Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Aktywna wegetarianka. Góroholiczka. Bibliofilka. Młoda mężatka.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9198
Komentarzy: 130
Założony: 9 kwietnia 2020
Ostatni wpis: 9 czerwca 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tymiankowa

kobieta, 34 lat,

170 cm, 67.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

22 kwietnia 2020 , Komentarze (5)

Podobno jedynym roślinnym białkiem pełnowartościowym jest to zawarte w soczewicy. Podobno powinnam dostarczać obecnie 90g białka pełnowartościowego na dobę. Głównym ich źródłem są dla mnie jajka (minimum trzy dziennie obowiązkowo!) i nabiał (mozzarella alleluja!). 

W kółko więc jem to samo. 

Dziś jednak jest nowy przepis. Pseudo bigos :D Bigos z kiszonej kapusty, z cebulką, suszonymi grzybami (zbierane przez mamusię) i... zieloną soczewicą. Zrobiłam małą porcję na próbę co z tego wyjdzie. Mąż krzywił nos kiedy kapucha się gotowała, że fu i śmierdzi. Mówię mu "no bigos z kiszonej kapusty, no to czym ma śmierdzieć jak nie kwachem?" I tak mu śmierdziało, że zeżarł mi pół garnka (smiech)

Mnie nie śmierdzi i bardzo smakuje, mężowi tylko smakuje :P 


Środa:

  • koktajl z kefiru i banana, 
  • bigos z kiszonej kapusty z soczewicą, 
  • jaja sadzone z brokułem, 
  • serek wiejski, 
  • sałatka grecka z fetą (dużo fety)


21 kwietnia 2020 , Skomentuj

Poniedziałek:

  • koktajl kefir + banan,
  • jajecznica z 2 jaj z pomidorem, 
  • pieczony camembert z pieczonymi frytkami z batata, 
  • jajo na twardo, warzywa
  • caprese 


Wtorek:

  • koktajl kefir + banan, 
  • serek wiejski z warzywami
  • omlet z 3 jaj ze szpinakiem, 
  • caprese 
Jedzenie przestało mi sprawiać jakąkolwiek przyjemność. Białka jest dużo, mało pysznych węgielków, dużo produktów odzwierzęcych. Najprzyjemniejszym posiłkiem jest mozzarella z pomidorem i jem codziennie aż w końcu pewnie mi się znudzi i nie będę mogła na to patrzeć. Na razie kocham szczerze. 

Mój mąż to jest strasznie fajny facet. Sam z siebie postanowił narzucić na siebie podobne ograniczenia żywieniowe jak ja mam. Nie pije alkoholu, ograniczył kawę do jednej dziennie, nie je surowizny, zrezygnował ze słodyczy i słonych przekąsek. A w dodatku mnie rozpieszcza i podział obowiązków się zmienił z fifty fifty na takie 60:40 co najmniej. 

Znudzona trochę jestem, działam w branży ślubnej i jest słabo na rynku, pracy mało. Dobrze, że męża praca całkiem stabilna i dochodowa, oszczędności są to się na razie niczym nie trzeba martwić. 
Ciągle bym spała... Dobrze, że chociaż pogoda piękna to sobie spaceruję i wyrabiam te 10tys kroków dziennie żeby się nie zakisić i nie zapaść całkiem w tej ciąży.

W sobotę do lasu! 

19 kwietnia 2020 , Komentarze (4)

Sobota: 

  • jajecznica z dwóch jaj na zielonych szparagach + pół awokado, 
  • serek wiejski z warzywami, 
  • grillowane warzywa i grillowane halloumi, 
  • krem z mascarpone i śmietanki z łyżeczką erytrolu, pół kostki gorzkiej czekolady i z musem malinowym, 
  • jajko na twardo, garść orzechów i warzywa w słupkach

Niedziela:
  • jajecznica z dwóch jaj na pomidorach
  • koktajl z kefiru, banana i truskawek, 
  • grillowane warzywa z pieczonym camembertem, 
  • jajko na twardo, garść orzechów włoskich, 
  • caprese


Trochę obawiałam się weekendu i mężowych zachcianek żywieniowych. Zupełnie niepotrzebnie. Dostosował się do mojego trybu, moich potrzeb i tylko nieśmiało zapytał czy może chrupki zjeść wieczorem, ostatnia paczka jeszcze z sylwestra... Ja pierdziele jak mi to śmierdziało, organizm jednak wie. 
Żadne z nas nie chce żeby taka chemia teraz płynęła w moich żyłach więc wprowadzony został zakaz kupowania. Za to nie wiem czy to ciąża czy moje ogólne zamiłowanie do pieczonej cebuli ale zapragnęłam chipsów z cebuli - trochę przy grillowaniu nam się zjarała i była chrupka, leciutko posolona, boska. Nie wiem czy nie zrobić sobie całego piekarnika cebuli (smiech)

Jutro otwierają tereny zielone! 

17 kwietnia 2020 , Komentarze (5)

Postanowiłam skonsultować się ze specjalistą żywienia w ciąży. O dziwo, nawet pani nie kręciła nosem, że jestem wegetarianką i nie zamierzam przejść teraz na mięso. Kompromis osiągnięty bo piję tran z wątroby dorsza. Straszna fujka ale 5ml jakoś przełykam.

Jedzenia powinnam jeść tyle, że w głowie mi się to na razie nie mieści, nie mówiąc o żołądku. Ale czego kobieta nie zrobi... 

Wczoraj:

  • 3 jaja sadzone bez tłuszczu, 200 g zielonych szparagów gotowanych na parze, 4 orzechy włoskie, 
  • Koktajl z kefiru i truskawek, kalarepka
  • Grillowane halloumi z warzywami w słupkach
  • Caprese z oliwą
  • Czerwona duszona kapusta 


Dziś: 
  • omlet z 3 jaj z awokado i pomidorem, 
  • serek wiejski ze słupkami warzyw + orzechy włoskie,
  • zielona soczewica w pomidorach z warzywami, 
  • czerwona duszona kapusta
  • Caprese z oliwą



Tym sposobem jedzenia jest tyle, że na niezdrowe zachciewajki miejsca zwyczajnie brak. Mam wagę w górnej granicy normy więc raczej dążymy do tego, żeby przybrać tylko tyle ile konieczne. Mądra ta pani od żywienia. 

15 kwietnia 2020 , Skomentuj

Dziękuję za tyle ciepłych słów! Tym bardziej to miłe, że do drugiego trymestru (oby szczęśliwie tym razem) zamierzamy trzymać to w tajemnicy. Ale fajna to tajemnica. 

Próbuję to wszystko ogarnąć umysłem, nie wybiegać w przyszłość ale skupić się na tu i teraz. Zmieniam przyzwyczajenia. 
I tak: 

  • kochana kawa Kimbo zostaje zamieniona na żołędziówkę (tylko dary natury!) i kawę orkiszową. 
  • Ulubione chińskie herbaty zostają zamknięte w swoich puszkach a ja piję pokrzywę, miętę, rumianek i inne cuda wianki. No i woda, dużo wody z cytryną a okazjonalnie i z imbirem. 
  • Gotuję zamiast zamawiać - wiem co jem i łatwiej mi zbilansować białko.
  • Ćwiczę mniej intensywnie, ale ćwiczę
  • Nie słucham Świń* i się nie denerwuję. 

Nie mam apetytu. Sporo za mnie dojada mąż, na nic nie mam ochoty, niby ładnie pachnie a w połowie nagle stwierdzam, że fujka, nie chcę tego. Nie wiem czy to dobrze czy źle ale na siłę nie dopycham. Jakby co jest zacny zapas tkanki tłuszczowej, zapasy są. 


Menu na dziś:
- kawałek świątecznego brownie (to już ostatni!), 
- domowy bajgiel orkiszowo-pszenny z grubym plastrem twarogu, z rzodkiewką i szczypiorem, 
- zupa krem z buraka z grillowanym plastrem halloumi, 
- cieciorka w pomidorach, 
- frittata <3


*nawiązanie do literatury. Prawie faktu.

14 kwietnia 2020 , Komentarze (24)

W czwartek chciałam iść oddać krew. Ale najpierw postanowiłam zrobić test ciążowy, sama nie wiem dlaczego, coś mnie tknęło. I pojawiła się bladziuteńka kreseczka, na kolejnym teście ciut grubsza. Umówiłam się na teleporadę, pani doktor pogratulowała, trzyma kciuki i widzimy się 30 kwietnia. Wcześniej, 24, mam badania z krwi. 

Test powtórzyłam w dniu, w którym powinien zacząć się nowy cykl, w Wielkanoc i wątpliwości już mieć nie wypada. 



Nie staraliśmy się, zwłaszcza, że mam historię poronienia i chcieliśmy odczekać do spokojniejszych czasów. Jest jak jest, cieszę się i niczego nie żałuję. Mąż wniebowzięty robi mi śniadanka do łóżka, zamówił mi 10 książek, rozpieszcza i dba. 


Trzymajcie kciuki! :) 


Ciekawa jestem jak to wszystko będzie wyglądać, jestem mimo wszystko pełna optymizmu. Zaczęłam bardziej dbać o zdrowe odżywianie, bilansowanie wegetariańskiej diety, ćwiczę jogę. I staram się nie wybiegać za daleko w przyszłość. 



Menu:

- świąteczne brownie z mascarpone i bitą śmietaną, 
- kiełbaska z białka grochowego, dwa jaja, 
- koktajl z kefiru i truskawek mrożonych, 
- wege burgery z warzywami 
- frittata 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.