Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

jestem kobieta, która dobrze wygląda, moim zdaniem za dobrze... odchudzam się od zawsze. jednak teraz osiągnęłam taką wagę, z którą jest mi za ciężko. lubię kino, dobra książkę, zakupy i czekoladę i różowe wino!! kocham moje dwa labradory, mojego faceta i moje życie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3014
Komentarzy: 17
Założony: 8 kwietnia 2008
Ostatni wpis: 13 maja 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
princessa1983

kobieta, 41 lat, Skórzewo

163 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 maja 2018 , Komentarze (9)

Odchudzam się już od jakiegoś miesiąca. Jest raz lepiej raz gorzej. Lepiej idzie od poniedziałku do piątku. Weekendy za bardzo popuszczam sobie pasa... są lody, czasem śmieciowe jedzenie... Dumna z siebie nie jestem, ale w poniedziałek wracam do pionu, ćwiczę, jem zdrowo, więc mam nadzieję, że przyjdzie weekend kiedy już będę w pełni skupiona i nie odpuszczę w weekend! Trzeba się przyznać, że majowy weekend trwał do dziś... Czuję wstyd!

Postanowiłam wprowadzić tak jak w pracy check-listę, która ułatwi mi skupienie się na wszystkich aspektach w ciągu tygodnia. Podzieliłam tabelę na 3 części: odżywianie, aktywność fizyczna i uroda. W tabeli odżywianie będę odznaczać poniższe: zdrowe śniadanie, II śniadanie, lunch i obiadokolacja, wypita woda (minimum 2 litry), zero słodyczy, dwie kawy dziennie, zero alkoholu. W tabeli uroda będą dwa punkty: beauty morning, beauty night - będą to zabiegi dla urody poranne i wieczorne np: peeling, krem rano i wieczorem, balsam itd. Zastanawiam się czy nie dodać tu jednej tabelki o tym, by pamiętać o witaminach każdego dnia. Ostatnia tabela to także dwa punkty: aktywność fizyczna (aerobic, zajęcia) i spacer. Chcę podjąć dla siebie miesięczne wyzwanie 100%. Zobaczymy czy się uda. w połowie lipca wracam do pracy po roku przerwy i bardzo wtedy chcę być lżejsza o 10kg.

Nie chcę już być gruba... 

1. Nie chcę mieć w szafie pięknych ubrań, których nie mogę chodzić, ponieważ są za małe.

2. Nie chcę mieć zadyszki przy zabawach i ganianiem za moim dzieckiem.

3. Nie chcę czuć się  gorsza w towarzystwie moich szczupłych koleżanek.

4. Nie chcę żeby moje dziecko wychowywało się bez mamy, ponieważ zawinęła się na zawał spowodowany otyłością (najmocniejszy argument!!!)

5. Nie chcę czuć się źle we własnym ciele, uciekać przed zdjęciami z moim cudownym maluszkiem.

6. Nie chcę aby jedzenie rządziło moim życiem. Nie chcę być słabsza niż lody w zamrażarce, albo prince polo w spiżarni.

7. Nie chcę odmawiać sobie uczestnictwa w różnych aktywnościach, ponieważ boję się, że wyglądam głupio.

8.Nie chcę być ciągle zmęczona i bez energii.

To chyba najważniejsze punkty. Wiem, że to będzie długi proces, wiem, że mimo wsparcia mojego Kochanego Miszy to jest moja walka i to ja muszę być konsekwentna. Koniec wymówek. Jestem Wojowniczką. Zdeterminowaną. Start jutro. 30 dni na początek.

9 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Chciałam się Wam pochwalić, że jest rytm. Po kilku miesiącach zaczynania od każdego poniedziałku w końcu od miesiąca działam. Udało się nie zepsuć wszystkiego w weekend co mnie najbardziej demotywowało. Od tych czterech tygodni bardzo przestrzegam diety, mam wykupioną Vitalię i naprawdę wszystko mi smakuje, a najważniejsze jest to, że w weekend jestem wstanie ugotować obiady na kolejne 4 dni. Czas oszczędzony w tygodniu poświęcam na ruch, Myszka (11 miesięcy) idzie na drzemkę około 11 i wtedy mam jakieś 1.5 godziny dla siebie. Ćwiczę Chodakowską i 3 mile walks, nie mam jeszcze super formy, więc tylko ile daję radę.

Chciałam jednak napisać kilka słów o mojej grupie wsparcia, niestety zmieniałam ją już dwukrotnie, za każdym razem to samo, zero wpisów, zero wsparcia, zero odzewu itd. Nie wiem czy tylko ja tak kiepsko trafiam czy to trend...

Pozdrawiam Was ciepło

27 września 2017 , Komentarze (6)

To zaiste jest niesamowite ile razy już próbowałam schudnąć. Właściwie co poniedziałek sobie to mówię, że to od dziś, że muszę, że dam radę... Na ogół wytrzymuję kilka dni, a potem pojawia się jakiś impuls, przeszkoda (ciasto od teściowej, zauważam góralka w torebce mojej mamy, mam gorszy dzień, albo najzwyczajniej w świecie idę do sklepu po coś słodkiego). Sama nie wiem czy jeszcze wierzę w to, że mogłoby mi się udać. Kilku dietetyków z indywidualną dietą, kilka paskudnych diet wliczając Dukana, Vitalia chyba z 10 razy i nigdy nie udało się... Chociaż nie, raz się udało schudnąć 10kg, jak dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Wychodzi na to, że umiem się zawziąć tylko jak się dzieje źle :)

Moje życie nie jest złe, 5 miesięcy temu urodziłam śliczną i zdrową Córeczkę, mam wspaniałego faceta, fajną mamę, dwa cudowne psy, ładny dom, dobrą pracę... tylko ta moja nadwaga mnie dobija, ona nie pozwala mi cieszyć się życiem. Byłam pulchna od zawsze, moim przekleństwem jest perfekcjonizm, jak się odchudzam to na 100%, jeśli się potykam w tej diecie to odpuszczam na całego. Zawsze zaczynam za chwilę, od jutra, bo w domu jest coś do dojedzenia i kusiłoby mnie gdybym tego nie zjadła. Za kilka miesięcy wrócę do pracy i obiecywałam sobie, że nie wrócę otyła. Kilka miesięcy przed zajściem w ciążę dostałam awans, nie chcę wracać na swoje super stanowisko jako grubas, grubasy kojarzą się z osobami, które nie potrafią się kontrolować, opanować, nie wydają się kompetentne. 

Zaczynałam dietę milion razy, pytanie jak zacząć żeby skończyć z sukcesem, jak się do tego zabrać żeby nie odpuścić?

Kiedyś zrobiłam sobie listę powodów, dlaczego chcę schudnąć. Było ich bardzo dużo, były poważne powody takie jak zdrowie i lepsze samopoczucie po błahe takie jak chęć noszenia obcasów bez bólu pleców. Teraz kiedy jest Córcia dochodzi jeszcze jeden, nie chcę żeby się za mnie wstydziła. Zdaję sobie sprawę, że to ostatni dzwonek, wg BMI jest już otyła, a jednak nie umiem, nie wiem jak. Oczywiście z dzieckiem jest trudniej, jestem gorzej zorganizowana, mam mniej czasu, a jednak są mamuśki którym to się udaje.

Na fejsbuku mam w znajomych Ewę Chodakowską, widzę jak publikuje zdjęcia przed i po i jestem pod ogromnym wrażeniem sukcesów tych kobiet, na zdjęciach przed widzę nie tylko spore kobiety, ale kobiety, które są zawstydzone, które kryją się przed zdjęciem, które nie są pewne siebie, natomiast na zdjęciach po widzę prawdziwe fajterki, babki z ogniem w oczach... też tak bym chciała. Oglądam moje zdjęcia z chrzcin Córci i nie ma ani jednego, na którym wyglądałabym ładnie, mimo, że bardzo się starałam tego dnia, niestety fryzura, paznokcie, rzęsy i nawet fajna kiecka nie ukryją 20kg nadwagi... Co dalej? Zaczynam się zastanawiać jak długo mój facet to zniesie, to wieczne narzekanie, zły humor, fochy i obiecanki z sernikiem w ręku "że od jutra to już na bank"? 

Co robić? Jak zacząć? Niby dietetyczny ekspert ze mnie, a zarazem największy przegraniec?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.