Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pragnaca zrzucic zbedny balast

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 18397
Komentarzy: 250
Założony: 13 października 2016
Ostatni wpis: 10 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ronnie85

kobieta, 39 lat, Manchester

175 cm, 122.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

10 sierpnia 2021 , Komentarze (5)

Od ponad miesiąca zmagam się z taką jakby depresją. Nawet sama nie wiem jak to nazwać. Wiem tylko że jakoś sobie nie radzę z niczym.


Moja ciocia zmarła na raka 3 dni temu. W pracy wszystko jest nie tak. 2 moich najlepszych przyjaciół może stracić pracę bo zakład chce się pozbyć 'starych pracowników' i zbudować zmianę na nowo (długa, bardzo długa historia). Martwię się o nich bo będzie im teraz ciężko. Do tego zmagania samej z sobą i co ze sobą zrobić.


Tak, czy inaczej jestem na pozycji przegranej. Nie umiem poradzić sobie z emocjami. A kiedy tak się dzieje to jem. Jem i nie myślę co jem. A kiedy jem to jem cukier. Dużo cukru w różnej postaci. 


Moja waga wróciła do wagi startowej. I boję się że będzie szła dalej bo nie umiem wyjść z tego dołka. Wiem, że na pewno znajdzie się ktoś kto mi powie że muszę się otrząsnąć i iść do przodu itp. Ale to nie takie proste... 


Weronika

2 sierpnia 2021 , Komentarze (4)

Jakoś nie mam natchnienia. Waga stoi w uparte i nic się nie rusza. Wiem że jem w miarę zdrowo i totalnie ograniczyłam słodycze (bardzo bardzo ograniczyłam) to organizm mimo wszystko jakoś nie chce ze mną współpracować 🤬😑😭

Mąż powtarza że lepiej aby waga stała aniżeli szła w górę no i się z nim zgodzę ale denerwuje się że nie idzie w dół. Nie wiem czy mam jakąś chandrę albo co ale na nic nie mam humoru. Nawet mi się uczyć nie chce. 

A wy jak tam się trzymacie? Mam nadzieję że wasz okres letni lepiej się ma niż mój.

Weronika 

22 lipca 2021 , Komentarze (5)

Nie wiem jak wy, ale ja nienawidzę gorąca. Po prostu nie znoszę jak temperatura jest powyżej 25C.

Zawsze źle się czuję kiedy jest gorąco. Nie mogę spać, głowa mnie boli cały czas. Czuję się nadmuchana jak piłka i zaraz mi puchną kostki i kolana. Takie słońce i temperatury do 25C są ok. Ale nic powyżej...

Kolejna rzecz która mi przeszkadza jak jest tak gorąco to fakt że jem mniej. To znaczy, jem mniej w ciągu dnia. A później jak temperatura spada wieczorem to jadalnym za 3 osoby. 

A wy jak dajecie sobie radę?


Weronika 

18 lipca 2021 , Skomentuj

Coaching i Mentoring - szkolenie i mentorowanie. 

Jedną z moich takich dobrych zalet jest uczenie się. Jest to bardzo ważna część mojego życia, bo zawsze twierdziłam i zawsze będę twierdzić że nie powinniśmy nigdy przestawać się uczyć. Ja obrałam specyficzną drogę w mojej karierze zawodowej i wiem że na pewno osiągnę swój postawiony cel.

Właśnie kończę dyplom w Coaching and Mentoring. Nie jest łatwy ale w sumie nie może być łatwy, prawda? Pamiętam kiedy zaczynałam i tak naprawdę nie miałam jakoś specjalnie dużo wspólnego z mentorowanie czy coachingiem. Czasami nawet nie umiałam powiedzieć czym się różnią. Ale właśnie dlatego też chciałam się w tym kierunku dokształcić. Od kiedy zaczęłam swoje pierwsze lekcje zauważyłam że jeśli chodzi o coaching to już to w pracy robiłam, tylko nie tak do końca. W każdą lekcja zaczęłam rozumieć co muszę zrobić aby pomóc innym i aby to wyszło na dobre. Każdą lekcje zaczęłam wprowadzać w życie w pracy i zauważyłam że większość moich ludzi, za których byłam odpowiedzialna zaczynają lepiej wykonywać swoje obowiązki. Tak jakby nagle zrozumieli wiele różnych ważnych spraw. Zaczęli zadawać pytania, zaczęli myśleć inaczej, podchodzić do wielu spraw z dystansem i zastanowieniem. Zaczęli też pytać się o spotkania 1 na 1 ze mną gdzie rozmawialiśmy o ich golach, o tym co chcą osiągnąć itp. zaczęliśmy też ustawiać plan działania i regularnie prowadzić spotkania. I po 4 miesiącach ich normy się znacznie podniosły, ich samopoczucie i docenianie ich ciężkiej pracy dało super korzyści. Oczywiście nie jest to 100% mojej zasługi. Podczas tych 4 miesięcy mieliśmy wiele sytuacji gdzie ktoś się poddał, albo miał zły dzień, albo miał załamke. Były też sytuację kiedy ktoś chciał zrezygnować ze stanowiska. Ale za każdym razem rozmowa jeden na jednego (czasami nawet 2 godziny trwająca!) powodowała że jednak oni decydowali się dać sobie jeszcze jedną szansę. 

Coaching i Mentoring miał być częścią mojego nowego stanowiska w pracy. Miałam wiele różnych rzeczy już przyszykowanych na to stanowisko, wiele treningów napisanych, plan działania itp. Nie stety nie udało mi się tego wprowadzić w życie bo może drogi rozeszły się moim miejscem pracy ze względu na zarząd. Ale to już inna historia.

Wracając do nauki... Kiedy skończę Dyplom w Coaching i Mentoring planuje zrobić sobie dwa kursy na wykładowcę. Takim dodatkowym zajęciem które mam na co dzień są korepetycje. Ogólnie pomagam ludziom w dwóch dziedzinach: CIPD i Biznes i zarządzanie. Dla tych którzy chcą wiedzieć czym jest CIPD - jest to specjalistyczny dział który zajmuje się regulowaniem ludzi pracujących w kadrach - Human Resources Management, albo HR dla skrótu. Aby pracować w kadrach w UK trzeba mieć zrobione kwalifikacje CIPD.

W każdym bądź razie te dwie dziedziny bardzo mnie interesują i chciałabym kontynuować byciem Tutorem. Dlatego kursy które chce zrobić są bardzo ważne abym mogła wykładać na uniwersytecie.

Ambicje mam duże 😀😜😉 Ale warto próbować bo nie chce sobie powiedzieć za kilka lat że mogłam spróbować a tego nie zrobiłam. Nie chce żałować że mogłam coś osiągnąć.

Dlatego idę do przodu cały czas...


Weronika

15 lipca 2021 , Komentarze (3)

W sumie nie nazwała bym tego dieta, no ale tak jest określona więc niech będzie. Przerywana Głodówka jakoś tak dziwnie brzmi 🤣🤣


Tak więc, czy ktoś ją stosował? Jakie macie odczucia? Uważacie że warto? Chciałabym wiedzieć.

Ja ją stosowałam rok temu. Było mi na rękę bo miałam dobra zmianę w pracy, to znaczy pracowałam na te same godziny. W sumie schudłam prawie 10kg ale jak tylko musiałam wrócić na swój stary tryb pracy kg wróciły powoli bo było mi już trudno dostosować się do IF. Jak pracowałam na rano od 6 do 14 to mogłam cały czas jeść 🤦🤦 wracałam do domu i dalej byłam głodna. Ale za to jak robiłam na popołudnie od 14 do 22 to mogłam nie jest w ogóle. Ale nie stety powodowało to efekt jo-jo bo w jeden tydzień jadłam a drugi nie. Dlatego zrezygnowałam.

Ze względu na to że teraz pracuje w domu, mam mniej stresu i jestem ogólnie wypoczęta i chodzę pływać, zastanawiałam się czy nie zacząć znowu IF. Obecnie jem mało bo jest tak gorąco że aż się nie chce jeść. Ale popołudniu czy wieczorem jak mąż już jest w domu z pracy to wtedy bym jadła nagle. Jakoś tak dziwnie, jakby mój mózg sam sobie mówił że skoro mąż jest to czas jeść 🤦🤣

No więc sama nie wiem...


Weronika 

13 lipca 2021 , Komentarze (11)

Ciekawe pytanie zadane przez mojego psychologa ponad 10 lat temu. Jedno z pytań które tak na prawdę nigdy nie traci na ważności. Z pozoru proste pytanie, bo każdy kto patrzy w lustro widzi swoje odbicie. Co innego może widzieć?

Kiedy on zadał mi to pytanie zaśmiałam się. Jak to co? No siebie, a kogo innego miałabym widzieć? On spojrzał na mnie, podał mi lustro i zapytał jeszcze raz... Tym razem już nie odpowiedziałam śmiechem, nie odpowiedziałam w ogóle. Położyłam lustro koło siebie, twarzą do dołu. On coś naskrobał w swoim zeszycie. 

Co widzę jak patrzę się w lustro? Szczerze powiedziawszy staram się nie patrzeć w swoje odbicia. Jak idę ulicą to nie spoglądam na witryny sklepowe bo odbijam się w szybie a tego nie lubię. Unikam jakichkolwiek luster a jeśli idę kupić jakieś ubrania to kupuje 'na oko' - nigdy nie przymierzam bo nie napiszę patrzyć się na siebie w lustrze.

Nie tak dawno robiliśmy z mężem ćwiczenie aby spojrzeć na swoje ciało w pozytywny sposób. Ćwiczenie polegało na tym, że każde z nas miało namalować siebie na kartce papieru. W taki sposób w jaki siebie widzimy. Ja namalowałam słonia. Bo tak się widzę. Mój mąż nie był zadowolony i długo na ten temat rozmawialiśmy. 

Ale takie nie ludzkie podejście do swojej osoby zakorzenione jest bardzo głęboko. Nie wzięło to się z dnia na dzień. Ja wiem kiedy tak zaczęłam o sobie myśleć ale to historia na inny dzień.

Ale wracając do tematu. Co widzisz jak patrzysz się na swoje odbicie w lustrze? 

Czy też macie takie dni kiedy czujecie się że wyglądacie super? Kiedy nie ma znaczenia ile się waży, czy masz make up na sobie czy nie. Po prostu patrzysz się w lustro i widzisz siebie. Widzisz że ładnie wyglądasz, że ta spódnica czy spodnie czy cokolwiek innego masz na sobie wygląda super. Ja tak miałam w sobotę. Szliśmy na browara z ekipą i czułam się dobrze w swojej skórze. Czułam że dobrze wyglądam. I dostałam też fajne komentarze od znajomych i od obcych osób. Ale to był tylko jeden dzień, jedno wyjście, jedna chwila. Na drugi dzień z powrotem nie nawidziłam swojego odbicia w lustrze. 

Dziwne, nie? Dziwne, że aż tak bardzo jest gdzieś zakodowane w głowie że mamy się nie oglądać w lustrze bo i tak źle wyglądamy. A czasami, bardzo rzadko zresztą zdążają się takie przebłyski gdzie jednak widzimy siebie i podoba nam się to co widzimy. Tak jakby w nas siedziała druga osoba, która chce się wychylić aby pokazać że ona tam jest, że jest ważna dla naszego zdrowia i fizycznego i psychicznego. Ale my mimo wszystko ja z powrotem pod klucz chowamy.

A wy jak macie z lustrami?

Weronika



1 lipca 2021 , Komentarze (3)

Długa chwila ciszy na moim froncie spowodowana była nagłymi zmianami w moim życiu.

Nie stety, nie wszystkie były dobre i w sumie część z nich spowodowały że musiałam sięgnąć po pomoc. Oczywiście każda zmiana jak zachodzi w naszym życiu wiąże się z nagłą zmianą nastroju, przeważnie na gorsze. W sumie i tak też było w moim przypadku. I co za tym idzie? Nie stety ale wahania sie wagi.

Na szczęście nagłe zmiany mam już za sobą i teraz mogę sie znowu skupić na sobie i na tym co dla mnie ważne. Wszystko zaczęło sie od tego, że musiałam odejść z mojej pracy. Musiałam zrobić to dla siebie, bo inaczej moje zdrowie psychiczne by nie wytrzymało tego co się stało. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, prawda?

Kiedy odeszłam z pracy i miałam w końcu czas dla siebie po dwoch dniach dotarło do mnie kilka rzeczy:

  • CZAS - Pracwałam na zmiany, wiec w jeden tydzień musiałam wstawać o 4 rano aby do pracy zdąrzyć na 6. Kończyłam o 14 i w domu byłam przed 15. W drugi tydzień zaczynałam na 14 i w domu byłam przed 23. Teraz tego nie muszę robić, wstaję z mężem o 7 rano, jem banana i ide na basem. Wracam do domu, jem sniadanie i ide do pracy - czyli do mojego pokoju gdzie pracuje z domu przy komputerze. Ide na spacer z pieskiem kiedy chcę i na jak długo, robie pranie czy sprzątam jak potrzebuję chwile oderwać się od komputera. Codziennie szykuje obiad dla nas. Nie muszę zarywać nocy albo upewniać sie że musze iść spać o konkretnej godzinie. Mogę robić sobie przerwy kiedy chcę, ważne abym zrobiła swoją robotę.
  • STRES - No i przede wszystkim nie mam stresu związanego z pracą. To znaczy, chodzi mi o stress jaki miałam w pracy z której odeszłam. Bardzo szybko dotarło do mnie jak bardzo byłam zestresowana wszystkim, ciąglę się martwiłam, myślałam o pracy, pisałam z ludzmi nawet jak poszłam do domu. Cały czas byłam WŁĄCZONA i nie umiałam sie zrelaksować. Teraz jest to juz przeszłość.
  • WODA - codziennie piję 2-3.5 litrów wody. Mam koło siebie butelkę ktorą uzupełniam. Ale pije wode tylko, zero coli czy pepsi, sero sokow czy czegokolwiek innego. 
  • SŁODYCZE - od kąd pracuję z domu nie jem az tyle słodkości jak jadłam gdy pracowałam w firmie. Teraz wiem, że wiekszość była spowodowana stresem i zamartwianiem sie. Kiedy mi humor skakał to i jak częściej sięgałam po słodycze, czekolade, cistka itp. Teraz nie jem, bo nie potrzebuję. Mój organizm sie nie dopomaga o to. 
  • SEN - no i przede wszystkim spię o wiele lepiej. Codziennie 8 godzin snu. Czuję się wypoczęta, wesoła. Nie mam napadów złości czy płaczu. Jestem inną osobą.

Wiem, że na razie osiągam wiele bo pracuję z domu. Mam nadzieję że będę mogła wykonywać moja nową prace z domu jeszcze jakiś czas bo dzięki temu wracam na dobrą ścieżkę. Ostatnie 2 miesiące były okropne. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Jadłam za dużo, jadłam słodycze bez opamiętania. Płakałam, stresowałam się, nie spałam. Dopiero teraz odczuwam te benefity tego jak bardzo wiele rzeczy się zmieniło. 

Oby do przodu i oby wytrwale.

Weronika 

2 maja 2021 , Komentarze (33)

Ile z was stara się o zajście w ciąże i się wam nie udaje? Ile z was przechodzi przez tek kołowrotek emocji co miesiąc w oczekiwaniu, że może tym razem okres sie spóźni i okaże się, że jesteście w ciąży?

Mój mąż pilnuje kalendarzu bardziej niż ja. Ja wiem kiedy ma dni płodne więc nie muszę na kalendarzyk zwracać uwagę. W sumie to ja wogóle nie stosuję kalendarzyka ale mamy w kuchni jeden duży to mój mąż sobie zapisuje kiedy mam okres i liczy dni. Z jednej strony jest to może słodkie, że się stara itp. Ale dla mnie jest to męczące.

Podczas jednej z video rozmów z naszą lekarką prowadzącą, dowiedzieliśmy się ze na naturalne zajście w ciąże mamy znikowe szanse i będziemy potrzebowali In-vitro aby moglibyśmy być rodzicami. Jakoś to zapamiętałam sobie, jakoś to mi utkwiło w głowie i tak mi zostało. Ja chcę aby ten seks był zabawą, pocuciem bliskości i miłości. Nie chę aby był to obowiązek czy rytułał. W przeciwnym wypadku wydaje mi się, że po jakimś czasie, kiedy nie zajdę w ciążę po raz kolejny stracę nadzieję i jakoś wszystko się w związku nazym zmieni. A tego bym nie chciała...

Dzisiaj próbowałam wytlumaczyć mojemu mężowi, że takie pilnowanie mnie odpędza i powoduję że się źle czuję i nie mam ochoty na baraszkowanie. Próbowałam mu wytłumaczyć jaki jest to emocjonalny bagaż i jak bardzo mnie to dołuje. Nie wiem czy mi się udało i czy to jakieś wyniki poniosło. Ale trudno jest mi o tym mowić bo wiem, że on chce dobrze. I to mnie chyba najbardziej boli. Ja wiem, że zawsze jest nadzieja, i że zawsze trzeba dobrze myśleć.. Ale takie 'dobre myślenie' doprowadziło mnie do załamania nerwowego 2 lata temu i nie chę przez to po raz drugi przechodzić. 

Nie mogę zrozumieć tej niesprawiedliwości na tym świecie, że jedna kobieta nie może mieć dzieci, nie ważne jak bardzo by chciała bym mamą; a druga będzie rodzić jedno za drugim i albo je wyrzuci, albo zostawi albo sie wyskroba :( to tak bardzo boli, kiedy się wie, że tak się dzieje a ty, jako osoba która pragnie być mamą z całego serca nie może. Wiem, że są domy dziecka i można adoptować. Jest to jeden z moich kolejnych kroków jakie będę stawiać jak sie IVF nie uda.

Jak na razie walczę sama z soba aby się nie poddawać i dalej mieć nadzieję.. Ale czy wytrwam długo? Tego nie wiem...


Weronika

26 kwietnia 2021 , Komentarze (3)

W tamtym tygodniu miałam okres i nie stety nie mogłam isc pływać. Nasiłke też nie chciało mi się iść bo źle sie czułam cały tydzień. Starałam sie dalej jeść według rozpiski ale miałam takie momenty gdzie zjadłam kilka wafelków czekoladowych bo chciało mi się słodkiego! Trochę czułam się przybita tym zachowaniem, bo na prawdę nie chciałam jeść słodyczy bo przecież się odchudzam. No ale nie stety, jak mam okres to nie da rady mnie powtrzymać. Chociaż patrząc się na te ubiegły tydzień to i tak muszę powiedzieć że zjadłam o wiele mniej słodkości niż przeważnie jak mam okres. Także może nie jest aż tak źle jak mi sie wydaje.

W sobotę musiałam sie zważyć i szczerze powiedziawszy bałam się wejść na tą wagę. Bałam się że pokaże iz cyferki poszły do góry. Ale ku mojemy zdziwieniu waga poszła w dół. Nie o dużo ale zawsze coś. Postawiło mnie to troche na nogi i miałam super dzień. Takie małe zwucięstwa na prawdę dużo dają. Tak motywują człowieka do dalszego działania.

Jednego czego się boję to tego że ktoregoś dnia waga nie pójdzie do dołu. Tego boję się najbardziej. Boję sie że moj zryty łeb zacznie mnie dołować i żadać abym przestała bo i tak nie ma sensu. Czy wy macie takie dni czy tygodnie kiedy waga nie idzie w dół? Jak wy wtedy reagujecie? Jakie spomysły?


P.S.

Te małe pluszowe ośmiorniczki zostały stworzone z myśla o dziewczynach hahaha Z jednej strony jest ona uśmiechnięta i szczęśliwa z a drugiej po wywróceniu jest smutna i zła. Ja używam jej jak mam okres. Kiedy źle sie czuję albo chce mi sie słodkości wywracam ją na SMUTNĄ strone i mąż wie że musi mi dać tabletki i batonika :) Jak zjem i się czuję dobrze to wywracam ją na druga stronę!!!

Pozdrawiam,

Weronika

20 kwietnia 2021 , Komentarze (6)

Tak więc znowu okres. Nie ma to jak męczenie się w pracy i łażenie do kibelka co chwila. No ale tylko przez pierwsze dwa lub trzy dni tak jest więc nawet nie jest tak źle. Czasami tylko ból tak dokucza że żadne tabletki nie pomagają.

Jednak co mnie zwala z nóg to podejscie mojego organizmu to okresu. W sumie to zanim go będę miała to jadłabym bez opamiętania! Zawsze tak miałam i o dziwo tym razem tak się nie stało. Zaczęłam dietę z Vitalią i jakoś chyba szok mój organizm przedzedł bo się niczego nie dopomagał, ani słodyczy, ani jedzenia.. Nawet zła nie chodziłam. Może to dlatego, że za bardzo miałam zajęty umysł nowym gotowaniem i szykowaniem posiłków że nwet nie miałam czasu na nerwy hahaha

Ale tak na poważnie teraz, czy wy jaoś inaczej jecie jak macie mieć czy jak już macie okres? Czy napadają was takie dziwne zachcianki i nie ma bata abyście nie zjadły? Jak jest u was?

Weronika :) 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.