Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem zgrabna. Jestem ładna. Mam świetne nogi - proste, co się nieczęsto zdarza. Dbam o siebie. Mam białe proste zęby, praktycznie idealną cerę, nigdy się nie opalam. Uwielbiam swoją jasną skórę. Zawsze "zrobione" paznokcie. W pełni naturalne - żadnych tipsów. Gardzę tipsami. Używam markowych perfum. Co z tego, że kosztują "milion"? Do tego w moim życiu nie występują problemy. Aktalnie studiuję i pracuję, idzie mi świetnie. Po tym kierunku studiów który wybrałam na pewno znajdę dobrze płatną pracę o ile nie zaproponują mi tu lepszych warunków ;) Wiecie jak to jest, zawsze chce się zarabia lepiej :) Znam dwa języki bardzo dobrze. Aktualnie się nie odchudzam - dużo ćwiczę, żeby moje ciało wyglądało jeszcze lepiej.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21509
Komentarzy: 390
Założony: 15 grudnia 2012
Ostatni wpis: 21 kwietnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
materialistkaa

kobieta, 34 lat, Wrocław

160 cm, 59.60 kg więcej o mnie

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 kwietnia 2014 , Komentarze (32)

Wchodzę na vit czasami. Wchodzę na vit wtedy, kiedy:
- mam dość czytania branżowych artykułów in inglisz
- mam dość nauki języka obcego
- przejrzę już interesujące wiadomości
- potrzebuję odmóżdżenia - potrzebuję poczytać to, co "tworzą" debile

Przeglądam wtedy forum i widzę ból POŚLADKÓW I OKOLIC:

  1. Zrzędzące jędze - jedne bez poczucia własnej wartości.
  2. Inne czujące się mądre i mocne jak mogą jakąś biedną otłuszczoną zakompleksioną dziewczynę objechać.
  3. Facetów niby widzę komentujących zdjęcia babeczek i mających się za LOKALNYCH bogów.
  4. Trole widzę, takie chore jednostki, które są tak żałosne, że nie mając z kim pogadać spamują forum. 
  5. OSOBY CIEKAWE ŚWIATA TYLKO NIE REJESTRUJĄCE ODPOWIEDZI, które po raz miliard-plus-pierwszy pytają "jak schudnąć?" "zjadłam pół jogurtu, czy prztyję?" "chłopak wytrysnął w pokoju obok, czy zajdę w ciążę?" 

Poziom 80% wypowiedzi jest tak słaby, że przeglądam to jak fakt - 5 minut i dajecie mi moc żeby wrócić do obowiązków. Jesteście NIENAJMĄDRZEJSZE i żadne diety wam na to nie pomogą. Mimo wszystko wam dziękuję, jesteście motywacją żeby wstać od komputera, żeby coś robić, żeby nie skończyć tak jak wy.

Czasami wam nawet zazdroszczę robaczki, że majcie takie NIC w głowach. Musicie być cholernie szczęsliwe/wi. Takie małe radości jak dowalić komuś na forum. Jak prowadzenie wymiany "zdań" z innymi na podobnym poziomie, anonimowo. Internet wszystko przyjmie.  Żeby mnie to chciało cieszyć....

Pozdrawiam równocześnie te kilka dziewczyn, które mimo wszechobecnej tutaj kupy są w stanie napisać coś fajnego, sensownego. Coś, co miło jest czasem wejść i poczytać - że coś się udało, że ciężka praca przyniosła oczekiwane efekty. Szkoda tylko, że ciężko czasami znaleźć wasze pamiętniki w tym pływających wszędzie tutaj  ekstrementach.

P.S. Tak. Kasuję komentarze, ponieważ chcę się czuć dobrze z w moim pamiętniku. Prezentuję swój punkt widzenia a nie wasz, więc wszystkie komentarze obrażające mnie i naruszające mój komfort w jakikolwiek sposób będą kasowane. I mam do tego święte prawo. Chyba, że mi się to znudzi :) Miłego wieczoru i nie irytujcie się tak. To do niczego nie prowadzi. Mnie nie zdenerwujecie, nie ma szans.

P.S. Po zgłoszeniu do moderacji jako posłuszny członek społeczeństwa naniosłam stosowne zmiany. Buziaczki 

7 maja 2013 , Komentarze (1)

Upolowałam:

Po częstych wizytach na basenie włosy zaczęły mi się KRUSZYĆ. Fryzjerka grzecznie zapytała czy w akcje desperacji sama sobie włosów nie podcinałam bo jest strasznie krzywo. Od lat chodzę do tej samej kobiety...
Teraz, po podcięciu postaram się reanimować włosy. Wybrałam powyższe kosmetyki ze względu na ciekawy skład. Zobaczymy jak zadziałają.

21 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Trafiłam ostatnio na pamiętnik kobity która je poniżej 1000kcal dziennie.

Zrobiłam mały eksperyment na sobie: zjadłam wczoraj poniżej 1600kcal. Myślałam, że koło północy umrę z głodu. Zasnęłam jednak. To za mało jak dla mnie. Rzuciłam się dziś na śniadanie jakbym od tygodnia nic nie jadła. 

Dzisiaj już bez pilnowania się zjadłam tyle ile NORMALNIE - wyszło mi po podliczeniu 2800kcal. A i tak odpuściłam sobie Grześka bez czekolady chociaż czuję jak na mnie patrzy.

Piszę to, popijając maślankę. Zastanawiam się... jak to jest, że kobiety ważące więcej ode mnie redukują się na dietach 1000-1500kcal. Jeżeli nie tyję (ile bym nie zeżarła to mam te swoje max 52kg) jedząc 2700-3000kcal dziennie więc jedząc 2000 spokojnie bym schudła. 

Gdzie robicie błędy ze masa nie chce się zbijać? 

Czy może zaszczycił mnie jakiś mega szybki metabolizm? Dodam, że jestem jedyną szczupłą osobą w rodzinie - wszyscy inni są XXL.
Katuję fitness minimum 2 razy w tygodniu i 2 razy basen. Albo 4fitness. W porywach do 8h. Jestem na nogach codziennie od 6 do 23-24. 

20 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Po latach nałogu.
Po ponad tygodniowym syndromie odstawienia.
Jestem wolna! 

Nie piję już kawy. Jestem szczęśliwym człowiekiem bez nałogów.

Zamieniłam ją całkiem na herbatę czerwoną. Czasami earl grey'a. 
Liściaste oczywiście, sama mieszam z suszonymi owocami w zależności od humoru. Zostawiłam już milion w five o'oclock. 
Dodatkowo woda woda woda i maślanka moja miłość.

Syndrom odstawienia był straszny. Nawet się temu nie dziwię biorąc pod uwagę jakie ilości kawy piłam. 

Plusy są takie, że nie wstaję już rano jak zombie z myślą "kawa, kawa, kawa" i nie atakuje mnie w ciągu dnia ból głowy o nazwie "kawy mnie dajcie bo pozabijam".
Czuję się generalnie lepiej. Wzrosła mi od momentu odstawienia wydolność intelektualna. Nie wiem, czy to ma związek z kawą czy nie.

A... Gardziłam nałogami wcześniej. Papierosów szczerze nienawidzę. Alkoholizm uważam, za czyjąś życiową porażkę. 

Jestem z siebie dumna, że nie jestem aktualnie uzależniona. Od niczego. Żadna substancja chemiczna nie rządzi moim życiem :) ani nikotyna, ani kofeina ani etanol :) 


15 lutego 2013 , Komentarze (9)

Zanim zrobiłam prawo jazdy to studiując we Wrocławiu poruszałam się za pomocą komunikacji miejskiej. 
Później prawko, samochód i od jakiegoś czasu - 2,5 roku będzie - nie korzystałam prawie z tego przybytku radości. Raz na jakiś czas nocny ze znajomymi jak już chciało mi się alkoholu jak małemu dziecku płakać.
Samochód wymagał odstawienia do serwisu na kilka dni. Kończy się dziś mój tydzień bez samochodu. 
Nie wiem czy to reguła aktualnie jest, opiszę to, co słyszałam. Kiedyś - te 2,5 roku temu albo tak nie było albo nie zwracałam uwagi. 

Brak perspektyw. Kilka rozmów ludzi dotyczyło braku perspektyw. 
1. Nie idzie nie słuchać jak ktoś pół metra dalej ubolewa na całą jadaczkę, że studia są do bani, praca jest do bani... a w ogóle po jego kierunku to teraz nie ma pracy. W ogóle nie ma pracy. Ten gość z mojego wydziału był, gęba jakaś znajoma. Chyba nawet mieliśmy razem zajęcia. Tym bardziej mnie jego gadanie przeraża - jak można tak mało wiedzieć o tym co można robić po swoich studiach? O.o Czy on nie ma znajomych którzy pracują i zarabiają jakieś przyzwoite pieniądze? Niemożliwe, żeby tylko moi znajomi byli ogarnięci. 
2. Trafiłam na grupę studentów pedagogiki. Opowiadali sobie mrożące krew w żyłach informacje o ich starszych kolegach pracujących po księgarniach i sklepach z ciuchami. 

Wulgarność. Kurwy, chuje, pierdolone chuje, pierdolone kurwy i cała masa innych. Wieczorową porą w nieciekawej dzielnicy. Jak dobrze, że na liniach jeżdżących przez centrum i o przyzwoitych godzinach tego nie słyszałam.

Pijani ludzie. Wieczorami - dwa razy jechałam autobusem ok. godziny 22:00 i dwa razy był conajmniej jeden człowiek mocno pijany.

O brudzie starałam się nie myśleć i jednak te rurki trzymać, żeby na zakrętach nie zaliczyć spotkania z szybą. Wytłumaczyłam sobie, że mam odporność po basenie i te bakterie nie dadzą rady mnie pokonać.

Konkluzja: JAK DOBRZE ŻE JUŻ JUTRO ODBIORĘ SAMOCHÓD. NIGDY WIĘCEJ NIE BĘDĘ NA NIEGO KRZYCZEĆ PRZY ODŚNIEŻANIU. 

Czy Wy też macie takie doświadczenia czy to ja odzwyczaiłam się od sielskiej atmosfery w pojazdach komunikacji miejskiej? 

16 stycznia 2013 , Komentarze (9)

Usłyszałam kiedyś, że  "Kobieta inżynier jest jak świnka morska. Ani świnka. Ani morska."

Zdałam egzamin dyplomowy. Zostałam inżynierem. Zatem misja "wyższe wykształcenie" zakończona powodzeniem. Nawet dziedzina całkiem życiowa - nie żadne tam zarządzanie. 

Zapisałam się na nowy kurs niemieckiego. W sumie to warsztaty. Kosztują milion ale liczę, że uda mi się nauczyć czegoś nowego.

Basen zimą. Kocham. Uwiebiam. We wrocławskim parku wodnym nie wiem czy wiecie jest możliwość wypływania na zewnątrz budynku. Woda ciepła, wlosy mokre, na dworze śnieg i temperatura -10stopni. Najwiekszy szał jest po zmroku jak to wszystko paruje. Tylko jak zwykle taka przyjemność kosztuje milion. Studencki 34-37 zł za godzinę basenu i godzinę sauny. Mnie stać ale znam wielu ludzi, dla których jest to kwota zaporowa. Szczególnie pójść raz w tygodniu co uważam za absolutne minimum. 

Wniosek pojawia się jeden - kasa, kasa, kasa, kasa. Do korzystania z takich przyjemności jak nauka tańca, śpiewu, języka, fitness, sauna, basen potrzebna jest duuuża ilość pieniędzy. Uwielbiam mieć pieniądze nie ze względu na to, że sam fakt posiadania ich jest fajny. Wpływająca na konto wypłata jest bardzo przyjemnym zdarzeniem jednak głównie chodzi o usługi, które można kupić. Później nabyte umiejętności również można spieniężyć.

Żyjemy w najlepszych możliwych czasach. 


5 stycznia 2013 , Komentarze (32)

Dla szczekających: tytuł to nie błąd. Błedem nazywamy coś, co człowiek robi nieświadomie. 

Nie uwierzycie* co się stało! Ostatni tydzień nie ćwiczyłam i miałam napad za napadem! Jadłam i oglądałam telewizję - stałam się przeciętną* kobietą antysukcesu. Jedzenie, telewizja, gotowanie, jedzenie, marudzenie. Jeszcze dziecka płaczącego i męża alkoholika brak.
Do cleo83: nawet takie zorganizowane osoby jak ja chorują. Żal mi Ciebie, że takiego wpisu się chwytasz, żeby udowodnić swoją rację. 

Teraz już na poważnie, po tygodniu takiego życia (a może nalepiej to nazwać egzystowaniem?) mam go serdecznie po dziurki w nosie. Mój brzuch pokazuje, że potrafi się powiększać i wiem, że to nie od razu tona tłuszczu ale i tak źle się z tym czuję.

Nie wiem jakim cudem wytrzymują tak kobiety, które nie pracują. Znam kilka takich, na które pracuje mąż, ich dzieci mają od 5 do nawet 14 (sic! poważnie, 14letni syn a ona musi się nim zajmować, on nie jest upośledzony) lat a one nie idą do pracy bo należy im się zasiłek i jakieś inne takie i muszą się zajmować dzieckiem. Albo mąż pracuje. I generalnie klepią biedę bo do pierwszego nawet na parówkach nie wystarcza.

Dlaczego część babeczek tak bardzo boi się iść do pracy? Albo zupełnie im się nie chce? Nie chcą poprawić swojego bytu i wolą całymi dniami zajmować się domem - ok, jak jeszcze ten dom jakoś wygląda. Część jest taka co pod pozorem zajmowania się domem spią do 12, później zrobią szybki obiad, w domu zajwsze bajzel a one przed telewizorem. Autentyk! Na własne oczy widziałam, znam takie dwie. 

*Słowa na czerwono poprawione dzięki uprzejmości jednej z komentatorek, purystki językowej która znajdzie każdy błąd ortograficzny. 

Za zgodą Hebe34 umieszczam jej komentarz, z lekką korektą tak zwanych brzydkich słów:
zgadzam się . I mnie to w******a ,ze takim leserkom należa się bezpłatne przedszkola dla dzieci podczas gdy pracujace kobiety zasuwają z dzieckiem autobusem przez całe miasto ,bo w tym blizszym zabrakło miejsca. Ja rozumiem,ze pierwsze lata zycia dziecka sa najwazniejsze ale skoro dzieciak jest w wieku szkolnym , ona siedzi w domu i się za przeproszeniem opier***a a żyją w długach po uszy to sorry.

Czyli nie tylko ja mam takie spostrzeżenia. Zapraszam do dyskusji.

29 grudnia 2012 , Komentarze (23)

Inspiracją do tego wpisu była wiadomość od jednej z użytkowniczek z pomysłem na tekst w stylu "jak schidłaś" i kilka komentarzy w zupełnie innym stylu "jak możesz się wypowiadać skoro taka idealna jesteś".

Któregoś dnia spojrzałam w lustro i dostrzegłam, że wyglądam jak góra tłuszczu.  160cm, drobna budowa, 65kg. Nie, żeby się ten tłuszcz uzbierał z dnia na dzień. Po prostu w końcu patrząc w lustro przyznałam się do tego przed samą sobą, że jestem gruba i przez to brzydka. Drugi podbródek, własne zachowania lokomotoryczne brzucha i cały zestaw innych wad ciała związanych z nadmiarowymi kilogramami. Znacie to pewnie.

W pierwszej chwili obwiniałam cały świat (a to rodzice wpychali mi jedzenie, a to koleżanki mają lepszy metabolizm, a to skłonności genetyczne bo cała rodzina gruba, a to choroba i takie tam, znacie to pewnie). To było tak durne, że aż ręce opadają. Dlatego jasno i wyraźnie piszę, że każdy kto obwinia świat zachowuje się jak nieudacznik, glupi nieudacznik. Jednak jest to stan, z którego można wyjść. 

Następnie jak już przeszłam przez etap o nazwie "to nie moja wina" zaczął się etap "o bosz jaka ja beznadziejna jestem" - jak mogłam się tak roztyć. Na szczęście trwało to krótko.

Kolejny etap nazywa się "co mogę z tym zrobić?". Odpowiedź była bardzo prosta - ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia i zmiana nawyków. Przestać wpieprzać słodycze i smażone kiełbasy z chlebem codziennie. Zacząć brać leki tak jak powinnam a nie popijać kawą. Całą negatywną energię z poprzednich etapów przekierowałam na ćwiczenia i kształtowanie nowych, zdrowych nawyków. Pokochałam otręby. Pokochałam jogurt naturalny i pieczone mięso z surówkami. 

Samodyscyplina. Dzięki tej motywacji z pierwszych etapów zaczęłam panować nad swoim życiem. Zmieniła się moja organizacja czasu - najpierw robiłam najważniejsze rzeczy, żeby później wystarczyło mi dnia na ćwiczenia. Dzięki temu do tej pory mam nawyk robienia najważniejszych (często są to najbardziej nudne i najtrudniejsze czynności - typu projekt, praca jakaś zabrana do domu) rzeczy najpierw. 

Tym sposobem masa zmieniała się powoli aż z 65kg zeszła do 49kg w okresie najbardziej intensywnych ćwiczeń. Aktualnie trzyma się na poziomie 50-51kg i nie mam sie do czego przyczepić. Mam drobną budowę więc przy takiej masie wyglądam szczupło ale nie chudo. Przy 65 była masakra - tyje mi głównie brzuch i broda. 

Zajęło mi to sporo czasu bo jadłam jak na odchudzanie dużo - najczęściej ok. 2500kcal. Za to dwie godziny dziennie ćwiczyłam. Świątek, piątek czy niedziela. 

Siłą rzeczy dobra organizacja czasu i niechęć do stania w miejscu sprawiła, że staram się doskonalić. Stąd studia, stąd języki i cała masa innych rzeczy.
Uprzedzam pytanie - mam czas pisać na vitalii. Sprawia mi to przyjemność. Lubię to. Lubię poznawać opinie ludzi, zwłaszcza na określony temat który mnie w danej chwili interesuje. Nie jestem w stanie przepytać wszystkich znajomych na temat chociażby tycia w święta i niepanowania nad jedzeniem - wrzuciłam tekst na vit. Mam swoje upragnione odpowiedzi :) 

Co do tych komentarzy, jaka to idealna jestem: (jedna panna podejrzewa, że to wszystko ściema jest, że mam krzywe nogi i wypisuje jaka chciałabym być, hit) 
z powietrza się to nie wzięło. Kryją się za tym godziny samodoskonalenia, setki wyrzeczeń, sprawdzianów, egzaminów. Ból, łzy, kompromitacje, nieprzespane noce i kontuzje. 

Było warto. Fajnie jest napisać o sobie tyle dobrych rzeczy i mieć świadomość, że to prawda a będzie tylko lepiej. Nie musicie wierzyć. 

25 grudnia 2012 , Komentarze (39)

Witam serdecznie! Szczególnie tych zmotywowanych poprzednim wpisem do panowania nad swoimi "jedzeniowymi" żądzami. Reszta WYPAD

Chcę wyjaśnić kilka kwestii:
1. Dostałam wiadomość w której jedna z użytkowniczek vitalii zaproponowała mi umieszczenie zdjęcia. Twarzy. Tutaj. Żeby zobaczyc jak tam z ładnością mojej buzi jest. Grzecznie informuję, że to się nie stanie. Choćbym była najpiękniejsza na świecie to dowiem się od niektórych jaka jestem według nich naprawdę. Nie potrzebuję tego, żeby podjarani nieudacznicy komentowali mój wygląd. Nie sprawi to, że zbrzydnę, jednak im da to zbyt dużo radości. Albo co bardziej podjarani dopadli mnie na prywatnym profilu na fejsbuku. Wystarczy mi tych dwóch prześladowców którzy mnie szpiegowali i za mną chodzili- ale o tym napiszę kiedy indziej.

2. Wpis poprzedni, który nie wiedzieć czemu pojawił się na głównej i nie chce z niej zniknąć, był UWAGA! wpisem motywującym. Motywować miał do panowania nad jedzeniem. Nie może być tak, że to jedzenie panuje nad tobą. Ty - jako istota rozumna (liczę, że te wszystkie bezmózgie istoty opuściły mój pamiętnik po pierwszym akapicie) powinnaś panować nad materią która cię otacza. Wiedzieć, że kawałek ciasta to  nie to samo co cała blaszka a dziesięć pierogów to nie dwadzieścia. Odróżnij łakomstwo od głodu. 

3. Pozdrawiam serdecznie (jak jesteś wrażliwa to nie czytajm tego co jest napisane małymi literami) środkowym palcem , te wszystkie duszyczki które chciały mi powiedzieć jaka jestem beznadziejna. Te oburzone i zbulwersowane moim rzekomym chamstwem. Jak wziąłeś to do siebie czytelniku to twój problem.  Jak pisałam w "instrukcji obsługi pamiętnika" - nie wysilaj się, mojego zdania nie zmienisz, nie zasmucisz mnie, idź zrobić herbatę. 

4. Pozdrawiam już nie środkowym palcem usprawiedliwiające się duszyczki - jak tamten wpis was nie obudził to już nie wiem, co wymyślić. Ale pracuje nad tym. 

Zastanawiam się, czy pod wpisami nie komentować komentarzy. Pomysł jest taki, żeby te co ciekawsze wklejać do wpisu i się w jakiś sposób ustosunkowywać do nich. Mam na myśli te negatywne ale również te pozytywne - szczególnie jak fajne dziewczyny które są na tym portalu chwalą się swoimi sposobami na sukces. Co sądzicie? 

23 grudnia 2012 , Komentarze (217)

Jak do cholery można się martwić, że się przytyje w święta? Dobrze wiesz, co trzeba robić, żeby przytyć. I dobrze wiesz, co należy robić, żeby chudnąć. To po cholere się martwisz i rozpisujesz o swojej żałośności. 
Jak żałosnym trzeba być człowiekiem, żeby o tym pisać na forum? Nawet nie skomentuje tych raszpl (bezmózgich kobiet) co takich żałosnych osobników pocieszają.
Ktoś ci jedzenie do gardła wpycha? 
Ktoś ci każe żreć tonami? 

To jak się nażresz i przytyjesz to będzie twoja wina i niczyja inna. Nie świąt, nie grudnia, nie rodziny tylko twoja nieudaczniku. 

Jedna laska poradziła na forum, żeby zmienić religię i olać święta - w zamian pościć w miesiącu Ramadan. Poleciały na nią gromy. Że niby żartuje z poważnych tematów. Każdy kto się tym oburzył, jest idiotą. Bez dystansu do siebie, świata i bez mózgu. Bez perspektyw na posiadanie mózgu kiedykolwiek.

Nieudacznicy. Ale to dobrze, im was więcej tym więcej zarabiać będą ludzie sukcesu.

Właśnie wróciłam z dwugodzinnych ćwiczeń. Miałam na to czas, bo dobrze nim gospodaruje. I nie przytyje w święta. Bo mam coś więcej w głowie niż kisiel. 

Edytowane: W wolnych chwilach odpowiadam na co ciekawsze komentarze. Często gratuluję sukcesów. Na te negatywne też. 
Edytowane: W kolejnym wpisie wyjaśniam coś bardzo ważnego. Szczególnie dla tych rozumnych. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.