ładną, tylko muszę rozmiar sprawdzić na jego metkach:) Ah te święta..... dziś już wybrałam -jakie będę piec ciasta, ubrałam z braćmi choinkę i przystroiłam część mieszkanka. Jak wysprzątam z mamą kuchnie i łazienkę na błysk - to zostanie tylko gotowanko:) Jutro mamy razem zrobić listę zakupów i też zrobimy już to wcześniej, żeby potem w tych tłumach ludzi się nie cisnąć.
Mam dla was zdjęcia jedzonka, ale zostawiłam aparat w domu, a siedzę u Lubego i nie mam jak teraz wgrać, zrobię to przy okazji.
Dzisiaj mi się też zdarzył okropny wypadek :( parkowałam na mieście samochód (zawiozłam zdjęcia do wywołania) i nie zauważyłam, że krawężnik jest tam wyższy - porysowałam trochę dół zderzaka i stłukłam lampkę na dole :((((( w samochodzie Lubego:( w związku z czym - chcę od niego na gwiazdkę - nową lampę w samochodzie i wizytę w salonie-żeby zamalować zderzak :( buuuu.... on się na to nie zgadza, ale ja nie ustąpię! zagapiłam się , nie dopilnowałam, moja wina i już.
eh no nic. idę teraz zaparzę herbatkę - napiszę cv w nowe miejsce, a potem zobaczę....
Pa kochane!
Maryśka!
Minął kolejny tydzień. (fotki)
Hej Kochane!
Minął dokładnie tydzień od mojego ostatniego wpisu.
Co się działo? zacznę od rzeczy dla mnie w tej chwili najistotniejszych - trzymam znowu swoje jedzenie w ryzach:) nie objadałam się, jadłam ładnie, z głową, zdrowo:)
Przez ten tydzień pilnowałam też , żeby ćwiczyć (po każdym ćwiczeniach też się rozciągam parę minut):
niedziela: 30 min hula hop, 25 minut steper
poniedziałek: 30 min aerobik, 25 min steper
środa: 30 minut hula hop
czwartek: 30 minut steper
sobota: 3 godziny łażenia po mieście
no i dziś niedziela: też będę ćwiczyć, dziś około godzinki, mam ochotę na aerobik i hula:)
Dzięki temu - w talii ubył mi jeden cm, a w biodrach i w pasie, po pół cm:)bardzo mnie to cieszy baaaaardzo, pozbędę się tego dodatkowego balastu - mam go około 2,5 kg. Dam radę:)
W kwestii pracy - podpisałam umowę na następne 5 miesięcy. 1400 brutto + premia (jeśli się zasłuży). Kokosów nie ma, ale i tak nie narzekam, bo moje koleżanki albo w ogóle jeszcze pracy nie znalazły, albo np dwie pracują za 80% płacy minimalnej.... Wiem,że nie mam najłatwiejszych warunków w pracy - ale nie poddam się. I teraz najlepsze! posłuchajcie.... mój drugi dyrektor (nie ten z którym się ciągle męczę) - ten ważniejszy, dał mi premię, jeszcze za miesiąc stażowy pracy - czyli,za okres, w którym w ogóle za mnie nie płacili, bo stypendium mi wypłacał Urząd Pracy. Kuuurde! ależ byłam w szoku! Przed świętami jak znalazł, są te pieniądze potrzebne..... a i miło było poczuć, że jednak Cię ktoś docenia, że widzi ile robisz.... bo ostatnio robiłam więcej niż mi się każe robić, i harowałąm jak wół, potrafiłam do domu wrócić i zasnąć przy stole na siedząco.... Okazuje się, że jednak ten dyrektor zarządzający nie ma klapek na oczach całkiem, i dyrektor handlowy nie popsuł mi aż tak reputacji jak sądziłam... Miło, prawda?
Wczoraj byłam na zakupach - kupiłam sobie buciki- kozaki przecenione, ze 130zł na 59,99:) a cóż, premia to premia, wiadomo ,że większość pochłoną święta, a dla mnie też coś się należy! Są na maleńkim obcasie, zdrowym dla moich żylakowych nóg....
Zaczęłam nawet robić aniołki z masy solnej:) Już trzy mam upieczone. dzisiaj może je pomaluję, ale mam też w planach zrobienie nowych kokardek ozdobnych na choinkę, z organzy - pięknie się mienić ten materiał będzie:)
Poza tym, odstawiłam hormony. Słuchajcie bolą mnie żylaki tak, że ja czasem nie mam siły wstać - jakby mi ktoś haczyki wielkie w nogi powbijał i ciągnął, wyrywając mi skórę i mięśnie.... ała! Nie byłam u lekarza, bo po południu, kiedy mogę pójść do pracy, przyjmuje tylko raz w tygodniu - i to akurat tego dnia był - kiedy ja zasnęłam po pracy w fotlu. przespałam jej wizytę... ale pójdę w tym tygodniu,spytać,czy dobrze zrobiłam. Póki co jest 3 dzień, kiedy hormony powinnam brać, a nie biorę - i mam meeeeeega ból głowy, non stop, nawet w nocy jak się budzę to podniesienie głowy jest koszmarem.ale może niedługo przejdzie....co?Tutaj macie parę fotek,same kolację, bo w dzień jakoś nie miałam pod ręką aparatu nigdy:)
- budyń czekoladowy (bez cukru) z twarogiem białym pokruszonym.
- jajecznica z dwóch jajek, serek wiejski lekki ze szczypiorkiem, rodkiewki,marchewka, pół pomidora
- ooo i mój nowy kubek:) kubki mi zawsze poprawiają humor:) kawka zbożowa z mlekiem - do kolacji była
-twaróg biały chudy z cynamonem, banan
- kubek ciepłego mleka - wypity po kolacji, bo ćwiczyłam po kolacji - a wyczytałam,że nie wolno po ćwiczeniach i bez posiłku iść spać... skoro więc głodna nie byłam, to chociaż białko "wypiłam"
- jajecznica z dwóch jajek, serek wiejski lekki ze szczypiorkiem, marchewka, sałatka rybna z warzywami
- sałata lodowa, serek wiejski lekki ze szczypiorkiem, jajko na twardo, łosoś wędzony
nieźle prawda? A na obiady miałam między innymi - kaszę jęczmienną z warzywami i gulaszem z płucek wieprzowych, pomidorową z brązowym ryżem, gulasz z makaronem durum, zupę fasolową. Wszystko pycha i zdrowe.
W pracy natomiast jem dwa razy : raz owoc i jogurt, i raz owsiankę - taką gotową z torebki, firmy Kupiec. Mam Nadzieję, że się nie przejadam. 5 razy dziennie, ale jednak obwody spadają, więc jest dobrze:)
Buziaki kochane, lecę z psem na spacer, a potem muszę ją wyczesać i podciąć jej grzywkę:)
papa!
Maryśka!
hej kochane. Czyżbym się podniosła?
Hej kochane!
Dziękuję za wszystkie komentarze. Za wsparcie. Za pomoc. Za rady.
Chyba w końcu będzie ze mną lepiej. posłuchajcie....
Minęło parę dni. Dni w czasie których, sięgnęłam dna. Dna jedzeniowego, emocjonalnego.... Płakałam, siedziałam nie robiąc zupełnie nic, spałam, jadłam co popadnie i to dużo. Znienawidziłam siebie jeszcze bardziej. Ale dostałam w zeszłym tyg zaproaszenie na rozdanie dyplomów. Postanowiłam pojechać. Przed wyjazdem - zmierzyłam swoją ukochaną spódnicę. Która de facto się zapięła. Ale nie była taka cudnie luźna i idealna. Już nie wyglądam w niej jak księżniczka..... teraz poczułam się w niej jak potworne babsko, które nie wie, co ze sobą robi .... próbuje w ubraniach wyglądać tak jak do tej pory - a tak naprawdę to już powinna je zacząć przerabiać, bo się tłuszcz nie ma gdzie pochować.... Nie księżniczka - ale jej macocha wciskająca na siłę w nieswój ciuch - tak się poczułam..... boże .... popłakałam się wtedy ... próżna jestem? Może. ale do cholery jasnej, po co ja się tak starałam? po co się uczyłam zdrowego odżywiania? po co pokochałam sport? po co pokochałam siebie? po to, żeby przy okresie złym swojego życia wszystko inne też zaprzepaścić? nie!!!! problemy które ostatnio mi towarzyszą, nie mogą zniszczyć mnie całej. nie pozwolę na to! nie i już! Pojechałam na te dyplomy. Wróciłam z postanowieniem zadbania o siebie. Pełnym. Ze 100% odpowiedzialnością.
Dziewczyny przez najbliższy czas się odchudzam. Zgubię to co mi przybyło i za jakiś czas na pewno moja spódnica znowu pozwoli mi być małą elegancką księżniczką.... Ćwiczyć, to ćwiczyłam tak czy siak po 3-4 razy w tyg, były to chyba jedyne momenty, kiedy wstawałam po coś z łóżka..... eh, no ale nieważne, taką samą minimalnie dawkę ćwiczeń zamierzam utrzymywać. Hula hop i steper - czasem aerobik , to moi przyjaciele. Nie poddam się! chcę znowu być szczupła.... musi mi się udać.
Poza tym, postanowiłam zostać w tej pracy, skoro nie udało mi się do tej pory znaleźć niczego innego, to muszę zacisnąć zęby i zostać tu gdzie jestem. Ale nie pozwolę już podnosić na siebie głosu. Zwymyślać itp. Umowę podpisuję na 5 miesięcy i jak chcą, proszę, niech mnie zwolnią - ale poniżać się już więcej nie pozwolę. Gdybym na stażu tak odpyskowała, to zaraz UP by reagował, najpewniej przerwano by mi staż , kazano zwrócić pieniądze i na 3 miesiące wyrzucono z listy bezrobotnych. Bo zrobili by ze mnie dziewczynę, która pyskuje, nie wypełnia obowiązków, raz dwa by przeinaczyli na swoją stronę sytuację... Ale teraz już nic takiego miejsca mieć nie może - a ja daję z siebie w pracy bardzo wiele. I nikt mi nie będzie "pluł w twarz". Dosyć tego. Jestem człowiekiem, kobietą i pracownikiem - zasługuję na szacunek.
W sprawie mojego zdrowia - zastanawiam się czy nie mam nawrotu anemii wiecie? ciągle chodzę senna i zmęczona, łamią mi się paznokcie,włosy słabną.... blada jakaś jestem, bywa , że kręci mi się w głowie....nie wiem, ale chyba trzeba by zrobić badanie krwi znowu,jak sądzicie?
Poza tym - mam okropny problem z żylakami:( przez nie też ostatnio płakałam - kurde, ja mam 24 lata, i w zeszłym tygodniu wylazł mi 10cm żylak, na udzie!!!! już nie tam gdzie reszta, pod kolanami i na łydkach,a le już wyżej idą..... nie ważna estetyka - ale jak one bolą:( czasem już chodzić nie mam siły..... Mam steper, lekarze polecają marsz, bieg, steper przy żylakach, robię to wszystko.... biorę Diosminex, i co? dupa! ostatnio pomyślałam, że może to przez tabletki antykoncepcyjne.... Czytałam,że to częsta przyczyna..... chyba na dwa miesiące odstawię tabletki, żeby zobaczyć jak się będę czuła.....nie wiem sama może warto najpierw jednak porozmawiać z lekarzem rodzinnym? nie wiem.eh.
Tu kilka zdjęć:- bardzo smaczny jogurt, z biedronki, pieczony banan z orzechami, to chyba sezonowe jogurty. Jakiś piernikowy tez był. Dobre. - jogurt z błonnikiem- dynia duszona w ziołach z paprykarzem.- warzywa na patelnię smażone w jajku, polane jogurtem naturalnym i posypane szczypiorkiem.A to ja - Oficjalna Pani Magister.
Zdjęcie niedługo usunę oczywiście.
ps. proszono mnie o przepis na tort. Później go dopiszę, a jeśli dziś bym nie zdążyła, to jutro na pewno. będę pamiętać.
Pozdrawiam Was kochane!
Maryśka!
hej.
hej kochane.
co tam u was? naszykowane już na zimę? u mnie już się robi na prawdę zimno... chyba zamienię już w tym tygodniu jesienną gruba kurtkę na zimową moją.... Zastanawiam się też nad zakupem w ogóle nowej kurtki zimowej - też takiej ciepłej jak ta moja,ale jednak w mniejszym rozmiarze.... co prawda tą kupiłam juz po schudnięciu - ale z mentalnym przekonaniem, że wziąć jestem gruba - i nie dałam się namówić na Skę czy Mkę i wziełam Lkę. I faktycznie czuję się w niej jak hmmmm bałwan? Jak w ciuchu po starszej siostrze, ale nie odejmuję jej tego, że jest cudnie ciepła! Nie wiem co zrobić ... może jeszcze tą zimę przechodzę i pod koniec na wyprzedażach sobie kupię coś nowego,a już taniej? sama nie wiem.
Poza tym to co u mnie? otóż źle.
Do pracy chodzę - bo muszę. staż kończy mi się w tym miesiącu i nie wiem co zrobić, nie udało mi się nic znaleźć, a nie chcę pozostać z niczym, na lodzie przybija mnie to strasznie.... bo z jednej strony - źle m isię tam pracuje, wiecie dlaczego, a z drugiej, nie chcę zostać bez własnych środków do życia....
Poza tym, w domu mam problemy - sytuacja rodzinna mnie przytłacza... Zaczynam się czuć w domu jak intruz obrzydliwy.... Mam wszystkiego serdecznie dość
Ciężko mi smutno i źle.... Nie mam co ze sobą zrobić. Nie chcę mi się nawet figurek z masy solnej na święta robić. Nie chce mi się gotować. W związku z czym, jem co popadnie i tyję dalej. Nie chce mi się nawet ubierać i malować.... chodzę w dresach.... Mam taki okropny nawyk - że jak się czymś denerwuję, stresuję, martwię, to drapię sobie twarz. Tak - drapię sobie wszystko co na niej odnajdą ręce, krostki itp. w związku z czym, moja twarz wygląda jak pobojowisko. Czuję się cała gruba , obleśna i beznadziejna. Na nic nie mam siły i ochoty.... beznajdzieja....
idę, nie będę smęcić....
pa!
hej kochane. Już lepiej..... (zdjęcia)
Hej kochane!
Dziękuję bardzo za wsparcie....naprawdę, tak rozbita dawno nie byłam. Mam trochę problemów w domu, dołuję mnie to, że przybyło mi kilogramów, ogólnie odczuwam chandrę z powodu pogody, załamałam się kolejnym odrzuceniem mojej osoby w sprawie pracy a potem ta awantura.... i nie wytrzymałam. Teraz nie mam w ogóle ochoty iść jutro do pracy. Na pewno rozmowy i ze mną, i za moimi plecami.... nie łatwo udawać, że cie to nie dotyczy.... Najgorzej będzie mi się zmierzyć z samym zainteresowanym..... ale i całą reszta - tych milszych osób, teraz będzie się bała do mnie podchodzić, żebym się nie poryczałą znowu.... Masakra. eh
Na poprawę nastroju- wczoraj ćwiczyłam sobie godzinę, aerobik i hula hop. Byłam też na spacerze z bratem i na zakupach - pochodziliśmy po szmateksach, kupiłam mu bluzę a sobie koszulkę białą, potem odwiedziliśmy zoologiczny sklep, trochę drobiazgów dla naszych pociech kupiliśmy.... Pieskowi spinkę i ciasteczka, chomikowi torcik owocowy, a rybkom jedzonko wysokobiałkowe. Ostatnio sporo rybek mi zdechło - okazało się, że je zaziębiłam :( Podmieniałam wodę, nie podgrzewając jej do temperatury panującej w akwarium - i się wyziębiały, neonki nawet ospę złapały..... Ale już są wyleczone. I nawet w tym tygodniu molinezja, po raz pierwszy urodziła:) pływa teraz taka fajna gromadka :) Chomik ostatnio też pokazał swój charakter - wyrósł już ze swojego kółka do biegania - a ja ciągle odwlekałam wyjście do zoologicznego,żeby mu większe sprawić, to je zniszczył:P przegryzł uchwyt i siedział się w oczy patrzył,czemu nie działa :P słodziak. Ale już ma nowe, tym razem metalowe, i nie popsuje:)
Dzisiaj, żeby się doprowadzić do stanu używalności - zrobię sobie wieczór dla samej siebie. Obejrzę film z wesela koleżanki, na którym niedawno byłam. Zrobię sobie maseczkę, wybiorę ekstra strój - żeby jutro się zmierzyć z tym dyrektorkiem już w miarę pewna siebie.
Muszę się wam też pochwalić, swoim nowym nabytkiem.
To steper skrętny. Podobno pomaga nie tylko na nogi, ale też na brzuszek i oponki. Musiałam i tak kupić nowy - bo mój stary już tak wyje- nagrzewa się, i wypada jedna część, że niedługo całkiem się rozsypie. A rozglądając się za nowym, napotkałam, ten skrętny. Jeśli faktycznie jest lepszy, a takie opinie wyczytałam, to super. I w dodatku ten kolor, haha. Stwierdziłam, że to na psychikę zadziała - będę częściej używać, bo ma babski kolor, haah.
Zastanawiam się nad pójściem do fryzjera - może to by mi też jakoś poprawiło nastrój? Sama nie wiem. Gorzej jak będę płakać jeszcze nad włosami....
A tutaj proszę, jeszcze kilka fotek zrobiłam w między czasie.-obiad: pierogi ruskie, leczo warzywne.
-obiad: zupa grochowa, bułka otrębowa
-kolacja: omlet, serek wiejski, twaróg chudy, jabłko.
- II śniadanie :owsianka "budyniowa" jabłko
- makaron, brokuł, duszona dynia z wędliną drobiową z jogurtem naturalnym
- serek wiejski z dżemem z jabłek i aronii
-śniadanie: 2 bułki, jedna z sałatą, wędliną i pomidorem, druga z twarogiem chudym i dżemem
- obiad - zupa - krupnik, bułka otrębowa z wędliną
- obiad: pierogi ruskie kupne.
- obiad: kalafior, makaron, jajko na twardo, 3 paluszki rybne, polane jogurtem naturalnym z przyprawami.
- II śniadanie: marchewka , jabłko
- kolacja: zupa mleczna dyniowa.Pycha, ostatnio ją sobie udoskonaliłam. Gotuję dynię. Dolewam 200 ml mleka. Gotuję. W 50 ml rozpuszczam łyżeczkę budyniu i miodu, dodaję do gorącego mleka i dyni, razem chwilkę gotuję. Zupka jest gęsta, sycąca i pyszna.
- obiad: makaron durum, sałatka jarzynowa, ogórek, jajecznica z wędliną.
A teraz znikam, pójdę do marketu, po twaróg, owoców trochę itp.
Papa,
Maryśka!
Hej!
Dzięki dziewczyny za dobre słowa....
Rozmowa, trwałą AŻ 15 minut...porażka. Pani, z która rozmawiałam, otwarcie mi powiedziała, że ona chce kogoś - kto już to wszystko potrafi. A w konkursie na to stanowisko było napisane: "doświadczenie mile widziane", ale nie obowiązkowe, no kurde.... Generalnie nic z tego nie będzie. Jetsem pewna. Szkoda.....ale widocznie to jeszcze nie mój czas i nie moje miejsce.....
Gorsze jest to, co przeżyłam potem .... mówiłam wam, jakie mam perypetie z moim dyrektorem. Dzisiaj był w trasie, załatwiał sprawy w agencji celnej w Gdyni...... a w międzyczasie przywieźli do firmy stojak na wodę w butlach, do dystrybutorów. Nie przyjechał, ten który miał być - na 4 butle, ale na 8. Próbowałam się do dyrektora dodzwonić, ale nie odbierał. Pan z firmy - nie mógł czekać, więc wzięłam ten stojak. Nie płaci się za to, a powiedział,że w razie czego - jeśli nam nie podpasuje, to za 2 tyg jak wodę będzie przywoził, to go wymieni na mniejszy. Potem dodzwnoniłąm się do dyrektora, powiedziałam mu co i jak - i dostałam mega ochrzan! " czy ty jesteś poważna? jakaś dziwna jesteś! mówiłem, że miał być na 4 butle! po co go odbierałaś? jak na magazyn coś nie tak przyjdzie, to też odbierzesz? teraz dzwoń, niech go zabiera, bo nie mamy na taki miejsca!!!!!!! itd......" A stojak był zapakowany, nierozłożony, schowany za ten już stojący i nikomu nie przeszkadzał, - ale to nie docierało do dyrektora. Generalnie jego zdaniem, jestem dziwną niekompetentną kretynką..... W dodatku darł się jak nienormalny....
Mam dość, poryczałam się w pracy, i co gorsza, nie udało mi się tego ukryć....
Księgowe próbowały mi pomóc, ale mój bezpośredni przełożony - widział, że płaczę, i nic, olał, wyszedł z pokoju. więc co mi zostało?tylko zjadać nerwy..... płacze dzisiaj cały dzień. Staram się jak mogę - a ciągle źle, ciągle coś nie tak, a co najlepsze, zadzwoniłam do tego kierowcy od wody, i mówił, że on ma w systemie , że miał właśnie taki stojak przywieść jak przywiózł...... Kurde no.......
Ja jestem na stażu, a nie w pracy normalnej, a nikt mnie nie nadzoruje. pracuje, jak normalny pracownik. Po tygodniowym przeszkoleniu - zostałam sama. Sekretarka poszła na zwolnienie, i pracuję samodzielnie. staram się jak mogę - a gnoi się mnie tak, że nie mam siły już na nic po prostu. nawet teraz ryczę, a już jestem 5 godzin po pracy:((((((
eh, przepraszam, że was tym obarczam, ale już nie mam siły
Maryśka.....
ajjjjjjjjjjjjjj!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziewczyny.....
Jutro mam rozmowę kwalifikacyjną. Na moje wymarzone stanowisko - w księgowości, w sektorze finansów publicznych .... Boję się potwornie.
Boję się, że dam ciała, jak spytają o rzeczy typowo księgowe, że coś pomylę, albo czegoś akurat wiedzieć nie będę.....
zadzwonili do mnie wczoraj,a jutro rano mam rozmowę.... Mało zdążyłam powtórzyć..... Pewnie się wyłożę :((((((
Siedzę teraz z notatkami, podręcznikami i staram się jak najwięcej uchwycić.....
Rozmowa oczywiście, w tajemnicy przed tymczasowym pracodawcą..... a to dodatkowy stres....
Włosy umyte, zaraz nakręce, paznokcie zrobione, galowy strój mam, chociaż marynarka poczeka w samochodzie, w pracy i tak będą dociekać, czemu taka odstawiona będę..... kurde no....
Dziewczyny, poradźcie mi coś,..... nie boję się samej rozmowy - ale jej meritum....
każda rada na wagę złota...... doczytam je, idąc spać - pewnie nad ranem....
pa!
Maryśka!
hej kochane! dużo zdjęć jedzonka.
Hej kochane, jak obiecałam, tak w wolnej chwili wklejam swoje zdjęcia. trochę się nazbierało.wrzucę wszystko na raz, bo nie wiem kiedy znowu będę miała dłuższą chwilę. Szkoda, że nie mogę tego robić tak jak kiedyś - codziennie, no ale cóż:)
Co u mnie? no jakoś leci.... w pracy raz tak, raz siak.... czasem mam dość,czasem myślę, że aż tak źle nie jest....ale póki jeszcze mam ten okres stażu to szukam usilnie czegoś innego. teraz łatwiej byłoby mi zmienić stanowisko pracy, niż już w momencie normalnej umowy o pracę. Także składam CV tu i tam....gdzie się da. Liczę na łut szczęścia....
Zrobiłam trochę słoików. Przetworów z dyni.Bo mi ciocia przywiozła dynię gigantkę - 24 kilogramy już po wydrążeniu!!!! no ludzie, trzeba było ją rozkroić przed wniesieniem na 4te piętro do domu haha:) ALe z połowy już niewiele zostało. Zrobiłam 10 słoików dyni marynowanej na słodko. NO i 10 słoików dżemu z dyni i jabłek:) Robiłam też zupę dyniową, zupę mleczną z dyni no i risotto z dynią:) wszystko pycha:)
Dzielnie walczę też z moimi dodatkowymi blisko 3ma kilogramami. w dwa tygodnie - pozbyłam się już 1,3. Jeszcze 1,5 kg i będę ważyć tyle co zawsze, i będzie super. sądzę, żę w dwa - trzy tygodnie się wyrobię:) I wcale się nie odchudzam nie nie, po prostu na kolacje odjęłam owoców i dałam znacznie więcej białka w codzienne posiłki. Nawet na kanapki z wędliną dodaję trochę twarogu - kurczę, jak mi to zasmakowało! A na kolacje, zamiast 3 owoców, jem jedno jabłko lub banana, no i serki wiejskie, jogurty czy też twaróg w różnych kombinacjach. no i ruszam się więcej pomimo zmęczenia po pracy, chociaż te 30 minut się gimnastykuję. Na bieganie już mi się za zimno trochę robi. Teraz w ten weekend chciałam pobiegać - ale się pochorowałam. złapałam grypę żołądkową. Boli mnie brzuch. Biegunkę miałam i w sumie jeszcze trochę mam, gorączkowałam, oj potworność. Ale już chociaż na tyle dobrze się czuję, że nie boję się iść do pracy jutro.
Kupiłam sobie nowe hula hoop. Takie cięższe z :wypustkami". Tamte mi bracia połamali..... kręciłam nim póki co raz - miałam kręcić w weekend - bo miałam siniaki i nie chciałam się nadwyrężać, ale pochorowałam się kurde.... ale to nic, hula - nie zająć nie ucieknie, poskromię te boczki
Poza tym już szykuję się na zimę. Czapka z wełny zakupiona - już noszę, bo ja wiecie jak potwornie marznę.... a szybko też łapię choroby więc nie ma się co wydurniać, trudno, trochę się na mnie ludzie gapią - ale jak zimno to zimno. Wolę kupić czapkę niż leki....
Obiecałam jednej z Was przepis na dżem z cukinii:) proszę:
- 2-2,5 kg cukinii
- 2 galaretki - ja dałam brzoskwiniowe, ale mogą też być cytrynowe albo pomarańczowe.
- 400 gram cukru - i jak dla mnie to za słodko aż (bo na co dzień nic nie słodzę) ale wszystkim smakuje właśnie tak:)
- aromat waniliowy, rumowy, albo przyprawy: imbir, cynamon.
Ja zrobiłam na dwa sposoby - raz, z aromatem waniliowym, a raz z imbirem i cynamonem(po łyżeczce).
Cukinię ścierasz na tarce. Wrzucasz do garnuszka, zalewasz szklanką do dwóch - wody. Gotujesz na papkę. Dorzucasz cukier i galaretki . Gotować do momentu aż wyparuje większość wody (ale nie za długo - bo galaretka i tak je zetnie, więc będzie wręcz marmolada sztywna nawet). Około 5- 10 minutek przed końcem, dodać aromatu lub przypraw. Gorący dżem nakładać do słoików, dobrze zakręcać i stawiać do góry dnem. Niech tak stoją aż do ostygnięcia. Gotowe i pyszne:)
Dżem z dyni i jabłek też boski! jak dodałam imbiru i cynamonu , to bracia się zachwycali , że smakuje jak szarlotka:)
A tu macie zdjęcia jedzonka:
- kolacja: jajka na miękko, ogórek, papryka, wędlina
- śniadanie: bułki otrębowe, sałata rzymska, wędlina , brzoskwinia
śniadanie: bułki otrębowe, jedna z serkiem śmietankowym , sałatą , pomidorem i ogórkiem, druga z pasztetem drobiowym, sałatą i ogórkiem
-obiad: smażona mortadela drobiowa, ziemniaki, grzyby duszone(ich nie zjadłam, za dużo było jedzenia, bo byłą też mizeria z dołu )
- mizeria z jogurtem naturalnym
- obiad: zupa szczawiowa i bułka otrębowa z pasztetem
- obiad: cukinia zapiekana z mięsem mielonym z indyka, ryżem brązowym i przyprawami.
- obiad: leczo z cukinii, marchewki, papryki, cebuli, ananasa, przecieru pomidorowego itd. (robiłam je do słoika, ze 30 zrobiłam:) )
- obiad: zupa grochowa
- ooooo! a to piękny efekt niedzielnego któregoś grzybobrania :)
- kolacja: activia, serek wiejski i śliwki
-obiad: schabowy, ogórek, ziemniaki, duszona marchewka
- kolacja: serek wiejski, twaróg i śliwki
-śniadanie: kanapki z twarogiem, wędliną i pomidorem
- moja dynia gigantka:)
- zupa dyniowa z brązowym ryżem:) pyyycha!
- kolacja: kopytka z twarogu
- kolacja : dynia gotowana
- FINAŁ KOLACJI: twarogowe kopytka lub kluski,jakby ich nie nazwać, dynia i mleko i pyszna zupka mlecza wyszła:)
- śniadanie: kanapki, twaróg, wędlina, pomidor
- II śniadanie: banan, 2 jabłka
- obiad: risotto z dynią i groszkiem zielonym, paluszki rybne
- risotto z dynią i groszkiem, kurczak, ogórek
- kopytka z sosem z mięsem drobiowym
- obiad: makaron durum, brokuł, serek wiejski z cebulką duszoną, pestki słonecznika
- i tort który upiekłam mojej chrześniaczce na urodziny:)
To na razie tyle chyba, jakby ktoś chciał przepis na dżem z dyni i jabłek, to służę w wolnej chwili:)
Pozdrawiam,
Maryśka!