Pocieszające jest to, że odkąd zawitałam na Vitalii, nie przytyłam. Od 2012 roku. To pewien sukces, a nawet schudłam. Jutro podam wagę, niedziela to dobry dzień na ważenie. Mam sporo kłopotów, nie lubię o tym mówić, radzę sobie z tym sama / a raczej nie radzę sobie/ nie narzekam, zbyt często. Sprawiam wrażenie bardzo spokojnej, ale taka nie jestem, w głowie kłębią się myśli, niezałatwione sprawy, zaniechane działania, odkładanie na wieczne nigdy. Bliscy jakoś to znoszą, ale wiadomo jak to jest. Chciałabym się czymś cieszyć. Im też byłoby łatwiej.
Jak "się pozbierać"? Wziąć się w garść, gdy energii wystarcza ledwie na przeżycie, zakupy, obiad,
ale żeby coś robić postanowiłam:
1. Powrócić na Vitalię/ to akurat nie było trudne
2. Zabrać się za porządki/ o to już nie takie proste, trochę poczytałam
na razie dwie zasady jeśli coś nie zajmuje ci więcej niż minutę-rób to od razu!
nie wychodź z pomieszczenia z pustymi rękami!
Sama się dziwię, ale to działa!
Domownikom też zakomunikowałam, że wprowadzamy zmiany,jakoś dziwnie na mnie patrzyli!? Aha, i od nich też wymagam pomocy, koniec brania wszystkiego na siebie! A to już chyba trzecia zasada!
mam jeszcze jeden pomysł na uporządkowanie przestrzeni wokół siebie, ale o tym jutro
Co z dietą?