Po przemyśleniach wszelakich, w związku z moją nieudaną dietą postanowiłam odpuścić tak na 20 %. Może jak się człowiek spina to mu nie idzie ? a może ten wzrost jest spowodowany ćwiczeniami z Kołakowską - sama nie wiem - zobaczymy. Przez tydzień na wagę nie wchodzę, katuje się dalej ćwiczeniami (żeby się nie pogubić, który to dzień wyzwania wydrukowałam sobie kalendarz) jeśli się uda - wieczorem szybki marsz lub rower. To, że napisałam, że katuje się ćwiczeniami to nieprawda, zaczynam żałować, że zaczęłam tak późno ale chyba kiedyś zraziłam się Chodakowską. Choć Kołakowska - Chodakowska to chyba to samo.
Po ok dwóch tygodniach przestały mnie boleć w końcu mięśnie wszelakie .Początkowo latałam co chwilę sprawdzić ile jeszcze zostało czasu do końca, teraz te 35 minut leci tak szybko ( jak pot po plecach). Efektów ćwiczeń na tą chwilę - nie widzę.
Martwi mnie dziś moja psica, ewidentnie jej coś dolega, zawsze jest BARDZO aktywna (ma chyba niezdiagnozowane ADHD ) a dziś jest nie do poznania, smutna i przez cały dziań leży. Jeśli się nie poprawi to jutro czeka nas wizyta u weterynarza.
Napaliłam się strasznie na ekspres do kawy, tylko nie wiem czy on jest mi naprawdę niezbędny, generalnie piję rozpuszczałkę, wiem najgorszy sort ale nie potrafię przestawić się na parzoną. Promocje kuszą oj kuszą ...
Dziewczyny moje kochane życzę Wam miłego wieczoru i dobrego tygodnia.
Zdjęcia z mojego dzisiejszego rowerownia.