Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

ojjjjj jak ciężko o sobie coś napisać ;)) Jestem Ania, bałaganiara, złośnica choleryczka, "pasjonatka" naleśników, ciastek,ciast, chipsów i słodkiego winka ;)) Póki co próbuję śmiertelnie obrazić się na te pyszne jedzonko, żeby mnie nie kusiło i nie wołało wciąż i wciąż. Bo od tej namiętnej znajomości tyłek strasznie rośnie :P ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 81076
Komentarzy: 2509
Założony: 5 marca 2015
Ostatni wpis: 11 maja 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Aniutka2015

kobieta, 46 lat, Zabrze

166 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 kwietnia 2016 , Komentarze (35)

taka pierdoła, trochę głowę Wam pozawracam głupotami...

no powiem Wam, nie przepadałam za bananami, ale od marca...aż się trzęsę na ich widok. Nie wiem, czy ma to jakiś związek z tym, że zaczęłam regularnie chodzić na siłownię, tak 3-4 razy w tygodniu, a od 2 tyg. dołożyłam ćwiczenia z trenerem.

Może mojemu organizmowi brakuje potasu. Nie wiem, czy jest powiązanie między tą chęcią na banany i zwiększoną aktywnością, ale zaczęło się to dokładnie wtedy, gdy zaczęłam chodzić do klubu. Kiedyś banana zjadałam raz na miesiąc może, a teraz aż się trzęsę i codziennie muszę, po prostu MUSZĘ wrąbać banana :D.

a co do moich treningów...

fajnie schudłam do tej pory, z tym że leniwiec byłam niesamowity, zero aktywności. A teraz się wszystko to mści ;) więc może nie jestem najlepszym przykładem i nie mam prawa się mądrzyć, ale..ĆWICZCIE DZIEWCZYNY GDY JESTEŚCIE NA DIECIE!!!! 

ja oczywiści zmądrzałam ale dopiero gdy skończyłam moje odchudzanie - lepiej późno niż wcale:D widzę teraz, że ok, jestem szczuplejsza, ale rączki jak patyczki, zero mięśnia. I po prostu jestem słabsza, w rękach to już w ogóle siły nie mam..nawet niewielkie sztangielki na siłowni to dla mnie wyzwanie ;)

oczywiście otworzenie słoika, to już jest całkiem poziom master ;)

więc z perspektywy czasu wiem, że dieta bez ćwiczeń jest (za przeproszeniem) o kant dupy potłuc... I teraz już nie zrobiłabym takiego samego błędu. Można schudnąć bez aktywności fizycznej, ale jakim kosztem?

no nic, nie ma co... walczyłam z dodatkowymi kilogramami a teraz walczę o troszkę mięśni :)

ale jak to się mówi:życie to walka

więc nie ma co się łamać,nudno by było gdyby człowiek nie miał kolejnego celu:D

]:>

11 kwietnia 2016 , Komentarze (30)

i na razie tyle w temacie,bo nie umiem nawet ruszyc ręką  ;-)

myślę o tym,aby nająć jakiegoś chłopa "coby" mi herbatę do ust podnosił   ;-)

 ogólnie...podobało mi się, ale do tej pory drżą mi nogi i ręce

klękajcie narody,to będzie cud jeśli rano w ogóle dam radę  zleźć z łóżka  :-)

1 kwietnia 2016 , Komentarze (20)

korzystał ktoś/któraś? opowiedzcie coś, podzielcie się opiniami:)

30 marca 2016 , Komentarze (32)

hahahahaaha, nooooooo.... sezon uważam za otwarty ;)

niestety należę do tych niewiast, które mają zawaloną szafę ale ciągle im mało:p

a jeszcze teraz, kiedy w tyle cudnych rzeczy wchodzę...dziewczyny masakra. Te wystawy sklepowe tak nęcą i kuszą]:> ja jestem z tych co kochają kiecki, dajcie mi walizkę kasiory a wrócę z wagonem sukienek...

I to jest kolejna rzecz, dla której opłacało się zrzucić ten nadbagaż :D szmatki, szmateczki, a mąż mnie chyba zaraz ubezwłasnowolni:D

Bardzo lubię Reserved, chyba nigdy nie zdarzyło się abym wyszła  z pustymi rękami. Powiem Wam, że nawet jak byłam dużo, dużo większa to udawało mi się znaleźć tam fajne ubrania.

To moje przedświąteczne zakupy:

a to tez kiecka z Reserved, 

ale brat obok to już mój, osobisty:D

sukienki zawsze lubiłam, wydaje mi się że bardzo dodają kobiecości. Chociaż znam dziewczyny, które tylko w spodniach chodzą i też wyglądają sexi-flexi :D.

Jak świąteczne grzeszki? ja prawie grzecznie, była ukochana biała kiełbasa a potem generalnie żadnego szaleństwa. Czuję się lekko i fajnie, zero wyrzutów sumienia :). W poniedziałek wielkanocny byłam na siłowni, nie sądziłam że spotkam tam takie tłuuuuuuumyyy, normalnie ludź na ludziu ;).

We wtorek miałam jeszcze dzień urlopu, na 7:00 śmignęłam na siłownię,  a że było bardzo mało ludzi, to wykorzystałam i poprzyglądałam się po kolei wszystkim sprzętom. Ja to jestem raczej taki dzik, wstydzę się ruszać coś czego nie znam, więc przez ten miesiąc to tylko rowerek, bieżnia i orbitrek. Ale wczoraj połaziłam, pomacałam, popróbowałam... dziś mnie bolą ramiona i mięśnie brzucha, bo wypróbowałam sprzęt do ćwiczenia różnych partii ciała.

 I już jestem podekscytowana, bo zrobiłam rozpoznanie terenu, już mogę powiedzieć, że wiem więcej, niż nie wiem:D. Kiedyś na początku wlazłam na stepper i wiecie co, ni w ząb nie umiałam go ruszyć, zaraz miałam wrażenie że wszyscy się patrzą jaka ze mnie sierota ;). Trochę się zraziłam i wstydziłam próbować nowe rzeczy.

Więc tym bardziej cieszę się, bo wiem, że dziś nie będę już miała takiego problemu:).

Po południu z moją małą kozą byłyśmy połazić, wiało trochę ale pięknie słońce świeciło, dlatego naciągnęła mnie na lody. Ja na lody to raczej pozwalam tylko w sezonie, w trakcie reszty roku rzadko kupuję, więc dla Milenki też to była atrakcja :).

dziś koniec już tego dobrego, praca praca praca...ale za 3 dni znów weekend :D

buziole:*

24 marca 2016 , Komentarze (15)

...ło matko jedyna, już teraz pamiętam dlaczego wolę posługiwać się prawem jazdy niż dowodem osobistym :D

to ja w 2010r.

pllllllllllizzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz oby tamte czasy nie wróciły! 

NIGDY WIĘCEJ!!!! naprawdę nigdy więcej tak już nie będę wyglądała

amen ;)

22 marca 2016 , Komentarze (42)

nie żebym w to wątpiła do tej pory ;) 

po prostu mam takie głębokie przemyślenia z rana :D generalnie trzymam się zasad, których nauczyłam się na Vitalii, ale nie zawsze mam  czas szykować sobie wszystko dokładnie według ich menu. Wtedy robię coś trochę na szybko, ale oczywiście zdrowo, po jakimś czasie jednak chce mi się czegoś innego, fajnego. 

No i dziś mam taki dzień, jadłam "po swojemu" parę dni, ale na dziś naszykowałam sobie na cały dzień kropka w kropkę to co mi Vitalia proponuje. I naprawdę fajne to jedzonko, dziś na śniadanie jadłam coś nowego, pasta na kanapki: fasolka z puszki, trochę białego serka, bazylia,czosnek...zmiksować i...voilà! :) jak dla mnie pychota :)

a poza tym pochwalę się Wam...

w końcu mam tę wyczekiwaną kartę, długo jakoś nie mogło się to u mnie w pracy wykluć. No i w porównaniu z korporacjami,które do takich kart dopłacają, to u mnie nie jest zbyt tania...ale i tak tańsza niż np. karnet na siłownie, osobno na basen itp.  :)

mam ją od 1 marca i chodzę pilnie, tak jak teraz sobie przeanalizowałam to wychodzi mi, że korzystam z siłowni 4 razy w tygodniu po ok. 1,5 godzinki, wpadła do tego parę razy grota solna i basen. I powiem Wam, naprawdę ciężko jest zorganizować czas, gdy ma się rodzinę i nieduże dziecko. Jakoś daję radę póki co, ale nie jest łatwo. Zwłaszcza w tygodniu muszę się nakombinować, ale chodzę też w sobotę i niedzielę raniutko, żeby potem resztę dnia mieć dla rodzinki :) 

Mam przemyślenia takie, że jednak w domu człowiek nie wypoci tyle, ile robiąc coś poza domem. Mam w domu stepper i rowerek i naprawdę ciężko mi się zebrać, po 30 minutach na rowerku już mi się nie chce:p ale idąc na siłownie to maksymalnie wykorzystuję te 1,5 godzinki...no bo iść i się opieprzać, to byłoby marnowanie czasu. 

Ja jestem leń i nie lubię ćwiczyć...ale powiem Wam, że naprawdę lepiej się czuję gdy się ruszam. A gdy już naprawdę mi się nie chce i jestem zmęczona... a rowerek pokazuje mi o takie coś :

to pedałuję dalej ;)przecież się wtedy nie poddam,nie ma mowy :D

buziole:*

15 marca 2016 , Komentarze (88)

w każdym razie według niektórych

powiedzcie mi dziewczyny jak to jest? że jak wygląda się jak wieloryb to wszyscy patrzą na Ciebie i w myślach :"a fe, schudnij, coś Ty z sobą zrobiła!"

A jak schudniesz to początkowo wszyscy chwalą i biją brawo...

a potem się dowiadujesz pokątnie, że:

- spodnie wiszą Ci na dupie

-jakoś "cycków" już nie masz

-a poza tym to wyglądasz brzydko i staro

powiem Wam, przykro mi się zrobiło, i niby jak wyglądałam  "starzej"  jakoś o te  25 kg. to bardzo starałam nie brać do siebie tych współczujących spojrzeń mówiących "o tłusta foka na horyzoncie"

ale jak po rocznej walce  z nadwagą nagle 3 osoby wbijają Ci takie szpile, to takie nieprzyjemne. Nie wiem dlaczego to tak zabolało, może się czepiam

mam w pracy koleżankę, fajna dziewczyna, taka mocno szczuplutka, no naprawdę szczuplusieńka... i kurcze na myśl by mi nie przyszło, aby nawet w duchu skomentować, że taka "chuda". 

Zresztą nie słyszałam, aby którakolwiek z nas kiedyś coś na jej temat komentowała.

Ale gdy grubas chudnie, to nagle okazuje się, że wygląda brzydko. I staro

ja piknole, normalnie mnie szarpnęło:(

25 lutego 2016 , Komentarze (12)

sto lat nie pisałam, styczeń i luty był dla mnie koszmarny...w pracy sajgon, córcia w szpitalu...

Ale teraz czekam na marzec, w końcu może wszystko wróci do normy  :-)

a wiecie, na FB Vitalia wrzuciła taką fajną kartkę zachęcającą do ćwiczeń. I i mimo, że nienawidzę ćwiczyć, stawiam sobie wyzwanie  :-)

może się przyłączycie?  ;-) 

30 grudnia 2015 , Komentarze (159)

jak obiecałam, wrzucam zdjęcia:)

ps. wybaczcie na tych zdjęciach to wszechobecne burdello w tle :PP

najpierw ja:

okres około grudnia 2014-marca 2015

a oto nowa ja :)

pierwsze zdjęcie coś z okolic wakacji, pozostałe z dzisiejszego wieczoru

buziole:*

29 grudnia 2015 , Komentarze (19)

założyłam sobie, że chciałabym schudnąć do wagi 60 kg...w sumie to 18 grudnia waga pokazała mi cudowne 59,8 kg! i ten napis na pasku "sukces osiągnięty"

wow dziewczyny, po prostu wow! jakie to super uczucie :) 

i generalnie to oficjalnie rozpoczęłam z Vitalią etap stabilizacji...ale człowiek to takie dziwne "urządzenie":p zawsze i wiecznie MAŁO! :D

i dziś sobie ustawiłam kolejny cel, udało mi się do 60 to może do 58 kg spróbuję?:p w sumie to nie czuję jakiejś presji i mogłabym pozostać przy tym co osiągnęłam, ale...

No ale właśnie...jak się spokojnie i z głową robi ten etap utrwalania wagi, to nie powinno się przytyć. Z tego co czytałam, zawsze jakieś wahania wagi mogą być i ponoć te 2 kg to jest stan normalny, gdy waga skacze. Ale jak sobie pomyślałam, że tak ma mi fikać np. do 62 kg to już mi się to nie spodobało ;) I dlatego sprytnie wykombinowałam sobie, że gdyby tak udało  mi się do 58 kg schudnąć, to te ewentualne późniejsze skoki wagi może nie będą mnie tak bolały :p:D

oczywiście wszystkie wiemy, że to guzik prawda...bo każde 200 gramów doprowadza do rozpaczy i do szału...:D  w każdym bądź razie póki co, nowy cel mam :)

Trzymajcie kciuki!

aha, no i chyba wypadałoby jakieś zdjęcia przed i po? :D obiecuję, każę się obfotografować i w najbliższym czasie coś wrzucę :))

buziole:*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.