Hej wam !
Ostatnio moje starania to typowa syzyfowa praca. Jest okej, jest bardzo dobrze, jadę do domu, rozluźniam poślady, jem... W rezultacie kg lub dwa więcej. W tym tyg gorsze dni, okres niby się zbliża. Piwo, chipsy, śmieciowe, jedzenie i na wadze zamiast 67 zrobiło się jakieś 68,5 coś koło tego. Dzisiaj po pracy też... Wpierzyłam całą paczkę chipsów, ale ruszyło mnie sumienie... że nie mogę tak łatwo tego zaprzepaścić i walnęłam 1,5h trening!
50min siłowego i 40min cardio na dobitkę!
Przez te moje "zapaści" jedzeniowe przybyło mnie 4cm, w sumie nie najgorzej. Z ciekawości weszłam na wagę i powiem wam, że w sumie też nie ma szału, bo wieczorem najedzona mam 68,7, więc rano będzie nawet mniej niż 68,5. Wiec w sumie nie ma co się łamać, no ale te dni na pewno odłożą się w moich boczkach . A miało być 65 do końca lutego... Coś mi nie wychodzi... ALE WYJDZIE .
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.