Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mamą trójki dzieci. Interesuję się kosmetologia, czytam dużo książek. Chcę schudnąć, aby pięknie wyglądać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 45950
Komentarzy: 622
Założony: 7 grudnia 2019
Ostatni wpis: 14 stycznia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
CzarnaNatka

kobieta, 33 lat, Drezdenko

164 cm, 80.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 marca 2022 , Komentarze (19)

Dziękuję Wam za wsparcie pod moim ostatnim wpisem. Dodało mi to sił, dało nadzieję. O zdrowiu psychicznym i fizycznym będę jeszcze pisała w kolejnych wpisach. Dzisiaj chcę skupić się na opisaniu jednego problemu, który zajmuje obecnie moje myśli. 

Juz od ponad dwóch lat czekam na operację, plastykę pochwy. Przez covid moja pani ginekolog nie chciała mnie na nią zapisać. Teraz jak już podobno koniec covida chce mieć to zrobione jak najszybciej. Coraz gorzej funkcjonuje. Nie mogę normalnie siedzieć, kichać, kaszleć, śmiać się a przede wszystkim ćwiczyć i bawić się z dziećmi. Poza tym mam ciągle infekcje. Czas oczekiwania na tą operację to około pół roku. I tu zaczyna się problem. Moja kuzynka ma mieć ślub i wesele w lipcu. Nie znam jeszcze daty, nie mamy oficjalnego zaproszenia. W grudniu ciocia (mama kuzynki) powiedziała mi, że ma być wesele i będziemy zaproszeni. I możliwe, że będę wtedy po operacji, więc nie będę mogła tańczyć i w ogóle nawet być tam, bo sporo rzeczy będzie mi zakazanych. Nie znam terminu ani wesela ani operacji. Ale myślę czy w ogóle zapisywać się, robić badania i w ogóle. Bo jak nie przyjdę to może sprawie jej przykrość. Ale z drugiej strony nie widziałam jej od 10 lat(!!!). Nie odwiedziła mnie pomimo zaproszeń. Ale to bliska rodzina... I nie wiem co robić. Na weselu byśmy byli z dziećmi, bo nie mamy ich z kim zostawić (9,5 i 3 lata). Myślę, że ciężko by nam było i raczej za długo byśmy nie zabawili. Jak myślicie co robić? Bo ja już sama nie wiem... 

25 marca 2022 , Komentarze (16)

Do siebie, do niczego. Znowu przytyłam, znowu błędne koło. Sytuacja finansowa jest taka w miarę. Ale dla takiej pesymistki zawsze znajdzie się jakieś ale... Ciągle się do kogoś porównuje. Mama mnie zawsze porównywała do koleżanek ze szkoły, do kuzynek, koleżanek itd. Przez ta nadwagę straciłam resztki pewności siebie, uciekam od ludzi, najlepiej tylko w domu. Nie czerpie szczęścia z niczego, nic mnie nie cieszy. Boje się wojny, boje się że nigdy nie schudnie. Źle śpię. Nie mam już ani jednego procenta siły, wiary. Kupiłam sobie telefon i też z tego się nie cieszę, bo krokomierz mi nie działa. I już znowu becze. Jestem nieszczęśliwa i edyne co teraz robię to złoszczę się albo płacze. Nie wiem co robić. Nawet z kosmetyków się nie cieszę, które ostatnio dostałam. Z niczego, z kompletnie niczego. Brzuch ciągle mnie boli, mam zaparcia. To przez stres. Co ja mam zrobić?😭

9 lutego 2022 , Komentarze (14)

Jestem kłębkiem nerwów. Cały czas coś złego się dzieje... Zaczęło się od awarii samochodu. Naprawa 2000 zł. Po tygodniu chcemy jechać na zakupy i zaświeciły się błędy. Znowu mechanik, znowu 800 zł. W ferie pojechaliśmy na wycieczkę i w trakcie jazdy coś strzeliło w szybę przednią. Dopiero po dwóch dniach zrobiła się kreska. Szyba i wymiana mają kosztować 700 zł, a za kilka dni kończy się przegląd. Ta wymianę mają zrobić dopiero kilka dni po upływie terminu przeglądu. W męża samochodzie nawaliła elektryka czy coś, nie działa ogrzewanie i szyby. Do tego jakby było mało przeoczyłam opłacenie faktury za nawozy. Przyszło upomnienie 960 zł. Za dużo miałam na głowie. Dom, dzieci, cholerny wniosek na Czyste Powietrze, kontrola z Agencji, ciągnik nam nawalił, kury były chore, ciągle coś i coś. I pewnej nocy obudziłam się z okropnym bólem w klatce piersiowej. Obudziłam męża, pojechaliśmy na pogotowie. Okazało się, że to na tle nerwowym. Próbuje się uspokoić, ale nie mam jak. Do tego ten cholerny covid mieliśmy. Z tego też wybuchła wielką awantura. Moja mama miała pozytywny wynik, więc tata na kwarantannę. Tata pojechał na test. Wyszedł negatywny. Na drugi dzień przyjechał do nas niespodziewanie ( on tak lubi robić) chociaż mama mu nie kazała, bo przecież mógł nas zarazić. No i zaraził. Wszystkich pięciu. Mąż najgorzej przeszedł, już zapowiedział, że nie chce mieć z moim ojcem nic wspólnego, że powinien się leczyć i zacząć myślę . Mama beczała do telefonu, bo mówiła tacie, że nie ma przyjeżdżać, też mówiła, że tata jest chory na głowę i że nie ma wyobraźni. A tata mi jeszcze powiedział, że każdy musi przejść, a wy jeszcze nie mieliście. Afera jak nie wiem, a po tacie wszystko spływa jak po kaczce. A co jeśli byśmy poważnie to przeszli, umarli i osierocili nasze dzieci? No brak słów. Już jak to pisze to jestem zła! Bo on się tłumaczył, że on ma negatywny. Ale mógł przecież to przenosić, o tym już nie pomyślał. A jeszcze się śmiał z nas, bo to były akurat te wichury i co chwilę prąd wyłączali. No to wyłączyliśmy dla bezpieczeństwa bezpiecznik od pompy i trochę temperatura spadła. To już miał powód do radości, że takie gówno sobie założyliśmy, że jak prądu nie ma to nie działa. Że on sobie w piecu napali i nic go nie obchodzi. Tylko krytykowac i śmiać się potrafi. A jak mu odpowiem nie po jego myśli to od razu obrażony. Już nie mam słów i siły. Męża rodzina nas tak źle potraktowała, mój ojciec ciągle ma jakieś przesmiewki. Zawsze to olewalam, ale ostatnio przegrał całkowicie. Dzieci chore, klasa na kwarantannie, przedszkole też, bo mój ojciec nie umie na dupie usiedzieć. Oczywiście ostatnio źle jem, prawie na rowerku nie jeżdżę, nie mam chęci na porządki w domu, na ogrodzie, nie mogę spać. Boje się, że będziemy musieli brać kredyt. Już wszystkie oszczędności wyczerpane,a pieniędzy dzieci nie będziemy brać. Jest mi bardzo źle, nie śpię w nocy, te tabletki na uspokojenie nic nie pomagają. Nie wiem już co robić. Tyle lat oszczędzamy, robimy sami remonty, kupujemy sobie tylko to co najpotrzebniejsze, inwestujemy w przyszłość dzieci i wiecznie jest coś źle i mało, mało... A jeszcze mamy dwa lata niecałe na ocieplenie całego domu. Boje się myśleć ile to wyjdzie... A jeszcze ogrodzenie, dach na stodole, remont reszty domu... Wiem, sama się nakręcam.. Mąż mówi, że nie takie rzeczy daliśmy radę przetrwać. Że może iść na nadgodziny jak będzie trzeba. Mieliśmy w tym roku kupić cielaki, ale czy to ma sens? To co w tym chorym kraju się dzieje odrzuca myśli o lepszych czasach... Nawozy drogie, paliwo też, części drogie. I się człowiek przy tym narobi i na końcu parę groszy jakby w pysk dostać.. Za ciężka uczciwa pracę. Musiałam się wyżalić, bo nie ma komu. Przed rodzicami udajemy, że śpimy na kasie, a znajomi wszyscy za granicą i ten kontakt też jest bardzo kiepski. Jesteśmy sami i dzieci, zero wsparcia i otuchy. Gdyby nie obcy człowiek nie mielibyśmy gdzie mieszkać. A jego już nie ma i nawet nie można pójść tak jak kiedyś i podziękować 😭 On nas nigdy nie krytykował, zawsze wspierał chociaż obcy, a lepszy niż rodzina. Też taki samotny jak my, bez wsparcia od rodziny. I biedny umarł i tylko można iść na cmentarz i zapalić znicz... 

17 stycznia 2022 , Komentarze (10)

Zastanawiam się czy mogę robić ćwiczenia bez skakania i tupania. Wiem, że nie mogę ćwiczyć, ale znalazłam fajny trening na Centrum Sportowca na YT i bardzo mnie kusi. Nigdzie nie mogę znaleźć informacji o tym co mi wolno a czego nie. Nie mam kogo spytać a na operację póki co nie ma szans...

6 stycznia 2022 , Komentarze (9)

Dzisiaj zamieniłam siedzenie na kanapie podczas oglądania bajek z dziećmi na jazdę na rowerku. Efekt - 140 minut na rowerku🙂 najpierw rano przy Rio 15 km. Potem Rio 2 i znowu 15 km. A teraz oglądałam film z mężem i jeździłam 😁 Też 15 km😄

2 stycznia 2022 , Komentarze (8)

W Drugi Dzień Świąt chciałam zrobić zdjęcia choinki i telefon pokazał mi, że nie mam miejsca na zdjęcia. Usiadłam i zaczęłam kasować. Znalazłam filmik z listopada, który nagrała córka. Widać tam mnie. Boże, jaka ja gruba! Do tej pory myślałam sobie, że to niemożliwe, że tyle ważę, że przecież AŻ tak źle nie wyglądam. Trochę więcej tłuszczu na brzuchu, recach... A tak to nie jest źle. To z wagą coś się dzieje. Oglądałam ten filmik chyba 20 razy i za każdym razem coraz bardziej docierało do mnie, że to prawda, że waga nie kłamie. Czasami wieczorem zdejmowalna ubranie i sobie myślałam, że co ta bluzka/spodnie takie wielkie... Przecież moje cielsko nie jest tak wielkie. Oczywiście w nocy nie spałam i myślałam. Jeszcze w czerwcu 2020 wyglądałam dobrze, waga spadała. Ważyłam wtedy 68 kg i zaczęły się te babskie problemy. I zamiast przestawić się z ćwiczeń na rowerek i spacery to zaczęłam żreć, beczeć i wpędzać się w depresję. Ile ja zaprzespascilam! Tyle czasu zmarnowałam. Ciężko mi, jest mi wstyd za siebie. Teraz nie widze w sobie ani centymetra ładnego ciała. Wszystko jest brzydkie. Ale! Nie mogę przecież dalej w tym trwać! Mam plan, mam chęci, mam otwarte oczy i nie dam się. W Sylwestra opowiedziałam mężowi przebieg porodu. Był zdziwiony, on nie wiedział o niczym, bo ja mu nie powiedziałam. Nakłamałam, że nie wiem czemu muszę iść na operację i że przecież syn zdrowy, ja też to nie ma problemu. Mówił, że mam przestać się zadręczać, nie myśleć o tym. Spadł mi kamień z serca, dusiłam to w sobie prawie trzy lata. 

We wtorek wejdę na wagę i rozpocznę mój plan. Plan nie jest doskonały, ale nie musi. Ważne, żeby były efekty. Nie mogę siedzieć i patrzeć jak życie ucieka... Jak dzieci rosną a ja nawet nie mam z nimi zdjęcia, bo mi wstyd. Wstyd iść tam, wstyd jechać tam... Ten rok należy do mnie i zrobię wszystko, żeby być piękna, uśmiechnięta i pewna siebie kobietą! 

Dobranoc. Życzę powodzenia wszystkim, którzy to czytają. Nie popełniajcie mojego błędu...

30 grudnia 2021 , Komentarze (1)

Dzisiaj jestem jakaś taka nijaka. Chce mi się sprzątać, ale nie chce. Chce mi się iść na spacer, ale mi się nie chce. Chce mi się jeść, ale nie chce. Za chwilę wykąpie się i pójdę spać. Nawet nie mam chęci pisać co jadłam... Ale było dobrze🙂 i kupiłam dzisiaj kiwano. Jeszcze nigdy nie jadłam. Jutro będziemy próbować. Dobranoc.

30 grudnia 2021 , Komentarze (1)

1. Jedzenie.

Rano śniadanie, codziennie inne. Owsianka, jajka, kanapki, kasza, sałatka, naleśniki, itd. Do tego kawa i coś małego słodkiego. 

Drugie śniadanie. Świeżo wyciskany sok, koktajl, jogurt, owoce, warzywa.

Obiad. Nie planuje zmian w obiadach, bo robię dla całej rodziny, ale na pewno musi się znaleźć w tych obiadach więcej warzyw. I chciałabym chociaż raz w miesiącu wypróbować coś nowego, czego jeszcze nie jedliśmy. 

Po obiedzie kawa i znowu coś słodkiego, ale mniej niż do porannej kawy. 

Kolacja. Serek wiejski, sałatka, jajka, lekkie kanapki. 

Chcialabym w każdym tygodniu kupować nowe warzywo/owoc/rybę. Jeśli będzie smakowało to kupować częściej. 

Codziennie butelka wody i herbata. Mam ich mnóstwo i nie piję. Nie wiem czemu... 

2. Z jednej strony chciałabym szybko schudnąć, ale z drugiej boje się narzucać sobie zbyt duże tempo. Wymyśliłam więc, że w każdym miesiącu muszę schudnąć 1,5 kg. Jak schudne więcej będzie super, świetnie. Mniej - kara. 

3. Kary. Jeśli zacznę znowu tyć, waga przez dwa tygodnie nie spadnie to najpierw zrobię sobie karę na miesiąc na słodkie do kawy po południu, czipsy, orzeszki, alkohol,itd. Kategoryczny zakaz na miesiąc. Czasami sobie na za wiele pozwalam, a potem dziwię się, że waga nie spada...

4. Jak są kary to nagrody też muszą być. Jeśli spadnie 1,5 kg w miesiąc to kupię sobie coś dla siebie. Kosmetyk, ubranie, bielizna, może fryzjer, kosmetyczka. 

5. Rowerek. Raz w tygodniu spinningowy trening, pozostałe dni po 15 km. Jeden dzień w miesiącu mogę opuścić i trzy dni mogą być z krótszym treningiem (10 km). Do tego spacery z dziećmi, wspólne zabawy na powietrzu. 

Miałam coś jeszcze wymyślone, ale nie pamiętam co... Wierzę, że mi się w końcu uda. 

28 grudnia 2021 , Komentarze (3)

Śniadanie: dwie kanapki z jajkiem, łyżeczka majonezu i szczypiorem. Kawa, dwie kostki czekolady, jedno tofifee, mały kawałek chleba z nutellą. 

Obiad: frytki i dużo sałaty z pomidorem, papryką, cebulą, koperkiem, prażonymi ziarnami słonecznika i orzechami. 

Kawa i kawałek makowca, pół kawałka sernika, jedno ciastko z maszynki. 

Kolacja: jajecznica z cebulą, kiełbasa, chleb z masłem.

Do tego butelka wody,  trzy herbaty (żurawiną, malina, pokrzywa). Jeździłam na rowerku 15 km i staram się więcej chodzić. Nie pamiętam kiedy miałam tyle kroków co dzisiaj. Teraz 7500, a jeszcze do 23 na pewno będę chodzić w domu. Pora ruszyć dupsko i zostawić stare nawyki. Jeszcze mam kłopoty ze słodyczami, jest mało warzyw i owoców, ale codziennie przypominam sobie co kiedyś jadłam i będę wprowadzać te przepisy. I co najważniejsze mam super ekstra plan na Nowy Rok i już zaczynam to wprowadzać. 

23 grudnia 2021 , Komentarze (2)

Śniadanie: płatki z mlekiem, pół kubka kakao, kawa i rogalik.

Obiad: barszcz czerwony i kilka uszek. Dwa gołąbki.

Kawa i dwa cukierki, dwa ptasie mleczka. Ciastko z cukrem posmarowane nutellą.

Kolacja: trzy kanapki chleba z ziarnami z jajkiem, łyżeczka majonezu i szczypiorem. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.