1) Zupy żrem nieustannie. Słodycz się jakiś trafi, ale rzadko (ino w pracy, choć i to zamierzam porzucić w pierony, bo tak na dobrą sprawę to ja wcale za słodkim nie przepadam. Ze słodyczy to tylko tuńczyk ) Fajnie mi się prowadzi tę moją dietkę zupową, fajnie, że się na nią kiedyś tam kiedyś tam natknęłam. Jestem usatysfakcjonowana zarówno pod względem zdrowotnym jak i czasowo - finansowym, gdzyż aż ponieważ ...
2) .... zaczęłam oszczędzać. Tak. Ja. Miszczyni szybkich pozbywań się piniędzy z kąt (skąd ino się da). Jak ugotuję taką zupinę, to przy dobrych wiatrach starcza mi na 3 - 4 dni. Rano jakiś kefir, lub zupa. W pracy zupa "na zamówienie" za 5,50 peelenów, w domu 2x zupa własnego wyrobu + owoc/warzywo i kilka razy w tygodniu (no może ze dwa) łosoś z chlebem razowym lub tuńczyk z puszki. Do tego jaja gotowane lub sadzone, jakiś kawalontek mięcha typu indyk i jestem nażarta i zadowolona niewielkim kosztem.
3) Więcej spaceruję. Łoj, zdecydowanie WIĘCEJ. W sobotę na ten przykład: 3h. W niedzielę: 2h. I ja korzystam i pies się zmęczy. I prądu w tym czasie nie zużyję ani wody czy gazu. Oszczędzam, ruch za darmochę i pies szczęśliwy - nic, ino łazić
4) Poszukuję dodatkowego przychodu gotówki. A najchętniej założyłabym własną firmę. Albo wyruszyła jeszcze na jakiś kierunek dokształcający. Ogólnie - szukam pomysłu na własne życie. Czegoś, co - poza pracą, którą szczerze uwielbiam - pochłaniało by mnie bez reszty. Na czytaniu książek można zarabiać? Ktoś chętny płacić mi od przeczytanej sztuki? Nie?? To nie Szukam dalej.
5) I wreszcie OTO I ŁON: powód, dla którego pragnę schudnąć i się wypięknić. Motywujący mnie do działania i pałera dodawający... Otóż: brat mojego faceta we wrześniu, tegoż roku bierze ślub. Będzie pińcet osobistości, ciotki, wujki, szwagry, somsiadki i inne Grażynki z Januszami, które mnie jeszcze nie widziały. Ja wiem, że to nie na mnie powinni się gapić (i zapewne nie będą), ale wiecie kobitki jak to jest... Zawsze gdzieś tam oko poleci, zawsze słówko komentujące w eter pójdzie... A rodzinka taka, że lepiej nie dawać im tematów do debat.
Okej. Póki co tyle. Mięsko na zupę pomidorową pyrka powoli na kuchence. Ja już pół marchewki wpierniczyłam, bo żołądek mi podsycha, a tu wszystko twarde jeszcze. Oszukam głód sokiem warzywnym i skupię swą uwagę na serialu netflixowym "Tabula Rasa" (tak w 80% polecam) i może jako dotrwam do posiłku. Pozdrawiam, lasencje.