Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Hej, studiuję, mam kota i super chłopaka. Staram się być aktywna, ale na ciężkich studiach nie zawsze jest to takie łatwe :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1978
Komentarzy: 40
Założony: 5 lutego 2017
Ostatni wpis: 15 lutego 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
happy.me

kobieta, 30 lat, Gdańsk

168 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lutego 2017 , Komentarze (9)

Hej, zrobiłam sobie dzisiaj zdjęcia. Takie wiecie, żeby porównać sobie potem efekty (kiedyś huehue) i jest mi smutno, bo na razie wstydzę się tutaj wstawić zdjęcia pomimo, że pewnie część z Was powiedziałaby mi że nie jest źle i trzeba porzeźbić. W każdym razie wolę zdjęcia wstawić już w zestawieniu, więc na moją boską figurę musicie poczekać :D

Już Wam wspomniałam, że mój ukochany wyjechał służbowo na 3 tygodnie. Jesteśmy razem prawie 3 lata. Postanowiłam wsiąść w samochód, kupić piękne ciasto i 2 drożdżówki w kształcie serca i ... pojechać do jego rodziców :) Przywitali mnie świetną kolacją z dużą ilością różnych serów i jeszcze większą ilością czerwonego wina :D(alkohol) I takim oto sposobem spędziłam jedne z najlepszych walentynek w życiu! Rozmowa się kleiła niesamowicie, nawet były łzy wzruszenia i rozmowy o ślubie! (niech się tylko mój P. dowie jakie plany poczyniliśmy za jego plecami hahaha) i koniec końców siedziałam tam od 17 do 23:30 i zakończyłam spotkanie tylko z uwagi na to, że wiedziałam że następnego dnia idą do pracy i lepiej żeby się wyspali.

Bardzo się cieszę, że tam pojechałam. Wcale nie mam jakiegoś niesamowitego kontaktu z nimi ale jak widać warto o taki kontakt z ludźmi dbać i sukcesywnie go pogłębiać :) Co się z nimi naprzytulałam to moje, a i wieczór taki wspaniały zamiast samotna posiadówa z kotem :) 

Pozdrawiam cieplutko ;* 

13 lutego 2017 , Komentarze (3)

Cześć :) Dzisiaj jestem z siebie bardzo dumna ! :) 

jedzenie: zdrowo, warzywa, węgle, zdrowe tłuszcze i białko - bez wpadek żywieniowych... powoli odchodzę od mozolnego podliczania kcal, bo szczerze mówiąc mam już dość duże rozeznanie co ile czego zawiera i jestem w stanie szacować to mniej więcej na oko + szkoda mi na to czasu + staram się MNIEJ ŻREĆ i chciałabym żeby takie odżywianie stało się moim sposobem na życie a nie codziennym obowiązkiem, czego sobie nie wyobrażam chodząc non stop z kalkulatorem w dłoni :) 

ćwiczenia: 236% na zegarku, przed 16 pojechałam na siłownię, na bieżni zrobiłam 30 minutowy bieg - nie morderczy, wręcz przeciwnie, 30 minut w tempie 8km/h co jest dość lajtowe, ale wierzę że jednak ma spory wpływ na spalanie skoro moje tętno utrzymywało się w wysokich strefach (śr. 167 uderzeń/min). ; następnie ćwiczenia siłowe - tutaj ukochane przysiady ze sztangą, ćwiczenia rąk z hantelkami, brzuch i deska (po tym jak zauważyłam jak skacze mi tętno przy desce postanowiłam robić ją za każdym razem gdy ćwiczę), jakieś rozciąganie i tyle... trening siłowy zajął w sumie 21 minut i pojechałam do domu zadowolona, bo dzienny cel dumnie osiągnięty. Siadam na łóżku odpalam serial (już pod wieczór) i czuję mrowienie w tyłku, coś w stylu "aaaa skatowałabym jeszcze pośladki czy coś" i stwierdziłam, że nie mam dość i zrobię coś jeszcze. Odpaliłam Chodakowską - killera i przećwiczyłam z nią w słonych łzach 30 minut jej treningu. Mega dużo kcal spala w porównaniu ze skalpelem, co jest oczywiste z uwagi na charakter treningu. I myślę, że starczy na dzisiaj. Podsumowując, spaliłam dzisiaj dodatkowe 815 kcal, absolutny rekord :) Jest GIT :)

przemyślenia: Wiecie co? Bardzo, ale to bardzo chciałabym stanąć już jutro przed lustrem i zobaczyć nową wymarzoną siebie - szczuplejsze uda i brzuch, umięśniona pupa i ramiona, ale... myślę, że połową sukcesu jest pogodzenie się z myślą, że efekty nie przychodzą szybko. Od tej chwili nie chcę ćwiczyć dla efektów, bo one będą, przy okazji. Chcę ćwiczyć dla siebie, bo jestem coraz starsza i z każdym rokiem będzie coraz ciężej utrzymać aktywność fizyczną. Bo jestem coraz bliżej prawdziwego dorosłego życia, siedzącego trybu pracy, większej liczby obowiązków i bez odpowiednich nawyków nie zdołam utrzymać zdrowia na takim poziomie na jakim bym chciała. Nie chcę już dłużej noworocznych postanowień "do lata - 2 kg", chcę żyć w zgodzie ze swoim ciałem i nie maltretować go raz do roku porywami słomianej motywacji. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem taka beznadziejna, moje ciało nie wygląda najgorzej i potrafię się motywować, ale nie o to chodzi żeby robić ze zdrowego trybu życia jakieś coroczne eventy, chcę po prostu tak żyć. Ten cały zegarek, o którym Wam pisałam, trochę śmieszny hipsterski gadżet uświadomił mi jedną ważną rzecz - ZA DUŻO SIEDZISZ, NIE CHODZISZ NA SPACERY, RUSZ DUPĘ BO KREW W TWOIM CIELE SŁABO KRĄŻY, DO KITU DZIEŃ NIC NIE ZROBIŁAŚ. I to jest smutna prawda! Wystarczy obejrzeć kilka seriali, posiedzieć na Vitalii, fejsie, insta, gdziekolwiek i życie po prostu ucieka, zdrowie ucieka, młodość ucieka i tylko te pieprzone kilokalorie nie uciekają ;) 

Tak trochę patetycznie na koniec, ale musiałam z siebie wyrzucić te słowa :) Trzymajcie się Kochani, buziaczki i samych pozytywności :) 

12 lutego 2017 , Komentarze (7)

Hejo! 
Wczoraj dumne 113% dziennego celu aktywności na zegarku: biegałam 35 minut, potem ćwiczenia siłowe w tym martwy ciąg i plank (generalnie spalone w sumie około 300 kcal). 

Aaaaale potem... ? :) Kino z kumpelą, 3 piwka i jako że byłam na filmie McImprerium (o założycielach McDonald's), to się nie obyło bez cheesburgera i małych frytek (shame on me! ). Także piwerko + zakazane żarcie to jakieś 1230 kcal grzechu. Aż głowa boli od tych liczb. Jestem ciekawa jak z przyswajaniem takich kcal w rzeczywiości.

Mam 2 dni do okresu, wielką ochotę na czekoladę i okropny smutek w sercu, bo mój ukochany wyjechał służbowo na 3 tygodnie (minął dopiero 1, mieszkamy razem), a perspektywa walentynek samotnie z kotem średnio mi się widzi :D 

11 lutego 2017 , Komentarze (11)

Hej, dzisiaj na śniadanie ciąg dalszy pasta, tym razem z mieszanką sałat polaną łyżką dressingu i posypaną ziarnami słonecznika. Uwielbiam mieszanki sałat, choć zawsze miałam problem żeby zjeść opakowanie do końca. Tym razem zaczęłam używać dressingów (gotowe dressingi z torebki Knorra), które lekko modyfikuję - dodaję mniej oleju/oliwy niż wskazane jest to na opakowaniu zastępując tę ilość wodą, dzięki czemu porcja mojego dressingu zawiera około 100 kcal zamiast 140 kcal ( z jednego opakowania wychodzą 3 spore porcje - 4 łyżki wody/2 łyżki oleju zamiast 1:1). Te dressingi są tak pyszne, że sama sałata polana nimi smakuje świetnie, więc już więcej się u mnie nie marnuje. Oczywiście w składzie jest cukier i maltodekstryna, ale szczerze mówiąc ja tak nie panikuję na tym punkcie, bo łyżka takiego dressingu raz na jakiś czas, to wg mnie dość śladowe i zaniedbywalne ilości :) 

Podejrzewam, że na tym talerzu znajduje się około 500-600 kcal. 

porcja pasty - 200 kcal

bułka pełnoziarnista - 250 kcal

dressing - 100 kcal

słonecznik - 50 kcal

Ale nie ma się co przejmować, jest to śniadanie przed treningiem na siłowni i mój organizm potrzebuje takiej dawki energii, zwłaszcza że dzisiaj planuję godzinny bieg :) 

Chciałam Wam opowiedzieć trochę o moim zegarku. Dostałam go niedawno w prezencie i dość znacząco wpłynął na moje życie - zatem nie będę o nim opowiadać celem przechwałek, a wyłącznie po to by może ktoś z Was mógł zmienić i swoje życie za pomocą tego cudeńka :) 

Jest to zegarek POLSKIEJ firmy Polar, dzięki czemu zegarek pomimo swojej świetnej jakości jest znacznie tańszy od zagranicznych braci. Model który posiadam, to Polar M400. Taki zegarek można zakupić już w cenie 500 zł, lecz jeśli chcemy cieszyć się jego pełnymi możliwościami koniecznie trzeba go kupić w zestawie z opaską monitorującą tętno (taki zestaw to koszt 600 zł). Oczywiście podaję ceny jak na dzisiejsze realia, zegarek sukcesywnie tanieje :). No i najważniejsze, co takiego robi ten zegarek? 

Sprzęt ten sprzężony jest ze świetną platformą internetową (screeny poniżej), co pozwala na pełne kontrolowanie swojej aktywności. Zegarek ma wbudowany GPS, liczy kroki, wie kiedy śpimy, siedzimy, chodzimy bądź jesteśmy bardzo aktywni. Na podstawie rejestracji tętna w spoczynku oblicza naszą wydolność tlenową, dzięki czemu możemy porównywać co kilka tygodniu postępy w wytrenowaniu organizmu. Kiedy przystępujemy do ćwiczeń zakładamy opaskę mierzącą tętno i wybieramy z panelu w zegarku sport, który będziemy uprawiać (wachlarz jest ogromny). Dzięki pomiarowi tętna jesteśmy w stanie sprawdzić w której strefie tętna chwilowo się znajdujemy, co ma znaczenie szczególnie przy bieganiu, bo od tego zależy jak efektywnie spalamy tkankę tłuszczową. Na koniec każdego treningu mamy podane mnóstwo wykresów podsumowujących naszą aktywność, ilość spalonych kcal, %kcal które zostały spalone z tkanki tłuszczowej (!), dystans, tempo, jaki rodzaj treningu odbyliśmy i jakie korzyści przynosi on dla naszego ciała :) A teraz sam zegarek i trochę screenów z platformy :) 

Zegarki są dostępne w różnych wersjach kolorystycznych. Mój chłopak ma czarny, jest jeszcze niebieski i różowy (w Decathlonie dostępny czarny i biały).

Dziennik. Zegarek zakłada  nam dzienny cel. Na wcześniejszym zdjęciu widzicie, że mój pasek dziennego celu (ten prostokąt pod godziną) jest jeszcze pusty. W miarę wykonywanych ćwiczeń, kroków i zwykłych czynności pasek się napełnia. Jest to duża motywacja. W dzienniku widzicie również zaplanowane ćwiczenia na następne dni - skorzystałam z programu który platforma przygotowała dla mnie aby polepszyć moje wyniki w biegu na 5 km. 

Na platformie mogę również sprawdzić jak długo spałam i jakiej jakości był to sen, ile siedziałam, chodziłam czy byłam w ruchu.

To mi się bardzo podoba. Jest to wykres pokazujący obciążenie treningowe - czyli zegarek oblicza na podstawie intensywności treningu jak długo moje ciało będzie odczuwało skutki treningu w postaci zmęczenia dzięki czemu dokładnie wiemy kiedy jesteśmy w równowadze, a kiedy wchodzimy w stan zmęczenia bądź niedotrenowania.


To oczywiście tylko kilka opcji jakie daje platforma i zegarek, nie jestem w stanie napisać o wszystkich ale mam nadzieję, że komuś ta recenzja się przyda :) Nie jest to tani gadżet, ale myślę że na jakieś urodziny można wybłagać kogoś bądź samemu część uzbierać, zwłaszcza że tego typu zegarki np. Garmina potrafią kosztować przeszło tysiąc złotych.

Buziaki pozdrawiam ;*

10 lutego 2017 , Komentarze (10)

:):):D

Hej! Czas zacząć coś tu pisać :) Może zacznę od tego, że nie jest to moja pierwsza przygoda z Vitalią, figurowałam tu kiedyś jako chuda.ja (to konto jeszcze istnieje, ale mam zamiar zacząć wszystko od nowa). Wspominam ten czas jako okres kiedy najwięcej się nauczyłam o zdrowym odchudzaniu, wiele tu przesiadywałam i poznałam fajnych ludzi. Dzisiaj czas rozpocząć przygodę na nowo, tym razem wiele się pozmieniało zarówno w moim ciele jak i życiu prywatnym.

Sytuacja wyjściowa: ważę około 62-62,5 kg, mierzę 169,5 cm. Moja waga jest prawidłowa ale nie jestem z niej do końca zadowolona. Mam duże piersi (dziewczyna) i baaardzo nabite uda :| (to u mnie sprawa genetyczna lecz mam nadzieję, że cokolwiek uda mi się z tym zrobić kiedy zredukuję masę), nie do końca podobają mi się moje ramiona jak i brzuch (chyba każdej dziewczynie marzy się idealnie płaski) no i przerażające jest to, że zaczął mi się pojawiać celulit, a zawsze byłam dumna z tego, że nie mam go wcale ! 

Mam 23 lata, studiuję kierunek medyczny i z tego powodu, że ten 7. semestr był cholernie ciężki praktycznie non stop siedziałam na uczelni na 4 literach (loser). Nie miałam czasu się wyspać, co dopiero zdrowo zjeść czy się poruszać i efekt mam - kondycja niegdyś bardzo dobra, teraz pozostawiająca wiele do życzenia. 

Na szczęście egzaminy poszły śpiewająco i od 10 dni mam ferie, które potrwają jeszcze kolejne 10 dni (zakochany). Ale ja wzięłam się za siebie już jakiś czas temu. Tempo mam niezłe, bo zaczęłam chodzić na piesze wycieczki, regularnie widzą mnie na siłowni, znowu biegam (na bieżni) oraz robię treningi siłowe. Oczywiście boję się, co będzie jak przyjdzie nowy semestr, ale tym razem postaram się mimo wszystko znaleźć czas dla siebie, a będzie mi tym razem łatwiej... czemu? Dostałam zegarek, który rejestruje moją aktywność, sen, kroki, spalone kcal, tętno podczas treningu i wyznacza mi szczytne cele! (cwaniak) Powiem tak, to motywuje jak diabli! 

Wczorajszy dzień - podsumowanie:

zjedzone - 1700 kcal

spalone - 2400 kcal ( kilkanaście minut treningu siłowego + 40 min biegu interwałowego na bieżni + 55 min spacer) 

bilans: -700 kcal NICE! 

Dzisiaj też będzie siłownia, a na śniadanie wsunęłam takie oto bułeczki ( a na nich pasta z makreli, fety i gotowanych jajek):

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.