Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

jestem zwyczajną kobietą, która już ma dość swojego ciała. W ciąży przytyłam 23 kg Wróciłam do swojej wagi sprzed ciąży po ok 2 latach. Niestety przytyłam i to znacznie, co okropnie mi przeszkadza, dlatego mam zamiar zrobić porządek ze swoim ciałem. nie tylko zgubić kg i cm ale również efektywnie wyrzeźbić ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11632
Komentarzy: 205
Założony: 18 marca 2013
Ostatni wpis: 14 lipca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aa5iek

kobieta, 39 lat, Szczecin

168 cm, 72.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Takie ładne plany i wszystko zepsułam. Pierwszy dzień w nowej/ starej pracy. Zaplanowane posiłki a ja co? Nażarłam sie przepysznych cukierków! Beznadzieja!!! To co od jutra? Boszsz jaka jestem... szkoda nerwów, zjem jeszcze ;-( 

31 marca 2015 , Komentarze (1)

Dużo załatwiania dziś miałam. Wróciłam do starej pracy na nowych warunkach i nie powiem żebym nie była z nich zadowolona. No i w tej robocie jest wielki plus... a mianowicie firma ma podpisaną umowę z BeneFitem ;-) czyli Asiek w pierwszy dzień już załatwia sobie najwazniejsze, czyli kartę MultiSport :-D JUPI!!! 

Ale się nie mogę rozpisywać, bo muszę iść spać, bo jutro ide na pierwszą dobową służbę ;-)

Dobranoc :-*

30 marca 2015 , Komentarze (2)

Ehh... już tyle razy próbowałam się skutecznie odchudzić i wymodelować ciałko, że troszkę tracę już nadzieję, ale jak to mówią NADZIEJA UMIERA OSTATNIA. Niestety człowiek nie młodnieje, a ja mam zamiar troszkę cofnąć czas. Dzieje się tak, ponieważ stuknęła mi już 30. To naprawdę ostatni dzwonek, by coś ze sobą zrobić. Im później się za siebie wezmę, tym będzie mi trudniej. 20 marca wróciłam z poligonu. Dzięki temu jestem lżejsza o ok 4kg. Dawno mnie tu nie było, ale moja waga dochodziła znów do 80kg. Tyle, że bardziej mi lecą cm niż kg bo spory wysiłek był na poligonie. Mam zamiar utrzymać ten pęd. Mam podpisany kontrakt z NSR, dlatego dwa razy do roku muszę przejść tzw. ćwiczenia rotacyjne. Tym razem byłam 20 dni na poligonie. Podobało mi się. Bardzo. Docelowo oczywiście staram się zostać żołnierzem zawodowym. Muszę trochę poprawić swoje wyniki sportowe. Największym problemem są dla mnie pompki :( Zawsze miałam dość słabe ręce. Na poligonie doświadczyłam ostrego ćwiczenia rąk poprzez... saperkę. Prawie codziennie kopaliśmy jakieś okopy, stanowiska ogniowe, wyrównywanie terenu itp. itd. Szpadel ponad wszystko. Nigdy wcześniej nie miałam sposobności z tym sprzętem. Tam na poligonie opanowałam kopanie do perfekcji ;)

Teraz moim celem jest przygotowanie się do zaliczenia W-Fu na 5. Są cztery sprawności do zaliczenia:

1. Pompki na ławeczce (podpieramy się o ławeczkę odwróconą, pompki wykonywane są klasycznie)

2. "koperta" czyli biegi w kształcie koperty między pachołkami. Coś takiego trzeba przebiec trzykrotnie na czas.

3. Brzuszki klasyczne. Takie brzuszki, tylko trzeba odkładać łokcie na matę i przy spięciu łokciami dotykać kolan

4. Bieg na 1km na czas.

Nie jest to może jakieś wygórowane, ale teraz trzeba mieć wszystkie te dyscypliny na ocenę 5 inaczej nie ma co się starać o dostanie do wojska bez pleców w postaci wójka generała (szloch)

Jak widać nie mam wygórowanych celów. Muszę się z tym wyrobić jak najszybciej, bo samo wcielenie do wojska też dość długo trwa... z tego co słyszałam ok 4 miesięcy (?)

Oprócz tego, moim celem jest poprawienie wizualne mojego ciała, co mam nadzieję, będzie efektem ubocznym poprawienia moich wyników z w/w dyscyplin :D

Uda się?

Musi, bo nie mam innego pomysłu na siebie.

A dlaczego o tym wszystkim piszę tutaj? Bo to mi daje większą motywację. Myślę sobie, że ktoś to czyta i oczekuje coraz lepszych wyników... Nie mogę nikogo zawieźć, w szczególności siebie samej (kujon)

28 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Wracam do gry diewczynki, ale z nadplanowymi, nowiutkimi kilogramami. Jestem po służbie przygotowawczej do Narodowych Sił Rezerwowych. Trwało to 4 miesiące. 4 miesiące byłam skoszarowana, 4 miesiące mnie tam karmili, (prawie) dawali się wyspać i zapewniali mi zajęcia w ciągu dnia. Myślałam, że jak będziemy chodzić "w pole" i będą dawać nam tak w kość, to przez te 4 miechy schudnę jak nic! A tu klapa!!! Rano zaprawa, myślę sobie super, bo obudzę organizm i nastawię go na tryb pracy... okazywało się, że pożerałam śniadanie dzięki tej przebieżce i niewielkiemu rozciąganiu. Do drugiego śniadania ledwo wytrzymywałam, bo tak mi burczało w brzuchu, lecz zanim udało mi się dorwać do jakiegoś jedzenia, to byłam w stanie zjeść wszystko i tak właśnie było. Najczęściej zupki chińskie i słodycze, bo to jedyne rzeczy, które się nie psuły i mogły leżeć w szafce (nie mieliśmy dostępu do lodówki). Obiad też zjadałam, ale już nie cały. Kolacje były wstrętne i zazwyczaj się coś zamawiało z dostawą, lub znów te sławne zupki chińskie... Jak zobaczyłam jaką dawką kaloryczną dziennie nas faszerują, to zmniejszyłam porcje z przerażenia (prawie 5000 kcal), ale głodniałam wieczorem i wcinałam niezdrowe żarełko.
Tak więc nie było za kolorowo i zamiast zrzucić pare kilogramów, to przybrałam... teraz ważę 80kg!!! Nie ważyłam tyle nigdy (pomijając okres ciąży, bo ważyłam wtedy 84kg) i dlatego teraz, po powrocie, po Świętach wracam do gry. Mam motywację, bo 1 maja idę na ślub mojej przyjaciółki i mam już wypatrzoną kieckę, więc do tego czasu muszę popracować nad swoją figurką, a pracy jest co niemiara. Do dzieła więc. I nie mówię od jutra, bo zaczęłam już 25 grudnia. Pierwszy i drugi dzień świąt już się nie zażerałam ;) 
Życzcie mi powodzenia i wspierajcie mnie w tej wielkiej walce. Pozdrawiam ;)

3 lipca 2013 , Komentarze (2)

Cześć dziewczynki! Ostatnio znałam sobie sprawę, że jestem uzależniona od fitnessu. Uwielbiam w grupie ćwiczyć. Jest wieksza moc motywacji. Dzień bez pójścia na zajęcia, jest dniem straconym i wybrakowanym. Ostatnimi czasy, to tylko jak jestem dobę w pracy, to niestety siła wyższa trzyma mnie przed pójściem poćwiczyć. Jeszcze lepsze jest, to, że czuję się nie do końca spełniona jak pójdę na jedną godzinę. Dwie są dla mnie wystarczające, ale najlepiej jest jak jedną godzina jest z pierwszym stopniem trudności a druga już z drugim. Wtedy jestem ćwiczeniowo spełniona i z uśmiechem na ryjku wracam do domu :-D Strasznie bardzo się ucieszyłam, gdy to sobie uświadomiłam. Mój Tom już nie bardzo, bo coraz później wracam do domu, choć cieszy go moje szczęście ;-) Życzę Wam dziewczynki tego samego, by tak się uzależnić od endorfin. Gdybym jeszcze była tak zmotywowana do dietki... Ale wykupiłam sobie DIETĘ 3D CHILI i po wypłacie mam zamiar się za nią zabrać i no cóż... katować nią swojego Toma ;-) POZDRAWIAM SERDECZNIE!!!

29 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Obiecałam sobie, że będę tu częściej a jestem dość rzadko... Dlaczego? Już się tłumaczę... Po prostu brak czasu mnie przerasta. Doba jest dla mnie zdecydowanie za krótka. Mój przeciętny dzień wygląda tak: Wstaję rano, poranna toaleta, szykowanie się do pracy, budzenie i szykowanie dziecka, wyjście z domu, zaprowadzenie dziecka do szkoły i lecę do pracy. w pracy 11h potem fitness (w zależności 1-2h), do domu, kolacja i spać. Kolejnego dnia powtórka. Jak nie idę do pracy, to w ciągu dnia idę na fitness, a po południu zajmuję się dzieckiem i w ogóle nie przysiadam do kompa. Jedyną okazją posiedzenia spokojnie na necie jest weekend, który spędzam w pracy na służbie 24h. Skuteczne wytłumaczenie? Bo ja nie wiem, nie znam się, nie orientuję. Zarobiona jestem ;)

Co do dietki, to różnie bywa, ale ćwiczę regularnie :)

Pozdrawiam =)

14 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Cześć Dziewczynki. Wiem, że dawno mnie tu nie było. Zostawiłam Was na tak długi czas... Przepraszam. Nie było mnie tu miesiąc. W tym czasie troszkę się wydarzyło. Po tych ćwiczeniach i diecie, nie dostałam okresu. Łudziłam się, że to sprawka diety i intensywnych ćwiczeń. Ale zrobiłam test ciążowy. Pokazało mi dwie kreski. Zestresowałam się, bo przecież mam troszkę inne teraz plany. Za wcześnie jeszcze na drugie dziecko. Przecież lada moment mam wyjechać na służbę przygotowawczą do wojska. Nie spodobało mi się to. W ten sam dzień zaczął mnie okropnie boleć brzuch. Wieczorem dostałam baaardzo intensywny okres i wtedy zgłupiałam. Do lekarza poszłam dopiero w poniedziałek (okres dostałam w czwartek). Ciąży już nie ma. Czyżby dzieciątko poczuło się niechciane i sobie poszło? Miałam mieszane uczucia. Przerwałam na trochę tę restrykcyjną dietę i intensywne ćwiczenia. Byłam jakby nieobecna. Ciąży nie ma. Dziwne uczucie. W końcu się opamiętałam. Wróciłam do ćwiczeń, ale powrotu do diety się bałam, bo jak wcześniej już tydzień byłam na diecie (i jeszcze w ciąży), to czułam się coraz bardziej osłabiona i miałam mdłości. To logiczne bo BYŁAM w ciąży. Chodzę na fitnes codziennie od poniedziałku do piątku. W weekendy różnie. Dziś odpuszczam, bo w środę poszłam na dwie godziny fitnessu z naciągiętą łydką. Wczoraj też byłam i już ledwo się ruszałam. Dziś dam jej troszkę odpocząć (i tak pójdę na spacer z córcią), ale jutro pójdę na fitnesik. Zmierzyłam się dziś i jestem w szoku. W talii, brzuchu i biodrach spadło sporo cm. Czemu ja tego tak nie widzę? Może troszkę po ciuchach, ale nie wiedziałam, że tyle w cm zeszło :-D poprawiłam sobie tym humor. tymczasem Dziewuszki. Postaram się tu wrócić na stałe. Muszę nadrobić troszkę zaległości i poczytać co u Was. TYMCZASEM ;-)

15 maja 2013 , Komentarze (2)

Dawno mnie tu nie było. Miałam troszeczkę czasu w sobotę na przemyślenia. Doszłam do wniosku, że oszukuję samą siebie. Co z tego, że zmieniłam produktu na zdrowsze "brązowe" skoro na obiad, jak już ugotuję sobie coś smacznego, to zjem tyle, że później ruszyć się nie mogę. Kolację jadam niedługo przed snem i to również zastraszające ilości :-( mam wyrzuty sumienia za każdym razem, ale też za każdym razem postepuję tak samo. Każda, KAŻDA moja dieta nie trwała dłużej niż jeden dzień. Postanowiłam, że koniec z tym! Od poniedziałku jestem na diecie MŻ+SB czyli mniej żreć+south beach. Pierwszy raz z dietą się trzymam taki czas. Jedyne czego sobie nie odmawiam, to cukier do kawy. Herbaty nie słodzę, ale kawę jak najbardziej. Gdzieś czytałam, że nie można tak z dnia na dzień odstawiać cukru. Mniejsza z tym. Kawę słodzić muszę, bo innej nie wypiję, no i kawy potrzebuję codziennie. 3majcie za mnie mocno kciuki, bo moja silną wolą jest strasznie słaba. Co do ćwiczeń, to weekend miałam wolny od ćwiczeń. Sobota doba w pracy, niedziela komunia siostrzenicy mojego Toma. Doba mnie wykończyła. Po niej nie mogłam spać, bo musiałam się wyszykować. Wróciliśmy pod wieczór i poszłam spać. Usunęłam jak dziecko. Po godzinie 19 ja już spałam. W poniedziałek grzecznie poszłam na FitDance i tym razem było jakoś fajniej, może dlatego, że byłam stęskniona za ćwiczeniami... Wczoraj byłam w pracy i nie poszłam nigdzie, a dziś się na siłownię wybieram po pracy. Po tygodniu mojej diety poprzesyłam zdjęcia moich posiłków, bo dokumentuję :-DPOZDRAWIAM I ŻYCZĘ SUKCESÓW ;-)

10 maja 2013 , Komentarze (5)

Drogi pamietniczku... wczoraj, tak jak zaplanowałam poszłam po pracy na siłownię. Oszczędzałam się troszkę, bo wiedziałam, że dziś szykuje się większy wycisk. Dziś byłam według planu na rowerkach. Bike Basic się nazywa. Mimo iż to jest poziom dla poczatkujących, to trenerka dała niezły wycisk. Pot lał się ze mnie strumieniami, byłam czerwona jak burak. Naprawdę mega wysiłek. Okazało się, że mam nieodpowiednie obuwie. Mam tylko buty biegowe, a one się na rowerki nie nadają, bo mają zbyt miękką podeszwe. Palce u nóg mi strasznie drętwiały. Mimo że nie dałam rady ze wszystkimi ćwiczeniami i tak jestem z siebie bardzo dumna. Mimo uczucia bólu w miesniach starałam się wytrzymywać w tępie do końca. Uff nie było łatwo. Po rowerkach chwilka by odsapnąć i na saune. Jejku jak ja uwielbiam chodzić na saune. Po niej czuję się świetnie. Jak bym mogła, to bym chodziła do niej codziennie, ale gdzieś czytałam, że nie powinno się za często. nie wiem czy coś ze mnie spada (waga, cm), ale czuję się lepiej psychicznie :-D Teraz weekend mam wolny od treningów, bo jutro idę na dobę do pracy, a w niedzielę na komunię siostrzenicy mojego Toma. Pozdrawiam wszystkie kobitki, które mnie wspierają i komentują mój pamiętnik. Daje mi to siłę, by walczyć dalej. Jak Was czytam, to się mobilizuję do dalszej pracy nad lepszą sobą ;-)

8 maja 2013 , Komentarze (4)

No tak. Dalej męczą mnie zakwasy, ale znalazłam na nie sposób. Coprawda nie poszłam dziś na zaplanowanego PILATESa, bo ścięgna od rozciągania mnie strasznie bolą, ale poszłam na siłownię, by się rozruszać. Pomogło niesamowicie. Najpierw pofikałam na steperku, potem brzuszki, pupa, triceps i na koniec bierznia. Nie wiem jak to działa, ale na bierzni w siłce potrafię przetruchtać pięć minut ciurkiem, potem trzy minuty marszu i znów pięć minut. W plenerze jak uprawiałam marszobiegi to po dwóch minutach wypluwałam płuca. A na siłce gorąco masakrycznie. Po siłowni odsapnęłam troszkę i poszłam do sauny. Cudowne uczucie. Nienawidzę zimnych pryszniców, ale po tym wysiłku należał mi się. Fantastyczne uczucie. Dziś tak zaobserwowałam, że jak dłużej posiedze, to mięśnie mi "zastygają" i jak wstanę czuję zakwasy. Dopiero po chwili ruchu odczówam ulgę i przestają tak boleć. Także trzymajcie mnie bo zacznę biegać :-P W moim pięknym mieście, co Szczecin się nazywa, dziś fantastyczna pogoda, co naprawdę napełnia mnie dobrym samopoczuciem. Ostatnio nawet zaczęłam troszkę łaskawiej patrzeć na swoje odbicie w lustrze, a to już dobry znak. STAY HEAVY \m/(^_^)\m/

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.