Dzisiejszy dzień uważam za ... w połowie udany. W połowie... hmmm mimo wszystko uważam, że szklanka jest w połowie pełna a nie w połowie pusta :) Trzeba patrzeć na tę całą sytuację, na te moje całe 80 kg żywej wagi z tej lepszej strony (o ile taką można znaleźć w zaistniałej sytuacji). Niemniej - TRZEBA IŚĆ DO PRZODU.
No więc, z tych dobrych rzeczy:
1.zdrowe i pożywne śniadanko - owsianka z 4 łyżek płatków owsianych z mlekiem, łyżka suszonej żurawiny, pół banana i kilka orzechów włoskich
2.drugie śniadanie - kolejny powód do dumy 100 g twarożku + 5 rzodkiewek + dwa chlebki lekkie waza
3. trzecie śniadanie (duma to mnie już rozpiera po całości) - omlet z trzech jajek
4.kolacja - sałatka warzywna z kurczakiem (kurczak podsmażony na oleju kokosowym).
No i na tym mogłabym zakończyć moje zeznania Ale... ALE jak napisałam na początku wpisu - nie dałam rady zmusić się do ćwiczeń. No nie było takiej mocy i takiej motywacji która nakłoniłaby mnie do ruszenia mojego 80-kilogramowego tyłka i poćwiczyła. No ale ale ale.... jutro się poprawię! A może Wy znacie jakieś sprawdzone metody jak się do tego zabrać? Pomożecie?
A co myślicie o moim menu? Co byście zmieniły? Co byście dodały?