Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12916
Komentarzy: 394
Założony: 10 stycznia 2015
Ostatni wpis: 20 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dens71

kobieta, 53 lat, Rumia

164 cm, 66.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 stycznia 2018 , Komentarze (5)

               Obserwuję ludzi wokół mnie. Muszę przyznać , że Ci którzy znajdują w sobie pasję do jakiegoś sportu stają się piękni. Nie mówię tu o katowaniu się , żeby schudnąć, tylko o prawdziwej pasji. Drodze.

            Nie chodzi tu o idealne wymiary czy wagę. Raczej o to , że ich ruchy stają się sensowne i celowe, oczy nabierają innego wyrazu, sylwetka się prostuje...Nie patrzą na świat jakby stale ich oceniał tylko ciągną z niego ile się da.

             Odkąd wróciłam na tai chi i na mnie ludzie na ulicy patrzą inaczej. Przecież nic się nie zmieniło poza tym , że jestem trochę starsza.A mimo to faceci zaczęli się oglądać. Dostaję propozycje matrymonialne. Cezurą wcale nie było schudnięcie tylko właśnie tai chi.

            Podobnie było z moim kuzynem. Wieczna nadwaga (niestety te geny w naszej rodzinie :( ) Zaczął biegać.Wciągnął się w to. Teraz jeździ na maratony. Wcale nie jest szczuplutki. Sylwetka została, ale jakimś cudem stał się diabelnie atrakcyjnym facetem. Pewnym siebie , spokojnym i przystojnym. Niewiele się zmieniło a mimo to zmiana jest szokująco wielka.

         Życzę wszystkim odnalezienia w sobie pasji. Pasji do życia , do ruchu , do ukochania siebie <3

18 stycznia 2018 , Komentarze (12)

                  Udało mi się utrzymać wywalczoną wagę. Pozbierałam się emocjonalnie (chyba) dzięki wydatnej pomocy znajomych. Czasem ludzie potrafią zaskoczyć bardzo pozytywnie .

                            Nie mam jakiegoś szczególnego parcia na odchudzanie. Jeden z moich przyjaciół zapuścił się potwornie. Do tego doszło nadciśnienie. Chciałam zmusić go jakoś do zadbania o siebie. Uderzyłam więc w strunę byłego sportowca i rzuciłam mu 5 stycznia wyzwanie. Mamy trzy miesiące - on zrzuca 10kg , ja 5. Mam nadzieję , że to go zdopinguje.

               Sporo ćwiczę. Chodzę na basen. Wróciłam do mojego ukochanego tai chi i jestem przeszczęśliwa !!!! Jak bardzo parę nieskomplikowanych ruchów potrafi poprawić samopoczucie! Polecam serdecznie !:D 

13 lutego 2017 , Komentarze (20)

               Ostatnio nie trzymam się Vitalii. Próbuję sama myśleć o tym co jem i jak. Chciałam dietę zawiesić w ogóle do końca karnawału na kołku. Zwłaszcza, że w ostatnią sobotę karnawału wyprawiam swoje huczne urodziny. W tym miejscu uśmiecham się do Poli bo przynajmniej połowa dań będzie jej pomysłu :D

              Postanowiłam, jednak ,po wylosowaniu "szczęśliwego numerka" i dzięki waszemu wsparciu  zrezygnować z dietetycznego urlopu. No, może nie do końca bo jakoś wszyscy znajomi obchodzą 40 i 50 w dodatku z wielkim hukiem :D:D:D

              Co mogę wam powiedzieć? Alkohol był i w dwa najbliższe weekendy będzie, ciacho było i przez najbliższe dwa weekendy będzie... Nie było obżarstwa, z czego jestem dumna, nie było też niestety ćwiczeń w ogóle i totalnie. Usprawiedliwienie mam jak na wf w szkole (dziewczyna). Dziś już lepiej więc od dziś wymówki nie ma !

              Z podsumowania 6 z przodu nie zobaczyłam, ale może w przyszłym tygodniu zrobię sobie taki prezent urodzinowy. Okaże się.

             Co do jutrzejszych walentynek mam takie dwie słodkie w domu i wystarczy, ale wam szalonych , romantycznych i mocno zakochanych życzę <3

4 lutego 2017 , Komentarze (60)

               Tak mi dobrze szło przez trzy tygodnie, że myślałam - zostanie tak, ale nie ma tak dobrze !]:> Diabeł łakomstwa dorwał mnie w swoje szpony i od wczoraj nie puszcza, bydlę rogate ! Nie daje się oszukać ani wodą ani sałatką, nawet sutym posiłkiem, gdzie brzuch już wypchany do granic możliwości.Do łez mnie doprowadza. Jak to jest , że tak drwiłam z niego przez tyle dni a teraz nie potrafię się powstrzymać ?

             Może trzeba się stoczyć , upodlić, żeby znaleźć w sobie siłę, żeby tupnąć nogą i znów móc powiedzieć "nie dam się"?

            Wolę chyba czytać wasze wpisy niż pisać, ale te moje dają mi rzeczywiście jakiś obraz postępów, więc zmuszam się , żeby skrobnąć choć parę słów.

          Mimo potwora, który mnie dopadł schudłam 0,8 kg, w wymiarach prawie bez zmian, tylko w udach dwa centymetry.

         Eh... życie kobiety... Weekendowe buziaki dla was :*

28 stycznia 2017 , Komentarze (42)

... ale narzekać wcale nie zamierzam.Diety się trzymałam poza jednym wyjątkiem - babeczka mojej córci (zakochany) w środę. No jak tu nie zjeść ? Na szczęście reszta zniknęła zanim  zjadłam tą jedną:D.

              Generalnie już drugi tydzień trzymam się diety i ruszam uczciwie(puchar). Czułam , że idę do przodu. Nawet w czwartek nie wytrzymałam i weszłam na wagę , a tam 70,9. Pomyślałam super! Do soboty zrzucę kilogram jak nic...

              Pomarzyć dobra rzecz. Dziś rano stanęłam na wagę a tam 71,6 czyli dokładnie tyle co tydzień temu, i dwa tygodnie temu.... Dość ! Tupnęłam nogą. Zjadłam śniadanie i położyłam się spać. Jak wstałam o 10.00 zważyłam się i było 71,1 i taką wagę wpisałam.

               Rację mają te vitalijki , które zwracały mi uwagę, że odpoczynek jest równie ważny co trening. Powiem więcej - najlepiej żeby dniem odpoczynku był ten przed ważeniem. W piątek pozwoliłam sobie na solidny, dwugodzinny marszobieg. Niby nie byłam tak mokra jak po dzisiejszych łyżwach, ale rano czułam dosłownie każdy mięsień łączyło się to z niewielkim uogólnionym obrzękiem. Jutro niedziela to sobie odpocznę :)

               Cieszę się, że nie cofam się. Czasem waga się zatrzymuje , czasem nie idzie tak szybko ale nie ma kroku w tył. Z plusów tego tygodnia zgubiłam 2 cm z brzucha. Może dzięki wyzwaniu 1 min deski. Robię uczciwie codziennie i wcale nie jest coraz łatwiej - ciekawe dlaczego?

                Pozdrawiam was serdecznie i życzę miłego, niedzielnego wypoczynku:*

               

21 stycznia 2017 , Komentarze (37)

                         ...a ja niewątpliwie jestem człowiekiem. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że nie zjechałam z wagi ani  gram. Ba, w pomiarach przybyło mi w biuście 1 cm. I do kogo mieć tu pretensje?... pomyślmy... No, nie da się! Nikt chętny ? ]:>

                        Co poszło nie tak? Ćwiczyłam codziennie. Wodę piłam niczym smok u brzegu Wisły. Słodycze - owszem jedna malutka czekoladka miętowa w całym tygodniu.Nie słodzę herbat a poza nimi piłam tylko H2O.

                       Jest jedno "ale". Nie chciało mi się liczyć , ważyć i trzymać ściśle wytycznych vitalii. Wszystko było "na oko". Widać metoda dobra, ale jak już osiągnę co chcę, a nie teraz.. Potraktuję to jako naukę za którą musiałam zapłacić i walczę dalej. Za tydzień musi się udać :)!

                  Śnieg stopniał i saneczki się skończyły więc wybrałam się z dziećmi na łyżwy. Początkowo nogi bolały, ale jak się rozluźniłam to było całkiem fajnie. Raz zaliczyłam twarde lądowanie, ale jakoś nie wzbudziłam tym żadnej sensacji. Oczywiście jak ja robiłam kółko to moja genialna córeczka mijała mnie ze trzy razy. Po kim ona ma te zdolności, bo po mamusi na pewno nie!:PP

                   Z ciekawszych rzeczy byłam z dzieciakami na "Dlaczego on?" i obśmiałam się. Jeśli ktoś lubi taki przaśny humor z delikatną nutką romantyzmu to polecam serdecznie :).

                  Miłego weekendu i lepszych niż u mnie wyników wam życzę :*

14 stycznia 2017 , Komentarze (23)

            Czas zrobić rachunek sumienia . Szału nie ma , ale i nie przykładałam się do diety. Prawie codziennie robiłam odstępstwa (malutkie do kawusi (ciasteczka)) Ruch dopiero w tym tygodniu - za to uczciwie . Treningi na zmianę z orbitrekiem.

                Wiem, że spora część narzeka na orbitrek, ale ja muszę powiedzieć, że to jedyny ruch, który ratuje moje kolana. Po bieganiu nie jestem w stanie zejść normalnie po schodach przez kilka dni. Muszę nosić opaski usztywniające . Nawet po basenie prawe kolano szwankuje, a po orbitreku nic!

        Zrobiłam drugi test trenerski. Dowiedziałam się po nim, że mój wiek fit to 26 lat i lepiej być nie może. Dowiedziałam się również ( ponieważ były skoki), że muszę zacząć ćwiczyć mięśnie kegla. Kto wie ,co chcę przez to powiedzieć ręka w górę (pot). No i oczywiście kolana poszły w czorty... Założyłam usztywniacze i trochę je na orbitku porehabilitowałam. 

To tyle o tym fit 26 (smiech)czas na rachunek sumienia - przez ostatni miesiąc

schudłam 1,4

szyja        33(-1)

biceps     30(-1)

piersi      99(-2)

talia        74(-2)

brzuch    90(-0)

biodra     99(-2)

udo         52(-2)

łydka      39(-0)

               Chyba muszę włączyć coś na brzuch, bo sam nie zniknie ;), ale tak w sumie to nie wiem , bo po poprzednim miesiącu wisi mi taki flak nad gumką, to pewnie skóra musi się przebudować. Staram się używać kremu do ciała, ale wiecie jak to jest - raz użyję a dwa razy nie :).

             I ostatnie podsumowanie, Grupa wsparcia. Uważam ,że jest bardzo potrzebna. Człowiek się przywiązuje i nie rzuca wszystkiego w diabły po pierwszych niepowodzeniach. Wy jesteście moją grupą wsparcia i za to wam dziękuję <3:*

7 stycznia 2017 , Komentarze (14)

                Niestety u nas śnieg zimą to towar luksusowy. Trzeba wykorzystać. Piątek, sobota i jutro mam nadzieję (choć zapowiadają odwilż) też od 9 do 16 zjazd na saneczkach z moja szaloną córeczką. Przez to w głębokim poważaniu mam dietę i picie wody. Może odbije się to na moim odchudzaniu - za to wspomnień będzie na cały rok :)

                Natchniona przez jedną z vitalijek wróciłam do mojej miłości (zakochany)Jakuba Wędrowycza i nie wiem czy to on się zestarzał czy ja - było przyjemnie i wesoło ,ale zabrakło motyli w brzuchu i salw niekontrolowanego śmiechu. Może czas poszukać nowego natchnienia ?

                Dziś wybieram się z dzieciakami na "Assassin's creed". Recenzje zbiera straszne ale nie mogłam się oprzeć ze względu na obsadę . Mam nadzieję, że jednak nie wyjdę aż tak rozczarowana.

                Na koniec rozliczenie z dietą. W tym tygodniu zaczęłam super, potem dopadły mnie ataki wilczego głodu, którym w końcu uległam. Nie ćwiczę od świąt i mam nadzieję zmienić to od poniedziałku . Reasumując schudłam tylko 20dag. Czas się ruszyć bo do wiosny nie zdążę (pa)

31 grudnia 2016 , Komentarze (17)

                Z postanowień noworocznych.... cha, cha ... kto zgadnie ?(smiech) 

         Patrzę na wpisy i widzę jakie postępy zrobiły dziewczyny. Jaką im to daje motywację i chęć do życia. To fantastyczne i bardzo pozytywne wejście w Nowy Rok.Chcę być silna i wytrwała jak one. Chcę kochać siebie tak jak kocham innych ludzi . Trafienie na forum to jedna z lepszych rzeczy jaka w tym roku mi się przydarzyła.

       Pomału uczę się zmieniać podejście do jedzenia. Zaczynam łapać jakie ilości i czego mogę a po czym waga robi hop do góry. Wbrew pozorom moją nadwagę powodowały pośpiech i chroniczny brak czasu. Byle co jedzone byle jak i byle gdzie - byle szybciej.

      W ten Nowy Rok życzę więc Wam i sobie, żeby znalazł się czas na to by żyć godnie i zgodnie ze sobą, swoją naturą i potrzebą. Aby był czas na posiłek, sen i spa. Aby był czas, gdy to my będziemy równie ważne co dom, praca , dzieci i inne obowiązki.Niech ten rok to będzie wasz, mój - nasz rok. Rok 2017(impreza):*

24 grudnia 2016 , Komentarze (13)

          Dla wszystkich, którzy to czytają i dla tych , którzy nigdy tu nie zajrzą życzę wielu radości - takich malutkich i cichych jak śniegowe płatki tak wypatrywane przez dzieci i tych wielkich i głośnych jak noworoczne fajerwerki. Niech walka z wagą będzie tylko środkiem w dążeniu do doskonałości i nie przysłoni życiowych celów. Zdrowych, miłych, rodzinnych świąt i szalonego sylwestra życzę w imieniu swoim i całej ,mojej  rodzinki.:*

      Z moich dokonań tygodniowych : dieta 0(bez obżarstwa, samo smakowanie), ćwiczenia 0 ( a czuję wszystkie mięśnie), waga +o,3 ( za to w udach zjechałam 2 cm). Satysfakcja z wypucowanego , świątecznego, pachnącego ciastem domku 100 %(impreza)

.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.