Brak wsparcia... :(
Często mam problem z tym, że mój narzeczony je wiele zakazanych produktów dla mnie. Prosiłam, żeby nie jadł tego, bo mi to wtedy pomaga, nie kusi mnie. Stwierdził na początku, że ok, nie będzie tego robił, ale teraz stwierdził, że on jest chudy (ma 189 cm wzrostu i waży 68 kg) i nie musi być na diecie i nie musi sobie niczego odmawiać. Jak mam mu wytłumaczyć, że potrzebne mi jest jego wsparcie, ale nie w sposób: "nie narzekaj, jesteś młoda, inni dają radę, a Ty nie? jesteś słaba".Powiedziałam mu nawet, że przez to jaki on jest w stosunku do mnie, wszystkie kłótnie wpływają na to, że ja to zajadam. Powiedział mi, że nie mogę zrzucać na niego winy, że jak chcę schudnąć to muszę walczyć. Ciężko mi jest bez jego wsparcia. Chcę to zrobić dla siebie, ale presja nadchodzącego ślubu i jego słowa, że "jesteś za ciężka, musisz schudnąć bo nie przeniosę Cię przez próg" za bardzo na mnie ciążą. Jestem co raz słabsza psychicznie. Do tego ciągle siedzę w domu z moim synkiem. Pragę pójść do pracy, wrócić na studia, wyrwać się z domu. Czasem myślę, że dziecko i prawdziwe dorosłe życie w wieku 22 lat było za wcześnie, ale nie wyobrażam sobie życia bez dwóch mężczyzn, którzy są w moim życiu - narzeczonego i synka.
Po 1 tygodniu..
Jest bardzo ciężko wprowadzać dietę gdy wokół tyle pokus. Najgorzej jest trzymać się wyznaczonych godzin. Muszę nadal pracować nad stałym planem dnia. Są dni, że się nie udaje. Po ćwiczeniach i dodatkowym bieganiu czuje się dużo lepiej. Czuję jak powoli wraca mi kondycja. Z dnia na dzień czuję, że mogę więcej.