Moj jakze kretynski pomysl, na zamowienie tortu urodzinowego dla rodzicow okazal sie kompletna dietetyczna klapa. W dodatku nikt w domu nie przepada za tortami oprocz mnie. Wiec jakze sukcesywnie przez 4 kolejne dni po imprezie zajadalam sie kawalkiem po kawalku, az przytylam. Co prawda pol kilograma, ale to bylo wazone kilka dni temu, wiec jutro sie okaze na ile udalo mi sie dotluscic.
Turbo idzie znacznie sprawniej, trening z gwiazdami jest beznadziejny, nie ze wgledu na sam trening, ale Ewa mogla dobrac te '' gwiazdy ' lepiej. Nie przepadam ani za ta jedna, ani za druga pania, ani tym bardziej za trzecia.
Zaluje, ze na poczatku diety nie zrobilam zdjec i pomiarow, ale nie moglam na siebie patrzec. Coz - teraz tez nie moge, cierpie na wstret do samej siebie. Nie od dzis i nawet nauczylam sie z tym zyc, poprostu nie patrze w lustro.
Udalo mi sie kupic miesko mielone o zawartosci tluszczu mniej niz 5% . Poniewaz w Anglii ciezko jest dostac dobre mieso, a jesli juz jest to te halal - a ja rytualnego zabijania nie dopuszczam do swojej swiadomosci, wiec nie zjem, ( Wiem, wiem normalnie nie jest to tez tak humanitarne, jak byc powinno, ale coz, nie moge sie przemoc. )
Mysle o wegetarianizmie, i tak nie lubie ani wieprzowiny, ani wolowiny, a z drobu jem tylko piersi z kurczaka i indyka. Ale uwielbiam wedliny i nie wiem czy bez tego moglabym normalnie funkcjonowac.
Po 6 tygodniach diety moge stwierdzic, ze zbyt drastycznie odrzucilam cukry proste, naprawde miewalam chwile, ze prawie zaslablam.
Nie jadam chleba, co boli bo bardzo lubie, cukier zamieniony na fruktoze nie robi az takiej tragedii. Tony owocow sa ok, ale kosztuje to troche wiecej, niz normalne ilosci jakie sie spozywa.
Wysilek fizyczny podniosl moja sprawnosc, jestem wypoczeta szybciej, niz jak objadalam sie jak prosiak. Wstaje bardziej rzeska i gotowa na nowy dzien, mam zdecydowanie wiecej energii.
Co nie zmienia faktu, ze tesknie za slodkosciami, jedzeniem hinduskim i makaronem rosolowym. !!!