Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jeszcze 15 lat temu ważyłam 67 kg i byłam zgrabną dziewczyną. 8 lat temu już 73, a obecnie 87. Moze nie wzbudzałam euforii u mężczyzn, ale teraz stałam się po prostu niewidzialna. Jestem już tak duza, że nie wchodzę w żadne ciuchy. Bluzki z krótkim rękawem są za ciasne w rękawie! Od dziś codziennie zrobię coś dla siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3058
Komentarzy: 35
Założony: 10 stycznia 2015
Ostatni wpis: 28 maja 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Minotaur#

kobieta, 48 lat, Warszawa

176 cm, 85.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2015 , Komentarze (4)

Nie było mnie tu około 2 miesięcy. W tym czasie udało mi sie wdrożyć zasadę chodzenia i liczenia kroków- założenie - przynajmniej 5000 kroków dziennie. Trochę się zapętliłam czasowo, trochę odpuściłam hulahop. Udało mi się co prawda nie schudnać, ale utrzymać wagę co w moim przypadku jest bardzo istotne. Dziś zatem podejmuję się kolejnego kroku - zrzucenia następnych 5 kg do końca czerwca. Obejrzałam swoje zdjęcia z majówki i wiem, że nie może zostać jak jest. Zatem zaczynam znów pilnować się. Jutro rano dokładnie się obmierzę - bo zawsze robię to rano. Ale już dziś znów zaczynam spalanie.

11 marca 2015 , Komentarze (2)

Po poniedziałkowym aerobiku, na którym SADYSTKA (czytaj instruktorka) skupiła się na mięśniach naszych ud i pośladków, ledwo łaziłam więc wczoraj postanowiłam porozciągać nieco te zbolałe mięsnie i pół godziny dałam sobie na rozgrzewkę i rozciąganie.  To jak mi już poziom endorfin skoczył to pomyślałam, że fajny firm leci w TV więc pooglądam, ale przecie nie biernie- zapodałam sobie hula hop na pół godziny. Film się skończył, godzina 21.30 to może jeszcze spacerek (czytaj marsz szybki) zrobię sobie coby się dotlenić nieco. To poszłam i muzyka w uszach głośna i nadająca tempo...godzinę mi zeszło. Obeszłam osiedle. Przyznam, że spało się doskonale, czuję się dobrze tylko zakwasy zamiast mniejsze to większe się zrobiły...

Dziś kalorie sponsoruje jabłko zjedzone rano, pół banana z pół szkl. mleka i kawa. na razie...niedługo obiad...

9 marca 2015 , Skomentuj

Pilnuję kalorii. Wg kalendarza kalorii powinnam w ciągu 10 dni zauważyć 7000 kalorii mniej (spalonych lub sensownie niezjedzonych) co da mi upragniony zrzucony kilogram. To, że mniej jem to inna sprawa- organizm trochę się przyzwyczaił do małych a dość częstych porcji. Rukola rządzi - z łososiem i pomidorem albo z truskawkami i jogurtem greckim-naprawde świetna i sycąca przegryzka.

Wieczorny spacer robi się bardzo przyjemny-szybkie przebieżki owiane chłodnym ale nie lodowatym wiatrem to idealny moment na zrzucanie niepotrzebnego sadła.

Dziś skoczę na aerobik wieczorkiem. Sadło na biodrach precz! 

Kalorie sponsorują: 5 truskawek, rukola, jogurt naturalny i smażony bez panierki kawałek piersi kurczaka. Ponadto zupka, niewielka kanapka żytnia z serem białym i łososiem oraz dużo wody i 2 jabłka. I mleko w kawie i 2 łyżeczki cukru w herbacie.

5 marca 2015 , Komentarze (6)

Dziś moja waga wskazała 1 za 8 i nieważne, że po przecinku było 8 (81,8). Ważna jest ta cyferka. Teraz moją ulubioną cyfrą do której dążę jest 7 na początku. Może już niedługo. Pokręcę dziś kółkiem hula. Kupiłam sok Tymbarku-prowansalskie pola. Ma tylko 24kc w 100g. Niezła, sycąca przegryzka:) -przepijka raczej. Wczoraj zgrzeszyłam:( Piłam wódkę z sokiem jabłkowym-to cholerstwo ma masę kalorii. Chyba założę wyzwanie "brak alkoholu w marcu" to mnie zmotywuje. Jak alkoholik będę odliczać dni bez picia. 

27 lutego 2015 , Komentarze (2)

Luty się kończy i chociaż nie udało się całych 3 kg zrzucić to na razie te 1,8 też mnie satysfakcjonuje. Walczę dalej. Mam koleżankę do "fikołków" - razem się motywujemy i jeśli nie mamy siły/lub czasu na zumbę lub aerobic to idziemy na szybki spacer. "Droga M" jest ode mnie szczuplejsza i nieco starsza, ale ma w sobie masę pozytywnej energii więc jest przyjemniej. Postanowiłam codziennie godzinę poświęcić jakiejś aktywności. Wracam szybkim spacerkiem z pracy lub wieczorem idę z "drogą M" z kijkami lub kręcę hula ze 30 minut, ale wtedy drugie 30 intensywnie sprzątam. Niedługo będzie cieplej to zmuszę się do pójścia raz w tygodniu na basen bo teraz mi za zimno.

Postępy są. Barcelona czeka-już sobie na maj książeczkę kupiłam. Jak mi się uda w marcu i kwietniu zrzucić po 3 kg to juz będzie ładnie po mnie widać. A może uda się więcej...

W carrefourze jest fajna sokowirówka Philipsa. "Droga M" ja kupiła i ona i dzieciaki są zachwycone.

23 lutego 2015 , Komentarze (2)

Kilka dni przeleżałam w łóżku. Kręgosłup mi wysiadł w pracy, ale co tam. Po prostu mniej aktywności i od razu widać to na wadze. Pilnuje się z kaloriami-wpisuje je do aplikacji i dokładnie wyliczam wiec nie tyję, ale też nie chudnę:(. Słodyczy nie jem chociaż wczoraj z rodzinką pożarłam 120 g lodów.

Dziś idę na aerobik. wracam też do chodzenia. Nie zjadłam dziś śniadania, a wiem że to niedobrze. Muszę też znów pilnować wypijanej wody.

Mam plan-wybieram się na 5 dniowy weekend do Hiszpanii w maju więc muszę zrzucić balast, który będzie słabo wyglądał na zdjęciach. Mam tydzień do końca lutego, a od marca liczenie od nowa- każdy kilogram mniej to bliżej do szczęścia:)


10 lutego 2015 , Komentarze (8)

Wlazłam na wagę i ogłupiałam ze szczęścia. Udaje mi się realizować plan:) Plan zakłada 3-4 kg miesięcznie. Co daje 1000 kalorii dziennie, które muszę spalić albo zaoszczędzić z jedzenia jednocześnie zaspokajając przynajmniej 1500kc. Otóż po pierwsze założyłam absolutną szczerość wobec siebie samej-tj bez względu na wszystko w aplikacji o żarciu - niestety Vitalia nie ma takiej aplikacji anie rozwiązania a przydałoby się-zapisuję co zjadłam i co spaliłam. Do mierzenia tego co zjadłam kupiłam wagę i miarki. Ma to swoje konsekwencje - pilnuję się żeby nie zjeść pączka lub czekoladki bo to mnie kosztuje wpis- a to i upierdliwe i wstyd bo potem trzeba spalić. Więc patrzę sobie na tego pączka i mówię mu-minuta przyjemności i dwie godziny szybkiego marszu. Szalka przechyla się w kierunku lenistwa- nie zjadam tego pączka. Poza tym odkryłam dziwną radość z chodzenia na szybkie spacery. O 22.00 wbijam buty, owijam sie na ciepło i przemaszerowuje dookoła osiedla. Nie lubię się pocić a taki marsz to daje mi poczucie zgrzania się a nie potu cieknącego po plecach. Do łazenia wrzuciłam kolejną aplikację mierzącą kroki-niestety znowu przegrała Vitalijkowa:( Moja ma tę cudowną cechę, że liczy kroki, ale nie trzeba jej włączać. Siedzi tam sobie w telefonie cały czas odpalona i ku mojemu zdziwieniu nie zużywa baterii w znaczącym stopniu. Oprócz chodzenia kręcę hula hop- wieczorkiem-bo lubię:)-raz 10 minut innym razem 50 -ile sił mi starcza. Dwa razy byłam na siłowni. 

Jem zdrowo, liczę kalorię, dbam o różnorodność, liczę białko i pilnuję bilansu - czy zużywam/nie spożywam więcej niż wyćwiczam:) (nowe słowo). Jem zielone, pilnuje śniadań bo to u mnie problem-nie mam rano łaknienia więc wrzucam jabłko, banan i kilka orzechów i mielę to na papkę a potem dodaje amarantus ekspandowany (moje nowe odkrycie) i po zjedzeniu tego jestem pełna do 12.30 a potem obiadek-coś lekkiego. Generalnie pilnuje posiłków co 3-4 godziny. Odkryłam też, że piję wodę z sokiem herbapolu-słabo wchodzi mi sama woda- a ta ilość syropu to mimo, że mała to zawiera 32 kalorie! Wiec postanowiłam zaoszczędzić kalorie i wlewam syropu albo połowę albo wcale. 

I póki co 4 kilogramy z głowy. To daje mi moc- idę dziś znowu na spacer. Pożyczyłam kijki do nordic walking i jak mi się spodoba to sobie takie kupię.

16 stycznia 2015 , Komentarze (4)

Waga chyba mi się popsuła. Tydzień zmagań a efekt jakbym tylko do toalety poszła:(

0,4kg nie robi na mnie wrażenia. Ale się nie poddam. Od poniedziałku robię takie intensywne spacery-wczoraj zrobiłam 7 km. Wysiadam z tramwaju po pracy i idę kilka przystanków. Jedzenie wręcz wzorcowe - masa witamin i minerałów. Ograniczyłam mięso. Pije wodę. Będzie dobrze. Hula hop codziennie od 20 do 40 minut. Królewicz jakoś dziwnie się gapi jak kręce hula hopem. Siada na kanapie i wygląda jak kot co połknął mysz. Do tego trochę gimnastyki-tak z 15 minut -w tym brzuszki bo mi się podbródek cholera zrobił:( Trochę ciało mnie boli, ale po tych kilku dniach mam wrażenie jakbym miała większe panowanie nad mięśniami. Do tramwaju podbiegam bez specjalnej zadyszki. Nie jem słodyczy. Szokujący jet fakt, że aby zgubić 1 kg muszę się pozbyc 7000 kalorii, ale nic to. Walczę dalej. Zrzucam tłuszcz a nie wodę. Grzechy? z ręka na sercu -4 drinki w tym tygodniu (wódka z sokiem jabłkowym)-dodatkowe 1400 kalorii. Może dlatego ta waga tak mało spadła... Wg wyzwań w styczniu muszę zrzucić 3 kg. Musi się udać.

11 stycznia 2015 , Komentarze (5)

Kolejny dzień walki z ciagłą chęcia podjadania. Rano zmiksowane jabłko z kiwi. Obiad - wpadła rodzinka- ryba częściowo smażona a potem pieczona, ziemniaków garść, kilka brukselek i pomidory z czosnkiem i bazylią. Wieczorem 1,5 papryki a na niej jak na chlebie pasta (ser kanapkowy, troszke startego żółtego, pół ogórka, pół awokado, szczypiorek z jednej cebuli). Pyszne tylko znowu nie zdążyłam wyjść na długi spacer- dzis zresztą strasznie wieje:(. Pokręce sobie hula hop i poćwiczę brzuszki. Spacer był 1,5 godzinny po markecie:) ale to się chyba nie liczy. Kręcenie 33 minuty hula+100 brzuszków. I jak co dzień coś dla urody-ogoliłam pachy:)

10 stycznia 2015 , Komentarze (2)

Nie chce być niewidzialna, chcę zmieścić się w moje ukochane spodnie, chcę, żeby mój Królewicz znowu patrzył na mnie z pożądaniem.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.