Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Po prostu walczę o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17440
Komentarzy: 604
Założony: 5 czerwca 2023
Ostatni wpis: 2 marca 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Imreborn

kobieta, 38 lat, Poznań

159 cm, 107.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 czerwca 2023 , Komentarze (5)

Kupiłam sobie wagę do ważenia produktów... Teraz jest mi o niebo łatwiej. Już się nie boję, że coś ma za wiele gram. Robiłam wiele na oko i zauważyłam, że cżęsto nakładałam sobie za mało mięska... Pewnie ze strachu, bo bałam się, że przekrocze kalorie. Teraz chociaż wiem, że tego nie robię i mam więcej jedzenia na talerzu. 

Dziś mam lenia totalnego. Nie wiem jak się zmusić do ćwiczeń. Poczekam aż kolacja trochę się ułoży w brzuchu i chyba sobie potańczę żeby ciało rozruszać, bo nie mam psychicznie siły na jakieś specjalne układy. Potem obejrzę z mężem świetny serial. Czy ktoś z was oglądał serial "Barry" z Billem Haderem w roli głównej? 

27 czerwca 2023 , Komentarze (4)

Dziś odpaliłam sobie te ćwiczenia. Pewnie wyglądałam komicznie ćwicząć, ale nikt nie widział :D Podobało mi się, że są to takie proste ćwiczenia i że nie czuje jakbym miała umrzeć jak to było przy Mel B. Wpisałam sobie po prostu w wyszukiwarke "ćwiczenia dla otyłych". 

Jestem dziś u rodziców. Mama dla mnie zrobiła pieczonego udźca z indynka. Świetnie się to mięsko zajada z sałatą. Na kolacje ugotuje pewnie jakieś jajka. Jeszcze nie jestem pewna. Na deser były truskawki... Niedługo podobno ma nie być więc korzystam. 

26 czerwca 2023 , Komentarze (11)

Dziś kupując produkty spożywcze złapałam się na tym, że religijnie czytam etykiety... A to za dużo szkodliwych rzeczy ma w składzie, a to za dużo kalorii... Bawi mnie to, bo od razu sobie przypominam moją ciotkę której zachowanie mnie dziwiło. Jak już wam pisałam wcześniej, moja mama ma turbo metabolizm. Może jeść jak osoba gruba i byc dalej szczupluteńka. Odziedziczyła to po swojej mamie. Moja ciocia, podobne jak ja odziedziczyłą wolny metabolizm i predyskozycje do insulinoodpornosci po swoim ojcu, moim dziadku. Jako nastolatka była trochę przy kości, ale przez to, że w pracy było jej przez to ciężko, postanowiła się odchudzić. Od wielu lat sprawdza kalorie i liczy ilość spożywanego jedzenia. Jest tak szczupła jak moja mama... Z tym, że moja mama je 4 razy tyle co ona. Byłam zawsze zafascynowana tym, że ciotka umie nałożyć sobie taką małą porcje kiedy coś ma w składzie jakiś bardziej tuczący składnik... Jak np. majonez w sałatce wielkanocnej. Ciasteczko? Od święta i to mały kawałek... Żałuję, że nie zaczęłam naśladować cioci wcześniej. Kiedyś myślałam, że ona chodziła głodna, ale dziś jedząc takie ilości jak ona jestem najedzona. W życiu by mi na myśl nie przyszło, że mogę zjeść 2 jajka sadzone z małą sałatką i czasami przez 6 godzin nie czuje po tym głodu i mąż musi mi przypominać, że lunch trzeba zjeść. Miałam kilka razy napad apetytu na jakieś najbardziej kaloryczne i sztuczne żarcie, ale to jednak dopiero jakieś lekko ponad 1,5 miesiąca diety. Zaczełam dietę 9 albo 10 maja o ile dobrze pamiętam. Wiem, że niektórzy pisali, że powinnam sobie zjeść trochę czegoś na co mam ochotę, ale chodzi mi o zdrowie jak i o to żeby mi na ten rodzaj jedzenia nie rósł apetyt. Jak to się mówi? Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mój mąż swoim zachowaniem zawsze przypomina, że niektóre fast foody uzależniają. Sam wczoraj pochłonął tyle śmieciowego żarcia, że mimo iż czuł się źle to dalej go w siebie pakował. Nawet o 23 podgrzewał sobie placek maślany z wołowiną... Szykuje się do rozmowy z nim na ten temat, bo niby mnie wspiera, ale ostatnio przegina ostro z tym śmieciowym żarciem żeby nawet po nocach je smażyć a potem w nocy stęka, że nie może spać i mnie budzi. Nie chodzi tylko o to, że miewam przez to głupie apetyty i budzi mnie w nocy, ale chodzi o jego zdrowie. Ostatnio też przytył. Nie jest jeszcze tak otyły jak ja, ale ma nadwagę i odmawia ważenia się. Jego rodzice są bardzo "anty grubi ludzie" i jak ostatnio go zobaczyli powiedzieli "gruba cię tuczy". Niebawem on znowu do nich pojedzie a teraz jest większy niż ostatnio. Już wiem jakie będą leciały teksty i będzie to jak zwykle moja wina. To są ludzie, którzy publicznie przy całej męża rodzinie mnie poniżyli i krzyczeli, że nie wpuszczą mnie do rodziny, bo jestem gruba. Od tego czasu nigdy ich nie widziałam i nawet nie mieliśmy wesela, bo oni na weselu zrobiliby jakiś gnój a moi rodzice nie pozostaliby im dłużni. Wiem, wiem... Można było zrobić wesele bez rodziców, ale całe wesele bym tylko myślała o tym, że jestem za gruba żeby zaprosić teściów na wesele. Po prostu mi się zupełnie odechciało i mężowi też. Zjedliśmy obiad z moją rodziną i kilkoma ciotkami męża a potem pojechaliśmy sobie do Grecji świętować sami. Do tego wszystkiego kuzynka mojego męża była werbowana do szpiegowania i namawiania mojego męża, że ma mnie zostawić... Równocześnie ta dziewczyna udawała przede mną, że mnie lubi, dawała się zapraszać mi do knajpy, pożyczała ode mnie kase itd. Mąż uznał, że jest fałszywa, powiedział mi o tym co ona robi za moimi plecami i zerwał z nią kontakt. Oczywiście to była MOJA wina i to ja skłócałam rodzinę. Ironia losu jest taka, że parę lat naprzód i teraz ta kuzynka sama jest gruba. Ciekawe jak teraz ciocia i wujek patrzą na nią? Heca by była jakby była sama na vitalii i czytała mój post  😁 Ta dziewczyna odbiła kobiecie męża i zaszła z nim w ciąże. Została zwolniona z pracy za oszustwa i jej rodzina musiała spłacać ją... Mimo tego ona była stawiana nade mną jako człowiek i teściowa zrobiła z niej swoją wspólniczkę. Doszło do mnie wtedy, że nie ma większego zła niż być grubym. Można być fałszywym, można być złodziejem... Tylko nie można być grubym. Moja teściowa też ma zresztą niezłą historię, ale nie ważne bo jest szczupła. Wiem, że mąż je 2 razy więcej kiedy zbliża się jego wizyta u rodziców (na którą oczywiście ja nie jadę, bo nigdy już nie chce mieć z nimi nic wspólnego ani oni ze mną), bo się denerwuje. Jest to takie złośliwe koło, bo on je z nerwów, że będzie ich widział a równocześnie przez to tyje a oni znowu mają powód żeby mnie atakować chociaż ja ciągle sugeruje mężowi by jadł zdrowo. Widzi ich raz na 6 miesięcy albo raz na rok i to chyba tylko dlatego, że jest jedynakiem i czuje się winny. Są bardzo samotni i zgorzkniali oraz skłóceni ze wszystkimi sąsiadami. Teść to może jeszcze by był jako taki, ale on nigdy się nie sprzeciwi swojej jędzowatej żonie. 

Ale się rozgadałam i skoczyłam z jednego tematu na drugi :D Wyrzuciłam to chociaż z siebie i czuje się lżej. Macie też takie okropne przeżycia z teściami? 

25 czerwca 2023 , Komentarze (3)

Zaczęłam powoli planować jakiś wyjazd wakacyjny i naprawdę poczułam lato. Nie wiem jeszcze gdzie pojedziemy. Moja głowa chętnie by pojechała gdzieś do pięknego miasta by dużo chodzić, bo lubię zwiedzać. Chodzi mi się lepiej niż przed dietą, ale to jeszcze nie jest "to". Dziś się nie ważyłam, bo jakoś czuję, że słabo u mnie jeśli chodzi o wypróżnianie. Sorry za obleśny temat... Przytyć nie miałam od czego, ale mogę ważyć więcej przez mój pełen "bebech" i na psychikę mi tylko źle to zrobi. Zważę się za kilka dni. Słyszałam, że najlepiej raz na miesiąć albo chociażby tydzień, ale ciekawski ze mnie człowiek. Mąż robi jakieś arabskie danie z wołowiną w cieście. Chciał mnie namówić na "chociaż jeden kawałeczek", ale o dziwo dziś nawet nie mam na to ochoty. Dziś mam ochotę na jajka, mięso, fetę i sałatki (fete to chyba jem do wszystkiego co nie jest deserem). Wielka zmiana w porównaniu do wczoraj kiedy miałam ochotę na najmniej zdrowe żarcie. Nie wiem od czego to zależy, ale pewnie to hormonalne. Na śniadanko był boczek, smażone jajka, feta i sałata. Oczywiście wjedzie dziś też deserek. Myślę, że postawie na prostotę i wypije sobie ciepłe kakao ze słodzikiem. Wszyscy mi mówią, że słodzik niby gorszy niż cukier i lepiej żebym wcale nie jadła nic co jest słodkie, ale ja tu stawiam granice. Raz na kilka dni muszę użyć czegoś ze słodzikiem. Czasami niestety zdarzy mi się też wypić colę zero. Organiczam każde inne nie zdrowe produkty prócz coli zero i słodzika więc już trudno :P 

24 czerwca 2023 , Komentarze (9)

Pisanie pamiętnika codziennie mi pomaga. Chce mieć też swojego rodzaju pamiątkę tej drogi ku zdrowiu... Dziś niestety nie napisze jakiegoś super wesołego wpisu. Czuje się średnio. Raz po raz od czasu diety mam taki dzień w którym mam ochotę pochłonąć jakieś niezdrowe jedzenie... Dużo niezdrowego jedzenia. To niestety jeden z tych dni. Nie wiem czy to nie dlatego, że przed dwa dni nie jadłam sałaty... Zauważyłam, że sałata jakoś robi mi dobrze na diecie. Inne warzywa nie mają chyba aż tak dobrego działania na moje ciało jak właśnie sałata. Dziś jeszcze będę robić burgery dla gości i męża... Sobie zrobię bez bułki. Całkiem fajne... Kurczak, ser halloumi i jakieś dodatki... Nie wiem jeszcze jakie. Napewno pomidor i cebula. Najchętniej położyłabym się spać. Oby jutro było lepiej... Kiedyś w taki dzień jak ten właśnie bym się poddała. 

23 czerwca 2023 , Komentarze (4)

Od wczoraj nie mogę wytrzymać... Mam tak dziką ochotę na ananasa, że nie daje rady. Wiem, że ananas chyba średnio nadaje się na dietę keto, ale od wczoraj po południu czuję, że jeśli nie zjem trochę ananasa to zwariuje. Kupiłam sobie dziś rano i skonsumuje go około 16. Na śniadanie mam taką zasadę, że nie jem nic słodkiego ani jogurtów. Jakoś z rana nie robi mi to dobrze na żołądek ani nie daje mi specjalnie energii. Na śniadanie wjadą sadzone jajka ze szpinakiem i boczek. Na lunch ananas i trochę nasion słonecznika. Lunch mam przeważnie z małymi kaloriami (max 300), bo białkowe śniadanie mega mnie trzyma. Na kolacje zjem grillowanego kurczaka i warzywa i chyba dołoże sobie makaron konjac. Z moich wyliczeń węgle będą się spokojnie w tę dobę zgadzać nawet z kawałkiem ananasa. 

Dziś również zanotowałam spadek, ale maleńki. 0,1 kg 😛😁 Grunt, że nie jest więcej! To dziwnie zabrzmi, ale cieszę się iż nastąpiło spowolnienie. Ciało musi sobie trochę odpocząć od tego zrzucania wagi. Trzy dni były spore spadki. 

Co tam u was? Jak wam się spało? Dla mnie ta noc była ciężka. Była burza i musiałam uspokajać psa który robił histerie. 

22 czerwca 2023 , Komentarze (13)

Trzecią dobę z rzędu od rozpoczęcia 16:8 chudnę. Tym razem 0,6 kg. Szczerze to myślałam, że dziś będzie przestój, ale na razie dalej schodzi w dół. Może jutro waga na jakiś czas stanie w miejscu, ale i tak cieszy mnie, że na pasku już coraz mniej. Taaaaka długa droga przede mną... Muszę dać radę. To ostatni gwizdek. Po spacerze z psem wybrałam się na zakupy. Dziś nie mam za bardzo pomysłu na to co zrobić do jedzenia. Wraz z rozpoczęciem 16:8 przyrzekłam mojemu ciału, że w zamian za to co teraz przechodzi podczas diety to codziennie dam mu smaczną keto kolacje. Wczoraj był to omlet z serem kremowym, tuńczykiem, sałatą i fetą a dziś? Jeszcze nie wiem. Kupiłam sobie szpinak i chyba z nim coś wyczaruje. Miałam zamówić mąki do wyrabiania chlebka keto czy do robienia makaronu, ale zawsze zapominam. 

Co jeszcze? Właśnie szukałam siłowni do której mogłabym się wybrać i przeczytałam, że wiele sprzętów na siłowni ma limit 114 kg... Przeraziłam się, bo wiele bym jeszcze musiała do tego limitu schudnąć. Chyba bym się załamała gdybym rozwaliła sprzęt na siłowni. 😥

Co tam u was? Jak się trzymacie? 😍

21 czerwca 2023 , Komentarze (6)

Wczoraj spadło 0,5 kg a dziś a wadze -0,9 kg 😵 Pewnie to takie początki, ale wcześniej na deficycie potrzebowałam na takie efekty jakieś 2 tygodnie albo przynajmniej tydzień  kiedy była dobra passa. Ważne, że znowu jest coś na minusie i jestem bliżej swojego celu. Jem teraz w oknie czasowym, ale nie jem wcale mniej niż wcześniej także post przerywany na razie działa. Za dwa miesiące jadę na wesele więc byłoby super gdybym do tego czasu jakoś widocznie schudła i dobrze się czuła. Co do deficytu to pisałam już, że nie zmieniłam kaloryczności, ale zmieniłam to, że największy posiłek zamiast około 15 jem o 20 i jest to wtedy mój ostatni posiłek. Wczoraj jadłam pysznego burgera na sałacie zamiast bułki z serem topionym, serem feta, boczkiem, swieżą cebulką, majonezem fit (200 pare kcal na 100 gram) i pomidorem. Po kolacji biorę "kelp", który wspiera tarczyce. 

20 czerwca 2023 , Komentarze (13)

No i dziś rano miła niespodzianka, bo 0,5 kg w dół. Niby nic takiego a cieszy. Fanie się aktualizuje paseczek 😍 Wcześniej przez prawie 2 tygodnie schudłam 0,8 kg a tu chwila i pół kg mniej. Zauważyłam, że szybciej zrzucam kilogramy w domu z mężem niż u rodziców... Nie z winy diety, bo u rodziców bardzo pilnuje aby był deficyt. Zupełnie jakbym tyła od patrzenia jak moja matka pochłania 3 pączki na jedno posiedzenie albo pół blachy placka. Aż się boję, bo 27-ego znowu będę musiała tam jechać. Nie mam w domu więcej ruchu... Wręcz u rodziców jest go więcej, bo ciągle chodzę po schodach. Pomyślałabym, że wyrabiam tam sobie mięśnie, ale chyba tak szybko to nie działa :D Może waga drgnęła tak dziś w dół, bo wczoraj trochę oszukałam swój organizm pyszną kolacją. Kawałek piersi z kurczaka panierowany w jajku i mące migdałowej, puree z kalafiora i pieczona papryka. Dziś też sobie coś dobrego wyczaruje. Chyba burgera w sałacie zamiast bułki. 

Fajnie jest tak wstać i widzieć postęp... Od razu miałam energię żeby wyprowadzić psa na dłuższy spacer i rzucanie piłeczki. Zjadłam potem jajecznice z boczkiem, sałatą, kawałkiem sera i pomidorem i teraz idę sprzątać, bo po południu spadam do roboty. 

A co tam u was?

19 czerwca 2023 , Komentarze (11)

Od jakiegoś czasu przewijały mi się na tiktoku filmiki o diecie 16:8. Polega ona na tym, że je się w okienku 8-godzinnym a 16 godzin organizm ma "głodówkę". Na początku mojej przygody z dietą byłoby mi trudno, ale dziś poczułam, że spokojnie mogę ze śniadaniem poczekać do 12. Zobaczymy czy to pomoże mojej diecie. Czy ktoś z was stostuje tego typu post przerywany? 

Dziś na śniadanie zjadłam dwa kawałki boczku, 2 sadzone jajka i pomidora z fetą. Po takim królewskim śniadaniu myślę, że na obiad wygriluje sobie kuczaka w ziołach i do tego upieke jakieś fajne warzywka. Na kolacje? Jeszcze nie wiem. Może resztki po obiedzie. Na "deser" mąż kupił frugo bez cukru. Jakieś 33 kcal. Powinnam sobie odpuścić takie "wynalazki", ale chyba na razie nie jestem gotowa na 100% "czystą" dietę. Muszę popracować nad piciem więcej wody. Niestety mam z tym problem... Mąż zmusza mnie często do picia wody i wiem, że ma rację. Nalałam sobie dziś w butelkę tyle wody ile powinnam wypić i dokończę całą. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.