Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

To jak dobrze czułam się te kilka razy kiedy udało mi się osiągnąć pożądaną wagę.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20540
Komentarzy: 73
Założony: 29 sierpnia 2011
Ostatni wpis: 24 stycznia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bulmusia

kobieta, 37 lat, Kraków

160 cm, 67.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 5 z przodu na 30 urodziny

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 września 2011 , Komentarze (1)

nie wiem co zrobić z tym wpierdalaczem. Z okazji PMSu a teraz już okresu ostatnie 3 dni pochłaniam na zmianę czekoladowe i słone. Zjadłam bakerollsy, mała paczkę mmsów, cała czekoladę, pół dużego popcornu w kinie, tofinka, ww, i w zasadzie cały czas mam ochotę na coś słodkiego/słonego. Teraz też. Jakoś dojadę do obiadu, ale wieczory są najgorsze, bo siedzę, oglądam filmy i takiego mam wpierdalacza, że się ubieram idę do sklepu i kupuje słodkie. Potem będę 2 tygodnie zrzucać to co uzbieram przez te kilka dni... Do tego jest mi słabo i niedobrze i co najmniej do niedzieli, jeśli nie poniedziałku nie mogę ćwiczyć, więc nawet nie mam jak zrzucić cokolwiek. A tu weekend się szykuje i wizyta u babci... Buuuu... a już zaczynałam być zadowolona z wyglądu i wszystko na nic...

20 września 2011 , Skomentuj

ale mam radochę, dziś zmierzyłam się rano w talii i znów jest 67 cm:). Mimo, że jutro dostanę okres i teoretycznie powinnam być napuchnięta itd. Ale satysfakcja! Powoli zbliżam się do wymiarów ze ślubu, jeszcze odorbinę w ramionach, biodrach i udach i będzie ten sam poziom:). Szkoda, że nie mam wagi więc nie wiem jak to się przekłada na kilogramy. Ale może rzeczywiście uda mi się 1 października zobaczyc 56 na wadze:D?

19 września 2011 , Skomentuj

no i nie udało się. Były czipsiki do filmu i sernik i tosty z dżemem malinowym (ręcznie robionym przez babcię!!!) no i gofry... Mm.... to były prawdopodobnie najpyszniejsze gofry w moim życiu... Po pierwsze dlatego, że nie jadłam ich od dwóch lat, a po drugie bo po prostu były smaczne. No a teraz kolejna pokusa: tofinek pojawił się w sklepie po drugiej stronie ulicy... W kategorii ulubionych śłodyczy jest zdecydowanie w pierwszej piatce. A tu zbliża się okres i coraz trudniej odmówić pokusie:/. I chyba nici z dzisiejszego spaceru, bo wygląda na to, że będzie padać... W zeszłym tygodniu przesżłam 16 km. A od tego wracam na vacu. Cellulicie! Strzeż się!

15 września 2011 , Komentarze (1)

no wreszcie coś ruszyło. W pasie znowu 67, w biodrach 87, a pod biustem 74. Byleby w weekend nie zaprzepaścić. żadnych czipsów, lodów, popkornów, czekolad i ciast! to będzie weekend umiarkowania i opanowania. Zdrowe potrawy, choć nie dietetyczne i bez obżerania się. I może trochę dobrego seksu by spalić kalorie:).

13 września 2011 , Skomentuj

to była zdecydowanie za krótka noc. Rozumiem, że goszcząca u mnie przyjaciółka nie może spać ze zdenerwowania przed lotem, ale dzięki niej ja też. Kawa nie pomaga... może gdyby była podawana dożylnio?
Wczoraj wracałam z buta i dziś rano też szłam, ale wracać to już chyba nie będę bo zasnę po drodze. Wreszcie przyszła pensja i powinnam iść na zakupy, ale jestem zbyt zmęczona, może jutro? Na dziś mam obiad z wczoraj - naleśniki z kurczakiem i serem pleśniowym (niedrogo, szybko i nie aż tak bardzo niezdrowo) wraz z sałatką warzywną. Wczoraj były pyszne, więc dziś też powinny:). Mam też owoce na kolację na koktajl. Zastanawiam się, czy nie kupić i zamrozić więcej, bo mam jeszcze raptem kilka opakowań a potem to już tylko banany będą przez całą zimę, zdążą mi obrzydnąć do nieprzytomności. W Anglii miałam chociaż maliny i truskawki przez cały rok w markecie. Pluję sobie w brodę, że nie pomroziłam jagód, ale w tym roku to one pojawiły się dosłownie na tydzień osiągając ceny wyższe niż złoto i puff, już ich nie było...
Na jutro mam jeszcze kukurydzę, ale w czwartek to już trzeba będzie na jakieś większe zakupy spożywcze pójść, zwłaszcza, że w piątek przyjeżdża mąż. Już zaczynam kombinować co mu tym razem ugotuję...
Idę wegetować dalej....

12 września 2011 , Skomentuj

szalony weekend. Wracam do Warszawy z nową fryzurą (straciłam jakieś 70 cm włosów), nowym laptopem i okularami. Od razu się lepiej czuję.
Nawet nie było tak źle, sobota co prawda była nieco przesadzona a i w piątek trochę za dużo zjadłam, ale w niedzielę już nie, więc mam mniejsze wyrzuty niż zwykle. Do pracy przyszłam na nóżkach, kolejne 3,8 km do licznika (zeszły tydzień był słaby bo zrobiłam tylko 7,6 km....) i kolejne 180 kcal w plecy:). Teraz siedzę i burczy mi w brzuchu więc zjem swój jogurt i śliwki na lunch. Na kolację będzie koktajl owocowy. Ale co na obiad? Idę poszperać po necie i znaleźć coś smacznego, taniego i niezbyt tuczącego:).

8 września 2011 , Skomentuj

O jacie, jakiego mam niechcieja. Nic mi się nie chce. Ćwiczyć mi się nie chce, chodzić to może nawet i by się chciało, ale pada. Pogoda do dupy więc chce mi sie jeść. Wczoraj na obiad zjadłam zapiekankę makaronową z duużą ilością sera. Ile taki makaron ma kalorii! To niedorzeczne! Zapiekanka nie była duża, ale i tak mam wyrzuta. A mimo to nie chce mi się ćwiczyć. Wczoraj chociaż poszłam na windowscreening i błąkałam się po Galerii Centrum ze dwie godziny. Znalazła super spodnie, ale to inna sprawa... 
A dziś? Po przejściu 3 km zaczęło kropić, więc ostatni 2 przystanki podjechałam, a wracać to nie wiem jak będę. 
Mam takiego niechcieja, że od dwóch dni nie ugotowałam fasoli. I teraz ona się zmarnuje, bo muszę dziś jeść sałatkę, bo ma termin ważności do soboty. Chyba, że na obiad zjem sałatkę, a na kolację fasolkę...
Ale fasolka to powinna być z bułką tartą na masełku, a to przecież czysty żywy tłuszcz. Ale chyba się skuszę, bo bez tego jest niesmaczna...
Nie mówiąc już o tym, że mam również niechcieja na naukę.
A na weekend mam knedle, które zrobiła babcia. I weź tu człowieku schudnij... W dupie mi przybyło ze 2 cm od ślubu i w udach po centymetrze, mimo, że kilka razy w tygodniu chodzę... W cyckach też ale to pewnie dlatego, że połowa cyklu:P.
 Powinnam znów iść na vacu. Nie mam kasy... Może kupię poranny karnet, będzie taniej? I będę chodzić w drodze do pracy?

6 września 2011 , Skomentuj

ciężki weekend, pełen ciast, ciasteczek, czipsików i pizzy. Dziś wracamy na dietę: 
śniadanie: płatki z mlekiem
drugie śniadanie: jogurt naturalny z malinami
obiad: gotowana fasolka
kolacja: jeszcze nie wymyśliłam...

rano przeszłam 3,8 km, nie wracam na pieszo ale za to idę na zakupy a dowiedziałam się, że na zakupach spala się tyle samo kalorii co podczas szybkiego marszu. Wystarczy więc 45 min zakupów i będzie jakbym wracała pieszo.

Rozmiary na razie dużo gorsze niż w piątek przed wyjazdem. Mam nadzieję, że ten weekend będzie spokojniejszy...

1 września 2011 , Skomentuj

To już 4 dnień dietowego szaleństwa. Dziś pofolgowałam sobie i na lunch kupiłam dwa paszteciki z grzybami i sok pomarańczowy. Prawdziwa bomba kaloryczna:(. Ale na obiad zjem potem tylko gotowaną kukurydzę, a poza tym w tym tygodniu przeszłam w sumie prawie 30 kilometrów, więc pozowliłam sobie. Obawiam się za to o weekend. Nie wydaje mi się, by mi odpuszczono rodzinne obiadki tylko dlatego, że się odchudzam...

29 sierpnia 2011 , Skomentuj

Cele: 56 kg w pierwszy dzień szkoły, 50 kg 23 grudnia. Will see...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.