Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z wykształcenia chemik i statystyk ekonomiczny, ale nie pracujący w zawodzie. Prowadzę własną firmę i od dłuższego czasu wożę autem swoje 4 litery, co nie ułatwia mi schudnięcia. Jestem mamą fantastycznej 4-latki i do tej pory byłam tak zapatrzona w to co mam, że nie miałam odwagi walczyć o więcej. Teraz chcę coś zrobić dla siebie i muszę pozbyć się balastu, który NIE towarzyszył mi od zawsze. Może pisanie pamiętnika stanie się moim motywatorem, jak kiedyś w 2003 roku?

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18072
Komentarzy: 23
Założony: 28 grudnia 2017
Ostatni wpis: 26 marca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasiunia20

kobieta, 39 lat, Tczew

169 cm, 94.10 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Urlop w połowie września zacznę z wagą dwucyfrową zaczynającą się od "7" :-)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 marca 2019 , Komentarze (2)

Dość długo nic Wam nie pisałam... 
marzec niestety jest miesiącem, który u mnie obfituje zwykle w odstępstwa dietowe. 
Najpierw urodziny ma mój mąż, a potem ja. Wiadomo trzeba spotkać się z rodziną, z przyjaciółmi, kolejnymi.... i kolejnymi. Tak się właśnie zaczyna maraton odstępstw, bo w sobotę przychodzą jedni, w niedzielę drudzy, za tydzień to samo i tak przez cały marzec.

Zatem... nie mogę powiedzieć, że poległam, bo tak źle nie było. Posiłki były raczej bogate w warzywa i zdrowe, ale było również ciasto i wino... sporo tego wina.

Od dzisiaj wracam na dawne tory. Do świąt jeszcze trochę czasu, więc kolejne odstępstwa zapowiadają się za miesiąc ;)

Nie ważyłam się na razie, wolę się nie stresować. Zważę się w następny poniedziałek ;-)

Jutro streszczę Wam mój dzisiejszy jadłospis, bo zauważyłam że jak tego nie robię, to mniej się pilnuję.

5 marca 2019 , Komentarze (5)

Dzisiaj po dwóch tygodniach postanowiłam wejść na wagę i dokładnie się wymierzyć...

Niestety w stosunku do zeszłotygodniowego ważenia jestem cięższa o 0,1 kg.
Nie wiem czy to efekt powolnego zatrzymywania wody (jestem kilka dni przed @), czy fakt że tuż po ostatnim ważeniu zaczęła szwankować mi waga i po wymianie baterii pokazywała inny wynik niż 94,6 kg (może w zeszłym tygodniu pomiar nie był do końca poprawny?),... w każdym razie nie jest źle ;-)
Wyniki mierzę globalnie, więc spadek -2,7 kg w ciągu 2 tygodni jak najbardziej jest motywujący.

Sumarycznie w obwodach ubyło mi 17 cm, co również motywuje i zachęca do dalszej walki.

Teraz rozpoczęłam na OXY fazę fatburning, czyli jak piszą twórcy diety "fazę proteinową - Podaż białka jest zwiększona, duży udział mają także warzywa. Dominującą funkcję spełnia tutaj białko odzwierzęce. W tym czasie następuje intensyfikacja utraty tkanki tłuszczowej oraz podkręcenie tempa metabolizmu." - zobaczymy czy faktycznie tkanka tłuszczowa mi się zmniejszy? Z relacji innych kobiet będących na tej diecie, wiem że ta faza powoduje dosyć mocną ociężałość i uczucie pełności... własnych doświadczeń sprzed 2 lat nie pamiętam niestety... kojarzę jedynie, że jakoś mocno na tej fazie nie chudłam. Nie poddaję się jednak, bo wiem że jeśli to zrobię, to kolejne odchudzanie legnie w gruzach, a motywację nadal mam, więc musze ten fakt wykorzystać ;-)

Na fatburningu w menu jest bardzo dużo jajek. Staram się tak układać swój jadłospis, aby nie przesadzić, bo 4 jaja na śniadanie + 3 jaja na kolację, to dużo za dużo ;-)

Ok, zatem jak wygląda taki dzień na FB w diecie OXY?

Poniedziałek - dzień 14:

10:30 śniadanie: Omlet z szynką i pomidorami - 500 kcal - zdjęcia nie mam, bo omlet niestety rozpadł mi się podczas przerzucania i nie wyglądał jakoś spektakularnie ;-)

13:00 przekąska: Słodki serek z migdałami - 250 kcal - tu natomiast jakoś zapomniałam że mam zrobić zdjęcie, więc kolejna "dziura"

15:30 obiad: Kurczak w sosie orientalnym - 550 kcal - kurczak z mleczkiem kokosowym, pomidorami, imbirem, czosnkiem i pastą red curry, do tego puree groszkowo-ziemniaczane z mięta. Muszę przyznać, że przepysznie wyszło. Dawno nie jadłam czegoś tak dobrego. Przepis zostaje w mojej głowie na kolejny raz ;-)

17:00 przekąska: OXY shake - 200 kcal - o tym shaku napiszę Wam więcej w kolejnym wpisie ;-)

21:30 kolacja: 2 jajka na miękko + pomidor + feta - 350 kcal - miała być sałatka, ale byłam na treningu i szczerze mówiąc nie bardzo miałam już wieczorem na kombinowanie ;-)

Do tego wypiłam dużo wody, ok. 2 litrów, byłam na Salsation i nie  podjadłam garść orzechów....hmm... a może to one są sprawcą braku spadku wagi?

No nic... trwam dalej, dzisiaj postaram się nie wykraczać poza ramy diety :-)

Miłego dnia :-)

3 marca 2019 , Komentarze (1)

Kilka dni nie pisałam, ale to nie oznacza, że odpuściłam ;-)

Co prawda były małe grzeszki, dwie lampki wina i tosty z serem raclette na kolację w sobotę, obiad w piątek w Ikea (z córką na zakupach), ale również 3 godzinny maraton taneczny Salsation i całe mnóstwo zdrowych posiłków.

Niestety moja córeczka miała od środy bardzo mocny kaszel i katar (panie wezwały mnie do przedszkola, abym odebrała ją wcześniej), więc w kolejne dni została w domu. Nie było dużo czasu, aby pisać pamiętnik. Dodatkowo, jak już nie szła do przedszkola, to nastąpiło "cudowne ozdrowienie"... katar prawie całkowicie zanikł, a kaszel pojawiał się tylko po większym ruchu. Wymagała zatem uwagi i "atrakcji", no i niestety nie dała mi ani pracować, ani odpoczywać.

Piątek miałyśmy bardzo intensywny, bo pojechałyśmy do Gdańska na zakupy. "Sprzedałam" ją na dwie godzinki na salę zabaw, a sama poszłam poszaleć do sklepów. 
Musiałam sobie kupić nowe spodnie, bo przy takiej wadze niestety wszystkie szybko przecierają mi sie w kroku.
C&A miało w ten weekend -50% od wcześniejszych wyprzedaży, więc była okazja kupić spodnie za dość niewielkie pieniądze. 
Cały czas zwlekałam z tymi zakupami, bo łudzę się, że już niedługo wrócę do mniejszego rozmiaru, jaki leży od długiego czasu w szafach i czeka, aż wrócę do tych moich dawnych 65-70kg....
ale przecież do tego czasu, trzeba coś nosić... więc kupiłam dwie pary spodni i co mnie zaskoczyło jedna jest w rozmiarze 40 i pasuje idealnie ;-)
Potem wdepnęłam na chwilę do NY i tam wpadły mi w ręce dwie kurtki, każda za 25zł... normalnie żal było nie kupić za taką kasę ;-) Kupiłam jeszcze dwie bluzki i jestem przeszczęśliwa, bo już dawno nic dla siebie nie wybrałam w takich sklepach, a tym razem taka niespodzianka :-)

Mojego menu z 5 dni nie będę Wam spisywała, bo długo z tego pisania by było. Jutro opiszę dzień dzisiejszy, a z pozostałych dni tylko kilka fotek ;-)

Miłego dnia i do jutra :-)

26 lutego 2019 , Komentarze (6)

Dzisiaj nadszedł dzień ważenia po pierwszym tygodniu dietowania. Tak jak pisałam, wymiary, BMI itp. będę zestawiała tutaj co dwa tygodnie, bo wydaje mi się, że co tydzień to też nie ma sensu.

No, ale muszę się pochwalić :-)
Ubyło mi w tym pierwszym tygodniu aż 2,7 kg!!! 
Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu i cały czas motywuję się do dalszego działania. W głowie wizualizuję sobie siebie latem, tak ... 15-20 kg lżejszą niż na starcie :-)
Teraz widzę, że jest to realne, bo spadek po pierwszym tygodniu OXY mam prawie jak na diecie dr Dąbrowskiej, bo wtedy miałam 3,5 kg po pierwszym tygodniu. Tyle tylko, że jest ogromna różnica między jedzeniem pełnowartościowych posiłków w 2000 kcal dziennie, a jedzeniem samych niskokalorycznych warzyw w 600 kcal na dobę ;-)

Tak, wiem... pewnie powiecie, że pierwszy tydzień to sama woda... pewnie i tak, chociaż piję bardzo dużo i mam wrażenie mniejszej fałdy na brzuchu, ale i tak tyle kg mniej bardzo cieszy i napędza do działania.

Dzisiaj dalej ciągnę fazę I OXY, czyli detox - fat burning zaczynam w następny poniedziałek. Trochę mi sie to rozjechało w stosunku do pamiętnika, ale jakoś to wyrównam od następnego miesiąca. 
Ciekawa jestem czy drugi tydzień detoxu przyniesie mi podobny ubytek wagi, fajnie by było gdyby chociaż te półtorej kilograma było mniej. 

Jutro postaram sie Wam opisać jak rozłożyłam sobie moje cele dietetyczne, a dzisiaj jeszcze streszczam wczorajsze jedzonko ;-)

Poniedziałek - dzień 7:

10:20 śniadanie: Jaglanka z owocami - 530 kcal

14:20 przekąska: Zielone smoothie z nasionami chia - jak zwykle dodałam tam kolagenu i mojego zielonego mixu - całość ok. 300 kcal

16:20 obiad: Ryż po azjatycku - 600 kcal

17:30 przekąska: 26 g orzechów nerkowca - tutaj zdjęcia nie robiłam, bo i po co? ;-) - 150 kcal

19:00 kolacja: Kanapki z wędzonym łososiem - jakby coś to pod sałatą jest chleb ;-) Dokładnie 1,5 kawałka mojego chleba ;-) - 420 kcal

Dodatkowo wypiłam 2 litry wody i 2 kubki herbaty, byłam na treningu Salsation i nie miałam żadnego odstępstwa od diety :-)

Jestem z siebie dumna, że dzień tak ładnie mi się udał. Jedyne do czego mam zastrzeżenia to sen... poszłam spać dopiero o północy, a miałam godzinę wcześniej. Mam nadzieję, że dzisiaj uda mi sie szybciej położyć spać.

Dziękuję za uwagę i życzę Wam miłego i słonecznego dnia :-*

24 lutego 2019 , Komentarze (4)

No i nadszedł upragniony weekend... czas trudny chyba dla wszystkich będących na diecie. 
Jeszcze tydzień temu standardowy weekend wyglądał tak, że po w miarę zdrowym dniu i dobrym jedzeniu, wieczorem siadałam z mężem przed komputerem (nie mamy TV), aby obejrzeć film i wypić wino (albo dwa - i nie jest tu mowa o kieliszkach, a o butelkach) i zagryźć je pysznym serem ... i tak było od piątku do niedzieli, w zasadzie co tydzień...

Zatem miało od czego przybyć kilogramów, albo przynajmniej miałam jak utrzymać moją wysoką wagę...
Ten weekend nie obył się bez grzechów, bo byłam z córką z gratulacjami z okazji narodzin córki u znajomych.
Zatem był jeden drink (wódka ze Schweppsem), lampka wina, kawałek brownie i kilka wafli ryżowych z papryką ponad program - w sobotę i dzisiaj zamiast obiadu robiliśmy w domu pizzę, ale sądzę, że wszystko i tak było z umiarem, a moje dietetyczne posiłki nie "dobiły" do 2000 kcal, więc część nadprogramowa poniekąd zmieściła się chociaż częściowo w założeniach ;-)

Przejdźmy zatem do menu:

Sobota - dzień 5:

10:00 śniadanie: Owsianka z żurawiną - 480 kcal

13:00 przekąska: Sezamki z amarantusa, sezamu i miodu - 350 kcal (chociaż raczej było mniej, bo zjadłam jakieś 2/3 z założonej porcji

14:20 obiad: Makaron z indykiem i brokułami - obiad został przyspieszony z uwagi na wyjście do znajomych na 15, ale wolałam aby córka zjadła mi w domu normalny, zdrowy obiad niż "w gościach" zajadała się słodyczami ponad umiar - ok. 600 kcal

Potem było brownie, 3 wafle ryżowe w papryce (jakaś nowość), drink, a w domu lampka wina z mężem i kanapki z pomidorem i schabem (chleb pieczony przeze mnie, a schab wędzony przez męża). - tym kolorem będą grzechy ;-)

Do tego wypiłam ok. 2 litrów wody + 3 kubki herbaty, spacer z córką (na hulajnodze) do sklepu i przez 30 min. w domu choreografie Salsation ;-) Chciałam zachęcić moją 4-latkę, ale ona preferuje póki co styl "dowolny" ;-)

Niedziela - dzień 6:

9:20 śniadanie: Owsianka kokosowa z cytrusami -  śniadanie z założenia IF, do którego dąże miało być o 10, ale niestety moje dziecko od 8 rano marudziło o jedzenie, a że gotowałam jej to samo co sobie, to siłą rzeczy robiłam to raz... - ok. 460 kcal

12:30 II śniadanie: Banan + kiwi -  generalnie miała być sałatka owocowa, ale chciałam wykorzystać z córką słoneczną pogodę i przejść się z nią na dłuższy spacer (godzina w ruchu), a do tego wiedziałam, że będziemy jedli pizzę na obiad, więc robiłam rezerwę kaloryczną ;-) - ok. 160 kcal

15:00 obiad: Pizza orkiszowa - samorobna, częściowo pełnoziarnista, dużo warzyw, wszystko świeże, zdrowo i niedużo - w sumie myślę, że nie przekroczyłam tych 650-700 kcal

W sumie zjadłam 3 takie kawałki.
Potem była jeszcze połowa pomarańczy.

17:00 przekąska: Bananowy pudding z chia - zdjęcia zapomniałam zrobić - 200 kcal

19:00 kolacja: Kanapki z awokado i pomidorem - miały być z pastą z awokado, ale szybciej i jakoś tak poręczniej było pokroić składniki na plastry i zjeść - 400 kcal

Do tego dużo wody, ok. 1,5 litra + 3 herbaty.
No i niestety na spacerze z młodą zdjałam 3 wafle ryżowe  (50 kcal każdy, czyli 150 kcal więcej niż założyłam).

No to się Wam dzisiaj wyspowiadałam... poczułam ulgę, bo pilnuję się bardziej również dlatego, że nie chcę się tutaj przed Wami wstydzić :-)

Dobranoc i do przeczytania niedługo :-)

22 lutego 2019 , Komentarze (2)

Miałam pisać w środę wieczorem, ale nie wyszło niestety. Wczoraj również nie dałam rady, bo dzień najpierw zawalony był tematami pracowymi, a wieczorem o 20 miałam trening Salsation (o tym więcej innym razem) w sąsiednim mieście, więc zanim wróciłam to była 22.30

Dzisiaj zatem krótko i na temat :-)

Wydaje mi się, że już jestem mega szczupła ;-) Mimo, iż na diecie jestem 4 dni. Jednak przez to, że nie mam odstępstw i idę dokładnie zgodnie z założeniami, czuję że bardzo dużo robię dla siebie dobrego.

Przejdę szybko do menu:

Środa - dzień 2

10:45 śniadanie: Owsianka korzenna - płatki owsiane na mleku z moimi powidłami ze śliwek - 650 kcal

14:00 przekąska: Serek z warzywami z kromką chleba - twarożek typu grani z pomidorem, rzodkiewką i szczypiorkiem do tego kromka chleba własnego wypieku. - 316 kcal

16:30 obiad: Aromatyczny kurczak z sałatką + sok pomarańczowy wyciskany - tutaj nastąpiły małe modyfikacje od rozpiski z diety, miała być sałatka z kapusty pekińskiej z ogórkiem jako dodatek, ale finalnie stanęło na klasycznej wersji sałatki greckiej i warzywach na parze głównie złożonych z marchewki ( warzywka dla dzieci gotowane dla mojej córki, bo ona sałatki greckiej nie zje, a mężowi trafiły się kalafiory i brokuły z uwagi na jego stan przedcukrzycowy) - ale całe danie polecam bardzo, bo kurczak był przepyszny! Przepis do powtórzenia, bo jest super - jeśli chcecie mogę go podać w całości :-) - całość ok. 600 kcal

19.30 kolacja: Mieszanka warzywna  mrożona z kaszą jaglaną - 360 kcal

Do tego wypiłam ok. 1,5 litra wody + 2 sporej wielkości kubki herbaty.

Jedzenie zaczęłam o 10.45, a skończyłam o 19.30. Opuściłam jeden posiłek w postaci jabłka, ale liczę że kalorycznie uzupełniłam go sałatką do obiadu.

Spać poszłam o 23.50 (niestety miało być wcześniej, ale miałam wyjazd służbowy rano dnia kolejnego i musiałam się spakować).

Czwartek - dzień 3

9:30 śniadanie: Tosty z mozzarellą - śniadanie miało być zjedzone w trasie, ale finalnie doszłam do wniosku, że lepiej zrobię jak zjem je na ciepło i świeżo - 480 kcal

13:00 przekąska: Koktajl detox - pomarańcza, szpinak, gruszka, migdały, imbir, cytryna + zielony mix i kolagen, koktajl wypity w trasie - 290 kcal 

17:00 obiad: Pieczony łosoś z ziemniakami i brokułami + fasolką szparagową -
550 kcal

19:00 kolacja: Kanapki z wędzonym łososiem - miały być 3 kanapki z łososiem, rukolą i pomidorem, ale nie miałam rukoli i czasu, bo pędziłam na trening (nie chciałam się też przejadać) więc były dwie kanapki z łososiem, awokado i pomidorem - ok.400 kcal

Do tego wypiłam ok. 2 litrów wody + kubek herbaty.

Jedzenie zaczęłam o 9.30, a skończyłam o 19.10. Opuściłam jeden posiłek w postaci smoothie, ale nie byłam głodna między późnym obiadem a wczesną kolacją, a jak wróciłam o 22.30 do domu, to już myślałam tylko o tym aby się położyć. Zresztą było już trochę za późno na jedzenie.

Spać poszłam o 23.30 (jeszcze z mężem trochę pogadałam).

Piątek - dzień 4

10:00 śniadanie: Kanapki z powidłami ze śliwek + sok jabłkowy (miało być więcej ale ktoś mi z domowników wypił prawie wszystko  butelki) - 420 kcal

13:00 przekąska: Koktajl z mango, banana i mleka kokosowego (napoju) - 330 kcal

16:50 obiad: Włoskie pulpety z sałatką grecką - pulpety z soczewicy, brązowego ryżu, pieczarek z sosem pomidorowym oraz sałatką grecką (miał być brokuł, ale potrzebowałam urozmaicenia po wczorajszym brokule do obiadu), obiad był dość późno, bo byłam na zebraniu w przedszkolu - 610 kcal

19:00 kolacja: sałatka z wędzonym łososiem, jajkiem, sałatą lodową i odrobiną majonezu - zdjęć nie mam, bo sałatkę jadłam u moich rodziców, robiła ją moja mama. W planach była sałatka z makrelą, więc zjadłam to co było, bo kalorycznie pewnie wyszło na jedno :-) - ok. 400 kcal

Do tego wypiłam ok. 2 litrów wody + 3 kubeki herbaty.

Jedzenie zaczęłam o 10.00, a skończyłam o 19.10. Opuściłam jeden posiłek w postaci pomarańczy i 5 daktyli, ale nie byłam głodna między późnym obiadem a wczesną kolacją (zresztą widać, że tutaj jest słaby punkt takiego rozkładu posiłków - nie wyrabiam ze zjedzeniem przekąski, ale liczę że kaloryka jakoś się wyrównuje).

Spać poszłam o 23.30 (właśnie kończę wpis ;-)).

Na dzisiaj to wszystko :-) Podsumowałam ostatnie trzy dni, jutro wieczorej spóbuję streścić kolejny.

Dobranoc i miłego przeglądania menu ;-)

20 lutego 2019 , Skomentuj

Dzień dobry, w ten słoneczny dzionek :-)

Jak wspominałam wczoraj mój jadłospis jest oparty na założeniach diety OXY. W moim przypadku zakłada on kaloryczność na poziomie 2000 kcal na dobę. 
Dieta OXY, jest dietą rotacyjno-białkową (nie obciąża organizmu jak Dukan, jest bardziej zbilansowana, ale jednocześnie pozwala ładnie i systematycznie chudnąć).
Miesiąc (28 dni) podzielony jest na tygodniowe fazy: detox, fat burning, step oraz balance. Ja najbardziej lubię detox i balance, z uwagi na owoce oraz pieczywo, które w tym czasie mogę jeść. 

W tym cyklu, jako że czuję się  bardzo mocno zapuszczona, chciałabym detox przedłużyć do dwóch tygodni. Generalnie, wiem że takich niuansów nie powinnam robić i robię je na własną odpowiedzialność, ale na detoxie, chudnę zawsze najwięcej, a do tego nie mam co zwykle opory przed fazą fat burningu z uwagi na dużo białka i brak pieczywa, które tam występują. Nie najadam się wówczas tak jak w detoxie.
No, ale niestety i na fat burning przyjdzie pora.

Zatem wczoraj zaczęłam od Detoxu, moje posiłki wyglądały następująco:

10:00 śniadanie: Tost z wędzonym łososiem i suszonymi pomidorami + dip jogurtowy (jeśli będziecie chciały jakiś przepis, to piszcie w komentarzach, mogę podać ;-)) - całość około 500 kcal.

14:00 przekąska w postaci koktajlu ze szpinaku, banana, pomarańczy, soku z cytryny, płatków migdałowych i kawałek świeżego imbiru (oraz ja dodaję pół łyżki zielonego mixu: chlorella+spirulina+młody jeczmień+młoda pszenica i do tego pół łyżki kolagenu). - zdjęcia niestety nie zrobiłam, bo mąż przyjechał szybciej z pracy, gdyż się pochorował i zapomniałam pstryknąć fotkę (ale koktajl jak koktajl... ten jest shrekowy ;-)) - całość 325 kcal

16:00 obiad (miał być później, ale mąż na 17 miał lekarza, więc przyspieszyłam ten posiłek): Stir Fry z kaszą bulgur - posiłek bezmięsny z dużą ilością cukinii i pieczarek. - całość 645 kcal

19:00 kolacja: Sałatka ze szpinakiem, fetą i pomidorkami + chleb - miało być 80 g chleba, ale że sama piekę chleby i mrożę, a została mi mała kromka, to było 65g, z czego połowę i tak zjadła mi moja córka :-) - całość powinna była mieć 375 kcal, ale z uwagi na mniej chleba na pewno miała mniej.

Do tego wypiłam wczoraj sporo wody, bo ok. 1,5 litra + 4 sporej wielkości kubki herbaty.

Jedzenie zaczęłam o 10, a skończyłam o 19.20. Opuściłam jeden posiłek w postaci kefiru, bo zamiast tego "wylizałam" słoik po jogurcie z makiem i marcepanem mojej córki ;-)

Spać poszłam o 22.50 (wyjątkowy rekord na mnie, że tak wcześnie).

Dzisiaj kontynuuję swój plan, a jadłospis postaram się dodać wieczorem, bo jutro rano wyjeżdżam służbowo i mogę nie znaleźć na to czasu.

Buziaki dla wszystkich dietkujących :-*

19 lutego 2019 , Komentarze (1)

Pierwszy mój pamiętnik na Vitalii prowadziłam w 2006 roku (potem Vitalia przeszła szereg zmian), wtedy bardzo mnie zmotywował. Niestety nie mogę zalogować się do starego konta, ale mój poprzedni pamiętnik jest tutaj: https://vitalia.pl/index.php/mid/49/fid/341/diety/...

Sama chętnie poczytam w wolnym czasie, jakie to mogłam mieć myśli 13 lat temu (to były tez początki Vitalii ;-))

Teraz postanowiłam, że po moich wszystkich wzlotach i upadkach jedyną szansą jest znowu motywacja tutaj :-) 
Muszę poświecić dziennie/co kilka dni tę chwilę, aby usystematyzować co się u mnie dzieje - to tak tytułem wstępu.

Dietę oficjalnie miałam rozpocząć wczoraj, ale niestety córka rano uraczyła mnie takim napadem kaszlu, że nie posłałam jej do przedszkola i dzien nieco się rozsypał. Do opieki przyszła babcia. Razem z moją Młodą zrobiły leniwe pierożki i takim sposobem moja rozpiska dietowa legła w gruzach, a obiad był zupełnie niedietetyczny, chociaż bardzo smaczny ;-)
Ale dzisiaj oficjalnie zaczynam. Rano się wymierzyłam, zważyłam i zaraz Wam wyniki i zasady, jakich planuję się trzymać, przedstawię.
Dodatkową motywacją dla wdrożenia diety w całej mojej rodzinie będzie fakt, że dziecko mi się niebezpiecznie zaokrągla, a mąż ma cukier na czczo na poziomie 119 :-/ Zatem uzdrawiam moją rodzinę dietą, bo wyjścia nie mam... jesteśmy za młodzi na te wszystkie choroby ;-)

Punktem wyjścia są parametry z tej tabeli:

Niestety BMI za wysokie, a waga jak widać :-( Nie ma się co oszukiwać - dobrze nie jest. Nową tabelę z wymiarami planuję wstawiać co 2 tygodnie, a pasek aktualizować co tydzień, bo tak właśnie mam zamiar się ważyć.

Zasady diety:

1) Jem zgodnie z rozpiską diety OXY (zdjęcia posiłków będę wrzucała systematycznie do pamiętnika) - dietę mam rozpisaną na poziomie 2000 kcal, kaloryczność posiłków będę Wam również podawała.

2) Dążę do tego, aby jeść w systemie IF 8/16, czyli 8 godzin jedzenia, 16 postu przerywanego - na razie planuję jeść miedzy 10 a 19, ale okno żywieniowe planuję zmniejszyć.

3) Chodzę spać maksymalnie o 23 - do tej pory kładłam się spać o 1 w nocy i spałam do 7 rano, bo tak wyprawiam córkę do przedszkola. Teraz muszę to zmienić, zwłaszcza, że od godz. 19 trudno mi będzie do 1 w nocy wytrzymać bez jedzenia (z treningiem po drodze).

4) Ćwiczę Salsation 2-3 razy w tygodniu - treningi mam o 20, w tym dwa zwykle w innym mieście, skąd wracam o 22. Zatem po powrocie, prysznic, woda i spać ;-)

5) Dodatkowo więceje ruchu - spacery, ogród, jak najmniej auta, o ile pogoda pozwoli :-)

6) Piję minimum 2 litry wody/herbaty dziennie - cały czas mam z tym problem, więc to też muszę monitorować.

Na tę chwilę to chyba wszystko... Pierwszy posiłek za godzinę, ale o jedzeniu będzie oddzielny wpis (myślę, że jadłospis będę podawała z dziennym opóźnieniem ;-))

17 lutego 2019 , Komentarze (2)

Cześć :-)

Nie powiem Wam już nawet, który to raz zaczynam swoją dietę, bo długo, a nawet bardzo długo by gadać....
Moja waga kilka lat temu osiągnęła swoje apogeum. Kiedyś wydawało mi się, że 80 kg przy wzroście 170 cm to znacznie za dużo, ale podczas ciąży doszło do tego kolejnych 30 kg i zaczęłam zmieniać zdanie na temat swojej wagi i wyglądu sprzed ciąży.
Oczywiście tuż po porodzie byłam sflaczała i obwisła, ważyłam 97 kg (tyle co teraz), ale od tego czasu mimo tej samej wagi zmieniło się wiele:

1) Podjęłam po drodze dietę BeBio, gdzie schudłam 10 kg w 3 miesiące, a potem wróciło.
2) Byłam u dietetyczki, która za cenę 300 zł rozpisała mi rzekomo dietę na 1300, a potem 1500 kcal (jak się okazało dieta była głodówką na 1000 kcal, sama to przeliczyłam po tym jak po każdym posiłku płakałam że jestem głodna i że jem mniej niż moje roczne dziecko). Schudłam 10 kg w 2 miesiące, a potem wróciło.
3) Poszłam na dietę OXY. Najbardziej trafiona z moich diet, ładnie chudłam przez 3 miesiące, ale przyszły urodziny, święta, no i potem wróciło... (ale ja teraz wracam do OXY, bo przepisy pyszne).
4) W zeszłym roku przeszłam, post dr Dąbrowskiej przez 37 dni. Schudłam 15 kg, ale finalnie 10 wróciło.

Dodatkowo od 1,5 roku trenuję Salsation i to chyba najlepsze co mogło mi się przydarzyć :-) Schudnąć może nie schudłam, ale mimo tej samej wagi co po ciąży, moje ciało wygląda o niebo lepiej :-)

Ale do rzeczy... od jutra wracam na OXY, abonament mam wykupiony i zapał, żeby coś zmienić... dodatkowo cała moja rodzina musi coś zmienić, bo mąż ma skoki cukru, a 4,5 letnia córka ciągle domaga sie słodkiego i niebezpiecznie robi się okrągła. W spodnie wchodzi tylko w rozmiarze 128 i to nie przez wzrost, choć jest bardzo wysoka, ale głównie przez obwód pasa.

Zatem od jutra możecie spodziewać się relacji z moich wymiarów i pracy na soba ;-)

Zapraszam :-)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.