Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od czego tu zacząć?? Może najpierw od tego, że kocham sport!! Dziwne?? No, ale prawdziwe... 8 lat trenowałam tenis stołowy, a 3 razy w tygodniu grałam rekreacyjnie w siatkówkę. Tęsknię za tym jak cholera!!! Po ukończeniu liceum najpierw rok pracowałam, a potem poszłam na wymarzone studia i moje życie diametralnie się zmieniło. Niestety na gorsze ;((( Jestem tu bo mam dość użalania się nad sobą i mam nadzieję, że zawalczę i wygram to, o czym śnię od dawna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21225
Komentarzy: 241
Założony: 17 listopada 2011
Ostatni wpis: 6 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Leyla1203

kobieta, 34 lat, Wrocław

162 cm, 78.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 lipca 2012 , Komentarze (2)

Zjebałam i to ostro moi mili!
Moja waga nawet nie przypomina tej na pasku! Dziś doszło do mnie, że jeśli nie wrócę do nawyków sprzed dwóch miesięcy to wrócę do swojej wagi z początku diety... Jak mogłam tak się poddać??!! Wracam do Was. Odwiedziłam pamiętniki starych znajomych z Vitalii i żal mi, że nie dotrzymałam Wam kroku. W czasie kiedy ja na powrót tyłam, Wy walczyłyście, a co najważniejsze wygrywałyście. Szczerze Wam gratuluję i biorę się dziś za swoją małą walkę. Pierwsze moje postanowienie: trzymać się z dala od posiłków serwowanych w pracy (podjęłam ją na wakacje, a moja firma zajmuje się serwowaniem posiłków obiadowych, oczywiście wszystko tłuste i wysokokaloryczne!). Trzymajcie kciuki bo jeszcze o mnie usłyszycie 

7 maja 2012 , Komentarze (8)

Na start menu
Śniadanie:
owsianka (171 kcal)
marchewka (12 kcal)
ogórek kiszony (7 kcal)
II śniadanie: 
2 x pieczywo chrupkie z pasztetem drobiowym i polędwicą z kurcząt (90 kcal)
activia (150kcal)
3 plastry sera żółtego (135 kcal!!!)
Obiad:
jajo na twardo (78 kcal)
szkl. kapusty (40 kcal)
pomidor (26 kcal)
pół ogórka zielonego (12 kcal)
Podwieczorek:
jabłko (35 kcal)
2 x marchewka (24 kcal)
Kolacja:
2 kopytka (50 kcal)
2 x pieczywo chrupkie z pasztetem drobiowym i polędwicą z kurcząt (90 kcal)
 

Cześć już wkrótce chudzinki 

A no właśnie - dziś po raz pierwszy uczestniczyłam przy sekcji zwłok, takiej z pierwszego zdarzenia. Wiem, że to dość niesmaczny temat dla wielu z Was, dlatego też nie będę się wdawać w szczegóły. Wspomniałam o tym bo miało to duży wpływ na moją dzisiejszą dietę: otóż oświadczam wam, że już nic dzisiaj nie wezmę do ust Poza tym to oczywiście dziś już koszykówka zaliczona, przede mną jeszcze brzuszki i jakieś dywanówki, no i oczywiście bieg! Ach, ależ jestem dziś podekscytowana! Nawet sobie nie wyobrażacie, co swoją drogą jest dość dziwne bo za dwa dni @ A jutro basenik (jupiii!!!) i to dwie godziny zupełnie za darmo Cieszę się, bo dawno nie pływałam (z tydzień) przez te święta i zjazd do domu itd. Dzisiaj już Wam nie marudzę. 
Miłego wieczoru i do usłyszenia 

6 maja 2012 , Komentarze (3)

śniadanie:
owsianka (pół szkl. mleka 0,5% + 3 łyżki płatków owsianych + pół jabłka) 171 kcal
activia 150 kcal
marchewka 12 kcal
II śniadanie:
jogurt 150 kcal
2 x deska pieczywa chrupkiego 44 kcal
łyżeczka sera białego półtłustego 27 kcal
2 x plasterek polędwicy drobiowej 18 kcal
obiad:
tuńczyk w wodzie 64 kcal
szklanka kapusty kiszonej 40 kcal
szklanka marchewki z groszkiem 58 kcal
pół ogórka zielonego 12 kcal
podwieczorek:
milky way 98 kcal  
kolacja:
jogurt 0% 88 kcal

Cześć Piękne ;)
Znowu Was zaniedbałam i nie byłam systematyczne jeśli chodzi o dodawanie wpisów i to jest mój największy błąd jeśli chodzi o gubienie zwyżkowych kilogramów. Otóż gdy jestem aktywna na Vitalii (chodzi głównie o dodawanie wpisów min. 3 razy w tygodniu, bo czytam was niemalże codziennie) to nie popełniam żadnych dietowych gaf i na wysiłek fizyczny, ćwiczenia poświęcam tyle czasu, ile sobie zaplanuję, natomiast gdy zapominam o wpisach wszystko bierze w łeb. To Wasze komentarze dają mi siłę i dzięki Wam trzymam się w swoich postanowieniach (podejrzewam, że jestem po prostu bardzo uzależniona od opinii innych i w sumie sama już nie wiem czy to dobrze, czy źle). Chcę być piękna dla siebie, ale przede wszystkim chcę czuć się SWOBODNIEwśród ludzi. Dobrze, że waga jest łaskawa i trzyma się na równi z moim paskiem, bo ostatni tydzień był tragiczny! Dieta - pożal się Boże, a z ruchu na jakiś czas musiałam zrezygnować bo połamałam nos podczas gry w koszykówkę (dostałam przez przypadek w twarz). Całe szczęście złamanie nie spowodowało zmiany obrysów nosa i szybko mój spuchnięty kinolek wrócił do normy. Jednak przez czas gdy mnie bolał zrezygnowałam z biegania i robienia brzuszków (podczas ich wykonywania zwiększa się ciśnienie i bałam się krwawień). Wczoraj i dziś na szczęście rower już zaliczony (chociaż uczę się topografii Wrocławia i miejscowości pod nim leżących) i dieta jest ok (prócz dzisiejszego Milky Way'a - ale cały dzień chodziło za mną coś słodkiego, a prawdę mówiąc nie przepadam za słodyczami, no i się skusiłam). Postanowiłam sobie, że od dziś wpisuję co zjadłam - przynajmniej będę się pilnować. Na koniec publikuję zdjęcia mojego brzucha. Nigdy prędzej nie robiłam tego typu rzeczy, bo najzwyczajniej wstydzę się swojego ciała. Może parę szczerych opinii od Was otworzy mi oczy. Zdjęcia robione są telefonem, także z góry przepraszam za jakość. 
86 kg

78 kg

74 kg
Pozdrawiam i do usłyszenia Chudzinki 

1 kwietnia 2012 , Komentarze (3)

 A no właśnie: 0,5 kg poszło w niepamięć Może to i nie szał ale po tak długim zastoju dla mnie to jak grom z jasnego nieba, a do tego w niepamięć (mam oczywiście taką nadzieję) poszło 74 kg  Kuźwa ależ już bym chciała zobaczyć 6 z przodu, mam nadzieję, że mi się uda do 1 maja, ot co!
A dziś jestem już po godzinie basenu (nie było mojego ratownika i całe szczęście z resztą) i jeszcze przed obiadem (w planie pierś z kurczaka na parze i zieleninka). Co do ćwiczeń to przede mną dziś 1,5 h z Mel B i bieg wieczorem (ok. 25 min) bo wypogodziło się i deszcz już nie leje tak jak wczoraj czy przedwczoraj. 
Ależ jestem zadowolona z tego spadku - nawet sobie nie wyobrażacie moje Panie! Także humor będzie z pewnością dopisywał do końca dnia! I wam życzę udanej niedzieli - do usłyszenia

31 marca 2012 , Komentarze (5)

Tak jak w temacie - podjarana jestem na maxa wczorajszym basenem  Po pierwsze: poszłam tam, rozebrałam się i miałam gdzieś co sobie inni myślą. Po drugie: weszłam do wody i pływałam całe 60 minut bez przerwy pełnym stylem (kraul) bądź wyłącznie rękoma A po trzecie:  prosto spod prysznica wlazłam do tego basenu (do grupy z poprzedniej godziny) bez czekania na gwizdek ratownika (wchodzi się o pełnej godzinie, po znaku danym przez ratownika, a ja miałam jakiś przestój w myśleniu i zrobiłam po swojemu haha). Oczywiście niemalże od razu tenże ratownik podchodzi i mówi: - Przepraszam ale musisz jeszcze poczekać na swoją kolej. Do 13.00. 
Na co ja odpowiadam: -Tak? Czyli muszę wyjść? No spoko w sumie to nie wiedziałam bo pierwszy raz tu jestem
I słyszę odpowiedź: - Takie zasady. Chodź poczekamy razem te 10 minut.
I mi w tym momencie szczęka do dna basenu opadła i przez pierwsze kilka sekund zastanawiałam się czy się nie przesłyszałam albo czy to było na pewno do mnie. Po czym potulnie wyszłam z wody. Przez następne 10 minut rozmawialiśmy o wszystkim (oczywiście już się znaliśmy). 
Minęła godzina mojego intensywnego pobytu w wodzie, wychodzę i żegnam się z nowym znajomym skinieniem głowy (był z drugiej strony basenu). Patrzę i kurwa oczom nie wierzę: biegnie do mnie R: -Masz zamiar częściej tu przychodzić? 
Ja: - Yyyyyyyyy... nie wiem... zobaczę. 
R: - Aha. To może mogę liczyć chociaż na twój nr tel.?  
Ja: - No możesz. A czy ja mogę w takim razie liczyć na zniżki?? <śmiech>
R: <śmiech> no wiesz, to nie mój basen. Ale jak coś to będę informować.
I co wy na to?? Czy ja mam omamy, czy on mnie świrował??? Nie dostał numeru, no bo przecież ja już mam swojego K. Tylko nie o to chodzi! Przystojny ratownik, który zapewne mógłby mieć tysiące szczuplejszych dziewczyn, chce akurat mój nr telefonu! Jak teraz sobie o tym myślę to mam dziwne wrażenie, że chciał po prostu pośmiać się 
Ależ mam mętlik w głowie A w dupie z tym - teraz powinnam myśleć wyłącznie o mojej diecie, a na ten basen pójdę jeszcze raz (może jutro) i mam nadzieję, że będzie ktoś inny strzegł naszego bezpieczeństwa (bo jeśli miałabym spotkać tego pana jeszcze raz, to już bym się wstydziła). 
Udanej soboty życzę i do usłyszenia!

30 marca 2012 , Komentarze (3)

  Hej Piękne 
Pogoda za oknem tragiczna. Trudno. Ja jednak mam świetny humor, gdyż odwołali mi dzisiaj zajęcia, także piąteczek wolny i weekend rozpoczęty pełną parą Najbardziej jestem jednak zadowolona z braku zajęć na psychiatrii (i nie chodzi tu o pacjentów - wręcz przeciwnie: o mojego jakże ekscentrycznego prowadzącego i o aurę jaką wokół siebie stwarza wrrr... aż mnie gęsia skórka naszła) oraz z możliwości poświęcenia się dziś mojej diecie i aktywności fizycznej w pełni. Plan na dziś: skakanka (20 min), codzienny zestaw ćwiczeń (50 min), bieg (30 min) i basen (60 min). Z tym ostatnim mam mały problem. Otóż chce dziś iść do miejskiego aquaparku, oddalonego o 10 min drogi pieszo, a nie na uczelniany basen w drugim końcu miasta. Dlaczego to taki problem? Otóż na basenie w uczelni wszyscy mnie znają i są przyzwyczajeni do mojego wyglądu, natomiast w tym aquaparku byłabym pierwszy raz (z resztą chcę tam wykupić karnet) i boję się spojrzeń ludzi na pulpeta wskakującego do basenu sportowego ale pójdę tam - nie myślcie sobie, że nie! Trzeba czasem zawalczyć ze swoimi słabościami. Kuźwa, a niech się patrzą, ot co! (heh, ale cwaniara, hyhy - zobaczymy jak będzie w rzeczywistości). 
Pragnę również nadmienić, iż w dalszym ciągu NIE PALĘ, a co ważniejsze mój K. też od dzisiaj zaczyna rzucać 
                           

Muszę dzisiaj również wygrać z chęcią zważenia się. Otóż postanowiłam sobie, że na wagę wchodzić będę raz w tygodniu - w niedzielę. Dlaczego? Bo moje codzienne ważenie źle na mnie wpływa: mam dużo więcej okazji do załamywania się (ileż czasu musiałam się zbierać do kupy gdy zobaczyłam na wyświetlaczu 100g więcej niż dnia poprzedniego). Czuję się dużo lepiej gdy przestrzegam tego postanowienia, bo o moim nastroju decyduje to co robię i jak spełniam swój plan, a nie cyferki pokazane przez rzecz, która nawet nie pasuje do wystroju mojej łazienki
O, a na koniec proszę was moje drogie Panie o ocenę zestawu ćwiczeń, który możecie zobaczyć w linku poniżej. Zastrzegam jednak, że każdo z nich wykonuję po 30 powtórzeń (a nie po 4 czy 6 jak pani prowadząca). 
 To ja uciekam poskakać. Ściskam i pozdrawiam 

16 marca 2012 , Komentarze (5)


Witam serdecznie po ogromnie dłuuugiej przerwie ;) Czytam Was niemalże codziennie i bardzo cieszę się z Waszych postępów, a prócz tego wspieram wówczas, gdy macie problemy. Ja sama od dwóch miesięcy jakoś "nie schodzę" z wagi - nawet widzę małą tendencję wzrostową. Jednak jestem przekonana, że stoi za tym (jak w temacie) moje rzucanie palenia i muszę się pochwalić, że póki co, świetnie mi idzie - nie spalam już ani jednego papierosa, nawet do piwka, jeżeli takowe akurat spożywam (ze względu na dietę oczywiście unikam takich sytuacji, no ale wiecie jak to jest, zwłaszcza na studiach). Dym papierosowy mnie drażni, a pokus, jakie nachodziły mnie na samym początku, już niemalże nie odczuwam. Jestem z siebie dumna bo paliłam 5 lat (nałogowo - około 20 papierosów dziennie) i prawdę mówiąc nie wierzyłam, że uda mi się rzucić to w cholerę, a jednak to robię. Oczywiście o swej diecie nie zapomniałam, bo nie przytyłam. To nie wszystko: chodzę raz w tygodniu na koszykówkę (1,5h), 2 razy w tyg. na siatkówkę (również po 1,5 h), godzinę poświęcam na basen (i zamierzam zwiększyć liczbę godzin do 3 minimum), a ponadto wykonuję wiele ćwiczeń kształtujących brzuch, uda i pośladki, skaczę na skakance (regularnie po 30 minut) i uczęszczam w dalszym ciągu na samoobronę. Staram się nie siedzieć w domu, ale to nic nie daje zwłaszcza przy borykaniu się głodem nikotynowym: otóż papierosy chyba zastępuję przekąskami Mimo że nie są one niezgodne z dietą, to chyba jest ich zbyt dużo... I to właśnie jest zapewne powodem tego, że waga stoi w miejscu. Czy któraś z was borykała się z podobnym problemem??? Jak sobie z tym radzić? Czy można pogodzić dietkowanie z rzucaniem palenia??? 
Pozdrawiam i dziękuję z góry za pomoc, a prócz tego w dalszym ciągu trzymam kciuki za was, Kochane ;*
                               

16 stycznia 2012 , Komentarze (4)

Dłuuuuugo nie wstawiałam żadnych notek - i nie jest to związane z zaniechaniem przeze mnie diety. Bynajmniej. Pilnowałam się i nadal to robię, choć w gruncie rzeczy przywykłam już do swojego żywienia co mnie cieszy niezmiernie.  I w sumie to jedyny mój powód, z którego naprawdę jestem zadowolona, bo reszta (zwłaszcza efekty) jakoś do mnie nie docierają I, cholera jasna, nie mam zielonego pojęcia dlaczego. Dziś uaktualniłam pasek wagi, z którego wynika, że zrzuciłam 10,2 kg. Znajomi, rodzina mówią, że wyszczuplałam, moja garderoba jest na mnie zbyt duża, a "szklana jędza" (z pozdrowieniami dla Vitalijki, która jest autorką tejże nazwy) zamienia się w dobrą wróżkę, która bez przerwy odejmuje kilogramów. A ja nie wierzę ani jej, ani najbliższym, ani sobie.  Znajomi chcą mnie podnieść na duchu, spodnie rozeszły się w praniu, a waga szwankuje - tak to widzę. Nie mam zamiaru się poddać, ale jak uwierzyć w siebie?? Czy wy też macie z tym problem?? Jeszcze długa droga przede mną. Nie jestem nawet na półmetku. I w to wierzę. Mam nadzieję, że jeszcze ucieszę się ze swojej pracy. 
p.s. czytam Was codziennie i trzymam gorąco kciuki

15 grudnia 2011 , Komentarze (5)

Dziś minęły 4 tygodnie moich zmagań  Waga wskazuje 6kg mniej Poprawiłam już pasek postępu i jestem z siebie niesamowicie zadowolona Wiem, że to nie mistrzostwo świata ale mine wystarcza taki wynik w zupełności!!! Teraz dążymy do 7 z przodu! Dziekuję naturalnie również Wam, bo to czytanie waszych pamiętników nadal pozwala mi trwać w swoich postanowieniach A, no i jeszcze miałam sie pochwalić, że rozpoczęłam kurs samoobrony w tym tygodniu. Spotkania odbywają się co dwa dni i trwają 1,5 h, co oznacza oczywiście 1,5 h zajebistego wycisku Czyli kolejny krok do przodu w diecie ;) Pozdrawiam cieplutko ;*

9 grudnia 2011 , Komentarze (2)

Witam serdecznie po małej przerwie ;)
Kilka dni nie robiłam wpisów, a to niestety z racji braku czasu. Niestety bądź właśnie "stety";) Podczas mojej nieobecności "dopadła" mnie @ i przerwałam A6W Żałuję, jednak zdałam sobie sprawę, że ten moment musiał w końcu nastąpić ze względu na moje boleści miesiączkowe. Z trudem się wówczas poruszam, a ćwiczenia mięśni brzucha nawet nie wchodzą w rachubę! No cóż stało się. To wcale nie znaczy oczywiście, że się poddałam! Jadam wciąż zdrowo (dziś na obiadek, dla przykładu, kalafior na parze, kapusta kiszona, korniszony i skrzydełko z kurczaka - gotowane). Jestem z siebie zadowolona, a to dlatego właśnie, ze kilogramów konsekwentnie ubywa. Nie chwalę się jeszcze na pasku bo zgodnie z obietnicą - uaktualnienia co 2 tygodnie Mam nadal problemy z ćwiczeniami. Nie stać mnie na zakup rowerka czy czegoś w ten deseń. Lubię biegać (co z resztą robię jak tylko mogę) ale często tym samym mam problemy z gardłem, a zwłaszcza o tej porze roku. Nie oznacza to również, że siedzę bez ruchu: dużo chodzę (wymóg bezwzględny studiowania) i staram się robić brzuszki, nożyce, itp. Mam jednak wrażenie, że to zbyt mało. Będę też wdzięczna za wszelakie rady. Zależy mi zwłaszcza na "domowych" aerobach, gdyż siłownia raczej też nie wchodzi w grę, czego przyczyną jest oczywiście wspomniany już brak czasu. 
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wytrwałych 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.