Zawsze byłam trochę większa niż potrzeba. Trochę wyższa, te uda jakieś szersze. Nie fajnie. Całe życie wystawałam ponad inne dziewczynki. Z czasem zrozumiałam, że tak duży wzrost to nie kalectwo, można parę zalet znaleźć. Więc było okej, do czasu gdy zaczęłam być też trochę bardziej szersza.
Pierwsze odchudzanie z odważ się .pl zaliczyłam w liceum - udało się. 6 miesięcy i -15kg. Stało się to dzięki mojej starszej Siostrze (Szalona), która .. w sumie od maleńkości była szersza i tu i tam.., a która dzięki odważ się .pl straciła 20 kg.
Dziś mam 22 lata. Ledwo co skończone. A czuję się jak stara, tęga baba. Ponieważ studiuję w mieście, w którym się urodziłam, wychowałam to z racji oszczędzania pieniędzy mieszkam z rodzicami. Od momentu rozpoczęcia studiów do dziś przytyłam w sumie 20 kg. W ciągu trzech lat. TRAGEDIA. W tym czasie z różnym skutkiem usiłowałam się odchudzić rozpoczynając dziwne diety, odwiedzając siłownię. Niestety wiem już, że nawet chodzenie 5 razy w tygodniu na siłownię przez ponad miesiąc na gwarantuje wytrwania w diecie ani w postanowieniu. Stałe pobłażanie sobie, popełnianie tych samych błędów, złych decyzji skutkowało nie zrzucaniem wagi.. a przybieraniem. Bo po każdej KOLEJNEJ porażce popadałam w mocny i głęboki na milion kilometrów dół. A wiadomo - cóż innego leczy szybciej rany niż mleczna czekolada z nadzieniem i 2l butelka coli? I tak cały czas. Ciągłe informowanie wszystkich, że tak, że zaczynam się odchudzać, że tym razem na pewno się uda.. i wmawianie sobie, że tak faktycznie będzie. Po paru dniach/tygodniach/ miesiącu.. dupa. Znów się nie udało.
Ponieważ bardzo zależy mi na moim zdrowiu i zdrowej relacji z Mężczyzną życia (Cierpliwy -dla którego zdrowy tryb życia to podstawowa sprawa) zmuszam się do wierzenia, że te próby jednak mają sens i kiedyś się uda. Oczywiście oby to było jak najszybciej!Teksty (dalszej) rodziny i (ostatnio nawet) obcych osób na temat mojego wyglądu dołują.. ale i motywują. Chcę znów cieszyć się życiem, a wiem, że otyłość?nadwaga? bardzo mnie stopują, odmawiam sobie wielu przyjemnych form aktywności społecznej. Nie wychodzę na tańce, chowam się po kontach, nie udaję się na basen czy na plażę. Jedynie na kawę (można zapaść się w fotelu i schować), do kina (love ciemność).
Wydawało mi się, że nie potrzebuję aż tak drastycznego działania.. jak ponowna paromiesięczna restrykcyjna dieta. Myślałam, że łatwiej i lepiej (na przyszłość) jest po prostu z czasem wprowadzać nowe zasady i w efekcie zmienić nawyki. Możliwe, że miałam rację.. ale poznałam się już dobrze i ewidentnie potrzebuję nad sobą bata w postaci maila z nową pyszną dietą. Więc koniec zabawy. To musi się w końcu skończyć. Jeśli nie teraz to nigdy! Jestem na skraju wyczerpania psychicznego i muszę się uwolnić od tych ewidentnie ciągnących mnie w dół w życiu kilogramów. To ten moment. Ile razy mogę powtarzać Cierpliwemu, który wspiera mnie nieustannie od dwóch lat, że "tym razem wiem, że rozumiem, że będę pilnowała, że się uda". Sama przestaję w to powoli wierzyć. Więc zamiast wiary zdecydowałam się na konkretne działanie. Przelew poszedł, dieta będzie w pon, cyrograf z siłownią na 9 miesięcy podpisany.
obym się znów w ten dół nie wpakowała.