Co mi pomaga w dążeniu do celu:
- zadowolenie z dotychczasowych wyników
- pilnowanie diety mimo braku czasu
- świadome dysponowanie pokusami
- minimalizowanie skutków wpadek
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (30)
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 24948 |
Komentarzy: | 206 |
Założony: | 1 marca 2013 |
Ostatni wpis: | 28 lutego 2015 |
kobieta, 55 lat, Dąbrowa Górnicza
169 cm, 99.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Chyba dopadł mnie jakiś kryzys w odchudzaniu... nie mam na nic czasu.... nawet na jedzenie. Alarm w telefonie odzywa się a ja nie jem. I jest żle bo znowu zaczyna się dziać to co " przed dietą" . Nie mogę do tego dopuścić... bo potem jestem mega głodna i pochłaniam wszystko co stanie mi na drodze i da się zjeść.
Na razie nie jest bardzo żle...ale te sprawy u mnie lubią ewoluować....w żłą stronę
Nie chce mi się też ćwiczyć...ciągle jestem jakas zła....w zasadzie to mam też o co byc zła. Kilka problemów rodzinnych+ kilka dość poważnych w pracy... i w pewnym momencie czara goryczy się przelewa i moge zacząć ZREĆ - buuuuu
Nie zgadzam się na to i pamiętam o tym, że mam sukcesy w odchudzaniu i pomaga mi nasza grupa i na dodatek MAM SILNĄ WOLĘ
Ten sukces i to uczucie muszę sobie przypominać kiedy będę miała słabszy dzień
W sumie starałam sie tym razem nie spieszyć i nie wyznaczać sobie żadnych terminów chudnięcia... ale miło by było gdybym za miesiąc na moje urodziny mogła wystąpić w moich ukochanych dżinsach w których czuję się jak bogini ..ehhh.
Pomarzyć zawsze można ...jeżeli będzie to w połowie wakacji to w zasadzie też nic się nie stanie...
Pamiętaj pamiętniku : tym razem odchudzanie to zmiany w żywieniu na lepsze ....na stałe!!!
aaa i obiecuję , że kiedy dotrę do nastepnego progu dodam swoje zdjęcie
Jutro mam ważenie ... i z tego powodu nie mogłam już wytrzymać bo kilka małych grzeszków popełniłam w tym tygodniu.Ale ku mojej niebotycznej radości i co tu dużo mówić zdziwieniu waga pokazała 0.5 kg mniej
Nie miałam czasu napisać ale spotkałyśmy się z Gudzią, która też się ze mna w grupie odchudza. baaaardzo pozytywna osoba , mam nadzieję, ze się wzajemnie zmotywowałyśmy do dalszej walki .Jest to niesamowite wrażenie kiedy spotykamy niby kogoś po raz pierwszy a wydaje się, ze znamy się od lat .
Notoryczny brak czasu jest przyczyną mojego nieregularnego ćwiczenia i czasem braków diecie...
Odkryłam, że ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz cwiczenia... może być 2 razy w tygodniu ale intensywnie. W każdym razie mnie pomaga , więc będę ćwiczyć ( na ile zdołam )
Martwię się bardzo bo grupa mi się wykrusza i dziewczyny dają mi potężnie wsparcie.
Dla mnie ta zdrowa dieta to jest absolutny priorytet więc nie odpuszczę mimo nawału obowiązków!!
Bo życie mamy tylko jedno
wow... dzisiaj sukcesów ciąg dalszy.. spadek 30 g mimo, że w niedzielę poległam trochę na imprezie... wiem jak się to stało... po prostu nie miałam czasu i do stolu zasiadłam głodna jak diabli
Błąd, błąd i jeszcze raz błąd ... nie byłam w stanie myśleć o niczym innym jak o zjedzeniu jeszcze jednego ciastka ...wrrr
Na szczęście szybko wróciłam na dobre tory- ćwiczeniowo też. No i jest spadeczeniek
Już zaczynam się lepiej czuć we własnym ciele...dziś odważyłam się przymierzyć sukienki z tamtego roku... chyba ważyłamjednak trochę mniej bo są ciasnawe ...ae wszystko przede mną- powinnam do lata schudnąć z 5 kilo.
Nie poddam się !!!
w końcu zobaczyłam na wadze wymarzoną piatke... długo kazała na siebie czekać.
Warto jednak było... wreszcie widzę zmiany w moim ciele...wygladam lepiej w ciuchach...a niektórzy "chyba" zaczynają zauważać , że schudłam . Ehhh cudowne uczucie
Zawdzięczam ten spadek głównie ćwiczeniom ... pomagają mi dziewczyny ..ale niespodziewanie pomógł mi tez syn ćwicząc ze mną
ahhh móc założyć znowu dżinsy ....
zastój - ale wiem jakie sa przyczyny :
- majówkowe święta mnie ogłupiły. Niestety świadomie wpadłam w sidła obżarstwa.
Poszliśmy na piknik na świeżym powietrzu . Przewidywałam wprawdzie, że nie będzie tam nic " normalnego do jedzenia ale jakoś..
No i skończyło się na tym, że po 3 godzinach pobytu w zimnie rzuciłam się na piwo, frytki i karczek z grilla. Horror po prostu.
Wprawdzie nie zjadłam tyle ile normalnie....ale i tak jak wprowadziłam do tabelki to cyferki oszalały.
Druga w pada to u nas w domu impreza...wydawało mi się, że przygotowałam się do niej dobrze... zjadłam owsiankę,przygotowałam sobie marchewki i pieczone jabłuszka...ale i tak zjadłam trochę pieczonek... no i drink :(
Jedno jest pewne... mimo tych wpadek - NIE PODDAJĘ się i walczę wdalej!
Po moich ostatnich grzeszkach trochę mi spadła motywacja. I znowu gdyby nie grupa to NA PEWNO nie ćwiczyłabym jak należy.
Wprawdzie mój dobry humor trochę mąci harmonogram spadków , który opracowała Vitalia - tam wyraźnie widzę, że nie chudnę tak jak powinnam...chudnę wolniej.
No nie wiem czemu...pewnie za mało ćwiczę- ale wierzcie , ze niestety mimo ładnej pogody cięzko mi się zmusić- za każdym razem idę , idę , idę...i zdarza się , ze nie dojdę
jedno jest pewne... nie można się poddawać bo mimo wszystko waga opornie ale ciągle spada... ja jestem silniejsza i wygram !