Heej :)
Choć z motywacją u mnie dziś słabo, to obiecałam wam wstawić moje efekty :)
Także dziewuszki jest warto :D u mnie to jeszcze nie koniec :D
Ze smutniejszych rzeczy to mogę powiedzieć, że mój TŻ mnie wcale nie wspiera.. A nawet mnie dołuje... Wczoraj wieczorem stwierdził cytuję "Kto nie może ten nie może jeść wieczorem. Karol może jeść wieczorem przed snem bo ma cacy metabolizm a Patrycja nie może bo ma zły metabolizm i nie może jeść wieczorem"... Wiecie jak mi się przykro zrobiło jak zaczął jeść wielką paczkę żelków? Masakra... Ja uwielbiam żelki ... Bardziej niż te wszystkie ciastka, batony, czekolady, pączki, chipsy itp... Żelki po prostu uwielbiam.... A on je bezczelnie sobie jadł przed telewizorem. Aż się popłakałam w łazience ... Na spacer iść nie chce, bo bez sensu po chodniku chodził nie będzie. Biegać nie, bo on jest zmęczony pracą. Ja wieczorem na siłownie czy trampoliny iść nie mogę bo on sam będzie siedział, a ma taką pracę że cud, że wieczorem jest w domu... Efektów moich stwierdził, że nie widzi bo jest ze mną prawie na co dzień :( I wiecie co ... Zaczynam się zastanawiać czy mój Karol to na pewno mój TŻ... Rodzice stwierdzili, że przesadzam z tym odchudzaniem i że jestem zmęczona za bardzo. Nie że za chuda tylko że zmęczona... Ogólnie katastrofa :( Muszę się z tego podnieść jakoś... Zero wsparcia i pozytywnego dopingu od najbliższych... Dobrze, że chociaż mogę z Kubą pogadać on zawsze mnie wesprze na duchu i doradzi :) No i że mam was tutaj inaczej dawno walnęłabym to wszystko.
Z takich kolejnych smutnych rzeczy, jutro jadę na pogrzeb wujka... Tata specjalnie z Francji przyjechał nawet. Już jest w Polsce. Niebawem będzie w domu. Mama nie dała rady sobie wolnego zorganizować.
Ogólnie to tylko jak na chwile obecną te zdjęcia są dla mnie jakąś miłą odskocznią.
Dobra Trzymcie się :*