Oj jak pięknie - ostatnio przybrałam 0,4kg a w tym tygodniu taki spadek (1,7kg) wręcz, aż słoneczko ładniej świeci - cóż humor się poprawia i aura za oknem również :) ciekawe kto na co wpływa :D.
Zbliżam się do swojej pierwszej granicznej wagi - a przez to czeka mnie nagroda w postaci wizyty u kosmetyczki - już się nie mogę doczekać zwłaszcza, że przez ostatnie lata strasznie się zaniedbałam - jak ja z zazdrością patrzę na kobiety, których tylko mężowie pracują, a po nich widać, że są odprężone, wypoczęte i zero nerwów i stresów związanych z pracą. Ach.
Coż teraz największa próba przede mną - wyjazd do teściów, i zastawione stoły przez 3 dni + ciągłe naleganie teściowej "czemu nie jesz?, zjedz coś" nie ważne że przed chwilą zdążyło się zjeść porządny obiad. Też tak macie? Może ktoś znalazł sposób na rodzinę, żeby przestali wmuszać jedzenia - bo przecież nie ono jest najważniejsze - a na zjazdach rodzinnych wychodzi, że to właśnie jedzenie jest najważniejsze, a nie to że się spotkamy. A najlepsze jest to, że w nas się wmusza nie wiadomo ile jedzenia - a teściowa sama je tyle co wróbelek - bo ona więcej nie może. Ale jak ja powiem że więcej nie mogę to się obraża - koszmar.
W tych dniach to dopiero przydałoby się wsparcie grupy :)
No nic nie ma co się użalać - tylko uzbroić się w świętą cierpliwość :P